Alternatywny Genesis: Boski reality show” III.

Czyli kwestia duchowości/duszy widziana z „nieco” innej perspektywy.


Lucjan Ferus 2024-05-12

Rycina: Jean Effel \
Rycina: Jean Effel "Stworzenie świata" 

 Motto: „Nasz los jest wyraźnie określony: wyłaniamy się z niebytu

                             naznaczeni tożsamością, trafiamy do królestwa czasu i według

                             niepojętej miary istniejemy, a potem znowu odchodzimy w niebyt”.

                                                                                             „Odkrywanie tajemnic bytu”                                                                                                 Edmund Lewandowski

 

Znów – jak było do przewidzenia – wszyscy aniołowie chcieli widzieć osobiście, jak Bóg będzie urządzał im ten świat rozrywki. Więc zgodnym chórem wyrazili swą gotowość udziału w dalszym bożym dziele. Zatem Stwórca jedynie klasnął w dłonie,... i po chwili wszyscy byli już na Ziemi, rozglądając się dookoła z nieskrywaną ciekawością,... choć po prawdzie nie było jeszcze zbyt wiele do oglądania. Ziemia była wtedy bezładem i pustkowiem, jedynie wiatr hulał nad nimi, przedmuchując z miejsca na miejsce tumany piasku. Więc Bóg rzekł:


- „Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich”. Uczyniwszy to sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem, nazywając je niebem i  wyjaśniając jednocześnie zdumionym aniołom, iż nie ma ono nic wspólnego z ich niebem – miejscem ich i Jego stałego pobytu.

 

Potem Bóg rzekł: - „Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha”. A gdy tak się stało, Bóg nazwał ją Ziemią a zbiorowisko wód – morzem. Pomału zaczynało się robić coraz ładniej i ciekawiej, co było widać po coraz bardziej zadowolonych minach aniołów. Bóg stwierdziwszy więc, iż Jego kreacja idzie w dobrym kierunku, zatarł ręce i kontynuował ją dalej.  – „Niechaj Ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące wg swego gatunku owoce, w których są nasiona”. I stało się tak! Ziemia w jednej chwili zapełniła się niezliczonym bogactwem roślin zielonych; drzew, krzewów, kwiatów, traw, mchów i porostów. I w niczym już nie przypominała niedawnego bezładu i pustkowia. Bujna roślinność pokrywała każdy wolny skrawek Ziemi. Było coraz piękniej, więc i aniołowie zaczynali coraz wyraźniej okazywać swój zachwyt nad tym powstającym dziełem bożym.

 

Następnie Bóg rzekł: -„Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią pod sklepieniem nieba! Niechaj Ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju; bydło, zwierzęta pełzające i dzikie,... i wszystkie inne także”. I tak się stało; nagle pośród w miarę nieruchomego krajobrazu zapanował ruch, ożywiając go przeróżnymi dźwiękami i odgłosami, tak charakterystycznymi dla zamieszkującej Ziemię fauny; z zarośli dobiegały jakieś porykiwania, pobekiwania i chrząkania, ptaki w koronach drzew jak i te latające w powietrzu, nawoływały się cienkimi głosikami, wygwizdując melodyjne trele. A w bujnych trawach krocie owadów dawało popisowy koncert bzyczenia i cykania, harmonijnie uzupełniając to foniczne bogactwo dźwięków. Do tych dźwiękowych i wizualnych atrakcji dołączyły jeszcze zapachy, mieszając się w aromatyczne kompozycje, dopełniały tego organoleptycznego bogactwa.

                                             ------ // ------   

Aniołowie teraz już głośno zaczęli okazywać swój zachwyt i ekscytację, powstającym na ich oczach światem. Bili głośne brawa z każdym powstającym nowym gatunkiem zwierząt i roślin, a „ochom” i „achom” nie było końca. Po tym entuzjastycznym anielskim aplauzie, Bóg widział, że to wszystko co dotąd uczynił, zyskało uznanie u Jego pierwszych stworzeń; było więc dobre, a nawet – nie chwaląc się – bardzo dobre!

 

Zadowolony zatem ze swego dotychczasowego dzieła, przystąpił do ostatniego aktu swojej kreacji: stworzenia istot rozumnych. A wreszcie Bóg rzekł: - „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam”. I tak się stało: stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz; stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do niech: - „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili Ziemię i uczynili ją sobie poddaną,... abyście panowali nad wszystkimi zwierzętami, które istnieją na Ziemi /.../ oto daję wam wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej Ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem”. (wg B.T.).

 

Bóg widząc, że wszystko co dotąd uczynił było dobre – to znaczy zgodne z Jego zamysłem odnośnie tego dzieła i tych stworzeń – zwrócił się do aniołów, uciszając ich najpierw wyciągniętą do góry prawicą.  Kiedy już zaprzestali oni hałaśliwego okazywania swojej radości i otoczyli Stwórcę ze wszystkich stron, uciszając jeden drugiego, powiedział do nich: - „Posłuchajcie mnie teraz uważnie, gdyż udzielę wam krótkiej „instrukcji obsługi” tego świata. Otóż każdy z was, który będzie chciał się tutaj znaleźć, niech wypowie hasło: „Angelland”, a po chwili będzie już na Ziemi w jakimkolwiek jej miejscu. Zaś hasło: „Niebo” zagwarantuje wam powrót do swoich pieleszy. Z czasem sami nauczycie się przemieszczać tam, gdzie chcielibyście się znaleźć i utrafić w czas, który będzie was interesował. Pamiętajcie o tym, że dla żadnego z ziemskich stworzeń nie jesteście widoczni ani wyczuwalni, wy natomiast będziecie je widzieć doskonale, tak samo za dnia jak i w nocy.

                                                           ------ // ------

Historia, która będzie się tu rozgrywała, oparta jest na moim autorskim scenariuszu tak pomyślanym, abyście mogli odnieść jak najwięcej korzyści zmysłowych, emocjonalnych i aby były one dla was w najwyższym stopniu atrakcyjne i ciekawe. W związku z tym ludzie – bo tak się będą nazywały te istoty w liczbie mnogiej – będą z natury grzeszni,... wręcz lubujący się w czynieniu zła i nieprawości; różnych perwersji, wszelakiej rozpusty, wielu innych grzesznych skłonności i wszelkiego rodzaju moralnego bezeceństwa. Będą one im sprawiały najwięcej przyjemności i satysfakcji, stających się nierzadko sensem i celem ich życia,... jak choćby u hedonistów i sybarytów, ale nie tylko.

 

Będziecie mogli grzeszyć tu do woli – wręcz pławić się w grzechu – a i tak wszystko pójdzie na konto tych materialnych istot, które gdyby nawet chciały żyć inaczej, to ich skażona grzesznymi skłonnościami natura nie pozwoli im na to. Zostali bowiem stworzeni jako biologiczne roboty i żywe „naczynia grzechu”, by służyć wam – bezgrzesznym i bezcielesnym istotom. Niczego więcej od nich nie oczekuję i myślę, że doskonale będą spełniały swoją rolę,... zresztą niebawem przekonacie się sami osobiście, a czas pokaże czy miałem rację. Jeśli nikt nie ma jakichś uwag do Mojego dzieła...” –

 

Stwórca zawiesił głos, rozglądając się po wpatrzonych weń nieludzko pięknych obliczach aniołów, czekając przez chwilę na ewentualne uwagi. Jednak żaden z nich nie miał najmniejszych nawet zastrzeżeń do tego bożego dzieła,... a może nie mogąc się już doczekać korzystania z jego atrakcji, nie chcieli odwlekać momentu otwarcia, niepotrzebnymi dyskusjami? Więc Bóg uroczystym tonem powiedział:

                                                           ------ // ------

„A zatem,... uznaję za otwarty ten świat rozrywki dla was, noszący nazwę ANGELLAND, od nazwy jego prawowitych użytkowników – aniołów. Niech wam służy tak długo, dopóki będziecie chcieli z niego korzystać,... Amen!” . Nie wiadomo skąd, pojawiła się ogromna złota wstęga, mieniąca się w słońcu wszystkimi kolorami tęczy, biegnąca z nieokreślonej dali w nieokreśloną dal. Stwórca podszedł do niej wolno i uroczystym ruchem „przeciął” ją wyciągniętą dłonią. Oba jej końce rozbiegły się na przeciwne strony, zwijając się w powietrzu złocistymi serpentynami i znikając w tle błękitnego nieba. Angelland został oficjalnie otwarty dla aniołów.

 

Anielskim brawom i wiwatom nie było końca. Swoją radość, zachwyt i zadowolenie okazywali Stwórcy w tak ujmujący i pełen spontanicznego entuzjazmu sposób, że na surowym zazwyczaj boskim obliczu, pojawił się wyraźny wyraz wzruszenia. Przez jakiś czas jeszcze Bóg przyglądał się z rozczuleniem swym pierwszym stworzeniom, pozwalając im nacieszyć się do woli tą wiekopomną chwilą. Potem znienacka klasnął w ręce i wszyscy tak jak stali, zniknęli w jednej chwili. W taki oto sposób został pomyślany, stworzony, ukończony i oddany do użytku ten pierwszy w historii bożego dzieła – świat rozrywki dla aniołów. Wszystko co się będzie potem działo, w jakimkolwiek zakątku tego świata i w jakimkolwiek czasie, będzie już tylko konsekwencją tej dziwnej prośby, z którą delegacja aniołów przyszła do Boga. Do czasu oczywiście....

                                                           ----- // -----

Zastanawiacie się teraz na zapewne, ile w tym wszystkim może być prawdy, a ile jest w tym wytworu mojej wyobraźni? No, więc nie jest to taka prosta sprawa, jakby się na pozór mogło wydawać. Zależy co dla kogo uznawane jest za prawdę, a co za wytwór wyobraźni. Zatem  przedstawię jak ja to widzę, chociaż wcale nie musicie w to wierzyć: Otóż informacje dotyczące tego ANGELLANDU zostały mi przekazane we śnie przez pewnego anioła (a że jest to możliwe, i że zdarzało się już nie raz w przeszłości, przekonująco opisuje sama Biblia). Mam uzasadnione podstawy by przypuszczać, iż był to sam archanioł Gabriel - nie pytajcie jednak dlaczego tak uważam. A było to tak:

 

Bodajże latem 2003 r. przyśnił mi się tenże anioł i objawił mi tajemnicę o naszym świecie i nas samych, przy okazji wyjaśniając motywy swego działania; otóż nie wszystkim aniołom podoba się jak Bóg potraktował materialne istoty (bądź co bądź rozumne) - ludzi.


Zignorowałem to wtedy, myśląc: - „Bóg – wiara, sen – mara” i zapomniałem o sprawie. Jednakże gdzieś tak pod koniec 2005 r. sen się powtórzył i to dokładnie tej samej treści. Zastanowiło mnie to nieco, ale ponieważ z natury jestem niedowiarkiem, nie przywiązywałem do tego onirycznego epizodu z mojego życia większej wagi,... zapominając o tym wydarzeniu powtórnie. Kiedy jednak na wiosnę tego roku po raz trzeci powtórzyło się to samo – z dodatkową informacją, że pomysł na nasz świat pomału już zaczyna się aniołom „przejadać”, gdyż ta historia powtarzana jest już 666 raz i wykorzystali już oni chyba wszelkie możliwości i konfiguracje zmian rzeczywistości, jakie im przychodziły na myśl, dlatego niebawem mają zamiar znów wybrać się do Boga z prośbą, by im wymyślił coś nowego, atrakcyjniejszego.

                                                            

Postanowiłem w razie czego zapisać sobie bardziej szczegółowo ten sen; a nuż on odzwierciedla jakąś prawdę, którą ktoś chce abyśmy poznali? Myślicie, że jest to tak mało prawdopodobne, że wręcz niemożliwe? Przyznam się, iż ja też tak na początku myślałem, a te trzy sny miały odzwierciedlać trzy etapy pomysłu na to opowiadanie. Lecz kiedy zacząłem zastanawiać się nad religijnym sensem bożego dzieła, dotarła do mnie następująca prawda: Przecież pomysł przedstawiony w tym tekście nie jest w najmniejszym stopniu ani w jakikolwiek sposób wewnętrznie sprzeczny, w przeciwieństwie do pomysłu opisanego w Biblii (przedstawionego jako prawda objawiona przez samego Boga), który aż roi się od sprzeczności wzajemnie wykluczających się i czyniących tą całą „opatrzność bożą względem człowieka”, niewiarygodną i nieprawdopodobną.

                                                           ------ // ------

Nie będą przytaczał tych wszystkich sprzeczności tkwiących w doktrynie religijnej, by poprzeć swoją tezę (zrobiłem to w innych tekstach), lecz chciałbym tylko zwrócić uwagę na ten jeden podstawowy paradoks religijny: kiedyś, kiedy jeszcze interesowałem się tymi teologicznymi problemami (dawno już przestałem, bo stały się dla mnie zbyt oczywiste) zastanawiałem się nad następującym pytaniem (i analogią):

 

Dlaczego w żadnej z wielu, wielu książek, które przeczytałem w swoim życiu, nigdy nie spotkałem takiej, której autor przyznałby się do tego, iż zamierzał napisać ją w zupełnie inny (doskonalszy) sposób, ale jakoś tak wypadło wbrew jego wiedzy i woli, że musiał przedstawić w niej zupełnie inną historię od tej, którą zamierzał? Dlatego musiał parokrotnie dokonać korekty fabuły i dopisać zupełnie inne zakończenie od wcześniej planowanego. I do tego wszystkiego, winą za zaistniały stan rzeczy obarczyłby postaci wykreowane w swym dziele... dlaczego to się nie zdarza?

 

Albo np. z setek filmów, które dotychczas oglądałem nie było takiego, którego reżyser przyznałby się (w jego fabule albo w późniejszych wywiadach), że chciał ten film nakręcić zupełnie inaczej (doskonalej), ale aktorzy w nim grający, mieli zupełnie inną jego koncepcję i wymusili wbrew jego wiedzy i woli taką a nie inną wersję tego dzieła. Więc on – chcąc ich ukarać i udowodnić im, że nie mają racji – zezwolił na tę nieudaną realizację tego filmu (przez cały czas produkcji próbując naprawić w nim co się dało), będąc absolutnie przekonanym, iż krytyka nie zostawi na nim „suchej nitki”, a producenci nie zarobią ani grosza,... dlaczego to się nie zdarza?!

 

Czy kiedyś udało wam się zauważyć taki ewenement w sztuce epistolografii lub kinematografii? Bo mnie nigdy i myślę, że próżno by szukać przykładu takiego niewydarzonego dzieła, którego autor przyznałby to otwarcie wszem i wobec. Jaka jest więc tego przyczyna? Otóż chyba bardzo prosta i łatwa do odgadnięcia: tak samo pisarz jak i reżyser (czy jakikolwiek inny twórca) dysponują wystarczającą ilością możliwości, aby każde ich dzieło wyszło z ich rąk dokładnie takie jakie sobie zamierzyli i wcześniej zaplanowali (i to na wielu poziomach jego realizacji). Jest to chyba dla wszystkich tak oczywiste, że – jak przypuszczam – nikt nie zadaje sobie takich pytań i nie zastanawia się nad tymi nierealnymi problemami. I teraz uwaga!

                                                           ------ // ------

Dlaczego zatem wierzymy, iż nasz Bóg zachował się tak bardzo absurdalnie podczas kreacji swego dzieła; pozwolił na to, aby zaistniało ono wielce niedoskonałe, a Jego stworzenie – mimo wrodzonych ułomności (choć podobno nabytych, co nie zmienia faktu) – stało się wadliwym protoplastą rodzaju ludzkiego? Dlaczego mając nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości (w przeciwieństwie do ludzkich twórców: pisarzy i reżyserów), nie zapobiegł temu niekorzystnemu stanowi rzeczy zaraz na samym początku, lecz nakazał wręcz aby ta ludzka ułomność (grzeszna natura) skaziła całe Jego dzieło? Dlaczego zamiast przebaczenia ludziom w raju, wymyślił dla nich piekło z wieczystymi mękami?

 

Pomyślcie tak sami; pisarz czy też reżyser filmowy nie mają nawet drobnego ułamka takich możliwości, który ma wszechmocny i wszechwiedzący Bóg (mający absolutną władzę nad całym swoim dziełem i wiedzący o nim wszystko na całą wieczność naprzód), a jednak nie zdarza się im nigdy taka sytuacja, jaką z całą powagą opisuje Biblia: absolutnie doskonały Stwórca obraża się na swoje stworzenie (jak na ironię jest On ponoć nieskończenie miłosierny) i mszcząc się za skorzystanie z Jego prawa do wolnej woli (którą nb. sam im dał), karze je w okrutny i bezlitosny sposób, wiedząc doskonale jakie będą efekty tej kary w przyszłości. I to nie tylko bezpośrednio „winnych” jakoby tego stanu rzeczy, ale też wszystkich innych, niczemu nie winnych osobników, którzy będą mieli „przyjemność” kiedykolwiek i gdziekolwiek się narodzić,... wystarczy tylko, że będą ludźmi.

                                                           ------ // ------

Potraficie wyobrazić sobie tę cechę Boga (bezgraniczna wręcz mściwość?), która by Go do tego skłoniła? Bo ja w żaden sposób nie potrafię! Ale mimo to, o ile mógłbym jeszcze „przełknąć” ten infantylno/okrutny wizerunek Stwórcy, który akurat taką wymyślił sobie koncepcję swego dzieła, to jednak poglądu, że jest to wina Jego własnego, marnego stworzenia – w żaden sposób nie mogą ani pojąć, ani zaakceptować rozumem. Nie wiem jak wy to widzicie, lecz dla mnie jest oczywiste, że kapłani tychże religii (judeo-chrześcijańsko-katolickiej) każą nam wierzyć w niesamowicie piramidalną bzdurę, która chyba nie ma sobie równych (chociaż na gruncie religii znalazło by się ich jeszcze wiele podobnych).

 

Dlatego gdybym był wierzącym religijnie osobnikiem i miał do wyboru; wiarę w biblijną koncepcję kreacji bożej, a wiarę w Angelland, ów świat rozrywki dla aniołów – wybrałbym bez wątpienia tę drugą możliwość, ze względu na jej logiczną spójność i brak jakiejkolwiek sprzeczności. Zatem bardziej wiarygodną i prawdziwszą od naszej religii. Bowiem prawda dotycząca naszego Boga (przyjmując na wiarę, że istnieje) w relacji do Jego dzieła i stworzeń, musi być taka, jaką już dawno temu odkrył Cesare Vanini: „Świat jest taki, jakim go Bóg zamierzył. Jeśliby chciał aby był lepszy – byłby lepszy. Jeśli istnieje grzech, widać, że Bóg tak chce. Napisano bowiem, że wszystko czego chce – może zrobić. Jeśli zaś nie chce, a grzech mimo to istnieje, należy go nazwać albo nieprzewidującym, albo bezsilnym, albo okrutnym; skoro czy to nie był świadom swej woli, czy nie mógł jej wykonać, czy też jej poniechał”.


A ponieważ jest to prawda, której w żaden sposób nie da się podważyć ani obalić rozumowo, pozwólcie więc, iż póki co, bardziej wiarygodna będzie dla mnie przedstawiona tu historia, niż ta opisana w Biblii; gdyż Bóg stwarza tu ludzi dokładnie takich jakich zamierzał stworzyć, nie żywiąc do nich żadnych uczuć i nie mając w stosunku do nich żadnych zamiarów (oprócz celu, do którego zostali stworzeni). Gdyby bowiem je miał, sami ludzie, ich historia jak i ich świat – byłyby dokładnym ich odzwierciedleniem; w najdrobniejszych nawet szczegółach zrealizowaną Jego wolą w materialnej rzeczywistości. Czy można – na gruncie teizmu – inaczej to sobie wyobrazić, będąc w zgodzie z logiką i rozumem? I czyż nie ten rodzaj zgody powinien być najważniejszy, niezależnie od wyznawanego światopoglądu?

                                                           ------ // ------

Na koniec chciałbym zacytować pewien aforyzm (lub fragment wiersza), który zachował się w zakamarkach mojej pamięci jakby na tę okazję. Jednakże nie znam jego autora (za co z góry przepraszam), ani też nie jestem pewien czy dobrze go zapamiętałem. Pozwolę sobie dołączyć go, gdyż wyjątkowo pasuje do tego tekstu: „Życie to teatr, świat to scena, aktorzy wszędzie. Kto nie chce grać nie musi, ale i tak kiedyś ze sceny zejść musiał będzie” (?).

 

2008/2024 r.                                       ------ KONIEC------

 

*Niniejszy tekst był publikowany w ówczesnym Racjonaliście w 2008 r., pt. „Angelland – Boski reality show” i zamieszczono do niego 22 komentarze. Obecna wersja różni się wieloma szczegółami (włącznie z tytułem), nie mającymi jednak wpływu na jego ogólną wymowę.