Haniebna debata w Oxford Union


Howard Anglin 2024-12-04

Początek debaty, przemawia Mahommed El-Kurd, który stwierdził, że nie ma miejsca na debatę i wyszedł. (Źródło zdjęcia: konto X  Oxford Union,)
Początek debaty, przemawia Mahommed El-Kurd, który stwierdził, że nie ma miejsca na debatę i wyszedł. (Źródło zdjęcia: konto X  Oxford Union,)

Najbardziej haniebną debatą w historii Oxford Union było, według powszechnego uznania, poparcie w 1933 r. twierdzenia, że „ta Izba pod żadnym pozorem nie będzie walczyć za swojego króla i kraj”. „Nędzna, żałosna, bezwstydna… niepokojąca i odrażająca” – tak brzmiał werdykt Winstona Churchilla, podczas gdy „The Times” nazwał tę debatę „godziną infantylnych”. Teraz, po ponad dziewięćdziesięciu latach, debata ta ma konkurencję w annałach niesławy.

28 listopada Oxford Union debatowała nad tezą, że „Ta Izba uważa Izrael za państwo apartheidu odpowiedzialne za ludobójstwo”. To, że obecni na sali studenci poparli to współczesne oszczerstwo o rytuale krwi, nie było niespodzianką, chociaż jednostronny wynik — 278 do 59 — był zaskakujący. Ale nie to było głównym powodem hańby. To, co powiedzieli mówcy, a co ważniejsze, członkowie Izby, będzie nas prześladować o wiele dłużej niż debata z 1933 r.


Bowiem, choć debata „Król i Kraj” wstrząsnęła wówczas angielskim establishmentem, sama rezolucja okazała się chwilowym objawem słabości w czasie pokoju. Kiedy sześć lat później nadeszło wezwanie do służby, zwyciężyły chłodniejsze głowy i twardsze serca. Wielu studentów, którzy głosowali za propozycją tego wieczoru, odpowiedziało na wezwanie i walczyło tak dzielnie, jak ich bardziej patriotyczni ojcowie przed nimi.


Niestety, mam znacznie mniejsze zaufanie do tego, że gdyby studenci, którzy w Oxford Union w zeszłym tygodniu oklaskiwali śmierć Żydów, stanęli przed testem swoich przekonań, opamiętaliby się w podobny sposób. Słuchałem nagrania debaty, oglądałem wideo nagrane przez ludzi na zewnątrz sali Oxford Union  i słyszałem relacje wielu studentów, którzy tam byli. Z tego, co widziałem i słyszałem, duch tej debaty będzie nas prześladował o wiele dłużej niż przez sześć lat.


Atmosfera wewnątrz i na zewnątrz sali Unii była gorączkowa. Ludobójcze hasła, które skandował zebrany na zewnątrz tłum, słychać było w Izbie, gdzie debata była, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej obłąkana. Pierwszym problemem był sam wniosek. Propozycja ta wysunęła najbardziej kłamliwe oskarżenie, jakie można sobie wyobrazić, i rzuciła wyzwanie tym, którzy się jej sprzeciwiali, by bronili czegoś, czego nie da się obronić. Opozycja została ustanowiona jako negacjoniści ludobójstwa, ku oczywistej uciesze wrzaskliwego tłumu.


Drugim problemem był wybór mówców. Wydaje się oczywiste, że Unia nie była zainteresowana prawdziwą debatą. Tylko dwóch z ośmiu zaproszonych mówców, oboje sprzeciwiający się propozycji, było zainteresowanych opartą na dowodach wymianą zdań na temat konkretnych warunków debaty. Pozostali byli polemistami i prowokatorami. Dwóch mówców, po jednym z każdej strony, opuściło debatę przedwcześnie: jeden ostentacyjnie wyszedł sam, drugi został siłą usunięty.


Tylko wybitna prawniczka Natasha Hausdorff i dziennikarz Jonathan Sacerdoti podjęli próbę debaty, tak jak ta sztuka jest tradycyjnie praktykowana w Unii. Gdyby wszyscy uczestnicy byli tak zaangażowani, wieczór prawdopodobnie i tak byłby katastrofą — tego najwyraźniej chciał tłum wokół antysemickiej areny— ale być może nie byłby aż tak hańbiący.


Ton został wcześnie nadany przez pierwszego mówcę, „poetę” Mohammeda El-Kurda. El-Kurd rozpoczął swoje przemówienie od ogłoszenia, że „nie ma miejsca na debatę”, a zakończył je stwierdzeniem, że odmawia dzielenia platformy ze swoimi przeciwnikami, po czym wyszedł z Izby. Ten gest ma wątpliwy precedens w Unii. George Galloway wykonał ten sam wyczyn w debacie w 2013 r., gdy dowiedział się, że jego przeciwnik, Eylon Levy, jest obywatelem Izraela.


Raport Cherwella oddaje gorączkową atmosferę panującą w Izbie przez resztę nocy. Kiedy Sacerdoti próbował przywrócić debatę do rzeczywistości, krzykacz przerwał mu, wrzeszcząc: „Ty chory skurwysynu!” i „ludobójczy maniaku”. Uczciwie mówiąc, krzykacz, którego usunięto, po prostu wyrażał ducha tłumu, który entuzjastycznie oklaskiwał każde oszczerstwo przeciwko państwu żydowskiemu. Studenci żydowscy powiedzieli, że w pomieszczeniu wibrowała wrogość. 


Oficjalni mówcy popierający tę propozycję nie byli lepsi. Aktywista Miko Peled rozpoczął od uroczystego stwierdzenia, że różnica między „nami” a „nimi” polega na tym, że „mówimy, że nie krzywdzimy dzieci”. Pięć minut później krzyczał, że „to, co wydarzyło się 7 października, nie było terroryzmem — to były akty bohaterstwa!”. W tym momencie żydowski student wtrącił się w kwestii regulaminowej, aby zauważyć, że gloryfikowanie terroru jest przestępstwem. Rozbawiona odpowiedź Peleda: „Aresztujcie mnie!” została przyjęta okrzykami i wiwatami.


Najbardziej przerażający komunikat nie pochodził jednak od żadnego z mówców ani od krzykaczy. Podczas swojego wystąpienia izraelski Arab, Mosab Hassan Yousef, który sprzeciwił się tej propozycji, poprosił o podniesienie rąk przez tych obecnych na sali, którzy, gdyby wcześniej wiedzieli o atakach z 7 października, ostrzegliby Izrael. Ci, którzy podnieśli ręce, nie stanowili nawet jednej czwartej widowni. 


Milcząca przestrzeń niepodniesionych rąk mówiła głośniej niż ostateczne głosowanie. Głosowanie, ostatecznie, poparło jedynie abstrakcyjny i groteskowo sprzeczny z faktami werdykt przeciwko Izraelowi. Nieliczne podniesienie rąk mówiło o wiele więcej. Mówiło, że znaczna większość studentów uważała, że za rzekome grzechy ich kraju obywatele Izraela zasługują na gwałt, morderstwo, porwanie i tortury, bezlitośnie i bez rozróżnienia. 


W tym momencie debata przestała być abstrakcyjną propozycją. Sala pełna przyszłych dziennikarzy, profesorów, urzędników państwowych, sędziów i parlamentarzystów otwarcie i bez wstydu poparła nieludzką logikę pogromu. A żydowscy studenci, którzy odważyli się stanąć przed wrogim tłumem, aby wziąć udział w debacie, stanęli przed faktem, że znaczna liczba ludzi, obok których siedzą na zajęciach, w walce między nimi a organizacją terrorystyczną, poparłaby orgie mordów.


Przemawiając na końcu, blisko północy, Natasha Hausdorff podsumowała debatę, ogłaszając ją „mrocznym momentem w historii Oxford Union”. Unia już wcześniej przeżywała ciemne chwile, ale przynajmniej w przypadku debaty Król i Kraj plama na jej reputacji została zmyta przez późniejsze działania jej członków. Obawiam się, że tym razem ciemność, która spadła na Unię, uniwersytet i kraj, pozostanie z nami na zawsze.


Link do oryginału: https://thecritic.co.uk/the-shame-of-the-oxford-union/

The Critic, 2 grudnia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Howard Anglin
jest doktorantem na Oxford University.