Pilna wiadomość dla Waszyngtonu: dyplomacja może wam zaszkodzić
Jakby wypowiedzi Kirby'ego na temat Gazy nie były wystarczająco obrzydliwe, prześcignął samego siebie, omawiając „eskalację” w Libanie.
W niedzielnym programie ABC „This Week with George Stephanopoulos” doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w Białym Domu, John Kirby, z zakłopotaniem przyznał, że Hamas nie dopuszcza do zawarcia porozumienia z Izraelem, które doprowadziłoby do zakończenia wojny w Strefie Gazy i uwolnienia przynajmniej części zakładników.
Fakt, że coś tak oczywistego wymaga powtórzenia, jest więcej niż oburzający. Niemniej stało się to konieczne z powodu chóru głosów obwiniających premiera Izraela Benjamina („Bibi”) Netanjahu za brak porozumienia z szefem Hamasu Jahją Sinwarem i jego armią masowych morderców.
Zapytany przez Stephanopoulosa, czy to prawda, że „rozmowy o zawieszeniu broni w Gazie zamarły”, Kirby odpowiedział: „Powiedziałbym, że nie osiągnęliśmy żadnego postępu w ciągu ostatniego tygodnia lub dwóch; nie z powodu braku prób. Ale nie wydaje się, aby pan Sinwar był w ogóle gotowy do kontynuowania negocjacji w dobrej wierze, zwłaszcza po tym, jak zamordował sześciu zakładników w tunelu… w stylu egzekucji. Więc nie wydaje się, aby był skłonny posunąć to naprzód”.
Jak zawsze, gdy ktoś z amerykańskiej administracji wskazuje prawdziwego winowajcę, Izraelczycy, którzy wierzą w wojenne cele swojego rządu, natychmiast podkreślili tę wypowiedź. To jeden z argumentów, którego używają, aby odeprzeć twierdzenia protestujących pod hasłem „ktokolwiek, byle nie Bibi”, że Netanjahu ponosi winę za to, bo nie chciał grać na melodię tak zwanych „mediatorów” w Waszyngtonie, Kairze i Doha.
Pełni entuzjazmu wobec możliwości pokazania po raz kolejny, że nawet urzędnicy amerykańscy uważają, że to Hamas jest przeszkodą, ci eksperci nie skupili się na języku użytym w wywiadzie Kirby'ego — i nie na reszcie jego niepokojącej treści.
Zacznijmy od tego, że nazywa tego krwawego przestępcę, słynącego z zabijania Palestyńczyków gołymi rękami, „panem Sinwarem”. Mówiąc delikatnie, to niesłusznie “pana Sinwara” nobilituje.
Co gorsza, wskazuje to na całkowitą nieznajomość charakteru Bliskiego Wschodu w ogóle, a tożsamości Sinwara w szczególności. Nie jest „panem”. Jest potworem, który rozkoszuje się tym, że okrzyczano go potworem. To źródło jego władzy nad ludźmi, których terroryzuje, zarówno własnych ludzi, jak i Izraelczyków.
Następnie mamy delikatność Kirby'ego w opisaniu, jak „nie wygląda na to, aby pan Sinwar był w ogóle gotowy do kontynuowania negocjacji w dobrej wierze — zwłaszcza po tym, jak zamordował sześciu zakładników w tunelu… w stylu egzekucji”.
Można się zastanawiać, czy Sinwar kiedykolwiek negocjował „w dobrej wierze”. Egzekucja wygłodzonych, maltretowanych zakładników, których jego agenci i „cywilni” zwolennicy torturowali, gwałcili i porwali 7 października, była dla Sinwara czymś normalnym. Użycie przez Kirby’ego słowa „szczególnie” stanowiło przepraszające wyjaśnienie samej sugestii, że przywódca Hamasu może nie być tak niezawodnym partnerem do pogawędek, jak wyobrażał sobie rząd USA.
Kirby pośpieszył, by zapewnić Stephanopoulosa, że powyższe „nie oznacza, że nie próbujemy”.
I jeszcze dodał: „słyszeliście, jak prezydent mówił o tym zaledwie kilka dni temu. Rzeczy mogą być nierealne, dopóki nagle nie staną się realne, i dlatego nasz zespół nadal jest zaangażowany w rozmowy z Katarem, Egiptem, Izraelczykami, żeby zobaczyć, czy nie możemy tego popchnąć do przodu”.
Proszę zauważyć rażącą nieobecność Hamasu na liście stron, które w efekcie negocjują sobie same ze sobą.
Jakby wypowiedzi Kirby'ego na temat Gazy nie były wystarczająco obrzydliwe, prześcignął samego siebie, omawiając to, co Stephanopoulos nazwał „eskalacją” w Libanie.
„Wierzymy, że są lepsze sposoby na próbę sprowadzenia tych obywateli Izraela z powrotem do ich domów na północy — i zapewnienia bezpieczeństwa tym, którzy tam są — niż wojna, niż eskalacja, niż otwieranie drugiego frontu tam na granicy z Libanem przeciwko Hezbollahowi” — powiedział. „Wciąż wierzymy, że może być czas i przestrzeń na rozwiązanie dyplomatyczne tutaj i nad tym właśnie pracujemy”.
Stephanopoulosa nie zadowoliła ta odpowiedź; chciał wiedzieć, w jaki sposób pasuje ona do „ignorowania [przez Netanyahu] tego, do czego wzywają Stany Zjednoczone”, czyli zmianą równowagi sił wzdłuż północnej granicy Izraela.
„Cóż, spójrz, premier może mówić sam za siebie i za to, jaką politykę próbuje realizować, jakie operacje próbuje przeprowadzić – odpowiedział Kirby. - Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że napięcia są teraz znacznie wyższe niż jeszcze kilka dni temu. Z pewnością monitorowaliśmy doniesienia o atakach tam i z powrotem przez tę granicę. Ale wszystko, co to robi… to podkreśla dla nas, jak ważna jest próba znalezienia rozwiązania dyplomatycznego”.
Kontynuował: „Nikt nie jest tak niepoprawnym optymistą, by nie wiedzieć, jak będzie to trudne, zwłaszcza w świetle wydarzeń z ostatniego tygodnia. Ale to nie znaczy, że zamierzamy się poddać. Nie wierzymy, że konflikt militarny — i mówimy to bezpośrednio naszym izraelskim odpowiednikom — nie wierzymy, że eskalacja tego konfliktu militarnego leży w ich najlepszym interesie. Z pewnością nie leży to w najlepszym interesie wszystkich tych ludzi, [którym] Netanjahu mówi, że chce przywrócić ich domy”.
Ktoś powinien dać Kirby'emu znać, że „wszyscy ci ludzie” – jak również większość Izraelczyków w całym kraju – namawiali Netanjahu do wyeliminowania zagrożenia przez poważne działania militarne, wykraczające poza odwetowe ataki w wojnie na wyniszczenie.
Stephanopoulos naciskał dalej. „Więc co dokładnie robią Stany Zjednoczone, aby promować inicjatywę dyplomatyczną?” – zapytał.
„Byliśmy zaangażowani w rozległą i dość asertywną dyplomację” – powiedział Kirby z dumą, wyraźnie odnosząc się do nacisków na Izrael ze strony Białego Domu i Departamentu Stanu. „W rzeczywistości jeden z naszych wysłanników, Amos Hochstein… był w regionie zaledwie kilka dni temu. Z pewnością będziemy kontynuować te rozmowy najlepiej, jak potrafimy. I rozmawiamy również z Mosadem”.
Wzmianka o izraelskiej agencji szpiegowskiej stała się dla Stephanopoulosa idealnym wstępem do jego kolejnego komentarza, zamaskowanego jako pytanie.
„Ta najnowsza eskalacja wydaje się być wywołana przez wybuchy pagerów zorganizowane przez Izrael na początku tego tygodnia. … Czy Stany Zjednoczone są zaniepokojone tym, co niektórzy określają jako stosunkowo nieselektywną odpowiedź – hm, efekt – tych wybuchających pagerów?”
Nazywanie najbardziej pomysłowego, precyzyjnego, jednoczesnego ataku na tysiące terrorystów Hezbollahu „nieselektywnym” jest niczym innym, jak otwartą wrogością wobec Izraela, bez względu na to, co ten kraj robi lub czego nie robi.
Kirby się skręcał z zakłopotania. „Nie mogę wiele powiedzieć o tych incydentach… ponieważ… nie byliśmy w nie zamieszani” – powiedział. [Ale] obserwujemy wszystkie te narastające napięcia, które miały miejsce w ciągu ostatniego tygodnia lub dłużej, z wielkim niepokojem. Chcemy mieć pewność, że możemy nadal robić wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec przekształceniu się tego w totalną wojnę z Hezbollahem tam, po drugiej stronie libańskiej granicy. Nie chcemy – w rzeczywistości pracujemy od początku tego konfliktu, od 8 października i dalej – próbując zapobiec eskalacji i rozprzestrzenianiu się tego konfliktu, tam i w Izraelu i wokół niego, ale także w regionie”.
Nie wyjaśnił, że Hezbollah zaatakował Izrael bez powodu, dzień po tym, jak Hamas dopuścił się najgorszych okrucieństw wobec Żydów od czasów Holokaustu. Nie pofatygował się też by przypomnieć Stephanopoulosowi, że obie te grupy są irańskimi pełnomocnikami. Podkreślił jednak, że „nie wierzymy, że działania militarne leżą w najlepszym interesie którejś ze stron”.
Oto pilna wiadomość dla niego i każdego, kto nie stoi w obliczu wojny na wyniszczenie na siedmiu frontach: dyplomacja prowadzi do rzezi. Działania militarne, które są jedyną opcją w tym przypadku, powinny być mile widziane — a zwycięstwo popierane — a nie utrudniane przez rzekomych sojuszników Izraela.
Link do oryginału: https://www.jns.org/news-flash-for-dc-diplomacy-gets-you-slaughtered/
JNS Org., 23 września 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Ruthgie Blum - emerytowana wieloletnia publicystka "Jerusalem Post".