Porwani przez Hamas i ślepota moralna


Liat Collins 2024-02-28

EYLON LEVY. Izrael nie potrzebuje pouczeń obcych rządów na temat znaczenia uwolnienia zakładników.(zdjęcie: HAIM ZACH/GPO)
EYLON LEVY. Izrael nie potrzebuje pouczeń obcych rządów na temat znaczenia uwolnienia zakładników.(zdjęcie: HAIM ZACH/GPO)

Gdybym miała wyraziste brwi rzecznika izraelskiego rządu Eylona Levy’ego, nie ma wątpliwości, że ostatnie nagłówki gazet by je podniosły. Tak się złożyło, że po porannym czytaniu gazet po prostu podniosło mi się ciśnienie krwi.


Na przykład artykuł na pierwszej stronie z 15 lutego głosił: „Biały Dom nalegał, aby ‘wszyscy, włącznie z Izraelem’, zrobili wszystko, co w ich mocy, by osiągnąć porozumienie w sprawie uwolnienia zakładników, w czasie, kiedy są doniesienia, że premier Benjamin Netanjahu nie aprobował ponownego wysłania delegacji do Kairu w celu dalszych negocjacji”.


Była to jedna z kilku historii sugerujących, że administracja USA martwiła się, że Izrael nie robi wszystkiego, co w jego mocy, aby sprowadzić zakładników przetrzymywanych przez Hamas w Gazie z powrotem do domu. Jest to temat szeroko rozpowszechniony także w prasie hebrajskiej. Jest to prawdopodobnie część przesłania promowanego przez Forum Zakładników i Zaginionych Rodzin, którego główny konsultant, Ronen Tzur, ustąpił w tym tygodniu ze stanowiska w związku z obawami, że wykorzystuje forum do celów politycznych – co stanowi kontynuację jego poprzednich kampanii przeciwko Netanjahu i rządowej reformie sądownictwa, która przed 7 października podzieliła kraj.


Amerykańskie sygnały sugerują, że administracja uważniej wsłuchuje się w głosy opozycji niż w głos rządu. To samo w sobie jest niepokojące. Tak jak Izrael musi utrzymywać ponadpartyjne więzi w USA i współpracować z dowolnym prezydentem, który zostanie demokratycznie wybrany, tak też amerykański prezydent i administracja muszą współpracować z demokratycznie wybranym rządem Izraela, bez względu na to, jaki niesmak w nich budzi.


Izrael nie potrzebuje pouczeń obcych rządów na temat znaczenia uwolnienia zakładników. Każdy normalny człowiek pragnie ich powrotu – zwłaszcza w Izraelu. Opublikowane w tym tygodniu rozdzierające serce nagranie przedstawiające Shiri Bibas, bosą i przykrytą kocem, z trudem utrzymującą swoje niemowlę i czterolatka, pędzoną przez terrorystów przez Chan Junis 7 października, było kolejnym przypomnieniem, jak bardzo możemy się troszczyć o kogoś, kogo nigdy nie spotkaliśmy. Problemem jest cena umowy i zagrożenie, jakie stwarza ona dla bezpieczeństwa Izraela i obywateli w przyszłości.


Hamasowscy bandyci z izraelskimi cywilami porywanymi do Gazy 7 października 2023r. . (Źródło: Wikipedia) 
Hamasowscy bandyci z izraelskimi cywilami porywanymi do Gazy 7 października 2023r. . (Źródło: Wikipedia) 

Masowe uwolnienie palestyńskich terrorystów na wzór porozumienia o wymianie za Gilada Schalita z 2011 r. wyraźnie stwarza zagrożenie: pomysłodawcą i organizatorem  megaokrucieństwa z 7 października był Jahja Sinwar z Hamasu, jeden z więźniów uwolnionych w ramach tego porozumienia. Próby Hamasu powiązania uwolnienia zakładników z umożliwieniem mu obecności na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie są jeszcze bardziej irytujące. To nie przypadek, że Hamas nazwał inwazję z 7 października „Potopem Al-Aksa”.


Oskarżenia pod adresem premiera mają charakter politycznego spinu


To nie premier Benjamin Netanjahu przetrzymuje zakładników. Podobnie sugestie, że Netanjahu celowo próbuje przedłużyć wojnę w Gazie i przeciąga uwolnienie zakładników dla własnych celów politycznych – aby odwrócić uwagę od swoich problemów prawnych i przełożyć wybory – są politycznym spinem. Netanjahu jest z pewnością doświadczonym politykiem, który wie co nieco o wyborach i wyczuciu momentu – pokonanie Hamasu i sprowadzenie jak największej liczby żywych zakładników do domu może mu tylko pomóc.


Los zakładników; groźba dalszej kontroli Hamasu w Gazie; zagrożenie ze strony Hezbollahu w Libanie; oraz otwarte groźby ze strony Iranu działającego za pośrednictwem swoich terrorystycznych pełnomocników, w tym Huti, to kwestie przekraczające spektrum polityczne w Izraelu. Nie ma lewicy i prawicy, gdy istnieje egzystencjalne zagrożenie dla Izraela. Lider opozycji Jair Lapid i rywale Netanjahu, tacy jak Benny Gantz, który stoi na czele partii Jedność Narodowa, również niewątpliwie chcą, aby Izrael wygrał wojnę i powitał zakładników w domu, nawet jeśli miałoby to zapewnić Bibi chwilowy wzrost w sondażach.


Muszę sama sobie przypominać, że wrogiem są organizacje terrorystyczne, a nie ONZ, ale w niektórych przypadkach coraz trudniej jest rozróżnić, kto dla kogo pracuje.


W zeszłym tygodniu Martin Griffiths, szef Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej, powiedział Sky News: „Hamas nie jest dla nas grupą terrorystyczną, jak wiadomo, jest to ruch polityczny. Uważam jednak, że bardzo, bardzo trudno jest wyprzeć te grupy bez wynegocjowanego rozwiązania; co obejmuje ich aspiracje…”


Moje ciśnienie krwi podskoczyło i wyplułam poranną kawę na gazetę. Próbując ograniczyć skandal, Griffiths napisał później na X (dawniej Twitterze): „Gwoli wyjaśnienia: Hamas nie znajduje się na liście grup uznanych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ za organizacje terrorystyczne”, dodając: „To nie oznacza, że ich akty terroru z 7 października były mniej przerażające i naganne, jak cały czas mówiłem”.


Teraz rozumiecie, jak ONZ może twierdzić, że nie miała wiedzy o centrum kontroli Hamasu, które IDF odkryła w zeszłym tygodniu, zbudowanym bezpośrednio pod siedzibą UNRWA w Gazie, przy użyciu tej samej infrastruktury. W tym tygodniu było więcej szokujących rewelacji – szokujących, ale nie zaskakujących dla tych, którzy śledzili fiasko UNRWA. 


W poniedziałek opublikowano materiał wideo przedstawiający pracownika socjalnego UNRWA ładującego ciało młodego Izraelczyka na ciężarówkę w kibucu Be'eri 7 października i uprowadzającego zwłoki do Gazy. Tak zwany pracownik socjalny jest tylko jednym z wielu urzędników powiązanych z UNRWA, którzy brali udział w okrucieństwie, w wyniku którego brutalnie zamordowano około 1200 osób, a ponad 240 uprowadzono.


W tym tygodniu w innym szpitalu w Gazie ujawniono kolejną potworność Hamasu. Podczas operacji IDF w szpitalu Nasser odkryto leki wyraźnie oznaczone nazwiskami izraelskich zakładników. Ratująca życie pomoc farmaceutyczna, przekazywana przez rodziny za pośrednictwem zagranicznych wysłanników, nie dotarła do jeńców. Dostarczono ją w ręce Hamasu w Gazie i tam pozostała nieotwarta. 


Fakt, że w ogóle jej nie użyto, podkreśla inny punkt: katastrofa humanitarna, o której istnieniu Hamas przekonał świat, najwyraźniej nie jest na tyle wielka, by trzeba było przekazać te leki własnym obywatelom. Podobnie niedawny raport Radia KAN sugerował, że setki ciężarówek z pomocą humanitarną oczekujących na przejściu granicznym w Rafah są celowo zatrzymywane, aby pogorszyć kryzys w Gazie i zwiększyć presję na Izrael.


Dla odmiany mogę podzielić się kiepskim żartem. Rosja zaprosiła OWP, Hamas i kilka innych grup terrorystycznych do wzięcia udziału w Moskwie w przyszłym tygodniu w rozmowach o jedności, żeby nakłonić ich do odłożenia na bok różnic jako część  jednostronnych wysiłków na rzecz państwowości palestyńskiej. 


Można by pomyśleć, że Rosja jest zajęta innymi sprawami – na przykład inwazją i atakami na Ukrainę. Jednak szczególnie po nagłej śmierci w więzieniu kolejnego przeciwnika Putina – Aleksieja Nawalnego – trzeba wykazać się wyjątkową odwagą, aby wypowiadać się przeciwko prezydentowi i jego polityce w Federacji Rosyjskiej.


Wiadomość o planowanych rozmowach jednościowych została ogłoszona na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium przez premiera Autonomii Palestyńskiej Mohammeda Sztajjeha. Dosypując soli do rany, Sztajjeh powiedział uczestnikom konferencji: „Nie należy nadal skupiać się na 7 października”.


Jest to taktyka, którą Palestyńczycy – Hamas i OWP-Fatah – rzeczywiście mają wspólną: przeprowadzenie ataku terrorystycznego, a następnie dalsze postępowanie, jakby nic się nie stało. Kolejną rzeczą, którą ich łączy, jest chęć wyeliminowania Izraela. Główna różnica polega na podejściu. Hamas woli próbować fizycznie zniszczyć Izrael przez terroryzm i wojnę, podczas gdy Autonomia Palestyńska jest gotowa robić to etapami, środkami dyplomatycznymi. Dobrym punktem wyjścia jest dla nich ogłoszenie państwa bez ustalonych granic.


Są przywódcy gotowi zgodzić się z tym. Przyjaciele Izraela – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i inni – wywierają presję, by przystąpił do jednostronnej deklaracji niepodległości Palestyny, jako nagrodę za atak Hamasu. 


Są też zaprzysiężeni wrogowie, jak brazylijski prezydent Luiz Inácio Lula da Silva, który na marginesie szczytu Unii Afrykańskiej w tym tygodniu porównał działania Izraela przeciwko terrorystycznemu reżimowi Hamasu do ludobójstwa Żydów dokonanego przez Hitlera podczas Holokaustu. Podjęto także działania – na czele których stanęły Algieria i Republika Południowej Afryki – mające na celu odebranie Izraelowi statusu obserwatora przy Unii Afrykańskiej. 


To niepokojący trend. Izrael jest lekceważony, odrzucany i delegitymizowany za samoobronę, podczas gdy organizacje terrorystyczne nagradzane są międzynarodowym dążeniem do pełnego ich uznania – nie pomimo okrucieństwa z 7 października, ale w jego wyniku.


U każdego, kto naprawdę chce walczyć z plagą terroryzmu dżihadystów, powinno to wywołać nie tylko zdziwienie i podniesienie ciśnienia krwi. Powinno być sygnałem alarmowym.


Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-788439

Jerusalem Post, 23 lutego 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Do niedawna kierowała The International Jerusalem Post