Konstytucyjni ateiści


Andrzej Koraszewski 2013-12-05

Zapytał mnie czytelnik jaki jest mój absolutny priorytet ateisty. Przy takich pytaniach z natury rzeczy człowiek się powtarza, bo te najważniejsze priorytety to nie rękawiczki i nie należy ich zmieniać rano i wieczorem.

Moim absolutnym priorytetem ateisty jest poszerzanie zbiorowości konstytucyjnych ateistów. Jak łatwo się domyśleć, konstytucyjni ateiści zabiegają o państwo światopoglądowo neutralne, o wolność wyznania (lub jego braku), która to wolność zabezpieczona ma być w taki sposób, iżby wolność jednego nie ograniczała wolności drugiego człowieka.

Niezwykle to wymagająca wolność i konstytucyjni ateiści poszukują na tym polu wspólników wśród chrześcijańskich demokratów i wśród muzułmańskich demokratów oraz demokratów innych denominacji, akceptując tu również sojusze z socjaldemokratami, liberałami, a nawet anarchistami (pod warunkiem, że ci ostatni wyrzekną się anarchizmu, bo trudno równocześnie respektować zasady konstytucyjne i ich brak, i dlatego też łatwiej o konstytucyjną monarchię niż o konstytucyjną anarchię).

Konstytucyjni ateiści są ważni, żeby ateizm mógł być jakimś ruchem zmierzającym, jeśli nie do lepszego jutra, to chociażby do jutra nie gorszego niż dziś.

Jak wiadomo cywilizacje upadają, a nasza zachodnia cywilizacja podpiera się nosem przede wszystkim z powodu tolerancji dla nietolerancji.

Przy takim absolutnym priorytecie wśród różnych ateistycznych organizacji moją szczególną sympatię wzbudza „Świecka Koalicja na rzecz Ameryki" (Secular Coalition for America www.secular.org).

Jak czytamy w jej statucie, zajmuje się ona obroną wolności sumienia, w tym wolności religii, jako fundamentalnej wartości społeczeństwa amerykańskiego wpisanej na pierwszym miejscu w Bill of Rights (Karcie Praw).

Zaczęło się to wszystko w lutym 2000 roku z inicjatywy profesora matematyki i polityka Herba Silvermana, który dziesięć lat wcześniej ubiegał się o stanowisko gubernatora Południowej Karoliny, stanu w którym prawo wymagało, aby kandydaci do publicznych stanowisk byli wierzącymi. Ponieważ Thomas Jefferson i James Madison dwa stulecia wcześniej wprowadzili do konstytucji stanu Virginia prawo o swobodzie wyznania, Silverman uczynił sprawę wymogu wiary jako prawa niezgodnego z konstytucją głównym hasłem swojej kampanii. Fotela gubernatora nie zdobył, ale w roku 2000 stanął na czele organizacji pod nazwą "Coalition for the Community of Reason." Koalicja na rzecz Wspólnoty Rozumu działała przez trzy lata, by po słynnym Marszu Bezbożnych Amerykanów w Waszyngtonie (3 listopada 2002 roku) połączyć się z trzema innymi organizacjami (Atheist Alliance International, Institute for Humanist Studies oraz Internet Infidels) i utworzyć koalicję pod obecną nazwą. W kolejnych latach dołączyły inne stowarzyszenia, a więc Secular Student Alliance, American Humanist Association, Society for Humanistic Judaism, Freedom From Religion Foundation, a nawet Stowarzyszenie Wojskowych Ateistów. W 2007 roku członkiem Koalicji został Pete Stark, pierwszy kongresman otwarcie deklarujący ateizm.

Głośną akcją „Świeckiej Koalicji na rzecz Ameryki" był apel do Newta Gingricha o poszanowanie świeckiego dziedzictwa Ameryki. Gingrich zamierzał w wyborach w 2012 roku ubiegać się o prezydenturę, a jego wypowiedzi o poszanowaniu tego dziedzictwa raczej nie świadczyły. W liście otwartym „Świeckiej Koalicji na rzecz Ameryki" do tego znanego polityka czytamy między innymi:

„Jak 26 lutego informował "New York Times" podczas swojego przemówienie w mieście Columbus w Ohio, ostrzegł Pan zgromadzonych w liczbie około tysiąca osób, że Stany Zjednoczone Ameryki - pierwsze państwo w dziejach ludzkości, które powstało w oparciu o zasadę swobody wyznania i rozdzielenia kościoła i państwa — staje się nazbyt świeckim społeczeństwem. 'W Ameryce wiara religijna stanęła przed wyzwaniem ze strony elity kulturalnej, próbującej stworzyć świecką Amerykę, w której Bóg jest wypchnięty z życia publicznego" — informował 'New York Times'"

Jak bardzo znajomo brzmi ta retoryka i z jaką zazdrością patrzę na działalność organizacji prezentującej historyczne, logiczne i prawne argumenty niszczące rozumowanie Newta Gingricha i jemu podobnych. Muszę przyznać, że miałem nadzieję, iż właśnie tego rodzaju ton zabrzmi w wystąpieniach Janusza Palikota i skupionych wokół niego ludzi. Niestety w naszej publicznej debacie konstytucyjni ateiści ani nie są dobrze zorganizowani, ani nie mówią wystarczająco przekonującym językiem.

„Pana stwierdzenie — czytamy dalej w tym liście — że "elita kulturalna próbuje stworzyć świecką Amerykę" sugeruje, iż Stany Zjednoczone nie są świeckim państwem. Stany Zjednoczone są nie tylko świeckim państwem, ale powstały jako świeckie państwo — to nasze świeckie dziedzictwo spowodowało, że nasz rząd stał się wzorem dla ludzi na całym świecie.

Mamy nadzieję, iż nie sugeruje Pan, że Thomas Jefferson, autor Deklaracji Niepodległości, czy James Madison, ojciec naszej konstytucji, byli częścią anty-amerykańskiej elity kulturalnej."

Walka o świeckie państwo jest walką z tolerancją dla nietolerancji. Jak zarzucał nam niedawno czytelnik podpisujący się "Alek z UB":

„Zauważyłem też, że na racjonaliście potępia się w czambuł wszelkie religie ze szczególnym uwzględnieniem Islamu. To — że ktoś sobie wierzy w takiego czy innego Boga, jest jego prywatną sprawą i jak każdemu innemu NALEŻY się szacunek."

Formułując nasze argumenty na rzecz świeckiego państwa możemy przywołać tradycję „Konfederacji Warszawskiej" i wielu wcześniejszych prób zabezpieczenia swobody wyznania w Polsce. Musimy również pamiętać, że ten nurt tradycji przegrał w naszym kraju na wszystkich frontach oddając pole stuleciom nietolerancji religijnej i budowaniu tożsamości narodowej opartej na ksenofobii.

"Alek z UB" poucza nas, że każdemu należy się szacunek. Jego zdaniem szacunek należy się samobójcom detonującym bomby w tłumie niewinnych ludzi, szacunek należy się duchownym nakazującym mordowanie, biskupom narzucającym wyobrażenia ze swojej religii jako prawa dla wszystkich, szacunek należy się politykom dyskryminującym innych z przyczyn religijnych.

Wielu wierzących znajduje się bardzo daleko od takich wyobrażeń tolerancji. Osobliwością jest tu fakt, że Alek z UB prezentuje swoją koncepcję tolerancji pod artykułem informującym o prześladowaniach wierzącego muzułmanina przez fanatycznie wierzących muzułmanów. Z zaciętymi zębami występuje w szranki w obronie religijnego fanatyzmu, przeciw informowaniu o groźbach i zastraszaniu, bo przecież „szacunek należy się każdemu".

Ze strony internetowej International Christian Concern dowiadujemy się, że w Etiopii w ostatnim czasie (po rozpuszczeniu pogłoski jakoby chrześcijanie zbezcześcili Koran) spalono 55 kościołów chrześcijańskich, 30 domów chrześcijan, szkołę, sierociniec, kościelne biuro. Ponad 3000 chrześcijan musiało uciekać ze swoich domów, jedna osoba jest zabita, wiele rannych. (Artykuł pisany był w marcu 2011r.)

Alek z UB jest głęboko przeciwny takim informacjom, jego zdaniem jest to działanie w którym: „potępia się w czambuł wszelkie religie ze szczególnym uwzględnieniem Islamu".

„Czy wyraz TOLERANCJA coś wam mówi ? Większości pewnie nie."- wykrzykuje Alek z UB pod artykułem o jaskrawym przykładzie religijnej nietolerancji praktykowanej w cywilizowanym kraju, w którym coraz częściej widzimy przykład lekceważenia własnej tradycji praworządności i okazywania tolerancji dla zbrodniczej nietolerancji.

Nasz czytelnik przywołuje Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Czy zna historię tej Deklaracji, czy zdaje sobie sprawę z tego, że była kamieniem milowym w walce przeciw tolerancji dla braku tolerancji i przeciw konieczności okazywaniu szacunku każdemu, kto może nas sterroryzować?

Ten czytelnik jest ciekawy w swojej typowości, w swojej zgoła klasycznej dumnej ignorancji. Nie interesują go teksty muzułmanów opisujących problemy religii muzułmańskiej, chrześcijan krytykujących Kościoły chrześcijańskie, należy do gatunku tych, którzy mają swoje zdanie i żadne fakty ich nie interesują. A jednak pisząc o konstytucyjnych ateistach musimy uwzględniać fenomen Alka z UB, ludzi wychowanych na jezuickich wzorach, szczerze i bez zastrzeżeń domagających się tolerancji dla nietolerancji. To na tym elektoracie wspiera się demokratyczne poparcie polityków ustawicznie wzywających do tolerancji dla nietolerancji i my, poszukując drogi do świeckiego państwa musimy uwzględniać fenomen Alków z UB.

Nasza tradycja wywodzi się od zmarłego z górą pół tysiąclecia temu Jana Ostroroga, który mówił: "Tylko postrzyżonym czubkiem różni się duchowny od świeckiego [...] Wrzeszczy, ba ryczy na kazalnicy, bo nikt mu się nie sprzeciwi. Uczeni mężowie, panowie zamożni, nawet niższego stanu ludzie, nie lada jak oświeceni, z boleścią serca przysłuchują się bredniom tych, co naukę wiary udzielać mają...(Uwagi o naprawie Rzeczpospolitej, t. I, s, 53), ale Alków z UB tej tradycji nie uczono, więc przedkładając argumenty na rzecz świeckiego społeczeństwa musimy pamiętać jak głęboko w społeczeństwie osadzone jest przywiązanie do idei tolerancji dla nietolerancji, poszanowania dla dyskryminacji i respektu dla bełkotu.

Zaledwie kilka lat przed powstaniem w Ameryce pierwszego społeczeństwa opartego na fundamencie świeckości, w Polsce szalała wojna domowa nazywana Konfederacją Barską, podczas której Polacy-katolicy masowo mordowali Polaków-innowierców, a nasza narodowa tradycja znajdowała się w apogeum nietolerancji.

W odróżnieniu od wielu innych narodów, mamy bardzo krótką tradycję demokracji i tym bardziej potrzebna jest działalność konstytucyjnych ateistów sprzymierzonych z wyznającymi podobne wartości wierzącymi.

Dopiero w świeckim państwie, gwarantującym wolność wyznania (lub jego braku), pojawia się możliwość zabezpieczenia prawa do krytyki, i wynikających z niego możliwości dyskusji wykraczających poza emocjonalne, ideologiczne spory.

Priorytet walki o konstytucyjne zasady jest istotny, bez niego bowiem dyskutując o konflikcie religii i nauki, o niebezpieczeństwach nauczania kreacjonizmu w szkołach, o drażliwym problemie uczuć religijnych, aż nazbyt łatwo możemy wpaść w jałowe spory o racjach bronionych wrzaskiem o głębokim przekonaniu.

Konstytucyjny parlamentaryzm uczy, że ład społeczny nie musi opierać się na dominacji najsilniejszych, że może być ładem kompromisów między ludźmi respektującymi regły parlamentarnego rozwiązywania konfliktow, gdzie tolerancja nie  może oznaczać przyzwolenia dla łamania praw chroniących tolerancję. 
 
Przyznanie się polityka do ateizmu, to jeszcze nie dość, otwarta krytyka łamiącego prawo Kościóła, to jeszcze nie dość, potrzebujemy polityków deklarujących konstytucyjny ateizm i budującymi więź z równie rzadko występującym gatunkiem konstytucyjnych chrześcijan.  

* Pierwsza wersja tego artykułu ukazała się na łamach Racjnalisty w marcu 2011 roku.