Prawo do istnienia Spośród ponad 200 państw w systemie międzynarodowym, przetrwanie tylko jednego – państwa Izrael – wydaje się być kwestią dyskusyjną.
Ta fantazja przetrwała długo, pojawiając się co kilka lat w okresach napięć na Bliskim Wschodzie i przykuwając uwagę garstki intelektualistów. Ponad 20 lat temu, gdy na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy szalała Druga Intifada, nieżyjący już historyk Tony Judt wywołał poruszenie esejem w „New York Review of Books” zatytułowanym „Izrael: Alternatywa”, w którym przedstawił izraelską politykę jako nacjonalistyczny anachronizm, który należy zdemontować. W tym tygodniu Peter Beinart, jeden z najbardziej mdłych żydowskich przeciwników państwa żydowskiego, zrobił to samo w artykule w „New York Times” zatytułowanym „Państwa nie mają prawa istnieć. Ludzie mają prawo”, poruszając się po podobnych jak Judt rewirach.
Ważne jest przeciwstawianie się tym bajaniom — nie dlatego, że mają jakąkolwiek wartość samą w sobie, ale dlatego, że przynajmniej na pierwszy rzut oka mogą stanowić ramy dla argumentów antysyjonistycznych, które mogą formułować ci, którzy jeszcze nie chcą krzyczeć do Żydów machających izraelskimi flagami „Wracajcie do Polski!”, choć w zasadzie próbują powiedzieć coś podobnego.
Beinart, który znakomicie potrafi przedstawiać powszechnie znane banały jako własne idee i unikalne spostrzeżenia, twierdzi, że państwa nie mają wrodzonej wartości, ale ludzie żyjący pod ich rządami z pewnością ją mają. Początki tej idei państwa leżą u myślicieli klasycznej tradycji liberalnej — od Immanuela Kanta począwszy po Johna Stuarta Milla i Isaiaha Berlina, który sprzeciwił się naciskowi na istoty ludzkie jako służalcze wobec państwa, idei którą można znaleźć w pismach myślicieli takich jak XVII-wieczny angielski filozof Hobbes i XIX-wieczny niemiecki filozof Hegel.
Choć idea stworzenia minimalnej, prawnie odpowiedzialnej administracji państwa jest godna pochwały, podobnie jak większość idei, może ona ewoluować w dziwacznych kierunkach, nieprzewidzianych przez jego twórców; w tym przypadku, że wśród ponad 200 państw istniejących w systemie międzynarodowym, jest tylko jedno z nich – Państwo Izrael – którego istnienie jest kwestią do dyskusji.
Beinart jest zirytowany konsensusem wśród polityków USA, że prawo państwa Izrael do istnienia musi być bezwzględnie przestrzegane. Podaje Chiny i Iran jako przykłady państw, których formy rządów — komunistyczne i islamistyczne — są regularnie atakowane przez Amerykanów. Jeśli słuszne jest opowiadanie się za demontażem tych reżimów, to dlaczego ta sama zasada nie ma zastosowania do państwa rządzonego przez reżim, który podkreśla żydowskość ponad wszystko inne?
Porównanie to jest całkowicie fałszywe.
Istnieje kluczowe rozróżnienie między koncepcją „państwa” a koncepcją „narodu”, ale te dwa pojęcia są często mylone, ponieważ niezależne, suwerenne państwo było najbardziej trwałym celem zwolenników samostanowienia narodowego. Związek Radziecki zniknął, ale jego narody składowe nie (pomimo wysiłków prezydenta Rosji Władimira Putina, by zmiażdżyć Ukrainę), podczas gdy bardzo pożądana zmiana reżimu w Chinach i Iranie również nie doprowadziłaby do wyeliminowania tych narodów. Oznacza to również tępą moralną symetrię między krajem takim jak Chiny, który więzi muzułmańską mniejszość ujgurską w obozach koncentracyjnych, zmuszając ich do jedzenia wieprzowiny i picia alkoholu, a Izraelem, gdzie podstawowe prawa człowieka i prawa obywatelskie są gwarantowane przez prawo wszystkim obywatelom, zarówno Żydom, jak i nie Żydom.
Jednak w formule, którą zaleca Beinart, nie ma gwarancji, że Żydzi z Izraela przetrwają jako grupa narodowa, gdy nazwa „Izrael”, która dla Beinarta i innych antysyjonistów jest ostatecznym symbolem żydowskiej supremacji, zostanie wymazana z mapy. W istocie, o wiele bardziej prawdopodobne jest, że izraelscy Żydzi staną w obliczu masowych wysiedleń i ludobójstwa z rąk Hamasu i jego sprzymierzonych frakcji, niż że będą mile widzianymi uczestnikami wielonarodowej „Palestyny”.
Beinart nie potrafi pojąć, że pogrom Hamasu z 7 października 2023 r., o którym pisze w odrażająco dysocjacyjny sposób, zauważając jedynie, że „bojownicy Hamasu i Islamskiego Dżihadu zabili około 1200 osób w Izraelu i porwali około 240 innych”, jest uważany przez zdecydowaną większość Izraelczyków za znak tego, co terroryści mają w zanadrzu dla nich wszystkich. Ostatnie sceny w Strefie Gazy, gdzie ziejące nienawiścią palestyńskie tłumy otaczały zakładniczki uwalniane z niewoli Hamasu na mocy obecnego porozumienia o zawieszeniu broni, są tego dowodem.
Beinart twierdzi, że pytanie, czy Izrael ma prawo do istnienia, jest nieistotne. Bardziej stosowne jest pytanie: „Czy Izrael, jako państwo żydowskie, odpowiednio chroni prawa wszystkich jednostek pod swoim panowaniem?” Bardziej właściwie pytanie brzmi: Czy Palestyńczycy, wychowani na diecie nieludzkiej antysemickiej nienawiści, której efekty znalazły wyraz w horrorze 7 października, mogą zgodzić się na jakikolwiek układ z Izraelczykami — jedno państwo, dwa państwa, federację, jakiś inny model rządów — który jest bezpieczny i zrównoważony? Czy też koniecznym pierwszym krokiem jest pewnego rodzaju deprogramowanie, podobne do denazyfikacji Niemiec po II wojnie światowej?
Pouczające jest to, że gdy esej Beinarta był publikowany, Donald Trump podniósł pomysł przesiedlenia mieszkańców Gazy do innych krajów, rozwiązanie, które obecnie jest bardziej strawne dla Izraelczyków niż wymiana większej ilości ziemi za mało prawdopodobny pokój. Oczywiście, z tak radykalnym posunięciem wiąże się mieszanka zalet i problemów, ale jeśli Palestyńczycy chcą usunąć je ze stołu, muszą skupić się na poddaniu własnego społeczeństwa fundamentalnej reformie. Ponieważ to jest kolejny aspekt, którego Beinart nie jest w stanie pojąć; cierpliwość się skończyła, rozpacz narasta, a środki, które wcześniej były poza nawiasem, teraz wydają się wykonalne i, ośmielę się powiedzieć, pożądane na wielu poziomach.
Jak ujął to filozof Karl Popper — kolejny zwolennik ograniczonej władzy państwa poddanego rządom prawa: „Nieograniczona tolerancja musi prowadzić do zaniku tolerancji. Musimy zatem domagać się, w imię tolerancji, prawa do nietolerowania nietolerancji”.
Link do oryginału: https://www.jns.org/the-right-to-exist/
JNS Org., 31 stycznia 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Ben Cohen – amerykański publicysta, stały felietonista JNS.