Faszystowski wiec w Waszyngtonie
Protest przeciwko Benjaminowi Netanjahu był przesiąknięty klasycznym antysemityzmem.
Jak nazwałbyś zgromadzenie rozwścieczonych ludzi maszerujących za gigantyczną, groteskową podobizną Żyda z rogami i z krwią kapiącą z warg? Zgromadzenie, na którym jeden z uczestników trzymał transparent wzywający do „ostatecznego rozwiązania” kwestii „syjonistów”? Zgromadzenie, na którym ludzie radośnie machali flagą ruchu poświęconego mordowaniu Żydów? Zgromadzenie, na którym były transparenty i szybko namalowane graffiti na publicznych pomnikach, z pochwałami tej organizacji zabijającej Żydów? Ja nazwałbym to faszystowskim wiecem. A jednak, co dziwne, kiedy wczoraj taki właśnie wiec odbył się w Waszyngtonie, liberalne media nazwały go „protestem antywojennym”. Czy oni oglądali coś innego?
Powiedzmy otwarcie: wczorajsze protesty w Waszyngtonie przeciwko premierowi Izraela, Benjaminowi Netanjahu, były głęboko niepokojące. Były przesiąknięte nie tylko gorączkową izraelofobiczną bigoterią, którą przywykliśmy widzieć na rzekomo postępowej lewicy, ale także jawnym antysemityzmem. Klasycznym antysemityzmem. Wyrazami jadowitej pogardy dla Żyda jako krwiopijcy, Żyda jako dzieciobójcy, Żyda jako tak kluczowego źródła bolączek świata, że trzeba znaleźć „rozwiązanie”, w idealnym przypadku „ostateczne rozwiązanie”, na tę ciągłą bolączkę rasy ludzkiej. To był festiwal nienawiści przebrany jako troska o Palestyńczyków.
Rozważ to, co wielu przedstawicieli prasy nazywa „kukłą Netanjahu”. Cóż za tchórzliwy eufemizm. To nie była zwykła karykatura izraelskiego premiera – to była odrażająca karykatura Żyda. Wystawiona przed Kongresem, gdzie przemawiał Netanjahu, zawierała niemal wszystkie antyżydowskie przesądy. Z głowy Żyda wyrastały zakrwawione rogi. Jego dłonie i usta były obficie posmarowane na czerwono, jakby to stworzenie niedawno ucztowało na ludzkim ciele. Jego biała koszula również była czerwona od krwi – widomy ślad jego wampirycznego obżarstwa.
To było wprost ze średniowiecznej Europy, gdzie wybuchy antysemityzmu były podsycane przez „ludowe wierzenia” o Żydach, którzy mają „rogi i duże nosy”. I oczywiście piją krew. Oszczerstwo o rytuale krwi, które było przyczyną wielu średniowiecznych pogromów, głosiło, że Żydzi zabijali chrześcijańskie dzieci, aby użyć ich krwi do wypieku macy. Widzieć taką nienawiść i histerię w stylu mrocznego Średniowiecza na ulicach Waszyngtonu w 2024 roku – widzieć tłum we współczesnej Ameryce zbierający się, aby wyśmiewać kukłę pijącego krew Żyda z rogami – jest przerażające. Były też inne kukły Netanjahu. Jedną podpalono przed Union Station przy wiwatach i chichotach tłumu. To było jak średniowieczna orgia nienawiści. Przywodzi to na myśl wielowiekową praktykę „palenia Judasza” w okresie Wielkanocy, znaną również jako „palenie Żyda”, podczas której palono kukły przedstawiające „zabójcę Chrystusa”.
Nazywanie tych karykatur „kukłami Netanjahu”, odnoszenie się do nich jako do „kukieł większych niż jego życie”, stanowi niewybaczalne zawieszenie krytycznego myślenia. Kiedy maluje się Netanjahu z rogami i ustami umazanymi krwią, powinno być jasne, że stał się dublerem czegoś innego – Żyda, rzekomo toksycznego wpływu tego najbardziej problematycznego z narodów. A mimo to media mówiły o „podobiźnie”, jakby nie była to żadna wielka sprawa. W doniesieniu „Guardiana” czytamy: „wystawiono gigantyczną podobiznę Netanjahu z rogami na głowie i krwią kapiącą z ust”, jakby widok głowy Żyda w stylu Borata na ulicach stolicy USA był czymś zupełnie normalnym. Czy ta gazeta byłaby tak beztroska, gdyby rasistowskie typy wystawiły podobiznę czarnego polityka, który wygląda jak małpa? Reporter Sky News napisał cały reportaż o „gniewnych” protestach pokazując tę ohydną karykaturę. Kolego, to nie jest „gniew” – to chory, odrażający antysemityzm.
W innym miejscu demonstrantka okryta kefiją z dumą rozpościerała flagę Hamasu przed budynkiem Kapitolu. To ruch, którego statut założycielski zobowiązuje go do mordowania Żydów. I który 7 października przeprowadził najgorszą masową rzeź Żydów od czasów Holokaustu. A jednak tutaj była „postępowa” kobieta machająca swoją flagą, bez widocznego sprzeciwu ze strony jej towarzyszy agitatorów, którzy bez wątpienia – co zabawne - uważają się za antyfaszystów.
Protestujący nabazgrali graffiti na całym cokole pomnika Kolumba na Union Square. Jedno z nabazgranych haseł głosiło: „Hamas nadchodzi”. Widok samozwańczych radykałów przyklaskujących reakcyjnej armii Żydożerców, którzy wyrzuciliby każdego z nich z okna na 10. piętrze szybciej, niż można by powiedzieć „Queers for Palestine!”, byłby zabawny, gdyby nie to, że tak wiele mówi o kryzysie naszej cywilizacji. Napisanie „Hamas nadchodzi” na publicznym pomniku nie jest protestem – to szyderstwo wobec Żydów. To rażące zagrożenie dla Żydów ze stolicy USA, to zapowiedź, że potwory, które dziewięć miesięcy temu zabiły ponad tysiąc ich współwyznawców, mogą przyjść po nich. To moralny odpowiednik napisania „KKK nadchodzi”. Jest jeszcze gorzej, biorąc pod uwagę, że ostatni raz rasistowscy członkowie Ku Klux Klanu zlinczowali osobę czarnoskórą w 1981 r., a rasiści z Hamasu zlinczowali ponad tysiąc Żydów ubiegłego października.
Więcej profaszystowskiego triumfu było przy Dzwonie Wolności na Union Station. Ktoś napisał na dzwonie: „Kassam, Kassam, spraw, żebyśmy byli dumni”, odnosząc się do Brygad Al-Kassam, zbrojnego skrzydła Hamasu, które zorganizowało masowe morderstwa, gwałty i porwania Żydów 7 października. Nie wiem, kto musi to usłyszeć, ale jeśli chwalisz faszystowskich zabójców i namawiasz ich do zabijania większej liczby osób, nie jesteś radykałem – jesteś rasistą. „Niech żyje Intifada!”, inni bazgrali na dzwonie. „Zlikwidować Izrael”, mówili niektórzy, jasno dając do zrozumienia, że ich nadzieją na Bliski Wschód nie jest rozwiązanie w postaci dwóch państw, ale rozwiązanie bez Żydów. „Faszyści spłoną”, głosił jeden szczególnie złowieszczy bazgroł. Duże słowa jak na aktywistów, którzy poszli do łóżka z faszystami.
Potem pojawił się najbardziej przerażający widok protestu w Waszyngtonie: mężczyzna machający czarną islamską flagą i transparentem, na którym było napisane: „Allah zbiera wszystkich syjonistów na ‘ostateczne rozwiązanie’”. Tutaj mieliśmy prawdziwą nazistowską nienawiść, hitlerowskie marzenie o eksterminacji Żydów, wyrażane publicznie w stolicy Stanów Zjednoczonych. Bez wątpienia niektórzy „pro-palestyńscy” lewicowcy pośpieszą, by zdystansować się od tego obrzydliwego faszystowskiego oświadczenia i stwierdzą, że była to tylko „jedna osoba” na wielkiej demonstracji. Ale to już nie przejdzie. To naprawdę ma sens – chory sens – że na proteście, na którym pozornie dopuszczalne było chwalenie hamasowskich zabójców Żydów, przedstawianie Żydów jako krwiożerczych, rogatych bestii i żądanie unicestwienia narodu żydowskiego, ktoś w zasadzie powiedziałby: „Wiecie co? Po prostu pozbądźmy się Żydów”. Takie nazistowskie marzenia są rażącym logicznym wnioskiem z szalonej nienawiści współczesnej lewicy do Izraela i jej gorączkowej niechęci do syjonistów. „Wszyscy syjoniści to bękarty”, ktoś napisał na pomniku w Waszyngtonie. Zabijcie ich zatem. Wyzwólcie ludzkość od tych rogatych demonów.
Kiedy machający pochodniami rasiści alt-prawicowi maszerowali w Charlottesville w Wirginii w sierpniu 2017 r., skandując obrzydliwe hasła takie jak „Żydzi nas nie zastąpią”, lewica i liberalne media nie miały żadnych skrupułów, by nazwać to zgromadzeniem faszystowskim. A jednak byli o wiele bardziej powściągliwi, jeśli nie wręcz otwarcie wspierający, w odniesieniu do wczorajszego odrażającego zgromadzenia w Waszyngtonie, na którym palono kukły. Mimo to, było to bardziej faszystowskie pod względem tonu i haseł niż horror w Charlottesville. Przedstawianie Żydów jako krwiożerczych diabłów, żądanie zniszczenia ojczyzny Żydów, proponowanie „ostatecznego rozwiązania” syjonizmu – to jest obiektywnie gorsze niż to, co większość tych białych suprematystów mówiła w 2017 r.
Wczorajsi antyfaszyści są dzisiejszymi faszystami. Ze słowa „Antifa” zniknęło „anti” i pozostaje już tylko „fa”. Ten rodzaj radykałów, których przerażały okrzyki z 2017 r. „Żydzi nas nie zastąpią”, teraz mówi gorzej – o wiele gorzej – na ulicach stolicy USA. To, co ten faszystowski wiec przebrany za protest „pro-palestyński” naprawdę potwierdza, to fakt, że dzisiejsza nienawiść do Izraela jest przedłużeniem modnej nienawiści do całej zachodniej cywilizacji. Więc protestujący nie tylko spalili podobizny Żyda – spalili również amerykańską flagę. Nie tylko potępili syjonizm – potępili również amerykańską republikę i jej złych przywódców. Być może to Żydów najbardziej gorączkowo wyśmiewają i atakują w tej chwili, ale to Zachód mają na celowniku. Właśnie byliśmy świadkami wycia wściekłości przeciwko wartościom cywilizacyjnym. Czas, aby ci z nas, którzy kochają zachodnią cywilizację i nienawidzą antysemityzmu, odpowiedzieli gniewem.
Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2024/07/25/a-fascist-rally-in-washington-dc/
Spiked Online, 25 lipca 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Brendan O'Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)