Białe flagi, czerwone flagi, uleganie i rezygnacja
Nie tylko papież myli białe flagi z białym dymem, podczas gdy świat płonie.


Liat Collins 2024-03-23

Papież Franciuszek błogosławi wierzących mu. (Wikipedia)  
Papież Franciuszek błogosławi wierzących mu. (Wikipedia)  

„Izrael nie prowadzi polityki zagranicznej, tylko wewnętrzną” – żartował wiele lat temu Henry Kissinger. Jednak dzisiaj to Stany Zjednoczone, w roku wyborów prezydenckich, bardziej niż kiedykolwiek decydują o polityce zagranicznej, mając na uwadze potrzeby kampanii wyborczej. Nie dotyczy to tylko Stanów Zjednoczonych. W roku, w którym odbywa się więcej wyborów niż kiedykolwiek w historii, trudno oddzielić bieżące wydarzenia lokalne od wiadomości zagranicznych.

Cały świat jest sceną, jak to ujął Szekspir, ale jest to teatr globalnej wojny i terroru. A na uboczu stoi chór, papugujący oklepane frazesy oderwane od fabuły. W tym tygodniu obiecałam sobie skoncentrować się na tym, co dzieje się na całym świecie, chociaż oczywiście nie mogłam całkowicie odpocząć od wojny w Gazie, ciągłych ataków rakietowych i terrorystycznych oraz trudnej sytuacji zakładników wciąż przetrzymywanych przez Hamas i innych terrorystów.


W niedzielny poranek mój wzrok przykuł tytuł artykułu Reutersa: „Papież: Ukraina powinna mieć ‘odwagę białej flagi’ w negocjacjach”. W doniesieniu Reutersa napisano, że papież Franciszek „wygłosił swoje uwagi w wywiadzie nagranym w zeszłym miesiącu dla szwajcarskiego nadawcy RSI, na długo przed ostatnią piątkową propozycją złożoną przez tureckiego prezydenta Tayyipa Erdogana dotyczącą zorganizowania szczytu między Ukrainą a Rosją w celu zakończenia wojny”. Jak podał Reuters, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że „pragnąc pokoju, nie zrezygnuje z żadnego terytorium”. Z drugiej strony Rosja Putina, jak można się było spodziewać, odmawia wycofania swoich sił z kraju, na który najechała bez żadnej prowokacji dwa lata temu.


W wywiadzie, który miał być wyemitowany 20 marca, prowadzący poruszył kwestię „białej flagi”, na co papież podobno odpowiedział: „…Ale ja myślę, że najsilniejszy jest ten, kto patrzy na sytuację, myśli o ludziach i ma odwagę białej flagi i negocjuje”.


Zamiast koncentrować się na znalezieniu partnerów międzynarodowych, którzy zmusiliby Putina do zaprzestania agresji, papież wolałby, aby zagraniczne mocarstwa przeprowadziły mediację, nawet jeśli oznaczałoby to przegraną napadniętej Ukrainy.


„W innej części wywiadu – relacjonuje Reuters – mówiąc o wojnie między Izraelem a Hamasem, Franciszek powiedział: ‘Negocjacje nigdy nie oznaczają poddania się’”.


87-letni papież był jeszcze dzieckiem, gdy Wielka Brytania i świat zachodni uważały, że negocjacje z nazistowskimi Niemcami – oddanie Czechosłowacji Hitlerowi – są dobrym pomysłem i zapobiegną wojnie. Jest na tyle dorosły, że może znać konsekwencje.


Ugłaskiwanie nie działa


Ugłaskiwanie nie działa. Jeśli ulegniesz zabijace – Putinowi, organizacjom terrorystycznym wspieranym przez Iran (a także Erdoganowi) – nie uratujesz życia. Przygotowujesz grunt pod następną rundę działań wojennych.


Skoro już jesteśmy przy temacie negocjacji, oto tytuł z zeszłotygodniowego „Jerusalem Post”, który powinien służyć jako ostrzeżenie dla krzyczących „negocjuj za wszelką cenę”. Artykuł Yonaha Jeremy’ego Boba nosił tytuł: IAEA Chief Grossi: ‘We have lost track of Iran’s nuclear progress.


„Minęły trzy lata, odkąd Iran przestał tymczasowo stosować swój protokół dodatkowy, a zatem minęły także trzy lata, odkąd agencja była w stanie przeprowadzić uzupełniającą inspekcję w Iranie” – powiedział Radzie Gubernatorów szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Innymi słowy, chociaż wiemy, że Islamska Republika Iranu realizuje swoje aspiracje nuklearne i jest blisko możliwości zbudowania bomby, nie wiemy, jak blisko. W 2015 r., kiedy negocjacje w sprawie irańskiego porozumienia nuklearnego JCPOA zakończyły się wielkimi fanfarami, nie było mnie wśród tych, którzy świętowali. Ostrzegałam, że 10–15 lat, na jakie opiewała umowa, minie bardzo szybko. Fakt, że Iran przekazał Rosji część swojego uranu, nie sprawił, że poczułam się bezpieczniej. Iran, Rosja i Chiny – przeprowadzając obecnie wspólne manewry morskie – razem z Koreą Północną stworzyły oś zła i zagrażają właśnie tym wartościom, które świat zachodni podobno ceni.


Są tacy, którzy nie wiedzą, i tacy, którzy udają, że nie wiedzą. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że ONZ osiągnęła nowe dno, kopie nowy dół i stacza się jeszcze niżej. W zeszłym tygodniu specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. przemocy wobec kobiet i dziewcząt, Reem Alsalem, oświadczyła, że nic nie wie o tym, jakoby Izrael cierpiał z powodu ciągłych ataków rakietowych, mówiąc to w dniu, w którym zginął indyjski robotnik rolny pracujący w Moshav Margaliot na północy. Alsalem ma problem z wybiórczą pamięcią i wybiórczym widzeniem. Twierdząc, że nie ma wystarczających dowodów, by przyznać, że Hamas gwałcił izraelskie kobiety i dziewczęta podczas masowej inwazji 7 października, w zeszłym miesiącu wspólnie ze specjalną sprawozdawczynią ONZ ds. okupowanych terytoriów palestyńskich, Francescą Albanese, napisała raport, w którym oskarżała IDF o popełnienie przestępstw na tle seksualnym przeciwko palestyńskim kobietom i dziewczętom, powołując się na nieokreślone „wiarygodne źródła”.


W zeszłym tygodniu w raporcie Pramili Patten, Specjalnej Przedstawicielki Sekretarza Generalnego ONZ ds. przemocy seksualnej w konfliktach, stwierdzono, że istnieją „jasne i przekonujące informacje, że [Hamas] dokonał przemocy seksualnej, w tym gwałtów, tortur o charakterze seksualnym oraz okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania” oraz podano wniosek, że prawdopodobnie takie traktowanie trwa nadal wobec zakładników. Ale nawet to nie wystarcza, aby przekonać Alsalem i jej podobnych.


Kiedy w tym tygodniu Rada Bezpieczeństwa ONZ omawiała raport Patten, pięć miesięcy po popełnieniu tych okrucieństw, była to pierwsza sesja ONZ poświęcona atakowi na Izrael, podczas którego zamordowano ponad 1200 osób, a około 240 uprowadzono. ONZ, która nie uważa Hamasu za organizację terrorystyczną, co trzy miesiące organizuje obowiązkowe sesje, aby wytknąć palcem Izrael.


Wydaje się, że prezydent USA Joe Biden
 czyta z ustalonego scenariusza. Brakuje mu informacji między wierszami, diabelskich szczegółów poza stereotypami i mantrami. Źle zinterpretował także opinie i postawy izraelskiego społeczeństwa. W wywiadzie dla MSNBC Biden ostrzegł Izrael przed podejmowaniem działań przeciwko Hamasowi w jego ostatniej twierdzy w Rafah. Cytując dane dostarczone przez samą organizację terrorystyczną, prezydent powiedział: „Nie można dopuścić do śmierci kolejnych 30 tysięcy Palestyńczyków w wyniku ścigania” Hamasu. „Są [istnieją] inne sposoby… radzenia sobie z… traumą spowodowaną przez Hamas”.


Panie Prezydencie, Izrael nie ryzykuje życia swoich żołnierzy, aby uporać się z „traumą” z 7 października. To nie jest jakiś rodzaj kosztownej terapii. Celem jest zapobieżenie powtórzeniu się tego, co wydarzyło się 7 października oraz zniszczenie zdolności Hamasu przy jednoczesnym stworzeniu środka odstraszającego – który, miejmy nadzieję, zostanie również zauważony przez Hezbollah na północy. Izrael nie dąży do poradzenia sobie z traumą; domaga się zwrotu ponad 130 zakładników, którzy pozostają w rękach terrorystów.


Za każdym razem, kiedy Biden beszta Izrael, osłabia nacisk na Hamas, by zakończył działania wojenne i podnosi cenę za zakładników. Ostrzeżenie, że Izrael przekroczy czerwone linie wyznaczone przez Bidena, jeśli Izrael będzie kontynuował działania wojenne, pokazuje, że prezydent USA, podobnie jak papież, błędnie odczytuje mapę Bliskiego Wschodu. Również naleganie na wysyłanie coraz większych ilości „pomocy humanitarnej” do Gazy, gdzie większość trafia w ręce reżimu terrorystycznego, nie jest sposobem na zakończenie wojny; to tylko ją napędza. Budowa molo do dostarczania żywności i zrzucania posiłków na spadochronach wygląda dobrze, ale zażądanie od Hamasu natychmiastowego zaprzestania działań wojennych i uwolnienia zakładników byłoby lepsze dla wszystkich.


W wywiadzie dla MSNBC Biden starał się rozróżniać między premierem Benjaminem Netanjahu a państwem Izrael. Takie stanowisko przyjęła również wiceprezydent Kamala Harris. Jednak większość Izraelczyków, nawet tych aktywnie wzywających do nowych wyborów i obalenia Netanjahu, jest boleśnie świadoma, że ta wojna nie jest osobistą eskapadą premiera. Kiedy w zeszłym tygodniu polityczny rywal Netanjahu, Benny Gantz, odwiedził Stany Zjednoczone, był po tej samej stronie co Netanjahu w sprawie celów i przebiegu wojny, mówiąc urzędnikom amerykańskim, że proszenie sił izraelskich, by trzymały się teraz z daleka od Rafah, jest jak mówienie strażakom, że powinni ugasić tylko 80% pożaru. Po 7 października rozwiały się złudzenia i  tylko bardzo niewielka mniejszość Izraelczyków wierzy, że możliwe jest natychmiastowe wdrożenie „rozwiązania w postaci dwóch państw” i przetrwanie.


Flagi są czerwone, a nie białe. Globalna wioska dobrze by zrobiła, gdyby zwróciła na to uwagę. Papież nie jest sam w myleniu białych flag z białym dymem, podczas gdy świat płonie.


Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-792064

Jerusalem Post, 15 marca 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracowała w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Do niedawna kierowała The International Jerusalem Post. Obecnie na emeryturze.