Pomylone troski zagubionych elit


Andrzej Koraszewski 2025-08-17

Codzienna porcja nienawiści z \
Codzienna porcja nienawiści z "Gazety Wyborczej".

Kilka osób zwróciło się do mnie z prośbą o publikację tekstu krótkiego nagrania, które zamieściłem na mojej stronie na Facebooku. Moje spojrzenie na dzisiejsze elity polityczne i kulturalne nie jest związane wyłącznie z Polską. Przeciwnie, nasz kraj zaledwie naśladuje trendy powszechne zarówno w krajach rozwiniętych, jak i w większości krajów mniej rozwiniętych. Najlepszy opis tego zjawiska elit politycznych, gospodarczych i kulturalnych, żyjących we własnym kraju jak na emigracji, przedstawił Joseph Conrad w jego powieści Nostromo, opublikowanej po raz pierwszy w 1904 roku.

W fikcyjnej republice Costaguanie przewrót wojskowy burzy dotychczasowy ład społeczny. Historia kradzieży ładunku srebra przez nadzorcę robotników portowych była dla Conrada zaledwie literackim pretekstem do genialnego studium politycznej areny opartej na kulturze pogardy i wielopiętrowych frustracjach. Warstwy wyższe, kształcone w zagranicznych szkołach i żyjące we własnym kraju jak na emigracji z Paryża czy Londynu, nepotyzm i korupcja lokalnych polityków, apatyczna wegetacja niższych warstw, których bożyszczami są grasujący w górach bandyci, a wreszcie rewolta generałów pod hasłem: „Costaguana dla Costaguańczyków”.


Ta książka jest nie tylko pod wieloma względami nadal aktualna, ale — obawiam się — dziś na pytanie, gdzie na mapie znajdziemy Costaguanę, musielibyśmy odpowiedzieć, że właściwie wszędzie.


Sama nazwa Costaguany to dość złośliwa kombinacja Kostaryki i Brytyjskiej Gujany. Brytyjski znawca literatury E. M. Tillyard przekonywał, że było to studium Panamy, która w 1903 roku (nie bez pomocy USA) oderwała się od Kolumbii, co pozwalało Amerykanom mieć życzliwy rząd nadzorujący budowany wówczas Kanał Panamski. Za hasłem „Costaguana dla Costaguańczyków” kryły się obce interesy i wielkie pieniądze.


Zarówno pierwsza, jak i druga wojna światowa prowadziły do generalnej zmiany mapy świata. Dziesiątki narodów odzyskało niepodległość, granice wytyczali wielcy zwycięzcy, a korygowali je potem mniej dyplomatycznie, kupując generałów i zbrojąc ich armie. Polityczne studium Conrada pozostawało dziwnie aktualne w Afryce i w Azji, ale również w Europie — i nadal w Ameryce Łacińskiej. Wiek dwudziesty pierwszy zglobalizował Costaguanę.


Majaczenia o końcu wieku ideologii świadczyły o kompletnej nieznajomości rzeczywistości ubranych w gronostaje mieszkańców wieży z kości słoniowej. Kiedy Daniel Bell pierwszy rzucił tę ideę, Związek Radziecki wydawał miliardy na tzw. wojny narodowo-wyzwoleńcze. Ginęły miliony ludzi, ale nazywano to zimną wojną. Wojna ideologiczna toczyła się nie tylko na dalekich peryferiach rozwiniętego świata — już wtedy toczyła się również na zachodnich uniwersytetach.


Kiedy Związek Radziecki zniknął, jego ideologia walki z kapitalizmem i imperializmem nie tylko trwała nadal, ale rozkwitała coraz bujniej — zarówno w instytucjach międzynarodowych, jak i wśród nauczycieli akademickich oraz wśród artystycznej bohemy. Przekonanie o zwycięstwie i o jednobiegunowym świecie było złudzeniem, a umysły elit były coraz bardziej skolonizowane.


W moim krótkim nagraniu nie było niczego nowego ani odkrywczego — w zasadzie powtórzyłem to, o czym pisałem na łamach „Rzeczpospolitej” w 2001 roku. Niestety, w 2025 roku obraz jest znacznie bardziej katastrofalny. Oto co powiedziałem:


Najwyższy czas wygarnąć wam prawdę, celofanowa elito.

Jesteście bandą snobów, narcyzów, pozerów i moralnych bankrutów. Żyjecie we własnym kraju jak na emigracji, bo waszym jedynym marzeniem jest uznanie w oczach zachodnich koleżków. Mówicie wczorajszymi tytułami gazet z zachodnich stolic. Gardzicie własnym narodem i podlizujecie się największym łajdakom, popisując się swoimi luksusowymi wierzeniami. Wasze wspaniałe tytuły profesorów, reżyserów, pisarzy, dziennikarzy mają świadczyć, że jesteście awangardą.


Tak, jesteście awangardą łajdactwa, wpychającą młode pokolenie studentów na najgorszą drogę. Udajecie dziś współczucie dla Gazy, dla Palestyńczyków, bo to takie modne. Ale prawda jest zupełnie inna. Gardzicie Palestyńczykami, którzy chcieliby zrzucić jarzmo swoich faszystowskich przywódców. Kłamiecie sobie i kłamiecie tym, którzy dali się oszukać waszemu wiecznemu pozerstwu. Udajecie empatię i troskę o prawa człowieka.


Nikt z was nie potrafi wymienić dziesięciu nazwisk palestyńskich dysydentów. Nikt z was nie pokazał nigdy Palestyńczyków oddających nazistowski salut. Nikt z was nie był dość uczciwy, żeby powiedzieć głośno, że Gaza jest zaledwie częścią wielkiego frontu islamonazizmu zmierzającego do kolejnej zagłady. Wasza obsesja na punkcie rzekomych izraelskich zbrodni to tylko fragment waszego totalnego zakłamania.


Patrzycie na własny kraj jak na coś do zawłaszczenia. Nigdy nie zniżyliście się do partnerstwa ze zwykłymi ludźmi, żądacie uwielbienia, podziwu dla waszej wspaniałości. Jesteście odrażający w swoim narcyzmie, zapewniając nas nieustannie, jacy jesteście piękni i szlachetni. Nie stać was na spojrzenie w lustro i zobaczenie odrażającej gęby bywalców modnych kawiarni.