Koniec „Palestyny” Donald Trump przypomina światu, że idee mają termin zdatności do użycia
Palestyna była od początku martwym płodem, zrodzonym z aktu czystej negacji. Arabowie mogliby pójść za planem podziału ONZ, tak jak zrobili to Żydzi, i wybrać budowę dowolnej wersji Szwajcarii lub Belgii na wschodnim Morzu Śródziemnym w 1948 roku. Zamiast tego zdecydowanie wybrali wojnę. To jest ta legendarna „Nakba” w sercu palestyńskiej legendy — katastrofa, która wygnała Arabów z ich ziemi i zawiesiła klucz na szyi narodu czekającego na powrót do domu. Arabowie wybrali katastrofę; wybrali wojnę, opierając się na założeniu, że nieuchronnie wygrają i eksterminują Żydów.
Jednak pomimo powtarzających się niepowodzeń militarnych i rosnącej odległości między krajem pierwszego świata, którą zbudowali Izraelczycy, a ich coraz bardziej rozdartym wojną sąsiedztwem trzeciego świata, globalne sumienie raz za razem było skłonne do odbudowy tego, co zniszczyli Palestyńczycy. W związku z tym palestyńscy Arabowie stali się plemieniem dzieci, których tożsamość została wyrzeźbiona z nieustępliwej obietnicy wyeliminowania Izraela i marzenia o masowym mordowaniu Żydów mimo powtarzających się niepowodzeń, z których każde było bardziej druzgocące od poprzedniego.
Trump powiedział: dość, nie odbudowujemy Gazy. Czas na zupełnie nowy pomysł — mieszkańcy Gazy muszą odejść, mogą spróbować zacząć od nowa gdzie indziej, w jakimś kraju, w którym budynki mieszkalne nie są zaminowane i grożące wybuchem.
A co jeśli nie odejdą, albo jeśli Egipcjanie i Jordańczycy ich nie wezmą? Wezmą ich, powiedział Trump. No tak, on dużo mówi, ale to nierealne, komentują eksperci — w końcu jest specem od handlu nieruchomościami i udaje, że to tylko kolejna transakcja, chce wywrzeć presję na Hamas — wielkie SPA w Gazie. Nie można tak po prostu przemieścić miliona ludzi, mówi amerykański elektorat, który wybrał Trumpa, ponieważ wcześniej obiecał deportować dziesiątki milionów nielegalnych imigrantów, którzy przekroczyli granicę USA w ciągu ostatnich czterech lat. On jest szalony, mówi grupa zajmująca się polityką zagraniczną w Wasztngtonie: zdestabilizuje Egipt i Jordanię oraz osłabi najlepszych arabskich przyjaciół i sojuszników Ameryki w tym regionie.
Jednak Trump ma rację, postrzegając Egipt i Jordanię jako słabe konstrukcje z niewielką lub żadną zdolnością do projekcji siły w imieniu Ameryki, których samo przetrwanie zależy od ciągłej amerykańskiej pomocy. Kair jest przydatny dla Stanów Zjednoczonych tylko o tyle, o ile, po pierwsze, gwarantuje, że Kanał Sueski jest otwarty, a po drugie, przestrzega traktatu pokojowego z Izraelem — tj. kontynuuje kampanię tłumienia pragnień 112-milionowej populacji ludzi, którzy ledwo mogą sobie pozwolić na zakup chleba, ale gdzie wielu marzy o tym samym szaleństwie, które napędza Hamas. Jedynym antidotum na tę nędzę, jakie znaleźli władcy Egiptu, jest obwinianie syjonistów z sąsiedztwa za zło ich własnego społeczeństwa, podczas gdy torturuje islamskich ekstremistów w egipskich więzieniach. Może kiedy Elon Musk skończy naprawiać Waszyngton, będzie mógł przeprowadzić audyt tego, gdzie trafiają amerykańskie pieniądze w Egipcie. Jakoś wątpię, żeby udało mu się dotrzeć do wszystkich danych.
Problem prezydenta Egiptu Abd al-Fattaha al-Sisiego polega na tym, że pozwolił Hamasowi przemycać broń przez przejście graniczne w Filadelfii do Gazy, łamiąc tym samym traktat pokojowy Egiptu z Izraelem (za co mu właściwie płaciliśmy). Z perspektywy Trumpa, amerykańskiego prezydenta pragnącego egzekwować zobowiązania traktatowe, Sisi dodając milion mieszkańców Gazy, którzy w przeszłości byli rządzeni przez Egipt i mają nazwiska takie jak al-Masri („Egipcjanin”) — do istniejącej populacji Egiptu wynoszącej 112 milionów, ma nową szansę, aby udowodnić, że jest przyjacielem Ameryki, a nie skorumpowanym kłamcą. Sisi może traktować członków Hamasu wśród imigrantów z Gazy w taki sam sposób, w jaki traktuje bojowników Bractwa Muzułmańskiego w swoim własnym społeczeństwie — lub może przyznać im wszystkim medale za ich wierną służbę. To zależy od niego.
A jeśli nie? Cóż, może pamiętać, że reżim Hosniego Mubaraka upadł nie tylko z powodu ulicznych protestów Bractwa Muzułmańskiego podczas Arabskiej Wiosny w 2011 r., ale dlatego, że Barack Obama wstrzymał swoje dalsze poparcie dla wieloletniego sojusznika USA.
Mając pieniądze od państw Zatoki Perskiej, a nawet od Izraela, Sisi może pozwolić sobie na wchłonięcie Palestyńczyków, a nawet może zgłosić się na ochotnika do przejęcia całej Gazy — średnia pensja w Egipcie wynosi obecnie równowartość 5000 dolarów rocznie.
Następnie Trump może skłonić króla Jordanii Abdullaha do odpowiedzialności za resztę Palestyńczyków w prawdopodobnym przypadku, (jak zrobił to już podczas swojej pierwszej kadencji), że zachęci Netanjahu do aneksji Doliny Jordanu lub pójdzie o krok dalej i uzna suwerenność Izraela nad całą Judeą i Samarią.
Ponieważ CIA od dawna traktuje Królestwo Haszymidzkie jako kluczowy atut, możemy się spodziewać, że w ciągu najbliższego tygodnia David Ignatius z „Washington Post” opublikuje artykuł oparty na źródłach wywiadowczych — tj. szpiegach z USA i Jordanii — wymyślając historię o zagrożeniu „Jordanii destabilizacją”. Prawda jest taka, że Jordańczycy, z pomocą USA, stłumili rebelię palestyńską w 1970 roku. Populacja licząca nieco ponad 11 milionów mieszkańców, jak się ocenia, już składa się w dwóch trzecich z Palestyńczyków, resztę stanowią członkowie jordańskich plemion, a trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób dodanie kolejnych 500 000 Palestyńczyków utrudniłoby słynącym ze skuteczności służbom bezpieczeństwa Jordanii powstrzymywanie sąsiadów, zwłaszcza jeśli oferta obejmuje kilkadziesiąt kolejnych śmigłowców Black Hawk. W końcu nikt nie będzie oczekiwał, że Jordańczycy pozwolą Hamasowi zbudować gigantyczną sieć tuneli wypełnione fabrykami rakiet pod ich miastami, jednocześnie dając im miliardy dolarów w pomocy zagranicznej na pokrycie kosztów tego wszystkiego.
Ponownie, kluczowymi graczami nie są Jordania i Egipt, ale bogate w ropę państwa Rady Współpracy Zatoki, zwłaszcza Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i oczywiście Katar. Trump może uczynić saudyjską pomoc w przesiedlaniu mieszkańców Gazy warunkiem wstępnym dla tak rozgłoszonej perspektywy normalizacji stosunków między Rijadem a Jerozolimą. Biorąc pod uwagę fakt, że Izrael regularnie przyciąga inwestycje rzędu dziewięciu i dziesięciu cyfr z największych funduszy Doliny Krzemowej, rzeczywistość jest taka, że Saudyjczycy mają niewiele do zaoferowania Izraelowi poza pieniędzmi przeznaczanymi na dokładnie tego typu lokalne cele. Przeniesienie milionów mieszkańców Gazy, którzy wielokrotnie atakowali swoich izraelskich sąsiadów, z tego, co jest teraz zniszczoną strefą wojny, jest rozsądną inwestycją w jakąś stabilności, która pomaga bogatym stać się jeszcze bogatszymi.
Arabowie i Demokraci to tylko najbardziej głośni spośród wielu sprzeciwiających się inicjatywie Trumpa. Lewicowe rządy od Europy po Australię ustawiają się w kolejce, aby złożyć przysięgę wierności fantazji o państwie palestyńskim, w nadziei na przejednanie muzułmańskich i arabskich wyborców w kraju — których rozumienie „pokoju” oznacza eliminację Izraela. Ale nawet pomijając ewidentnie złą wiarę tych, którzy wyznają „pokój”, wysiedlenie Gazańczyków z Gazy jest jedyną rozsądną opcją w 14 miesięcy po tym, jak rozpoczęli kampanię gwałtów, morderstw i brania zakładników, która zburzyła ich własny dom.
W końcu, co jest bardziej fantazyjne, wysiedlenie 1,7 miliona ludzi z Gazy, z których duża część musiałaby po prostu wsiąść do klimatyzowanych autobusów lub przejść pieszo przez pobliską granicę z Egiptem, czy zmuszenie ich do życia na gigantycznym rumowisku, na którym wszędzie czyhałyby pułapki min i niewybuchów pozostawione przez wspieraną przez Iran grupę terrorystyczną? Szacunki dotyczące czasu, jaki zajęłoby oczyszczenie Gazy z materiałów wybuchowych, są różne — pół dekady czy dłużej? Piętnaście lat? Dwadzieścia? Czy mieszkańcy Gazy mają żyć cicho w namiotach przez następną dekadę lub dwie, podczas gdy ich domy będą odbudowywane tuż obok? Gdzie? W „tymczasowych miastach” zbudowanych z kontenerów transportowych w stylu Dwell Magazine, zbudowanych przez absolwentów Uniwersytetu w Birmingham? A może w tunelach Hamasu?
Niezależnie od tego, gdyby Palestyńczycy pozostali w Strefie Gazy, z pewnością powróciliby do wojny, bez względu na to, jak wielką hojnością obdarzyłyby ich państwa Zatoki, Unia Europejska, a może nawet Stany Zjednoczone , które mogłyby wspierać budowę kolejnego toksycznego zamku z piasku, podobnego do tego jaki zbudowany w ciągu ostatnich dwóch dekad za miliardy zachodnich pieniędzy pomocowych. Dowodem na to, że Palestyńczycy nie mogą i nie chcą zachować pokoju, jest to, że nawet po tym, jak uzyskali odroczenie, gdy wysłannik Trumpa na Bliski Wschód Steve Witkoff wymusił w Jerozolimie zgodę na zawieszenie broni, przygotowane przez administrację Bidena, Hamas i jego wspierane przez organizacje pozarządowe ludzkie tarcze świętowały na ulicach, jakby to był program kosmiczny Hamasu, który z powodzeniem pozwolił Palestyńczykom wylądować Marsie. Nawet gdy Izrael uwolnił uwięzionych morderców, mieszkańcy Gazy zmuszali izraelskich zakładników do paradowania na tle ruin Strefy Gazy, traktując ich jak z trofea wojenne.
Saudyjczycy, Katarczycy, Emiratczycy i inni, którzy teraz rozdzierają szaty, lamentując nad prawdopodobnym losem członków sekty kultu śmierci, mogliby powiedzieć: Cicho, bracia, zostaliście oszczędzeni. Nie zwracajcie na siebie uwagi. Bo wiatry Gazy są kapryśne i kto wie, czy nie jesteście następni, których dotknie los — albo amerykański prezydent.
To jest brutalna rzeczywistość: Gazańczycy, nie tylko członkowie brygad Hamasu, prowadzili kampanię eksterminacji przeciwko Izraelowi i przegrali. W praktycznie każdym innym momencie historii, poza ostatnimi 75 latami, mieliby szczęście, gdyby stracili tylko terytorium i nie zostali trwale usunięci z księgi żyjących.
Hojna oferta Trumpa dla mieszkańców Gazy oznacza zatem powrót do historii, ale z pewnym zwrotem akcji. Trump nie tylko ich oszczędza, ale przysiągł zapewnić im nowe życie, lepsze życie, pracę, nowe domy, szansę na wychowanie ich dzieci w pokoju, istnienie nieoparte na totalnej i permanentnej wojnie z silniejszym przeciwnikiem, który może ich całkowicie rozgromić, i już by to zrobił, gdyby nie sprzeciwy innych potężnych globalnych graczy.
Trump, w swoim nowatorskim miłosierdziu, zaoferował, że uratuje naród palestyński od jego własnej historii i da mu nową ideę, według której będzie żył. Powinni podziękować swojemu Allahowi za szansę na nowy początek — i podziękować również amerykańskiemu prezydentowi, który realistycznie obiecuje im lepszą przyszłość, wspieraną przez globalną potęgę USA. Biorąc pod uwagę powtarzające się niepowodzenia trwającego wiele dekad marzenia o wyeliminowaniu i zastąpieniu Żydów w Izraelu, wydaje się mało prawdopodobne, aby Palestyńczycy otrzymali lepszą ofertę.
This story originally appeared in English in Tablet Magazine, at tabletmag.com, and is reprinted with permission.
Link do oryginału: https://www.tabletmag.com/sections/israel-middle-east/articles/end-of-palestine
Tablet, 5 lutego 2025
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Lee Smith jest autorem książki Disappearing the President: Trump, Truth Social, and the Fight for the Republic (2024).