Krzyki Byai Phu
Wydaje się, że wszyscy słyszeli o Rafah, ale niewiele osób wie o tym, co dzieje się w Birmie, wschodnioazjatyckim kraju przemianowanym na „Mjanma” po wojskowym zamachu stanu w 1989 roku i kolejnym w 2021 roku.


Ben Cohen 2024-06-15

Protest po zamachu wojskowym 1 lutego 2021. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Protest po zamachu wojskowym 1 lutego 2021. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Cywile zmuszeni do siedzenia na otwartej przestrzeni przez dwa dni, bez pożywienia, w palącym słońcu. Żołnierze rozdają proszącym o wodę butelki z własnym moczem. Mężczyźni, którym wytatuowano obraźliwe tatuaże, krzyczą z bólu, gdy ich skóra jest spalana zapaloną benzyną. Żołnierze, w większości pijani, żądają łopat do zakopania ciał tych, których rozstrzelali. Kobiety, mężczyźni i dzieci brutalnie bite podczas odpowiadania na pytania zadawane im przez żołnierzy, niezależnie od tego, co odpowiadają.

Chciałbym móc podać szczegóły demonstracji, która odbyła się w ten weekend, żeby zaprotestować przeciwko tym koszmarnym okrucieństwom, ale nie było ani jednej. Te okropności nie dotknęły Palestyńczyków w Gazie i nie zostały dokonane przez wojska izraelskie. Doszło do nich we wsi Byai Phu w stanie Rakhine na dalekim zachodzie Birmy, kraju wschodnioazjatyckiego, którego nazwę zmieniono na „Mjanma” po wojskowym zamachu stanu w 1989 r. Relacja z tych okrucieństw została w zeszłym tygodniu schowana w rogu witryny BBC News. To nie pierwszy raz, kiedy coś takiego miało miejsce podczas brutalnej wojny domowej, która szaleje od trzech lat, i prawdopodobnie nie ostatni.


Wydaje się, że wszyscy słyszeli o Rafah, ale niewiele osób wie o Byai Phu, a ci, którzy o niej słyszeli, prawdopodobnie za dzień lub dwa zapomną tę nazwę. Tak, życie jest okrutne, a dla milionów ludzi na całym świecie jest to nieustanna walka o utrzymanie siebie i swoich rodzin przy życiu w obliczu kryzysu gospodarczego, wojny i represji politycznych. Ale ta dość banalna uwaga nie może być ostatnim słowem, nie wolno, by była ostatnim słowem.


Zamiast tego pozwólcie, że powiem jasno i dosadnie. Sprawa Palestyny stała się symbolem choroby w samym sercu kultury zachodniej. Stała się fiksacją i obsesją podsycaną absurdalnym poglądem, że istnienie państwa żydowskiego i brak państwa palestyńskiego „od rzeki do morza” jest jedynym wyjaśnieniem utrzymywania się konfliktów i starć w dzisiejszym świecie. Poważna wada, jaką jest widzenie tunelowe, stała się cnotą, czymś świętym, a kwestionowanie wypaczonego obrazu świata spowoduje, że zostaniesz „anulowany” w kręgach postępowych.


Dla irańskich grup terrorystycznych na Bliskim Wschodzie taki stan rzeczy jest powodem do radości. „Co istotne, brytyjska młodzież wykazała większe zainteresowanie rozwojem wojny w Gazie niż innymi globalnymi konfliktami” – zauważyła związana z Hezbollahem strona internetowa Al-Mayadeen w swoim raporcie z sondażu z 5 czerwca, z którego wynika, że 54% Brytyjczyków w wieku od 18 do 24 lat uważa, że Izrael nie ma prawa istnieć, w porównaniu z 21% w tej samej grupie wiekowej, która uważa inaczej. Autora tego artykułu zachwyciła statystyka mówiąca, że 38% młodych Brytyjczyków jest „bardzo zainteresowanych” wojną w Gazie, podczas gdy tylko 19% ma to samo zdanie na temat brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę.


Co jakiś czas obserwujemy podobnie niepokojące sondaże dotyczące postrzegania Izraela w pierwszym ćwierćwieczu obecnego stulecia. Ale tym, co jest nowe i co skłania do pytania „dlaczego?” jest to, że Izrael stoi w obliczu bezpośredniego zagrożenia egzystencjalnego ze strony Iranu i jego regionalnych sojuszników. Nowe jest także to, że autorytarne państwa na świecie są obecnie znacznie śmielsze niż 20 lat temu, co dodatkowo wzmacnia infantylne przekonanie wielu mieszkańców Zachodu, że nie ma zasadniczej różnicy między krajem takim jak Stany Zjednoczone a krajem takim jak Korea Północna.


Gdyby zapytać tę samą publiczność, czy wierzy, że Korea Północna, którą w przeszłości opisywałem jako „nie tyle kraj, ile obóz koncentracyjny z reprezentacją w ONZ”, ma prawo istnieć, to zgaduję, że odpowiedź będzie albo „tak”, albo zdziwienie, że pytanie zostało w ogóle zadane. Nie wiedzieliby i nie obchodziłoby ich, że Korea Północna jest sztucznym bytem utworzonym pod koniec wojny koreańskiej lub że państwo istnieje, aby służyć swojemu niekwestionowanemu dyktatorowi Kim Dzong-unowi i jego najbliższemu kręgowi. Podobnie fakt, że jedna z najbardziej koszmarnych form tortur praktykowanych w Korei Północnej polega na zmuszaniu więźniów do patrzenia na bicie i gwałcenie ich rodzin, nie zaniepokoiłby zbyt wielu z tych wyznawców hasła „Najpierw Palestyna”, zwłaszcza że Korea Północna głośno wspiera Palestyńczyków.


Częściowym wyjaśnieniem tego jest oczywiście antysemityzm, który zręcznie dostosowuje się do programów politycznych każdego nowego pokolenia. Opiera się również na przekonaniu, że istoty ludzkie nie są zasadniczo równe i nie zasługują na te same prawa człowieka i obywatela, niezależnie od tego, gdzie mieszkają. Paskudna tendencja autorytarna, jaka panuje obecnie w kręgach postępowych, sprawia, że państwo – a nie jednostka – jest najważniejsze. Jeśli prześladowana lub terroryzowana jednostka jest obywatelem państwa potępionego jako sojusznik zachodniego imperializmu, to zasługuje na to, co ją czeka. Nie tylko Izraelczycy, a co za tym idzie, społeczności żydowskie w diasporze ucierpiały z powodu tego rozróżnienia; Ukraińcy, Kurdowie i różne grupy etniczne Birmy również ucierpieli z tego powodu. „Wszystkie oczy” zwracają się na Rafah, ponieważ Rafah jest atakowany przez Izrael, a Izrael jest, zgodnie z tym schematem, łącznikiem pomiędzy rzekomą policyjną przemocą wobec Czarnych w Ameryce lub społeczności muzułmańskich w Europie a Palestyńczykami, którzy – podobnie jak Jezus Chrystus – cierpią za nas wszystkich.


Pod koniec tego roku, jeśli nie wcześniej, Izrael może uwikłać się w nową wojnę w Libanie, ponieważ Hezbollah nie wykazuje żadnych oznak zakończenia swojej kampanii terroru mającej na celu uczynienie północnej części Izraela strefą niezdatną do zamieszkania. W tym tkwi problem; pierwszym obowiązkiem Izraela jest ochrona swoich obywateli, ale za każdym razem, gdy to robi, jego reputacja jest ponownie szargana. Kiedy macki irańskiej ośmiornicy – Hamasu, Hezbollahu, rebeliantów Huti w Jemenie, islamistycznych bojówek w Syrii i Iraku – zaciskają się na szyi Izraela, gorzka rzeczywistość jest taka, że wielu naszych sąsiadów będzie cieszyć się tym widowiskiem. Dyskurs o pokoju i równości został zastąpiony fetyszem wojny („opór”) oraz hierarchii rasowych i religijnych.


To zła wiadomość dla nas, ale jeszcze gorsza dla mieszkańców Byai Phu.


Link do oryginału: https://www.jns.org/the-cries-of-byai-phu/
JNS Org., 7 czerwca 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Ben Cohen, analityk w amerykańskiej Fundacji na Rzecz Obrony Demokracji, publ icysta JNS.

 

Dół formularza