Wojna Izraela z Hamasem jest najmniej śmiercionośną wojną w regionie

Dlaczego więc media opisują go jako „jedną z najbardziej śmiercionośnych… w historii”?


Daniel Greenfield 2024-02-06


Associated Press trafiła niedawno na pierwsze strony gazet, fałszywie twierdząc, że izraelska kampania przeciwko Hamasowi „należy do najbardziej śmiercionośnych i niszczycielskich w najnowszej historii” i była nawet gorsza niż „bombardowanie Niemiec przez aliantów podczas II wojny światowej”.


„Washington Post” argumentował, że „Izrael prowadził w Gazie jedną z najbardziej niszczycielskich wojen w tym stuleciu”, podczas gdy „Wall Street Journal” utrzymywał, że „tworzy zniszczenia porównywalne pod względem skali do najbardziej niszczycielskiej wojny miejskiej we współczesnej historii”.


Ten obraz jest tym bardziej zdumiewający, że nawet przyjmując dane liczbowe dotyczące ofiar Hamasu (skażone i prawdopodobnie zawyżone liczby, w których nie pokazuje się terrorystów, wszyscy są cywilami, a mężczyźni w wieku poborowym wpadają w kategorię dzieci), jest to prawdopodobnie jeden z najmniej brutalnych konfliktów w tym regionie.


W 2016 r. „Washington Post” określił wojnę domową w Syrii, w której zginęło 250 tysięcy ludzi, jako „najbardziej niszczycielski konflikt w regionie”. W 2020 r. ONZ nazwała wojnę domową w Jemenie, w wyniku której zginęło 150 tysięcy ludzi, „najbardziej niszczycielskim konfliktem od zakończenia zimnej wojny”.


Do tego dochodzi obecna faza wojny w Sudanie (którą media obecnie nie interesują się), w której w ciągu ostatniego roku zginęło 15 tysięcy ludzi w ramach większego konfliktu, który mógł pochłonąć życie nawet 2 milionów ludzi.


Wojna Tigray w Etiopii tocząca się przez ostatnie trzy lata (którą mogłeś przeoczyć, ponieważ media zdecydowały się nie relacjonować histerycznie każdej zrzuconej bomby, a protestujący zamiast blokować ruch pozostali w domu, oglądając seriale) mogła kosztować życie od 80 do 600 tysięcy ludzi (ten rozrzut ocen ilości ofiar spowodowany jest całkowitym brakiem zainteresowania).


(„El Pais”, hiszpańska gazeta, która jednak donosiła o wojnie domowej w Etiopii, określiła ją jako „najbardziej śmiercionośną w XXI wieku”, a później musiała zmienić zdanie, by argumentować, że Izrael był gorszy - „25 tysięcy ofiar śmiertelnych w Gazie: dlaczego ta wojna przewyższa rozmiarami zniszczenia inne duże konflikty?”).


W rzeczywistości każda znacząca wojna między państwami czy wojna domowa w regionie wiązała się ze znacznie większą liczbą ofiar śmiertelnych niż wojna z Hamasem: łącznie z wojną iracko-irańską, w której zginęło około 500 tysięcy do 2 milionów. W pobliskiej Afryce od 1996 r. wojna w Kongu pochłonęła 6 milionów ofiar.


Jak media uzasadniają twierdzenie, że 25 tysięcy to więcej niż 2 miliony?


Jest mnóstwo chwytów dostępnych dla każdego, kto chce argumentować, że 2 + 2 to tak naprawdę 5. „Analizy” mediów, które twierdzą, że izraelska kampania przeciwko Hamasowi jest najbardziej zabójcza i najbardziej niszczycielska, a może nawet gorsza niż II wojna światowa, dostosowują swoje twierdzenia do potrzeb odbiorców.


Jak wie autor każdego wątpliwego badania, aby uzyskać pożądane rezultaty, manipulujesz swoimi parametrami. Analizy mediów wybiórczo porównują kampanię Izraela do bitew, a nie do wojen, wąsko skupiają się na bardzo konkretnych harmonogramach, starają się szacować na głowę mieszkańca, a nie liczby brutto. Ale narysowanie okręgu wokół określonego obszaru i przeliczenie na mieszkańca działa w obie strony. W ataku Hamasu z 7 października zginęło 10% populacji kibucu Be'eri, co czyni sytuację znacznie gorszą w przeliczeniu na mieszkańca niż jakakolwiek reakcja Izraela na te okrucieństwa.


Jednak fałszowanie statystyk opiera się na tym, gdzie wytyczona jest linia, by osiągnąć określony z góry cel.


Na przykład „New York Times” oświadcza, że „śmiertelność w Gazie przewyższa wszelkie straty Arabów w wojnach z Izraelem w ciągu ostatnich 40 lat”. Oczywiście ostatnia większa wojna arabsko-izraelska miała miejsce 50 lat temu.


Liczba 40 lat opiera się na wojnie w Libanie, ale faktyczne liczby dotyczące tej wojny znacznie się różnią i wahają się od tysięcy według Izraela, 10 tysięcy według CIA, 18 tysięcy według Libanu i 30 tysięcy według Arafata i OWP.


Podczas gdy media w owym czasie podkreślały najwyższe oszacowania, aby krytykować izraelską kampanię przeciwko OWP, obecnie wykorzystują najniższe, by zaatakować kampanię w Gazie.


Podobnie AP przytacza własne twierdzenie, że w walkach z ISIS w irackim mieście Mosul „zabito około 10 tysięcy cywilów”, oskarżając Izrael. Jednak według niektórych irackich szacunków liczba ta sięga 40 tysięcy. PBS zatytułowała swoje relacje, ostrzegając, że „liczba ofiar bitwy o Mosul może nigdy nie być znana”.


„New York Times” po tym, jak użył wątpliwej liczby z Libanu na poparcie wątpliwych liczb w Strefie Gazy, przyznaje, że „podobnie jak w przypadku dzisiejszej Gazy, badacze twierdzą, że liczba zabitych w Libanie może nigdy nie być znana z całą pewnością z powodu zamieszania podczas wojny".


To prawda.


„New York Times” cytuje własne twierdzenie, że „prawidłowe liczenie zmarłych jest praktycznie niemożliwe”.


Dlatego też liczba ofiar śmiertelnych we wszystkich przypadkach, od wojen domowych w Syrii i Jemenie po masowe ofiary w Sudanie i wojnę iracko-irańską, to szacunki ogólne, przy czym istnieją między nimi ogromne różnice.


Ajschylos, grecki dramaturg, ostrzegał, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Dokładne wyliczenie ofiar to pierwsza i ostatnia ofiara każdego konfliktu.


Brytyjskie czasopismo medyczne „Lancet” wzbudziło kiedyś kontrowersje, twierdząc najpierw, że wojna w Iraku zabiła 98 tysięcy Irakijczyków, a potem, że ponad pół miliona, czyli 2,5% ludności kraju. W 2007 roku brytyjska firma zajmująca się danymi podała, że zginął 1 milion Irakijczyków. Twierdzenia te zostały szybko obalone i teraz, gdy debata na temat wojny dobiegła końca, można je zobaczyć w lusterku wstecznym.


Podczas wojny w Iraku politycznie wygodne było zawyżanie liczby ofiar śmiertelnych, tak jak teraz jest politycznie wygodne zawyżanie liczby ofiar bezmyślnie przyjmując dane od grupy terrorystycznej, której główna nadzieja na przetrwanie leży w zawyżaniu liczby ofiar śmiertelnych wśród cywilów przy minimalizacji własnych ofiar.


Najbardziej niepokojącą rzeczą w powszechnej akceptacji liczb Hamasu jest właśnie to.


Szacunkowa liczba ofiar śmiertelnych wojny domowej w Syrii waha się znacznie od niskich danych sześciocyfrowych do ponad 600 tysięcy. Różne organizacje o różnych programach stworzyły bardzo różne zestawy liczb. I chociaż wiele z nich może być niewiarygodnych, istnieje przynajmniej zdrowa debata.


Jeśli chodzi o Gazę, media cytują wyłącznie dane Hamasu. Jednocześnie twierdzą, że większość Gazy została zniszczona, jej ośrodki medyczne zamienione w gruzy, a rząd zniszczony oraz że temu samemu rządowi nie tylko można ufać, ale także w jakiś sposób jest on w stanie tworzyć nieomylne statystyki, które nie istnieją w jakimkolwiek innym konflikcie regionalnym.


Liczby dotyczące wojny iracko-irańskiej różnią się o 1,5 miliona, o pół miliona w sprawie wojny domowej w Syrii i wojny w Tigray, a mimo to Gaza jest miejscem, gdzie liczby nigdy się nie różnią i gdzie grupa terrorystyczna poradziła sobie doskonale. To coś, czego nawet Ameryka nie potrafi zrobić.


11 września 2023 r. badania DNA pozwoliły zidentyfikować dwie kolejne ofiary pierwotnych ataków z 11 września 2001. Po 20 latach nadal nieznanych jest 1000 szczątków ludzkich. Dokładna liczba ofiar śmiertelnych huraganu Maria, który nawiedził Puerto Rico w 2017 r., jest nadal przedmiotem dyskusji, a ustalenie liczby ofiar śmiertelnych pożarów na Maui zajęło miesiące. A jednak w jakiś sposób eksperci medyczni Hamasu mogą uzyskać lepsze wyniki w krótszym czasie w strefie działań wojennych niż my w czasie pokoju.


Dane dotyczące ofiar zawsze były przedmiotem propagandy, a najbardziej oczywistym jej objawem jest brak znaczącej debaty. Dlaczego każda wojna regionalna, w tym wojna w Iraku, ma szeroki zakres szacowanych ofiar śmiertelnych, ale nie w Gazie? Bo nie ma sprzeciwu.


Nie ma sprzeciwu ani w Gazie, ani w zachodnich mediach, które publikują absurdalne twierdzenia, że kilkumiesięczne walki były w jakiś sposób bardziej brutalne niż II wojna światowa czy konflikty regionalne, które pochłonęły miliony.


Ilu ludzi zginęło w Gazie? Prawdziwa odpowiedź jest taka, że podobnie jak w przypadku innych wojen, nikt nie wie.


Po walkach zostaną przeprowadzone badania, które podniosą szacunkową sumę jeszcze wyżej, wykorzystując statystyki dotyczące nadmiarowej liczby zgonów. Badania pustych domów, mapy cieplne lub zdjęcia satelitarne zostaną wykorzystane do oszacowania jeszcze większych strat, niezależnie od tego, czy odzwierciedlają one śmierć czy ewakuacje. Lokalne badania oparte na anegdotycznych relacjach i danych statystycznych zostaną wykorzystane do wypichcenia różnych błędnych danych liczbowych znacznie wyższych niż obecne 25 tysięcy. Spodziewaj się twierdzeń, które będą sięgać aż do liczb sześciocyfrowych, zgłaszanych i traktowanych jako fakt i historia.


Techniki takie jak te odpowiadają za szeroki zakres zgłaszanych zgonów w wyniku innych konfliktów. A potem możemy spodziewać się debat na temat statystyk i prawidłowego odczytania zapisów genealogicznych. Wyniki końcowe będą głęboko wątpliwe, ale przynajmniej będzie miejsce na dyskusję. Nie ma sensu nawet debatować nad liczbami obecnie podawanymi przez organizację terrorystyczną.


Ale tym, co wykażą debaty, niezależnie od tego, czy działamy według jakiejś agendy, czy nie, będzie to, że tak naprawdę nie wiemy. Wojny i klęski żywiołowe są pełne bałaganu. Ludzie znikają, niektórzy sami odchodzą, inni, jak się okaże, nigdy nie istnieli, ale byli pomyłką w niesolidnym rejestrach w tej części świata.


Liczby Autonomii Palestyńskiej i Hamasu, w tym liczby ludności i wskaźniki urodzeń, odzwierciedlają programy polityczne, a nie rzeczywistość. Podobnie jak UNRWA, agencja ONZ oddana służbie „Palestyńczykom”, ale lokalnie zatrudniana przez Hamas, będzie więc mnóstwo złych liczb, które zagłuszą dobre.


„Są trzy rodzaje kłamstw: zwykłe kłamstwa, wierutne kłamstwa i statystyki” – zażartował kiedyś premier Benjamin Disraeli. W mediach pojawiło się mnóstwo wszystkich trzech rodzajów kłamstw.


Jednak liczby na wojnie mają znaczenie głównie wtedy, gdy chodzi o wynik zwycięstwa lub porażki. Obsesja na punkcie liczb w konfliktach jest niezdrową odskocznią od rzeczywistych problemów.


Rachunek moralny między aliantami a nazistami nie zmienił się w zależności od tego, ilu niemieckich cywilów zginęło w bombardowaniach i ostrzałach artyleryjskich na drodze do Berlina. Moralność wojny secesyjnej nie była mierzona liczbą ofiar śmiertelnych wśród cywilów i nie tak mierzyło się moralność żadnej innej wojny.


Naród jest moralnie zły, gdy postanawia eksterminować ludność cywilną. Niezależnie od tego, czy jest to II wojna światowa, czy wojna Hamasu: tylko jedna z dwóch stron była zaangażowana w totalną wojnę eksterminacyjną.


Moralności wojny nie mierzy się liczbą niezamierzonych ofiar cywilnych, ale celowymi mordami cywilów.


7 października i w kolejnych miesiącach Hamas brał udział w umyślnych atakach na ludność cywilną. Izrael nie. Gry liczbowe mają odwrócić uwagę od tego prostego faktu.

Moralność definiuje się na podstawie intencji, a nie statystyk.


Link do oryginału: https://www.frontpagemag.com/israels-war-on-hamas-is-the-least-deadly-war-in-the-region/

Frontpage Mag., 25 stycznia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska