Najwyższy czas usunąć biurokrację ONZ sprzyjającą Hamasowi
Pod koniec tego roku przypada 50. rocznica jednego z najohydniejszych wybuchów antysemityzmu, którego skutki odczuwamy do dziś: uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucji nr 3379 z 10 listopada 1975 r., która uznała syjonizm, narodowo-wyzwoleńczy ruch Żydów, za formę rasizmu.
Izrael i jego sojusznicy mają osiem miesięcy na podjęcie decyzji, czy rocznica ta będzie obchodzona jako pośmiertne zwycięstwo, czy jako dzień żałoby.
Oczywiście, można by argumentować, że zwycięstwo nadeszło już w 1991 r., kiedy to po wygnaniu Iraku z okupowanego Kuwejtu i późniejszej próbie USA zwołania regionalnych negocjacji pokojowych, amerykańskiej dyplomacji — która bezpośrednio po zakończeniu zimnej wojny nie miała poważnego rywala — udało się skłonić Zgromadzenie Ogólne do anulowania rezolucji z 1975 r. Niestety, było to ulotne zwycięstwo z dwóch powodów.
Po pierwsze, antysyjonistyczna ideologia leżąca u podstaw rezolucji nadal istnieje. Zorganizowana przez Związek Radziecki rezolucja 3379 potępiła syjonizm jako „zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa na świecie”. Wyraźnie powiązała Izrael z byłymi reżimami białej mniejszości w RPA i Zimbabwe, aby zademonstrować swoje oskarżenia o „rasizm” i „apartheid”. Oskarżenia te będą brzmieć niepokojąco znajomo dla żydowskich studentów college'ów, którzy teraz zmagają się z napaściami zwolenników Hamasu, urodzonych długo po 1975 roku.
Po drugie, choć Zgromadzenie Ogólne unieważniło rezolucję 3379, propalestyńska biurokracja stworzona w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych dokładnie w tym samym czasie nadal istnieje. W rezultacie światowa organizacja nadal zachowuje się tak, jakby rezolucja „syjonizm to rasizm” pozostała w mocy. Jeśli rocznica listopadowa ma nieść jakiekolwiek przesłanie nadziei dla Izraelczyków i Żydów, to konieczne jest zajęcie się tą biurokracją i jej propagandową operacją oraz jej rozmontowaniem.
W ciągu 18 miesięcy, które upłynęły od pogromu Hamasu w Izraelu, widzieliśmy tę biurokrację w działaniu. UNRWA — agencja pierwotnie utworzona w 1949 r. w celu pomocy pierwszemu pokoleniu arabskich uchodźców z wojny o niepodległość Izraela — jest filarem przekazu antyizraelskiego, niewzruszona demaskowaniem dziesiątek swoich pracowników jako agentów Hamasu. Rada Praw Człowieka ONZ, która poświęca cały punkt programu obrad wyłącznie Izraelowi podczas swoich trzykrotnie odbywających się w ciągu roku obrad, ignorując seryjnych gwałcicieli praw człowieka, takich jak Rosja, Iran i Korea Północna, opublikowała w zeszłym tygodniu litanię sfabrykowanych oskarżeń pod przykrywką „raportu”, co Izrael nazwał „krwawym oszczerstwem”. Jedna z bardziej szkodliwych izraelożerczyń na scenie, Francesca Albanese, nadal pełni funkcję specjalnej sprawozdawczyni ONZ ds. „okupowanych terytoriów palestyńskich”.
Pora skupić się na tych elementach biurokracji palestyńskiej, które są stosunkowo ukryte. Departament Spraw Politycznych ONZ ma również Komitet ds. Praw Palestyńskich, którego zadaniem jest realizacja programu Komitetu ds. Wykonywania Niezbywalnych Praw Narodu Palestyńskiego, składającego się z 25 członków i 24 obserwatorów pochodzących z państw członkowskich. Likwidacja tego komitetu, a zatem i tego zespołu, powinna stać się wyraźnym celem państwa Izrael, różnych żydowskich organizacji pozarządowych o statusie obserwatora w Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz szerszej społeczności organizacji badawczych i orędowniczych, które naciskają na pełną równość Izraela w systemie ONZ.
Komitet został utworzony tego samego dnia, w którym uchwalono rezolucję „Syjonizm-jest-rasizmem”, aby nadać konkretny wyraz antysyjonistycznemu manifestowi ucieleśnionemu w rezolucji. „Niezbywalne prawa”, które reprezentuje ten Komitet, obejmują „wykonywanie przez Palestyńczyków ich niezbywalnego prawa do powrotu do swoich domów i własności, z których zostali wysiedleni i wyrwani z korzeniami”. Należy zwrócić uwagę na terminologię użytą tutaj — nie „palestyńscy uchodźcy z wojny 1948-49”, ale wszyscy Palestyńczycy, w tym urodzeni po 1948 roku w świecie arabskim, Europie, Ameryce Północnej i Ameryce Łacińskiej. Nie potrzeba nadzwyczajnej przenikliwości, by zrozumieć, że jest to przepis na eliminację żydowskiej suwerenności w ziemi Izraela — ten sam, który napędza obecny ruch solidarności z Hamasem i nadaje mu niezasłużony połysk praw człowieka.
Koszty prowadzenia tego Komitetu szacuje się na 6 milionów dolarów rocznie. Jak napisałem kilka miesięcy po pierwszej inauguracji prezydenckiej Donalda Trumpa: „W kategoriach organizacji międzynarodowych jest to nic niezwykłego, ale gdy weźmie się pod uwagę, jak wydawane są pieniądze, jest to niemal obsceniczne. Można sobie wyobrazić, że prezydent Trump zrozumie ten fakt instynktownie i odpowiednio do tego zareaguje”. Niechęć Trumpa do rozdętych, politycznie naładowanych biurokracji nie zachwiała się w międzyczasie. Z tego i wielu innych powodów można się spodziewać, że gdy była kongresmenka z Nowego Jorku, Elise Stefanik, zostanie ostatecznie zatwierdzona jako kandydatka administracji na ambasadora przy ONZ, priorytetem stanie się dla niej rozwiązanie tego Komitetu.
We wrześniu ubiegłego roku, kiedy Zgromadzenie Ogólne przyjęło rezolucję domagającą się natychmiastowego wycofania Izraela z Judei i Samarii, ostrzegając, że państwo żydowskie „musi ponieść prawne konsekwencje wszystkich swoich międzynarodowych bezprawnych działań”, Stefanik dała miażdżącą odpowiedź. „Organizacja Narodów Zjednoczonych przytłaczającą większością głosów przyjęła haniebną antysemicką rezolucję, żądającą, by Izrael poddał się barbarzyńskim terrorystom, którzy dążą do zniszczenia zarówno Izraela, jak i Ameryki – stwierdziła. - Po raz kolejny antysemicka zgnilizna ONZ jest w pełni widoczna, ponieważ karze Izrael za obronę i nagradza terrorystów wspieranych przez Iran”.
„Zgnilizna”, o której mówiła Stefanik, jest (jak ona sama bez wątpienia zdaje sobie sprawę) zinstytucjonalizowana i strukturalna, osadzona w sercu organizacji od 50 lat, jeśli nie dłużej. W 1965 roku — dwa lata przed wojną sześciodniową, która przyniosła Izraelowi kontrolę nad Zachodnim Brzegiem, Gazą i wschodnią Jerozolimą — Sowieci nalegali na sesjach redakcyjnych Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej, aby potępienie „syjonizmu” zostało uwzględnione obok „nazizmu” i „antysemityzmu”. Jak zauważył izraelski uczony Johanan Manor, debaty nad Konwencją „pokazały Arabom i Związkowi Radzieckiemu, że możliwe jest potępienie syjonizmu, jeśli tylko znajdą sposób na zapewnienie sobie poparcia bloku afroazjatyckiego”.
Dziesięć lat później osiągnęli dokładnie to, uchwalając rezolucję 3379. W jaki sposób zniesienie Komitetu miałoby zostać osiągnięte? Wiele lat temu nieżyjący już amerykański dyplomata Richard Schifter powiedział mi, że „znaczna liczba ambasadorów w Nowym Jorku głosuje przeciwko Izraelowi bez instrukcji od swoich rządów. Ponieważ te rezolucje dotyczą kwestii budżetowych, wymagają większości dwóch trzecich głosów zgodnie z postanowieniami Karty Narodów Zjednoczonych. Tak więc odpowiedzią na problem jest skontaktowanie się z szefami rządów. Sprawiasz, że wydają ambasadorom instrukcje jak mają głosować”.
Teraz jest na to precedens: w sierpniu 2020 r. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wycofał swój kraj z Komitetu zaledwie kilka miesięcy po wyborach. Biorąc pod uwagę zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w ochronę Izraela w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz powiązanych z nią agencji i departamentów, muszą one dążyć do tego samego wyniku z jak największą liczbą państw — od teraz do listopada, a jeśli to konieczne, także później.
Link do oryginału: https://www.jns.org/its-time-to-abolish-the-uns-pro-hamas-bureaucracy/
JNS Org., 14 marca 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Ben Cohen jest publicystą JNS.