Trump ma rację, pozwalając Palestyńczykom opuścić Gazę
Utrzymywanie potomków uchodźców z 1948 r. w obozach oznacza kontynuowanie daremnej wojny z Izraelem. Powinni mieć możliwość ucieczki spod rządów Hamasu i szukania lepszego życia gdzie indziej.
Prezydent Donald Trump często jest najlepszy, gdy odrzuca konwencjonalną mądrość i to, co eksperci przedstawiają jako jedyne rozwiązanie danego problemu. Tak było, gdy podczas 20-minutowej sesji pytań i odpowiedzi z reporterami na pokładzie Air Force One w drodze powrotnej z wizyty na miejscu pożarów w Kalifornii powiedział, że zarówno Egipt, jak i Jordania powinny przyjąć część palestyńskich Arabów w Strefie Gazy jako uchodźców.
Zdaniem prezydenta jest to po prostu kwestia zdrowego rozsądku.
„Chciałbym, żeby Egipt przyjął ludzi, i chciałbym, żeby Jordania przyjęła ludzi – powiedział Trump. - To prawdopodobnie półtora miliona ludzi; po prostu wyczyścimy to wszystko”. Trump powiedział, że rozmawiał z królem Jordanii Abdullahem II, mówiąc: „Powiedziałem mu. Chciałbym, żebyś przyjął więcej, ponieważ patrzę teraz na całą Strefę Gazy i to jest bagno. To prawdziwe bagno”.
Trump powiedział następnie, że Bliski Wschód „miał wiele, wiele konfliktów” na przestrzeni wieków. Powiedział, że przesiedlenia „mogą być tymczasowe lub długoterminowe”. Co więcej, kontynuował, „coś musi się wydarzyć. To dosłownie miejsce rozbiórki. Prawie wszystko jest zburzone, a ludzie tam umierają. Więc wolałbym zaangażować w to kilka państw arabskich i budować domy w innym miejscu, gdzie być może będą mogli żyć dla odmiany w pokoju”.
Jedyne rozsądne rozwiązanie
To wydaje się rozsądnym rozwiązaniem zarówno ze względu na zniszczenia w Strefie Gazy, jak i prawdopodobieństwo, że niezależnie od tego, ile pomocy zostanie wlanej do Strefy w nadchodzących latach, większość z niej zostanie użyta przez Hamas do przygotowania się do kolejnej rundy walk z Izraelem przez budowę większej liczby tuneli terroru, fortyfikacji i uzbrojenia. Rzeczywiście, chociaż wbrew normalnej praktyce wojennej, w której strona walcząca, zwłaszcza taka jak Izrael, który został zaatakowany 7 października, nie jest uważana za odpowiedzialną za wyżywienie i opiekę nad wrogą populacją napastnika, państwo żydowskie zezwalało na konwoje pomocy na wjazd do Gazy przez cały okres wojny. Większość z niej została skradziona przez Hamas i różne inne elementy przestępcze. Ta kradzież, w połączeniu ze sprzedawaniem później niezbędnych towarów dostarczonych za darmo dla głodnych Palestyńczyków, pomogła podtrzymać wysiłki Hamasu na rzecz odbudowy jego sił zbrojnych po tym, jak Izrael zdziesiątkował jego siłę bojową.
Twierdzenia o ofiarach palestyńskich dostarczane przez Hamas i powielane przez korporacyjne media zachodnie są przesadzone. To samo dotyczy fałszywych doniesień o głodujących Gazańczykach. Doniesieniom o głodzie kłam zadały nagrania barbarzyńskich parad i demonstracji organizowanych przez Hamas, gdy uwalniano zakładników.
Nawet jeśli założymy, że wielu ludzi w Gazie znajduje się w złej sytuacji, pomysł Trumpa, aby zapewnić im schronienie i nowe życie gdzie indziej, jest najbardziej humanitarnym podejściem.
Jego pomysł jest mniej więcej przeciwieństwem tego, co społeczność międzynarodowa, establishment amerykańskiej polityki zagranicznej, świat arabski i muzułmański, a także sami Arabowie palestyńscy uznali za akceptowalne.
Nawet w obliczu ogromnych zniszczeń w Strefie Gazy spowodowanych wojną, którą Hamas rozpoczął 7 października 2023 r., międzynarodowy konsensus zaakceptowany przez administrację Bidena przyjmuje za pewnik, że Palestyńczycy, którzy tam mieszkają, muszą pozostać na miejscu. Nie pozwolono, aby cokolwiek — ani warunki tam panujące, ani perspektywa dalszych rządów organizacji terrorystycznej Hamas, co stało się bardziej, a nie mniej prawdopodobne, dzięki umowie o zawieszeniu broni i uwolnieniu zakładników forsowanej przez Trumpa — zachwiało tym przekonaniem.
Dlaczego?
Jedną z akceptowanych zasad polityki zagranicznej Bliskiego Wschodu w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat było przekonanie, że Arabowie palestyńscy, którzy uciekli ze swoich domów w 1948 r. w trakcie wojny o niepodległość Izraela, muszą pozostać w obozach dla uchodźców. To kontrastuje z traktowaniem każdej innej populacji uchodźców w tej epoce.
Uchodźcy palestyńscy
W tym okresie od 50 do 65 milionów ludzi zostało przesiedlonych przez wojny i rozbiory, które towarzyszyły epoce postkolonialnej w Europie, Azji i Afryce. Obejmowało to 16 milionów osób mówiących po niemiecku, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów w Europie Wschodniej, zarówno jako kara za grabieże nazistowskich Niemiec, jak i w celu zrobienia miejsca Polakom i innym, którzy zostali przesiedleni przez radzieckiego dyktatora Józefa Stalina, który przesuwał granice różnych narodów w ramach swoich imperialnych ambicji. Obejmowało to również 14 milionów mieszkańców obecnych Indii, Pakistanu i Bangladeszu, ponieważ muzułmanie i hindusi uciekali, aby uniknąć pogromów wymierzonych w mniejszości religijne, które znalazły się po złej stronie arbitralnie wyznaczonych granic.
Wśród przesiedleńców w tej epoce było około 700 tysięcy Arabów mieszkających w Brytyjskim Mandacie Palestyny, który został podzielony przez Organizację Narodów Zjednoczonych w 1947 r., aby zrobić miejsce dla państwa żydowskiego i arabskiego. Żydzi przyjęli ten plan z zadowoleniem, ale Arabowie odrzucili wszelkie rozwiązania inne niż utworzenie jednego państwa arabskiego. Kiedy pięć państw arabskich najechało kraj 15 maja 1948 r., po tym jak Izrael ogłosił niepodległość, wielu Arabów uciekło, a niektórzy zostali następnie wypędzeni przez Izraelczyków w trakcie zaciętych walk.
Potem około 800 tysięcy Żydów zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów w świecie muzułmańskim i arabskim. Ostatecznie osiedli w Izraelu lub na Zachodzie.
W obliczu ogromnego problemu uchodźców, nowo powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych powołała dwie agencje w celu rozwiązania kryzysu.
Jedną z organizacji, która powstała z myślą o niesieniu pomocy 700 tysiącom Arabów, jest Agencja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA).
Inna organizacja, Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), miała za zadanie zajmować się wszystkimi pozostałymi.
Z czasem Wysoka Komisja ONZ wypełniła swoje zadanie; nie ma już uchodźców z tego okresu, którzy nie znaleźliby domów i szansy na rozpoczęcie nowego życia. UNRWA uważała jednak, że ma inne zadanie.
Cel UNRWA
Od momentu założenia UNRWA uważała, że jej zadaniem nie jest przesiedlanie Arabów palestyńskich. Przeciwnie ta organizacja uznała, że jej rolą jest zapewnienie, że pozostaną w obozach dla uchodźców, które po tylu latach przypominają raczej podupadłe osiedla miejskie. Utrzymywanie ich w takich warunkach pozostawiało otwartą teoretyczną możliwość, że w przeciwieństwie do dziesiątków milionów innych uchodźców w latach 40. XX wieku, powrócą do swoich dawnych domów i zasadniczo cofną historię konfliktu z Izraelem.
Doprowadziło to do sytuacji, w której UNRWA nie tylko edukowała pokolenia Palestyńczyków, aby nienawidzili Izraela i żądali jego zniszczenia. Została również całkowicie przejęta przez Hamas, a wielu jej pracowników wzięło udział w okrucieństwach 7 października i wykorzystało jej obiekty do uwięzienia izraelskich zakładników.
Od samego początku w tym wysiłku ONZ pomagały państwa arabskie, które gościły obozy dla uchodźców. Odmówiły one przyznania Palestyńczykom obywatelstwa w swoich krajach. Dotyczyło to Egiptu, który okupował Gazę w 1948 r.; Jordanii, która okupowała terytoria Judei i Samarii („Zachodniego Brzegu” anektowanego przez Królestwo Jordanii); oraz Syrii i Libanu, gdzie również znajdowały się obozy dla uchodźców.
I tak pozostało przez 75 lat, a pierwotnych uchodźców w dużej mierze zastąpiły ich wnuki i prawnuki, którym, wbrew precedensom prawnym, przyznano również status uchodźców. Największa liczba przebywa w Strefie Gazy, gdzie czekali niecierpliwie na zniszczenie Izraela, aby mogli cofnąć się do roku 1948 lub nawet 1917, kiedy Imperium Brytyjskie w Deklaracji Balfoura po raz pierwszy zaoferowało swoje poparcie dla utworzenia Żydowskiego Domu Narodowego.
Gdyby problem palestyńskich uchodźców dotyczył jedynie rekompensaty lub utworzenia odrębnego państwa palestyńskiego obok Izraela, konflikt zakończyłby się dawno temu. Izrael i Stany Zjednoczone zaoferowały Palestyńczykom niepodległość i państwowość w roku 2000 i powtórzyły to jeszcze dwukrotnie w ciągu następnej dekady. Także Trump zaoferował Palestyńczykom państwo w swoim planie z 2020 r., „Pokój dla dobrobytu” na Bliskim Wschodzie, choć na mniej hojnych warunkach niż byli gotowi im dać prezydenci Bill Clinton, George W. Bush czy Barack Obama.
Czego chcą Palestyńczycy
Za każdym razem ich rzekomo bardziej umiarkowani przywódcy — Jaser Arafat, a potem Mahmud Abbas — mówili „nie” takim ofertom. Częściowym powodem było to, że potomkowie pierwotnych uchodźców nie chcieli zadowolić się niczym innym niż „prawem powrotu” i zniszczeniem Izraela. Ta odmowa jest integralną częścią Karty Hamasu, która wymaga zarówno unicestwienia Izraela, jak i ludobójstwa jego żydowskiej ludności.
Wielu z nich wciąż czeka na powrót do „domu”, do miejsca, z którego ich przodkowie uciekli 75 lat temu, a które obecnie jest innym krajem, zamieszkanym w dużej mierze przez potomków żydowskich uchodźców, którzy sami zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów w krajach, w których dominują Arabowie i muzułmanie.
Czy pomysł Trumpa da się zrealizować? W obecnych okolicznościach jest to wysoce wątpliwe.
Zarówno Egipt, jak i Jordania są formalnie w stanie pokoju z Izraelem, ale mało prawdopodobne jest, aby sprzeciwiły się staremu arabskiemu konsensusowi co do konieczności pozwolenia palestyńskim uchodźcom na zalanie Izraela. Populacja Jordanii jest już w większości palestyńska, a król Abdullah nieustannie boi się, że spiskują, aby go obalić, podobnie jak próbowali zrobić to z jego dziadkiem Husajnem w latach 70.
Egipt utrzymuje blokadę Gazy nie tyle po to, aby powstrzymać przepływ dostaw do Strefy; Hamas zdobył większość uzbrojenia poprzez przemyt z Iranu przez tę granicę. Ale Egipt śmiertelnie boi się wpuścić do swojego kraju tysiące, jeśli nie setki tysięcy palestyńskich zwolenników Hamasu, ponieważ rząd uważa, że połączyliby siły ze swoimi sojusznikami z Bractwa Muzułmańskiego, którzy dążą do obalenia prezydenta Egiptu Abd el-Fattaha Sisiego.
Przywódcy palestyńskiego Fatahu, który autonomicznie rządzi obszarami Zachodniego Brzegu, gdzie nie mieszkają Żydzi, a także Hamas i inne jeszcze bardziej radykalne grupy nigdy nie zgodzą się na ten pomysł, ponieważ jest on sprzeczny z ich doktryną, która nakazuje cierpienie ich narodu, by można było kontynuować wojnę z Izraelem.
Ale Trump ma rację.
Jedynym powodem, dla którego konflikt izraelsko-palestyński trwa, jest to, że Palestyńczycy nie chcą żadnego rozwiązania, które zmusiłoby ich do pokojowego życia obok Izraelczyków, nie mówiąc już o uznaniu prawowitości państwa żydowskiego — a to będzie konieczne, jeśli kiedykolwiek ma zostać osiągnięty prawdziwy pokój.
Trumpowi udało się wynegocjować Porozumienia Abrahamowe w 2020 r. z czterema krajami o arabskiej i muzułmańskiej większości, w zasadzie wykluczając z tego Palestyńczyków, co uniemożliwiło im dalsze trzymanie reszty regionu jako zakładnika ich trwałej nieustępliwości.
Dlatego też, mimo odmowy zaangażowania się ze strony innych krajów arabskich, Trump powinien pozostać przy swoim stanowisku.
Oferuje wyjście
Jedyną nadzieją dla tych, którzy utknęli w Gazie, jest wyrwanie się z cyklu przemocy, do którego Hamas i inne grupy palestyńskie są zobowiązane przez ich ideologię. Pozostanie tam oznacza nie tylko trudną walkę o przetrwanie na zdewastowanym, ogarniętym wojną obszarze. Oznacza to również kontynuowanie istnienia, w którym ich przywódcy wierzą, że ich jedynym celem jest cierpienie i śmierć, aby mogła trwać wojna o istnienie Izraela i można było zdobywać sympatię ignorantów, naiwnych lub antysemickich ludzi z zewnątrz.
Establishment polityki zagranicznej uważa, że jedyną alternatywą jest przyznanie Palestyńczykom państwowości. W świecie, w którym Palestyńczycy nie byliby oddani idei zniszczenia Izraela, mogłoby to mieć sens. Ale nie żyjemy w takim świecie i dlatego zdecydowana większość Izraelczyków, w tym wielu dawniej lewicowych i rozsądnych ludzi, sprzeciwia się temu. W tych okolicznościach oznaczałoby to nie tylko nagrodzenie Hamasu i jego zwolenników za rozpoczęcie brutalnej wojny z niewypowiedzianymi okrucieństwami 7 października. Gwarantuje to również, że Hamas i jego sojusznicy przejmą Judeę i Samarię od Fatahu, a tym samym będą mogli dotrzymać obietnicy dokonania kolejnych okrucieństw w stylu 7 października z tego o wiele większego i bardziej strategicznego terytorium.
Być może nie ma sposobu na przełamanie impasu z Palestyńczykami, a Trumpa należy zachęcić do powrotu do formuły Porozumień Abrahamowych i wykluczenia ich z równania. Palestyńczycy są, jak zauważyli niektórzy dowcipnisie podczas jego pierwszej kadencji, podobni do właścicieli szybko tracących na wartości nieruchomości, którzy nie chcą ustąpić od wysokiej ceny sprzedaży, która nie jest już realistyczna. To jest coś, co sprytni handlarze nieruchomościami, tacy jak Trump, wyczują z daleka. Co oznacza, że nie ma szans, aby nieprzejednani Palestyńczycy kiedykolwiek otrzymali państwo — lub przynajmniej nie do pewnego momentu w odległej przyszłości, kiedy znajdą sposób na odejście od tożsamości narodowej nierozerwalnie związanej z wojną mającą na celu zniszczenie Izraela.
Tymczasem prawdziwie humanitarną rzeczą byłoby rozpoczęcie procesu przesiedlania cywilów z Gazy, którzy chcą lepszego życia gdzie indziej, opcji, której do tej pory zawsze im odmawiano. To właśnie powiedział prezydent i ma rację. Być może tylko ktoś wyjątkowy, taki jak Trump, który nigdy nie słucha „ekspertów” mówiących, co jest możliwe, a co nie, wziąłby taki plan pod rozwagę. Ci, którzy uważają się za sympatyków narodu palestyńskiego lub pragną pokoju na Bliskim Wschodzie, powinni poprzeć to stanowisko.
Link do oryginału: https://www.jns.org/trump-is-right-about-letting-palestinians-leave-gaza/
JNS Org., 27 stycznia 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska