Czy Kamalę Harris obchodzą kobiety w Afganistanie?
„Chcę mieć pewność, że kraj jest na drodze do stabilizacji, że chronimy to, co osiągnięto dla afgańskich kobiet i innych, i że nigdy więcej nie stanie się bezpieczną przystanią dla terrorystów” — powiedziała Harris Radzie Stosunków Zagranicznych.
W rzeczywistości to prezydent Biden wycofał wojska USA z Afganistanu. Wycofanie się w 2021 roku było pospieszne, źle zaplanowane i chaotyczne — krwawy bałagan, który w ciągu kilku dni zniweczył niemal wszystko, co Stany Zjednoczone zrobiły, aby poprawić życie i perspektywy mieszkańców Afganistanu. „Zyski, jakie osiągnięto dla afgańskich kobiet i innych osób” nie były chronione. Kraj ponownie stał się „bezpieczną przystanią dla terrorystów”.
Fiasko w Afganistanie było bez wątpienia największą porażką polityki zagranicznej prezydentury Bidena. Bezpośrednio po tej katastrofie wskaźnik poparcia dla administracji spadł dramatycznie i nigdy już się nie podniósł. Mimo to Biden stanowczo twierdzi, że „nie przeprasza” za porażkę w Afganistanie i że ”miał rację” działając w taki sposób.
Harris się z tym zgadza. Zamiast zdystansować się od tej haniebnej katastrofy, podwoiła swoje poparcie. W zeszłym miesiącu, w trzecią rocznicę zamachu samobójczego, w którym zginęło 13 amerykańskich żołnierzy na lotnisku w Kabulu, pochwaliła Bidena za podjęcie, jak to nazwała, „odważnej i słusznej decyzji” o opuszczeniu Afganistanu. Chwali się, że odegrała kluczową rolę w tej decyzji i opisała siebie jako „ostatnią osobę w pokoju”, gdy Biden postanowił wycofać amerykańskie siły.
Ponowne wprowadzenie teokratycznej dyktatury talibów, które stało się możliwe dzięki temu wycofaniu, było koszmarem dla dziewcząt i kobiet w Afganistanie. Wraz z powrotem islamistów do władzy, 20 lat postępu i rosnącej równości zostało wymazane, zastąpione, jak to określiła ONZ, „systemem opartym na masowym ucisku kobiet”.
W krótkim czasie wznowiono wszelkie możliwe represje wobec połowy populacji Afganistanu, które ustały w czasie, kiedy w kraju były oddziały amerykańskich żołnierzy. Przez ostatnie trzy lata edukacja dziewcząt kończy się na szóstej klasie szkoły podstawowej, a wyższe wykształcenie nie wchodzi w grę. Kobietom zabroniono wstępu na siłownie, pracy w organizacjach pozarządowych, wstępu do parków narodowych, wchodzenia na pokład samolotów bez męskiej eskorty — i pokazywania twarzy.
Koszmar deptania praw człowieka przez talibów nie jest tajemnicą, a mimo to jest stale bagatelizowany lub pomijany. Czasami liberalne media działają z beznadziejną naiwnością, traktując talibów z pobłażliwością, jakiej nigdy nie okazaliby cywilizowanemu rządowi.
W 2020 r. „New York Times” opublikował esej Siradżuddina Hakkaniego, czołowego bojownika talibów, zatytułowany „Czego my, talibowie, chcemy”. Artykuł był zbiorem kłamstw, ale czego można było się spodziewać po rzeczniku brutalnej teokratycznej rebelii. Hakkani oświadczył, że celem talibów jest „inkluzywny system polityczny, w którym głos każdego Afgańczyka będzie odzwierciedlany i w którym żaden Afgańczyk nie będzie czuł się wykluczony”. Przysiągł, że „nowy Afganistan będzie odpowiedzialnym członkiem społeczności międzynarodowej”, w którym „każdy będzie miał prawo żyć z godnością, w pokoju”.
Najbardziej bezczelnym fragmentem ze wszystkich był ten:
„Jestem przekonany, że uwolnieni od obcej dominacji i ingerencji, wspólnie znajdziemy sposób na zbudowanie systemu islamskiego, w którym wszyscy Afgańczycy będą mieli równe prawa, w którym prawa kobiet, które przyznaje islam — od prawa do edukacji po prawo do pracy — będą chronione, a zasługi będą podstawą równych szans”.
To, co on i jego fanatycy faktycznie zbudowali, to piekło, w którym kobiety są traktowane jak trędowaci lub niedotykalni — obywatele trzeciej kategorii bez prawa do normalnego życia lub dążenia do normalnych celów. Od 2021 roku ich sytuacja była straszna. A teraz jest jeszcze gorzej.
Nowe prawo ogłoszone w zeszłym miesiącu stanowi, że afgańskie kobiety popełniają przestępstwo, odzywając się publicznie, śpiewając lub czytając na głos, patrząc na mężczyzn, z którymi nie są w związku małżeńskim ani nie są spokrewnione, pozwalając na publiczne pokazywanie jakiejkolwiek części swojego ciała, w tym dłoni i stóp, lub podróżując samotnie.
„Na ulicach Kabulu nie ma już żadnych kolorów – napisała (pod pseudonimem) afgańska dziennikarka w zeszłym tygodniu w londyńskim „Sunday Times”. - Talibowie zarządzili, że wszystkie musimy nosić czerń i być całkowicie zasłonięte... i ‘ubrania nie powinny być z cienkiego materiału, obcisłe ani krótkie’. Nawet drzewa pigwowe wydają się szare tego lata”.
Kiedy Amerykanie uciekli, a Talibowie wrócili trzy lata temu, jej życie wywróciło się do góry nogami.
„Studiowałam na uniwersytecie i pracowałam w wymarzonej pracy w mediach. Wychodziłam i spotykałam się z przyjaciółmi, a życie było pełne możliwości. Z dnia na dzień straciłam studia, pracę i marzenia, a kiedy skończyły mi się zaoszczędzone pieniądze, nie mogłam pozwolić sobie na czynsz za dom... Teraz, mając dwadzieścia kilka lat, nie mam już żadnej nadziei i czuję, że nic się nigdy nie zmieni. Wszystko, co robię, to próbuję znaleźć trochę jedzenia dla mojej matki. To nie jest życie. Żadna kobieta tutaj nie ma życia. To po prostu walka o przetrwanie”.
Zdumiewa mnie, że Harris, która zmieniła tak wiele swoich poprzednich stanowisk, nadal broni wycofania się USA z Afganistanu, zamiast przyznać, że był to poważny błąd. Jak to możliwe, że nasza pierwsza kobieta-wiceprezydent nie ma nic do powiedzenia na temat traktowania afgańskich kobiet i dziewcząt? Jak to możliwe, że jej partia polityczna — która regularnie oskarża Donalda Trumpa i Partię Republikańską o prowadzenie „wojny z kobietami”, ponieważ nie popierają nieograniczonego prawa do aborcji — nigdy nie wspomina o okrutnym znęcaniu się nad dziewczętami i kobietami w Afganistanie? Jak postępowcy, którzy odwołują się do „Opowieści podręcznej”, gdy J.D. Vance szydzi z „bezdzietnych kociar”, mogą milczeć w obliczu prawdziwej dystopii, która jest gorsza niż wszystko, co wyobrażała sobie Margaret Atwood?
Kiedy niebiali mieszkańcy RPA cierpieli z powodu rasowego apartheidu, liberalne głosy w całych Stanach Zjednoczonych podtrzymywały potężny ryk protestu. Na kampusach uniwersyteckich i w Kongresie wołanie o sprawiedliwość było huczące. Jako wiceprezydent w latach 70. Walter Mondale otwarcie potępiał apartheid. Dlaczego nie ma podobnego oburzenia z lewicy na temat apartheidu płci w Afganistanie dzisiaj? I dlaczego nie przewodzi mu najwyższa rangą kobieta w historii amerykańskiej polityki?
Arguable, 10 września 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska