Kilka uwag o pełzającej metamorfozie dziennikarstwa
Składniki są "drugiej świeżości", co uderza od początku. Jeśli bowiem uchodźcy, to rozumie się, że pępek świata. Co jeszcze wymaga podkreślenia, że są tak odmienni od całej reszty ofiar różnych nieszczęść, że aż mają absolutnie wyjątkowe prawa i specjalny organ, który ich obsługuje już ósmą dekadę, zamiast pierwotnie przewidzianych 3. lat. Nie wiadomo tylko, skąd to uprzywilejowanie. Za to autorka skombinowała jednoznaczne źródło tego stanu rzeczy: ."Palestine refugees" to osoby wysiedlone z powodu utworzenia Izraela (...) ". Kłamliwie, ale nareszcie bez ogródek. Bez natchnionego palestynizmem kaznodziejstwa wiadomo, że przyczyną było nie "utworzenie Izraela", ale wojna wydana tworzącemu się państwu.
To jest różnica fundamentalna. Jeśli bowiem utworzenie jakiegoś państwa czy republiki, wchodzącej w skład federacji miałoby skutkować prawem do statusu "dziedzicznych uchodźców", to liczni kandydaci znaleźliby się w samej Europie. Tak to jednak nie działa; a dlaczego, to już mistyczna tajemnica, przy której blednie Fatima.
Autorka usiłuje przekonać, że to skutek wyrzutów urzędniczego sumienia. "Urzędnicy ONZ zdawali sobie sprawę z odpowiedzialności organizacji za wysiedlenia Palestyńczyków, ponieważ były one bezpośrednią konsekwencją decyzji Zgromadzenia Ogólnego o podziale Palestyny". Po pierwsze, urzędnicze sumienia były teflonowe, na długo przed wynalezienie tej substancji; i takie pozostały. Po drugie, decyzja o podziale Palestyny dawała miejsce na państwo arabskie i państwo żydowskie. Zatem dawała każdemu miejsce do znalezienia się po właściwej stronie, tym bardziej, że zgodnie z decyzją takie dwa państwa się tworzyły. Fakty jednak są nudne, więc nigdy nie były uprzywilejowanym tworzywem kaznodziejów. Tu trzeba smoków, dziewic, rycerzy, sierot i czarnych charakterów. Następuje więc (częściowo nieświeża, częściowo niedopieczona) opowieść, w którym "kraj pochodzenia" zmienia się w "ziemię przodków". A że to może być bardzo nie to samo, to wiedzą wszyscy potomkowie powojennego uchodźstwa, o ile byli ciekawi historii swoich starszych krewnych. Tu by należało raz wreszcie wyjaśnić, jakie to kraje pochodzenia mieli wpisane mieszkańcy brytyjskiego Mandatu Palestyny.
W konsekwencji trzeba by też postawić pytanie, jakie są istotne przeszkody w powrocie do nich. Zdaje się, że to jest połowa klucza do tego "nierozwiązywalnego" problemu. Nie zamierzam się wzruszać niedolą tych, którym na drodze do "ziemi przodków" stoją granice państwowe. Znam wielu, którzy tego doświadczali - że ziemia przodków w innych jest rękach, że po przodkach nieraz nawet cmentarze nie pozostały, a oni mają wybór: jakoś się urządzić w kraju pochodzenia. Lub całkiem gdzie indziej. Rozważania finalne, o dobrodziejstwach, które zapewnia UNRWA (za cudze pieniądze) to już kaznodziejstwo wysokiego lotu nad przyziemną logiką. Wielce wyspecjalizowana agencja zapewnia m. in. edukację. Jak powszechnie wiadomo, wysoce osobliwą; a do tego niepoddaną kontroli tych, którzy ją subwencjonują. Mimo to nieliczne i niemrawe próby jakiegoś nadzoru nad pracą tych specjalistów są jednoznacznie interpretowane jako "szantaż". Dalej następuje taka światłość moralna, że już nic nie widać.