Zaślepienie Zachodu wobec Bractwa Muzułmańskiego


Potkin Azarmehr 2025-09-30


Większość współczesnych aktywistów na Zachodzie albo nie ma wiedzy, albo wybiera zapomnienie o jednym z najkrwawszych wewnętrznych konfliktów w nowożytnej historii świata arabskiego – wojnie Algierii z Islamskim Frontem Zbawienia (FIS), odłamem Bractwa Muzułmańskiego. Po zwycięstwie FIS w pierwszej turze wyborów parlamentarnych w 1991 roku, do akcji wkroczyło wojsko algierskie. W rezultacie doszło do trwającej dekadę wojny domowej — algierskiej „czarnej dekady” — w której zginęło ponad 200 000 ludzi, w większości cywilów.

Nie był to konflikt odległy ani uporządkowany. Obejmował masakry całych wiosek, takich jak Rais, Bentalha czy Sidi Hamed, gdzie mordowano mężczyzn, kobiety i dzieci. Uzbrojone frakcje islamistyczne wykorzystywały dzieci jako żywe tarcze. Państwo odpowiedziało masowymi aresztowaniami, tajnymi obozami internowania, torturami i powszechnymi zaginięciami. Organizacje praw człowieka szacują, że od 7 000 do 20 000 Algierczyków po prostu zniknęło po zatrzymaniu przez służby bezpieczeństwa. Był to konflikt nieustającego terroru, który na całe pokolenie naznaczył algierskie społeczeństwo.


Nie był to też odosobniony epizod w świecie arabskim. W całym regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej świeckie rządy arabskie wielokrotnie były zmuszone tłumić działalność Bractwa Muzułmańskiego, gdy to próbowało przejąć władzę w państwie. Egipt, Syria, Jordania, państwa Zatoki Perskiej (z wyjątkiem Kataru) i oczywiście Algieria – wszystkie te kraje musiały zmierzyć się z tym ruchem. We wszystkich przypadkach wniosek był ten sam: kiedy Bractwo działa bez kontroli, konsekwencje dla społeczeństwa obywatelskiego, kobiet, mniejszości i pluralizmu politycznego są katastrofalne.


Te trudne lekcje są znacznie lepiej rozumiane w stolicach państw arabskich niż na Zachodzie. W Kairze, Algierze czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich Bractwo nie jest postrzegane jako „organizacja społeczna” czy nieszkodliwa organizacja religijna, lecz jako fundamentalistyczna, ideologiczna struktura, która dąży do realizacji długofalowych celów — ostatecznie do stworzenia transnarodowego porządku islamistycznego. Co więcej, celem Bractwa nie jest jedynie ustanowienie kalifatu w państwach muzułmańskich – jego ambicje są jawnie globalne. W ciągu ostatniego półwiecza rozrosło się ono do ponad 80 krajów i głęboko zakorzeniło się w społeczeństwach zachodnich – szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie poprzez organizacje parasolowe cieszy się swobodą i legitymizacją, jakiej nie ma w większości państw arabskich.


Dobrze finansowana sieć charytatywna Bractwa, grup studenckich i organizacji pozarządowych oferuje nie tylko usługi społeczne, lecz także polityczną infrastrukturę dla jego ideologii. Te struktury pozwoliły Bractwu rekrutować nowych członków, zwiększać wpływy w społecznościach muzułmańskich na całym świecie oraz przenikać do zachodnich instytucji — od uniwersytetów i samorządów lokalnych, po grupy lobbingowe, media, a nawet instytucje kościelne.


Mimo to wybrani przedstawiciele polityczni Zachodu – z nielicznymi wyjątkami – wciąż traktują Bractwo, jakby było jedynie konserwatywnym ruchem religijnym o charytatywnym charakterze. Niektórzy wręcz współpracują z jego organizacjami przykrywkowymi w ramach „dialogu z lokalnymi społecznościami” lub uczestniczą w jego panelach „dialogu międzywyznaniowego”. To poważny błąd strategiczny. Długofalowym celem Bractwa jest przekształcenie społeczeństw od wewnątrz, poprzez stopniowe osłabianie liberalno-demokratycznych norm, które stanowią fundament zachodniego dobrobytu.


Pomimo serii szeroko nagłośnionych i rozbudowanych śledztw — w szczególności wewnętrznego przeglądu rządu brytyjskiego zleconego przez Davida Camerona — plan delegalizacji Bractwa Muzułmańskiego został nagle porzucony bez jasnego uzasadnienia. Przegląd, prowadzony w kraju przez Charlesa Farra, a międzynarodowo przez Sir Johna Jenkinsa, określił działania Bractwa jako „potencjalny wskaźnik ekstremizmu” i skrytykował jego funkcjonowanie w Wielkiej Brytanii, zwracając uwagę na niepokojące kwestie dotyczące finansowania, struktury członkostwa i wpływów wśród grup studenckich i organizacji społecznych. Mimo to cały proces zakończył się niczym więcej niż ostrzeżeniami, niejasnymi sformułowaniami i ogólnikowymi zaleceniami. Ponad dekadę później nie podjęto żadnych zdecydowanych działań, a przegląd nie został zaktualizowany.


W Stanach Zjednoczonych senatorowie Tom Cotton i Marco Rubio stali się głównymi orędownikami uznania Bractwa Muzułmańskiego za organizację terrorystyczną w świetle prawa amerykańskiego. Cotton, wraz z innymi republikanami, przedstawił projekt ustawy oraz wysłał pisma wzywające takie instytucje jak IRS do zbadania powiązanych z Bractwem organizacji, takich jak CAIR, pod kątem ich statusu organizacji non-profit i rzekomych powiązań finansowych z działalnością ekstremistyczną. Politycy ci współtworzą także „Ustawę o uznaniu Bractwa Muzułmańskiego za organizację terrorystyczną z 2025 roku”, która zobowiązywałaby prezydenta do wpisania Bractwa na globalną listę zagranicznych organizacji terrorystycznych i do nałożenia sankcji, gdzie spełnione są odpowiednie kryteria. Czy ta odważna inicjatywa zakończy się sukcesem – czy też, jak w Wielkiej Brytanii, rozpłynie się w raportach i retoryce – pozostaje kwestią otwartą.


Nieumiejętność Zachodu, by potraktować to wyzwanie poważnie, stanowi poważne zagrożenie dla samego jego cywilizacyjnego fundamentu. Udawanie, że Bractwo Muzułmańskie to tylko kolejna fundamentalistyczna organizacja religijna, nie jest wyrazem „tolerancji” — to świadoma ślepota. Jak pokazała krwawa dekada w Algierii, ignorowanie prawdziwej natury Bractwa nie prowadzi do współistnienia, lecz do chaosu i rozlewu krwi.


Obecnie Izrael toczy wojnę z Hamasem — kolejnym odłamem Bractwa Muzułmańskiego i poważnym zagrożeniem egzystencjalnym dla państwa żydowskiego. W przeciwieństwie do innych państw arabskich, które bez międzynarodowego potępienia tłumiły działalność Bractwa, Izrael stara się prowadzić wojnę w sposób etyczny. Tymczasem spotyka się z bezprecedensową falą międzynarodowej krytyki — nie tylko ze strony naiwnych aktywistów, lecz także ze strony zachodnich przywódców politycznych.


Zachodni decydenci muszą wyciągnąć wnioski z doświadczeń krajów, które już zapłaciły wysoką cenę za niedocenianie zagrożeń ze strony tego ruchu — zanim będzie za późno.


Potkin Azarmehr jest pracownikiem badawczym Instytutu IPT, londyńskim dziennikarzem śledczym, analitykiem wywiadu gospodarczego i twórcą filmów dokumentalnych. Urodził się w Iranie. Regularnie publikuje w prasie i występuje w telewizji jako komentator wydarzeń dotyczących Iranu i Bliskiego Wschodu. Można go śledzić na Twitterze: @potkazar.

 

Link do oryginału: https://www.investigativeproject.org/9411/the-west-blind-spot-on-the-muslim-brotherhood

Investigative Project on Terrorism, 25 września 2025