Dymy nad Teheranem


Andrzej Koraszewski 2024-10-27

Na zdjęciu eksplozje podczas izraelskiego ataku widziane z Teheranu 26 października.   (Photo credit: SOCIAL MEDIA/VIA SECTION 27A OF THE COPYRIGHT ACT via „Jerusalem Post”)

Na zdjęciu eksplozje podczas izraelskiego ataku widziane z Teheranu 26 października.   

(Photo credit: SOCIAL MEDIA/VIA SECTION 27A OF THE COPYRIGHT ACT via „Jerusalem Post”)



Długo oczekiwane uderzenie Izraela na Iran nastąpiło w nocy z piątku na sobotę. Powszechnie uważane jest za akcję odwetową. Ciekawa sprawa z tym słowem „odwet”. W Izraelu operacja została nazwana „Dni odpowiedzi” (błędnie przełożone w angielskojęzycznych doniesieniach jako „Dni skruchy”), nic dziwnego, iż wielu uważa ten atak raczej za zapowiedź niż za „odwet”.

 

Z odwetem problem, bo należy zapytać o to, kiedy Islamska Republika Iranu rozpoczęła wojnę z Izraelem? Krótka odpowiedź brzmi: w dniu ustanowienia Islamskiej Republiki Iranu. Dłuższa odpowiedź, to że ta wojna zaczęła się w czasach Mahometa i dlatego bojowym, okrzykiem są nadal słowa „Chajbar, Chajbar, armia Mahometa powróci.” Więc może nie jest to żaden odwet, tylko obrona. 


Raison d’etre Islamskiej Republiki Iranu wyraźnie sformułował Ajatollah Ruhollah Chomeini, który po obaleniu szacha, w orędziu na temat jedności muzułmanów powiedział:

„Będziemy eksportować naszą rewolucję na cały świat. Dopóki okrzyk „Nie ma boga prócz Allaha” nie rozbrzmiewa na całym świecie, będzie trwała walka”. 

Dlaczego Islamska Republika Iranu jest tak antysemicka jak niemiecki nazizm? Jeśli celem jest jedność pod sztandarem szyickiego islamu, to nienawiść do Żydów jest jednocząca (i może przekonać sunnitów nawet do znienawidzonych szyitów).

 

Dotąd Iran prowadził tę wojnę z Izraelem przez najemników, zbroił Hamas, zbroił Zachodni Brzeg, a jego sztandarową armią jest Hezbollah.

 

Dwukrotny bezpośredni atak rakietowy Iranu na Izrael narusza irańską doktrynę wojenną (zapisaną również w irańskiej konstytucji), prowadzenia wojny z Izraelem za pośrednictwem terrorystycznych milicji uplasowanych w krajach podbitych.

 

Czy te irańskie ataki były odwetowe? Jeden usprawiedliwiano likwidacją przywódcy Hamasu, Haniji, na terenie Teheranu, drugi odpowiedzią Izraela w postaci zniszczenia instalacji radarowych. Tyle wiemy ze słownych deklaracji.


W rzeczywistości rozbicie Hamasu w Gazie i poważne osłabienie Hezbollahu (włącznie z likwidacją Nasrallaha i praktyczne całej najwyższej kadry tej organizacji) stanowi bardzo poważne osłabienie prestiżu Islamskiej Republiki Iranu w oczach muzułmanów, więc bezpośrednie ataki rakietowe są uważane przez wielu za próbę ratowania honoru.

 

Tymczasem ta próba okazała się podwójną porażką. Zapewnianie, że Izrael jest na ostatnich nogach a jego dni są policzone, są dziś w świecie muzułmańskim (a szczególnie w świecie arabskim), przedmiotem kpin. Izraelczycy uderzyli nie tylko w bardzo ważne cele na terenie Iranu, ale również w cele na terenie Syrii i Iraku. Wszystkie samoloty wróciły bez szwanku, irańska teokracja ponownie straciła honor i dowiedziała się, że Izrael jest nie tylko silny, ale może uderzyć w dowolne cele w samym Iranie.

 

Nazwanie tej operacji ”Dniami odpowiedzi” to znów zabawa w słowa, prawdopodobnie adresowana głównie do sunnickich Arabów.

 

Co jest tu kontekstem? Nadzieje w Libanie, że uda się zrzucić irańską okupację, nadzieje w Syrii (gdzie obserwowaliśmy największą radość z powodu likwidacji „rzeźnika Syryjczyków” Nasrallaha). Ciekawa reakcja Arabii Saudyjskiej, która potępiła „atak na suwerenny kraj” bez wymieniania nazwy Izraela (więc odbiorca tego przesłania może sobie wybrać, który atak Riad potępia).   

 

Muzułmańska kultura jest kulturą honoru, podboju, podziwu dla siły i pogardy dla słabości. Osławiona „nakba” nie ma nic wspólnego z współczuciem dla biednych, rzekomo wypędzonych Palestyńczyków, (których arabscy bracia nigdy nie przyjęli jak ludzi i do dziś trzymają w obozach bez praw obywatelskich). Nakba jest rozpaczą, że pięć dumnych i dzielnych armii arabskich nie zdołało wykończyć nędznych i tchórzliwych niedobitków z Zagłady. Nakba jest nieustającą rozpaczą z powodu utraty honoru. Spośród niezliczonych gróźb wypowiadanych pod adresem Żydów przez przywódców arabskich, słowa pierwszego sekretarza generalnego Ligi Arabskiej, Abd al-Rahmana Azzama, wypowiedziane 15 maja 1948 roku, że utworzenie państwa żydowskiego doprowadzi do „wojny na wyniszczenie i doniosłych masakr, o których będzie się mówić jak o masakrze mongolskiej i krucjatach”, należą do najczęściej przypominanych do dnia dzisiejszego. Podobne słowa słyszeliśmy w pierwszych dniach czerwca 1967 roku, potem w 1973, a po utworzeniu Islamskiej Republiki Iranu powtarzane są niemal każdego tygodnia. Świat muzułmański wielbi każdego, kto obiecuje, że dokończy dzieło Adolfa Hitlera. Równocześnie klęska, a nawet tylko demonstracyjna porażka z rąk Żydów, jest nie tylko bolesną utratą honoru, powoduje raptowny spadek zainteresowania dotychczasowym bożyszczem.

 

Hezbollah był przez lata uważany za najpoważniejsze zagrożenie Izraela. Zasoby ich rakiet szacowano na między 150 a 200 tysięcy, liczbę doskonale wyszkolonych bojowników na 40-50 tysięcy ludzi. Wielu komentatorów uważało,  że ta armia wykonująca rozkazy Teheranu jest znacznie potężniejsza niż większość armii krajów NATO, a frontalny atak ze strony Libanu może całkowicie załamać izraelski system obrony przeciwrakietowej. Kiedy po roku wzmożonej wojny Hezbollahu z Izraelem izraelska armia w ciągu kilku tygodni zdziesiątkowała kadry dowódcze Hezbollahu i zniszczyła lub przejęła około 70 procent ich uzbrojenia, niektórzy porównywali to do sukcesu analogicznego do wojny sześciodniowej.


Wcześniej Iran nie tylko zapewniał, że może zniszczyć Izrael rękoma swoich najemników, ale był pewien, że terrorystyczne milicje w Libanie, Iraku, Syrii i Jemenie stanowią tarczę całkowicie chroniącą ich przed izraelskim atakiem. Radykalne osłabienie Hezbollahu i dwukrotne uderzenie w sam Iran odbierane jest przez wielu w świecie muzułmańskim, a szczególnie w świecie arabskim jako hańba i impotencja tych, którzy chcieli przewodzić.

 

Bestialski atak 7 października 2023 r. nie jest jeszcze w pełni wyjaśniony, czy data została ustalona z Teheranem, czy też w jakimś stopniu była to samowolna akcja Jahji Sinwara? Były jakieś pomruki Teheranu, że nie miał z decyzją o ataku nic wspólnego (chociaż wiadomo, że Iran uczestniczył w przygotowaniach takiej operacji). Po 7 października Teheran wybrał strategię udawanej empatii dla ludności cywilnej Gazy, podżegania społeczeństw zachodnich i wojny na wyczerpanie rękoma Hezbollahu i Huti. (Pamiętajmy jednak, że samą decyzję o bestialskim ataku wielu wiązało z Porozumieniami Abrahamowymi i zagrożeniem, że Arabia Saudyjska jest o krok od przystąpienia do tych Porozumień, więc data tej napaści mogła być równie dobrze wybrana przez Iran.)                                     

                                               

Sam Jahja Sinwar został po śmierci uznany zarówno przez Teheran, jak i przez Al Azhar (sunnicki Watykan) za męczennika, czyli za kogoś, kto wypełniał zarówno nakazy Islamskiej Republiki Iranu, jak i Bractwa Muzułmańskiego, którego Hamas jest częścią, a którego motto brzmi: "Allah jest naszym celem, Prorok naszym przywódcą, Koran naszym prawem, Dżihad naszą drogą, a śmierć na drodze Boga naszą jedyną nadzieją".

 

Dziś próbujemy odgadywać przyszłość wsłuchując się w szepty i krzyki. Władcy Iranu nadal wykrzykują buńczuczne groźby, ale patrzą z lękiem na swoje telefony komórkowe, boją się swoich komputerów, boją się jazdy samochodem, coraz częściej wolą przebywać pod ziemią niż w swoich pałacach. Nie tylko arsenały najemników zostały przetrzebione, (podobno IDF tworzy nową jednostkę bojową wyposażoną w broń zdobytą w Libanie), ale nadszarpnięty honor może być równie dotkliwą lub zgoła większą porażką niż straty materialne i ludzkie.


Rozmiary zniszczeń dokonanych w sobotę w samym Iranie nie są dokładnie znane. Mogą jednak oznaczać nie tylko kłopoty z odbudową arsenałów Hezbollahu, ale również z realizacją zamówień Rosji. To jednak są spekulacje, w które nie warto się wdawać.         


Jednym z celów izraelskiego ataku była fabryka dronów w pobliżu miasta Arak (Źródło zdjęcia: Abu Ali Express, English)  

Jednym z celów izraelskiego ataku była fabryka dronów w pobliżu miasta Arak (Źródło zdjęcia: Abu Ali Express, English)