Gdy choroba psychiczna podszywa się pod aktywizm


Lucy Tabrizi 2025-09-28


Dlaczego współczesne ruchy progresywne coraz bardziej przypominają toksyczne związki?

Nie mogę nie zauważyć, że zachowania uznawane za toksyczne w relacjach międzyludzkich są dziś fetowane jako cnoty w kulturze aktywistycznej: manipulacja, czarno-białe myślenie, histeria, gaslighting, wybuchy przemocy. Psychologia klasyfikuje je jako objawy zaburzeń osobowości z tzw. klastra B: borderline, narcystycznego, histrionicznego oraz antyspołecznego.

Szacuje się, że mniej więcej jedna na dziesięć osób spełnia w pewnym momencie życia kryteria diagnostyczne dla jednego z tych zaburzeń, przy czym zaburzenie borderline dotyczy około 1–2% dorosłych¹. Nie są to więc cechy marginalne – większość ludzi spotyka się z nimi na co dzień. Charakterystyczna dla nich chwiejność, skłonność do rozszczepiania i teatralność przenikają do kultury, gdzie polityka nadaje im legitymację pod hasłami „pasji”, „autentyczności” czy „mówienia prawdy władzy prosto w oczy”.


Rozpoznaję to, bo sama przez to przeszłam. Jako młoda dorosła osoba, moja wewnętrzna burza znalazła ujście w wielkiej misji „ratowania świata” i „obrony słabszych”. Chaos w środku zyskał sens, a ja stałam się idealną kandydatką na lewicową aktywistkę. Rzuciłam się w to bez reszty – i przez długi czas nie widziałam drogi wyjścia, tylko kolejne etapy eskalacji. Na szczęście w porę znalazłam zjazd z tej autostrady i porzuciłam nie tylko tożsamość aktywistki, ale też wypaczony sposób widzenia świata, który ją napędzał.


Zrozumiałam, że choć cele aktywizmu często brzmią szlachetnie, to sam ruch bywa kształtowany przez zniekształcony obraz rzeczywistości. I właśnie to zniekształcenie sprawia, że aktywizm często szkodzi ludziom i sprawom, które rzekomo chce chronić. I to jest największa tragedia: palące problemy, które wymagają poważnych rozwiązań, są marnowane przez ruchy, które w każdą sprawę wciągają własne, nierozwiązane traumy.


Dlatego piszę o tym z przekonaniem. Dla mnie to nie tylko polityka – to patologia wyniesiona na poziom zbiorowości. Diagnozy z klastra B są uznanymi jednostkami klinicznymi, zakorzenionymi w traumie, a nie w ideologii. Powodują realne cierpienie – zarówno u osób, które na nie chorują, jak i u ich otoczenia – i zasługują na współczucie oraz leczenie, a nie stygmatyzację. Moją obawą jest to, że cechy niegdyś uznawane za zaburzone, dziś są normalizowane i nagradzane w kulturze aktywistycznej.


Poniżej pokazuję, jak cztery zaburzenia osobowości z klastra B pokrywają się z cechami, które obecnie definiują aktywizm.


Borderline Personality Disorder (BPD) – Zaburzenie osobowości z pogranicza


BPD charakteryzuje się niestabilnym obrazem siebie, panicznym lękiem przed porzuceniem, dramatycznymi wahaniami nastroju, chronicznym poczuciem pustki oraz relacjami, które stale oscylują między idealizacją a dewaluacją. W centrum tego zaburzenia znajduje się tzw. splitting – niezdolność do postrzegania ludzi i sytuacji w sposób złożony, co prowadzi do dzielenia świata na absolutne dobro i absolutne zło.


Widać to nie tylko w narracjach konfliktów, ale i w tym, jak aktywiści klasyfikują ludzi. Świat dzieli się na „uciskających” i „uciskanych” – bez miejsca na niuanse. To stara marksistowska narracja proletariatu kontra burżuazja, przetworzona na potrzeby aktywizmu klimatycznego, płciowego czy rasowego.


Najbardziej jaskrawo widać to w kontekście konfliktu izraelsko-palestyńskiego, gdzie Palestyńczycy są przedstawiani jako całkowicie niewinni, a Izraelczycy jako całkowicie źli. Każda próba zniuansowania – uznanie zbrodni Hamasu, zauważenie politycznej sprawczości Palestyńczyków czy docenienie żydowskiej pomysłowości – jest traktowana jako zdrada. To klasyczny przykład rozszczepiania.


Rozszczepianie prowadzi do burzliwych relacji międzyludzkich, a w skali politycznej niszczy całe ruchy. Jonathan Haidt w The Righteous Mind pisze, że nasze moralne intuicje często każą nam dzielić świat na świętych i grzeszników, zanim jeszcze pojawi się rozum². Na skrajnej lewicy ten odruch stał się ortodoksją. Uniemożliwia rozsądek, zostawiając tylko zero-jedynkowe kategorie ofiary i oprawcy.


BPD to również niestabilna tożsamość. W aktywizmie przejawia się to w ciągłym przekształcaniu ruchów – zmieniają się hasła, symbole, a nawet sprawy, jak ubrania w garderobie. W 2020 roku była to BLM, wczoraj klimat, dziś Palestyna, jutro coś nowego. Każda z tych spraw obarczona jest apokaliptycznym dramatyzmem: „działaj teraz, albo cywilizacja upadnie”. Ten wir się nie zatrzymuje, bo ruch nie ma stabilnego poczucia tożsamości.


Narcissistic Personality Disorder (NPD) – Zaburzenie narcystyczne


NPD objawia się wyolbrzymionym poczuciem własnej ważności, ciągłą potrzebą adoracji oraz nadwrażliwością na krytykę. Narcysta żyje dla uwagi – jego wartość zależy od nieustannej walidacji, a brak pochwał odbiera jako atak.


W kulturze aktywistycznej przyjmuje to formę bezustannych żądań uznania. Każdy post, rozmowa, a nawet cisza podlegają kontroli. „Milczenie to przemoc” to dewiza, nie dlatego, że aktywiści pragną dialogu, ale dlatego, że neutralność lub sprzeciw są nie do zniesienia. Pochwała to minimum; każda krytyka, nawet rzeczowa, uznawana jest za zdradę lub złośliwość.


Metaanaliza wykazała wyraźny związek między korzystaniem z mediów społecznościowych a cechami narcystycznymi³. Badania pokazują również, że liberałowie częściej niż konserwatyści blokują lub usuwają znajomych z powodu politycznych różnic⁴.


Ruch pro-palestyński znów stanowi najlepszy przykład. Choć Gaza to mniej niż 1%⁵ osób objętych kryzysami humanitarnymi na świecie, została wyniesiona do rangi moralnego centrum wszechświata. Nagłówki, marsze, hashtagi, rezolucje ONZ – wszystko to sprawia, że jest wszechobecną sprawą. A jednak aktywiści wciąż twierdzą, że „nikt o niej nie mówi”. W jakim równoległym świecie Palestyna jest ignorowana? To wieczne pragnienie uznania, połączone z furią na najmniejszy opór, to narcystyczny kolektyw w pełnej krasie.


Jak narcysta w związku, tak i ruch aktywistyczny testuje lojalność na każdym kroku. Wsparcie musi być bezwarunkowe. Nawet chwila zawahania lub pytanie traktowane są jako zdrada. Sprawa nie może być po prostu wspierana – musi być uwielbiana.


Antisocial Personality Disorder (ASPD) – Zaburzenie antyspołeczne


ASPD charakteryzuje się brakiem empatii, lekceważeniem praw innych oraz gotowością do łamania norm społecznych. Cechą wspólną jest okrucieństwo racjonalizowane jako konieczność – a nawet cnota.


W polityce schemat ten jest łatwy do zauważenia. Zachowania potępiane w codziennym życiu – nękanie, zastraszanie, przemoc – są przedstawiane jako sprawiedliwy opór. Hasła o intifadzie, przyśpiewki celebrujące masakry, tłumy ścigające żydowskich studentów do bibliotek – wszystko to rozgrywa się w kulturze, w której slogany typu „jeśli nie jesteś wściekły, to znaczy, że nie rozumiesz” są moralnym alibi.


Badania pokazują, że liberałowie wykazują mniej empatii wobec konserwatystów niż odwrotnie – zwłaszcza jeśli konserwatysta uznawany jest za moralnie nagannego⁶. Gdy wchodzi w grę ideologia, współczucie znika.


To, co w życiu prywatnym byłoby powodem ostracyzmu, na scenie aktywistycznej uchodzi za heroizm. Zrywanie plakatów z porwanymi dziećmi, deptanie miejsc pamięci, oklaskiwanie terroryzmu – wszystko to przedstawiane jest jako moralny akt. To antyspołeczne zachowanie przebrane za zasadę polityczną.


Histrionic Personality Disorder (HPD) – Zaburzenie histrioniczne


HPD przejawia się nadmierną emocjonalnością, ciągłą potrzebą bycia w centrum uwagi, teatralnym zachowaniem i tendencją do dramatyzowania nawet zwykłych wydarzeń. Osoby z HPD żyją po to, by być widziane – często przesadzają lub inscenizują sytuacje, by przyciągnąć spojrzenia.


W aktywizmie polityka staje się widowiskiem. Krzyki zastępują argumenty, protesty przypominają spektakle: sztuczna krew na pomnikach, „die-iny” na placach, hasła mające nie przekonywać, lecz zastraszać. Celem jest dominacja przez emocjonalny hałas. Raporty samego Extinction Rebellion mówią wprost o „symbolicznym widowisku”⁷ – potwierdzając, że nie chodzi o perswazję, lecz teatr.


To mniej walka o sprawiedliwość, a bardziej scena. Aktywizm staje się niekończącym się dramatem: XR blokuje autostrady, BLM pali dzielnice, protestujący aktywiści klimatyczni oblewają obrazy zupą. Te widowiska nie rozwiązują problemów – one celebrują chaos.


Kiedy więc ktoś mówi, że „lewactwo to choroba psychiczna”, brzmi to jak tani chwyt retoryczny (i często nim jest), ale biorąc pod uwagę, jak bardzo zachowania aktywistyczne przypominają kryteria diagnostyczne, nie jest to całkowicie błędne. Emocjonalna niestabilność, chwiejna tożsamość i moralne rozszczepianie to przecież znaki rozpoznawcze zaburzeń z klastra B. A ich piętnowanie przynosi mniej więcej taki sam efekt, jak próba skonfrontowania manipulatora w środku kłótni.


To właśnie ta patologia wyjaśnia karnawał sprzeczności, który po niej następuje. Ci, którzy twierdzą, że „słowa to przemoc”, wiwatują na wieść o zabójstwie. Feministki, które potępiają „toksyczną męskość”, skandują na rzecz reżimów kamienujących kobiety i mordujących ofiary gwałtów w imię „honoru”. Aktywiści domagający się stref bezpieczeństwa i ostrzeżeń przed możliwą urazą (trigger warnings) wychwalają terror dżihadystów jako „opór”. Przymykają oko na prawdziwe ludobójstwa, krzycząc jednocześnie o tych wyimaginowanych. Najgłośniej wołają o jedność, doskonaląc przy tym sztukę dzielenia.


Diagnozy z klastra B, zwłaszcza borderline, w próbach klinicznych częściej dotyczą kobiet – DSM-5 podaje, że około trzy czwarte przypadków BPD diagnozuje się u kobiet (choć niektórzy wskazują na możliwe błędy w sposobie diagnozowania). Ten fakt znajduje swoje odbicie w kulturze wielu przestrzeni aktywistycznych, zdominowanych przez kobiety i promujących takie postawy jak demonstracyjna intensywność, emocjonalny absolutyzm i testy lojalności jako moralne sygnały.


Szkoły wzmacniają ten schemat. Edukacja wczesnoszkolna jest silnie sfeminizowana – to kobiety w dużej mierze kształtują normy i zachowania w najbardziej formacyjnym okresie życia. Raport OECD Education at a Glance (2023) potwierdza, że kobiety stanowią około 82% nauczycieli szkół podstawowych w krajach OECD⁸. Równocześnie programy nauczania przesunęły akcent w stronę tzw. „nauki społeczno-emocjonalnej”, ucząc dzieci przetwarzania uczuć jako centralnego elementu edukacji. Dodajmy do tego fakt, że dziewczęta konsekwentnie osiągają lepsze wyniki niż chłopcy w czytaniu, ale jednocześnie zgłaszają wyższy poziom lęku – i mamy system edukacji, który premiuje emocjonalność kosztem racjonalności.


W takim kontekście nie dziwi, że w wielu środowiskach aktywistycznych emocjonalny eksces i teatralność zyskują status politycznych cnót. Zachowania niegdyś uznawane za zaburzone zyskują dziś nową etykietę – kobiecego autorytetu moralnego.


Nie jest to krytyka kobiet ani feminizmu. Nadreprezentacja kobiet zarówno w diagnozach, jak i w zawodzie nauczyciela, odzwierciedla głębsze siły społeczne i kulturowe – nie jest efektem jakiejś wrodzonej wady. U podstaw tych zaburzeń leżą trauma, porzucenie i niestabilne więzi. Leczenie wymaga strukturalnych interwencji: terapii poznawczo-behawioralnej (CBT), dialektyczno-behawioralnej (DBT), terapii schematów czy terapii mentalizacji. W niektórych przypadkach – także farmakoterapii.


Cechy klastra B można – choć często z trudem – przetrwać w rodzinie czy miejscu pracy, ale przeniesione na grunt polityki masowej niszczą prawdę, dialog i samą rzeczywistość.


Dlatego właśnie tak wiele ze współczesnego aktywizmu sprawia wrażenie oderwanego od rzeczywistości: bo faktycznie jest oderwane. Zachowania, które psychologia klasyfikuje jako zaburzone, są nagradzane – lajkami, dotacjami, wsparciem instytucjonalnym i obecnością w mediach. Ruch pro-palestyński pokazuje to w najbardziej jaskrawej formie: rozszczepianie, gaslighting, histrionika, a nawet okrucieństwo – wszystko to opakowane jako „sprawiedliwość”. Ten mechanizm nie definiuje całej progresywnej polityki, ale stał się wystarczająco powszechny, by wpływać na jej ton i taktykę.


Kiedy ruchy nagradzają patologię, potrafią przyciągać uwagę, ale nie rozwiązują żadnych problemów. Polityka oparta na takich fundamentach nie tylko nie osiąga swoich celów, ale zostawia za sobą spaloną ziemię – pogłębiając podziały zamiast je leczyć.


Przypisy:

1

American Psychiatric Association (2013). DSM-5. BPD prevalence ~1–2%. See also Lenzenweger (2008), Biological Psychiatry; Grant et al. (2008), J Clin Psychiatry. Cluster B traits estimated in ~10% of adults.

2

Haidt, J. (2012). The Righteous Mind: Why Good People Are Divided by Politics and Religion. Pantheon Books.

3

Gnambs, T., & Appel, M. (2018). Narcissism and social networking: A meta-analysis. Journal of Personality, 86(2), 200–212.

4

Pew Research Center (2019). U.S. Public Divides Over Social Media and Politics. Found liberals more likely than conservatives to block/unfriend for political disagreement

5

UNOCHA, Global Humanitarian Overview 2023. Estimated 305 million people in need worldwide; Gaza population ~2 million.

6

Wojcik, S. P., et al. (2025). Ideological asymmetries in empathy. Personality and Social Psychology Bulletin. Liberals showed less empathy toward conservatives than the reverse.

7

Extinction Rebellion (2019). This is Not a Drill: An Extinction Rebellion Handbook. Penguin. XR describes disruption as “symbolic spectacle.”

8

OECD (2023). Education at a Glance 2023. OECD Publishing, Paris. Women make up ~82% of primary teachers across OECD countries.

 

Link do oryginału: https://lucytabrizi.substack.com/p/when-mental-illness-disguises-itself

Notes From The Ruins, 25 września 2025