Tragedia Palestyny. Marzenie o państwie palestyńskim legło w gruzach pod naporem nihilizmu.
Od czasu egzekucji Benito Mussoliniego przez włoski ruch oporu świat nie miał okazji zobaczyć nędznej śmierci faszysty. Wszyscy widzieliśmy fotografię Mussoliniego powieszonego za nogi w Mediolanie w 1945 r. po jego doraźnej egzekucji przez partyzantów i obrzuceniu jego ciała zgniłymi warzywami przez tłumy wolnych Włochów. Teraz widzieliśmy egzekucję człowieka, który zorganizował największą rzeź Żydów od 80 lat. Była mniej chaotyczna, ale nie mniej doniosła. Żołnierze IDF, którzy natknęli się na kryjówkę Sinwara, uważnie przyglądali się zwłokom, ale ich nie zbezcześcili. Trochę ponad rok po pogromie Hamasu, wymierzono sprawiedliwość organizatorowi tego rasistowskiego zamachu. Młodzi Żydzi z IDF zlikwidowali najbardziej znanego zabójcę Żydów naszych czasów.
Niemniej wydarzenia z zeszłego tygodnia miały w sobie nutę tragedii. Nie w śmierci Sinwara – nikt nie powinien opłakiwać organizatora pogromu. Ale w tym nagraniu z drona dostrzegliśmy również konsekwencje morderczej próżności Sinwara. Wszędzie wokół niego widzieliśmy cenę jego daremnej wojny z Żydami. Widzieliśmy zniszczenie ziemi i ludzi, których Sinwar wyraźnie uważał za byty zbędne, za zwykłe figury szachowe w swojej grze nienawiści do narodu żydowskiego. Zostało to brutalnie potwierdzone: dzięki przejęciu kwestii palestyńskiej przez islamistycznych demagogów z Hamasu, sama idea Palestyny jest teraz tak samo zburzona, jak budynek, w którym zginął Sinwar.
Reakcja „przebudzonego” Zachodu na śmierć Sinwara była szalona, nawet według ich standardów. W najmroczniejszych zakamarkach internetowej izraelofobii panuje prawdziwa żałoba. Nawet głosy głównego nurtu mówią, że Izrael skłamał, a Sinwar w rzeczywistości wcale nie chował się w podziemnych tunelach, ale był na linii frontu, walcząc wraz ze swoimi ludźmi. Krótsza wersja: bohater. Inni mówią, że jest poważną głupotą ze strony Izraela myślenie, że może zmiażdżyć „ruch wyzwolenia narodowego” przez eliminowanie jego przywódców. Szczerze mówiąc, szybkość, z jaką zachodni lewicowcy przeszli od stwierdzenia „Jedyny dobry faszysta to martwy faszysta” do stwierdzenia „Nie możemy po prostu zabić wszystkich w Hamasie”, była oszałamiająca. Od nadętych antyfaszystów, którzy wyobrażali sobie, że są spadkobiercami Brygad Międzynarodowych, po biadolących płaczków nad trumnami poległych faszystów z Hamasu – byłoby to zabawne, gdyby nie było tak tragiczne.
Rozdzierający dziś szaty popełniają błąd postrzegając Hamas jako „ruchu wyzwolenia narodowego”. W rzeczywistości Hamas nie dąży do „wyzwolenia Palestyny”, ale do podporządkowania jej bezlitosnemu panowaniu islamistycznej doktryny. Celem Hamasu nie jest stworzenie demokratycznej, niepodległej Palestyny, ale bezwzględne podporządkowanie całego terytorium palestyńskiego – i oczywiście Izraela – ideologii kalifatu. Według własnego wyznania Hamas pragnie nie rządów ludu palestyńskiego, ale rządów Boga. Dopóki „suwerenność islamu” nie zostanie narzucona „w tym regionie”, jak dekretuje, „nie będzie nic poza rzezią, przesiedleniami i terrorem”. Więc to islamizm albo śmierć, kłanianie się Allahowi albo rzeź – czy to właśnie brzmi dla was jak wyzwolenie?
Jak piszę w mojej książce After the Pogrom, Hamas jest „tak daleki od ruchu antykolonialnego, jak to tylko możliwe”. Podczas gdy poprzednie ruchy wyzwolenia narodowego dążyły przynajmniej do reprezentowania „ludu”, Hamas postrzega siebie jako wąskie narzędzie Boga. Podczas gdy te dawne ruchy marzyły o stworzeniu kraju, Hamas marzy o podporządkowaniu kraju woli Boga – „podniesiemy sztandar Allaha nad każdym calem Palestyny”. Chce narzucić Palestynie „suwerenność islamu” – suwerenność edyktów szariatu z ich ślepą nietolerancją dla prawa stworzonego przez człowieka, praw kobiet i samej demokracji.
Obecna wojna jest bezpośrednią konsekwencją islamistycznych urojeń Hamasu. W ich oczach Gaza nie jest obszarem ziemi, który powinna cieszyć się samorządnością – jest kolejnym frontem w kosmicznym starciu między „suwerennością islamu” a „uzurpacją Palestyny przez Żydów”. A mieszkańcy Gazy nie są ludźmi zasługującymi na życie i szacunek – są jedynie potencjalnymi męczennikami, mięsem armatnim w fanatycznej wojnie Hamasu z Żydami. Jak mówi Artykuł 8 Karty Hamasu, „śmierć dla Allaha jest najwznioślejszym z [naszych] pragnień”. Sam Sinwar zaktualizował to śmiertelne credo po wybuchu wojny między Hamasem a Izraelem, kiedy powiedział, że martwi Gazańczycy są „koniecznymi ofiarami”, aby „Izraelczycy byli dokładnie tam, gdzie ich chcemy mieć”.
Hamas nie jest ruchem wyzwoleńczym – to kult śmierci. To jest zasadnicza różnica między dawnymi armiami wyzwolenia narodowego a armią Boga Hamasu: podczas gdy ci pierwsi wierzyli, że ich ludzie mają prawo do życia w wolności, ci drudzy uważają, że ich ludzie powinni przyjąć śmierć z radością. Państwowość nie jest już „najwznioślejszym” z celów – tym celem jest śmierć. Gazańczykom obiecuje się nie demokrację, ale męczeństwo; nie niepodległość, ale nicość. Deklarując wojnę religijną Izraelowi, mordując 1200 Żydów 7 października, Hamas sprowadził wojnę do Gazy i zredukował aspirujący naród do teatru świętej wojny, a jego ludzi do drugoplanowych aktorów w psychodramie Hamasu, statystów fundamentalizmu, których najwyższym obowiązkiem jest zginąć.
Hamas nie jest jedynym, który podporządkowuje Palestynę własnemu śmiercionośnemu narcyzmowi. Jego islamistycznemu przejęciu kwestii Palestyny dorównuje przejęcie jej przez „przebudzone” i zagubione moralnie elity Zachodu. One również naginają Palestynę do swoich próżnych planów. Palestyna stała się sprawą nadrzędną naszych kulturalnych establishmentów. To kwestia, przez którą wyrażają swój egocentryczny niepokój wobec samego Zachodu, wobec nowoczesności, wobec tej rzeczy, którą nazywamy „cywilizacją”. Na naszych kampusach, na naszych ulicach, w świecie mediów i w świecie sztuki „Palestyna” stała się wehikułem dla modnych niepokojów uprzywilejowanych. Podobnie jak Hamas, ci ostentacyjnie litujący się nad Palestyńczykami zamieniają Palestynę z prawdziwego miejsca z prawdziwymi ludźmi w abstrakcyjny krajobraz moralny, w którym tak naprawdę liczą się moje kompleksy, a nie ich aspiracje.
Taki więc jest los Palestyńczyków: mięso armatnie dla świętej wojennej propagandy Hamasu i mięso moralne dla sygnalizowania cnót przez elity Zachodu. Zabawki zarówno islamistycznej teokracji, jak i kulturalnej arystokracji. I tak ci, którzy twierdzą, że są po stronie Palestyńczyków, odczłowieczają ich o wiele bardziej niż Izrael, zamieniając ich w armię teatralną fundamentalizmu, czy to islamistycznego, czy „przebudzonego”. Trudno przewidzieć, co będzie dalej z Palestyńczykami. Marzenie o państwie palestyńskim – a nawet o rozwiązaniu w postaci dwóch państw – legło w gruzach pod naporem nihilizmu.
Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2024/10/21/the-tragedy-of-palestine/
Spiked Online, 21 października 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Brendan O'Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)