Zbliżająca się wojna w Libanie


David Anderson 2024-06-29


Kilkadziesiąt lat temu poleciałem do Bejrutu, aby pożegnać się z moim umierającym mentorem. Ponad dziesięć lat wcześniej uczył mnie polityki Bliskiego Wschodu na naszym uniwersytecie w Australii i zachęcił mnie do ubiegania się o stypendium na studia magisterskie z zakresu polityki Bliskiego Wschodu na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie.


Zostałem w Ameryce, zostałem Amerykaninem i od trzydziestu lat mieszkam w Nowym Jorku (NYC). Tak więc mój mentor całkowicie zmienił moje życie. Dlatego właśnie zaopiekowałem się nim w ostatnich dniach jego życia na ponurym oddziale onkologicznym szpitala przy Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie.


Przez większość mojego życia studiowałem politykę na Bliskim Wschodzie, odwiedzając tę część świata wiele razy, a nawet przez rok uczyłem się arabskiego w szkole wieczorowej. Nie jestem ekspertem ani pracownikiem naukowym, ale można mnie określić jako dobrze poinformowanego obserwatora islamosfery.


Kiedy znalazłem się wówczas w Bejrucie, była tam wojna; Libańczycy często jej doświadczają. Geneza tej wojny ma swój początek w latach 70. XX wieku i związana jest z przybyciem Palestyńczyków, wypędzonych wcześniej z Jordanii za próbę jej zniszczenia. Palestyńscy „Fedayeen” (bojownicy) przybyli do Libanu, aby na południu tego kraju założyć „ Fatahland”. To nie byli mili goście. Natychmiast zaczęli ataki na południe od granicy, ostrzeliwując północny Izrael.


Wcześniej omal nie doprowadzili do zniszczenia Jordanii, wyrzucono ich i znaleźli schronienie w południowym Libanie – który był wówczas bogatym, dość wolnym krajem, głównie chrześcijańskim. Jeśli jesteś wystarczająco szalony i twoja socjopatia jest wystarczająco silna, możesz zniszczyć cały kraj, a Palestyńczycy byli bardzo oddani swojemu morderczemu szaleństwu. Wybuch długotrwałej  wojny domowej w Libanie doprowadził ten kraj do ruiny.


Ciągłe ataki z „Fatahlandu” spowodowały w czerwcu 1982 roku wejście armii izraelskiej do Libanu z zamiarem zniszczenia militarnej infrastruktury Organizacji Wyzwolenia Palestyny. OWP została pokonana i zmuszona do opuszczenia Libanu, a oddziały IDF wróciły do swoich baz z nadzieją na pokój.  


Przeskoczmy do roku 2006 i mojej wizyty w Bejrucie. OWP zostało zastąpione przez Hezbollah, a ich powtarzające się ataki rakietowe na północny Izrael sprowokowały kolejną izraelską ingerencję militarną. Izrael nie rozpoczyna wojen ani nigdy ich nie przegrywa. W tych relacjach nie ma negocjacji. Jest to gra o sumie zerowej: ja  wygrywam, ty giniesz; ty wygrasz, my zginiemy.


W 2024 roku znów jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu. Hezbollah, posłuszny najemnik Iranu, od października niemal codziennie ostrzeliwuje setkami rakiet północny Izrael, który obecnie nie nadaje się do zamieszkania. Ktoś powinien poinformować British Broadcasting Corporation (BBC) lub Cable News Network (CNN), ponieważ rzadko donoszą one o tych napaściach. Nie podają, że od października ubiegłego roku prawie 100 000 izraelskich cywilów, zostało zmuszonych do opuszczenia mniej więcej jednej piątej górnego obszaru swojego kraju.


Spróbujcie sobie wyobrazić, drodzy amerykańscy czytelnicy, że nasze północne stany opustoszały, ponieważ Kanada nieustannie ostrzeliwuje Minnesotę, Dakotę i Nową Anglię. W takiej właśnie sytuacji znalazł się dziś Izrael.


A co byś czuł w stosunku, powiedzmy, do Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), Departamentu Stanu, BBC lub National Broadcasting Company (NBC), gdyby te instytucje doradzały mieszkańcom Minnesoty, aby po prostu to zaakceptowali, podczas gdy Minneapolis płonęłoby pod kanadyjskimi rakietami?


Wojna, którą widziałem w 2006 roku, zakończyła się porozumieniem wymuszonym przez ONZ, zgodnie z którym Hezbollah miał pozostać w Libanie „na północ od rzeki Litani”. Ich brodaci ajatollahowie obiecali opuścić przygraniczną część kraju. Natychmiast złamali swoje obietnice i Hezbollah nadal atakuje Izrael z południowego Libanu.


Co zabawne, Hezbollah ma nawet przyjazny dla rodzin z dziećmi park tematyczny dżihadu. (To się nazywa hucpa.)


Wyobraź sobie teraz, że w tym samym czasie twoi najbliżsi są przetrzymywani jako zakładnicy w piwnicach Hamasu w Islamskiej Republice Gazy, kilka kilometrów od ciebie. Są tam, ponieważ twoi najbliżsi uczestniczyli w festiwalu muzycznym w swoim własnym, demokratycznym kraju, albo właśnie wstawali, żeby zrobić śniadanie na „skradzionej ziemi”, chociaż w rzeczywistości ani centymetr kwadratowy Izraela nie został skradziony.


Pokój obiecany przez Hezbollah w 1983 r., ponownie w 2006 r. i 2005 r. był raz za razem łamany; kiedy Izrael opuścił Gazę, pokój został złamany przez siły islamskie i zastąpione przez niezwykle popularne państwo terrorystyczne w Gazie, którego szczytowym osiągnięciem była ludobójcza wyprawa z 7 października. ISIS byłoby dumne, ponieważ wszystkie siły islamistyczne mają te same motywacje, cele i moralność. W obliczu takiego zła, my świeccy i pokojowi ludzie Zachodu, też byśmy strzelali.


Zawieszenie broni? Jak, na jakich warunkach? Niektórym ludziom nie można ufać. Czy masz jakiś dowód, że ruch palestyński – jako całość – może po prostu zrezygnować ze swojego głównego projektu zabijania Żydów i unicestwiania Izraela, z projektu, który tak kochają?


Jestem ateistą i prawnikiem, więc nie wierzę w rzeczy bez dowodów. W związku z tym uważam, że krzyki lewicowych polityków pierwszego świata i terrorystycznych studentów LARP pod hasłem „Oni tylko chcą pokoju” są puste… bez dowodów. Poczekam, aż w komentarzach poniżej szczegółowo opiszesz palestyński „ruch na rzecz współistnienia”.


Mam czas.


Ale Izrael zaczyna tracić cierpliwość z powodów politycznych i strategicznych. Jedna piąta maleńkiego kraju opuszczona z powodu ciągłego ostrzeliwania wywrze presję na polityków. Wyobraźcie sobie naszych hipotetycznych mieszkańców Minnesoty, którzy bardzo chcieliby móc wrócić do domu.


Jako bardzo amatorski badacz Bliskiego Wschodu oceniam ryzyko izraelskiej inwazji na 50:50.


Weź jednak pod uwagę, że wojna, którą sam na siebie sprowadzasz, zniszczy słaby, pogrążony w chaosie i piękny Liban. Do lat 70. był to kraj chrześcijański, który po Izraelu był najbogatszym i najbardziej funkcjonalnym państwem na Bliskim Wschodzie, dopóki palestyńscy fedaini nie wykorzystali jego religijnych i klasowych  podziałów w wojnie 1975–1990 i… cóż… zniszczyli go . Palestyńczycy zniszczyli cały kwitnący kraj. Chcieli tylko zabijać Żydów. Zredukowali Liban do skorumpowanej fasady, spektakularnie zbankrutowanego, upadłego państwa, które wkrótce może zostać zmiażdżone przez asymetryczną potęgę militarną na południu.


Weź pod uwagę, że dzisiejsza technologia i irańskie rakiety sprawiają, że wojny ubiegłego stulecia wyglądają tam jak zabawy nastoletnich chłopców z petardami. Ten postęp technologiczny naprawdę zmienia zasady gry.


W przypadku analizy wojskowej tej niemal nieuchronnej wojny ważne jest przyjrzenie się szerszym teoriom pozwalającym na przewidywanie wyników. Możemy zapytać, co kryje się za bojownikiem Hezbollahu? Jego kuzyn Mo? Daleki ajatollah w Teheranie, którego Liban zupełnie nie obchodzi? A co kryje się za pierwszym żołnierzem IDF, który przekroczył granicę? Izraelski Uzi, rój dronów lub doskonała broń z Rafael Industries, czołgi Merkava i bomba atomowa.


Pod względem strategicznym nie mają sobie równych, ale ta gra może zostać odwrócona: Izraelczycy cenią życie swoich obywateli i żołnierzy; Hezbollah, Hamas, mieszkaniec Autonomii Palestyńskiej jest wychowany w kulcie śmierci, w pragnieniu męczeństwa. Był to kluczowy czynnik moralny w poprzednich wojnach i to nadal  jest kluczowy czynnik. Kto jest najbardziej „cenny” dla tych, którzy decydują? Kilka lat temu tysiąc terrorystów (skazanych przestępców więzionych w Izraelu za zabijanie Żydów i swoich współbraci Arabów) zostało uwolnionych za jednego izraelskiego żołnierza, Gilada Shalita.


Kolejna istotna różnica, którą należy wziąć pod uwagę przy przewidywaniu wojny lub pokoju: w demokracjach takich jak Izrael i USA politycy, ogólnie rzecz biorąc, robią to, co leży w interesie i preferencjach ich wyborców. Wyborcy mają znaczenie.


W upadłych państwach, w organizacjach terrorystycznych (cały ruch palestyński) i w dyktaturach (Iran i prawie cała islamosfera) brodaci przywódcy są przekonani, że mają „boską misję”: robią wszystko, co im dyktuje ich własna wizja raju lub osobistego zysku. Mamy więc kolejną asymetrię w całej krasie.


Powinniśmy pomyśleć o populacji Libanu niebędącej Hezbollahem: o prawosławnych i katolickich chrześcijanach oraz o muzułmanach sunnickich, Druzach, a nawet niektórych szyitach z Libanu, którzy po cichu nienawidzą Hezbollahu i jego irańskich władców.


(Oczywiście, podobnie jak w całym świecie arabskim, w Libanie nie ma już Żydów. Podobnie jak 800 000 Żydów w innych krajach arabskich, zostali oni pozbawieni własności, pozbawieni obywatelstwa i wydaleni. Ale większość z nich została przyjęta i zintegrowana ze społeczeństwem izraelskim. To kolejna asymetria.)


Zatem wojna czy nie?


Pomimo siły uzbrojonego w irańską broń Hezbollahu, północny Izrael musi odzyskać  bezpieczeństwo. Demokracje takie jak Izrael muszą chronić swoich obywateli, nie mogą ich ignorować jak robi to Liban czy Syria. Palestyńczycy w Gazie i Hezbollah w  Libanie wykorzystują cywilnych mieszkańców do ochrony broni i tuneli. Izraelczycy wiedzą, że będzie to krwawa wojna – czy będą głosować za odzyskaniem bezpieczeństwa ich północnych ziem przez oznaczającą piekło inwazję?


Inwazja na Liban, której prawdopodobieństwo wzrasta każdego dnia, nie będzie miała nic wspólnego ani z zemstą, ani z ekspansją. Izraelowi upadła Republika Libańska do niczego nie jest potrzebna.


Różne cele


Dla ogromnej części społeczeństwa Libanu celem jest „Judenfrei” (wolna od Żydów) wschodnia część Morza Śródziemnego. Nie chodzi im o ziemię. Tymczasem celem Izraela jest zmniejszenie liczby ataków i osłabienie morderczych (dumnie morderczych!) sąsiadów. Jest to asymetria moralna w najbardziej jaskrawym wydaniu.


Izrael będzie zmuszony do inwazji, aby zdławić agresję Hezbollahu na północy i Hamasu na południu, a jeśli uważasz, że samoobrona to „kolonializm”, prawdopodobnie właśnie zmarnowałeś 100 tys. dolarów z pieniędzy rodziców, które wyłożyli na czesne, aby uczyć cię idiotycznego lewicowego aktywizmu, a nie opartej na faktach historii.


Hej – może jesteś jedną z tych studenckich postaci z kampusu, które nie radzą sobie ze swoimi emocjami, albo typem z transparentem „gej na barykadach”, albo osobą bełkoczącą coś „przeciwko wszelkim typom białych, cis hetero-Syjonu, straszny ucisk”. Przykro mi, jeśli tak cię skrzywdził los. Smutniejsze to dla twojego ojca. A może pisujesz dla „New York Timesa”? Masz do tego kwalifikacje, ponieważ twoja intuicja moralna jest ciężko upośledzona.


Czy zatem czołgi Merkava będą musiały ponownie przedzierać się na północ, okrążać wzgórza i wdzierać się do Libanu, tak jak to już robiły kilka razy wcześniej?


Nie siedzę w centrum dowodzenia IDF ani też nie chowam się jak szczur w terrorystycznym tunelu, więc nie wiem jakie plany ma jedna i druga strona. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to nigdy czyń przewidywań dotyczących wojen, a już szczególnie wojen na Bliskim Wschodzie, w które zaangażowany jest islam z jego krwawymi ambicjami, kultem męczeństwa i totalitaryzmem.


Ukraina i Izrael wspólnie stanowią moralne wyzwanie naszych czasów podobne do tego jakie było podczas II wojny światowej. Teraz stoimy w obliczu podobnego zła, z jakim walczyli nasi dziadkowie przed nami.


Link do oryginału: https://democracychronicles.org/the-coming-war-in-lebanon/

18 czerwca 2024

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski


David Anderson
 - amerykański prawnik, studiował również stosunki polityczne na Bliskim  Wschodzie jak również język arabski. Wiele podróżował po krajach muzułmańskich.