Coraz większa zawiść o Holokaust
Nowe pokolenie zamroczone ideologią bycia ofiarą desperacko pragnie swojego udziału w Holokauście.


Brendan O'Neill 2024-01-29


Członkowie Brytyjskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP) nie słyną z bystrości. Ci wszechobecni lewicowcy ze szkół publicznych, którzy pędzą na każdą radykalną demonstrację i wykrzykują łatwe hasła z fałszywym akcentem, jakiego nauczyli się od EastEnders, są tak dalecy od uczonych, jak to tylko możliwe. Jednak kilka lat temu zrobili coś, co było porażająco głupie, nawet jak na ich słynne niskie standardy. Rozdali ulotkę o Holokauście, w której opisali go jako niewypowiedzianą tragedię, w wyniku której „wymordowano tysiące osób LGBT, związkowców i osób niepełnosprawnych”. Widzisz kogo pominęli?

Tak, jakoś zapomnieli o Żydach. Zapomnieli o Żydach. Był rok 2008 i SWP kręciła się się wokół festiwalu organizowanego przez skrajnie prawicową Brytyjską Partię Narodową (BNP). Wręczali ulotki każdemu, kto chciał je wziąć. W ulotce potępiono BNP za „zaprzeczanie Holokaustowi”, co najwyraźniej było aktem masowego mordu na osobach homoseksualnych, transpłciowych i niepełnosprawnych. Nikim innym. Tylko na nich. Ironia tego, że SPR potępia BNP za „zaprzeczanie Holokaustowi”, jednocześnie wymazując z rejestru sześć milionów dusz unicestwionych przez nazistów, była jednak zbyt wielka.

 

Pominięcie przez nich tego właśnie narodu, do unicestwienia którego zaprojektowano Holokaust, nie pozostało niezauważone. Nawet inni radykalni lewicowcy byli poruszeni. Wydaje się, że SPR odkryła „Holokaust wolny od Żydów”, kpił Alliance for Workers’ Liberty. Być może SPR pragnie zaapelować do ludzi, którzy uważają, że „w porządku było to, że Hitler zabił sześć milionów Żydów, ale mają wrażenie, że posunął się zbyt daleko zabijając także osoby LGBT” – stwierdził AWL. Potem pojawiła się najbardziej przenikliwa uwaga AWL: tak, pominięcie Żydów było prawdopodobnie „przejęzyczeniem”, jak napisali, „ale aby takie przejęzyczenie przeszło niezauważone przez autora, zecera, drukarza, organizatorów i dystrybutorów, i nikt na żadnym etapie tego nie zauważył, musi to wiele mówić ” (moje podkreślenie).


Istotnie musi. I istotnie mówiło. W pewnym stopniu, może podświadomie, to „przejęzyczenie” nawiązywało do jednego z najbardziej niepokojących trendów ostatnich czasów: ideologicznego ataku na żydowskość Holokaustu. Powolne, ale stanowcze oddzielanie Holokaustu od Żydów i żydowskiego doświadczenia. Przekształcenie Holokaustu z całopalenia – dosłownie – „rasy żydowskiej” w tragedię, która dotknęła wszelkiego rodzaju grupy ludzi. „Holokaust wolny od Żydów” SPR mógł być „pomyłką”, ale przepowiadał także przyszłość, w której Holokaust zostanie „wyzwolony” od Żydów, przekształcony z konkretnej i wyjątkowej zbrodni przeciwko narodowi żydowskiemu w uogólnione, smutne wydarzenie, do którego wszyscy mogą rościć sobie prawo. Jesteśmy teraz w tej przyszłości.

 

W pewnym sensie ten mały skandal SPR mówił o przekazaniu pałeczki z jednej formy negowania Holokaustu do innej. Na festiwalu BNP w 2008 roku było wielu zaprzeczających Holokaustowi w starym stylu: antysemici skrajnie prawicowego gatunku, którzy uważają, że obozy śmierci wymyślili potężni Żydzi, którzy zza kulis kierują sprawami świata. Jednak poza festiwalem, w szeregach lewicowców rozdających ulotkę SPR o Holokauście wolnym od Żydów, pojawiło się coś nowego: nie rasistowscy negacjoniści Holokaustu, ale jego relatywistyczni minimaliści. Nie ludzie, którzy oskarżają Żydów o kłamstwa na temat Szoah, ale ludzie, którzy uważają, że Żydzi powinni zrzec się moralnej własności tej historycznej katastrofy i pozwolić innym także mieć swój udział.


Od pogromu Hamasu z 7 października przerażająco jasny stał się stopień, w jakim Holokaust stał się zabawką dla wszystkich, odżydzonym wydarzeniem, z którym wszyscy możemy się utożsamiać. Posłuchajcie słów o „Szoah w Gazie”, jak określiła to Al Dżazira. Na X popularność zyskał zwrot „Gaza Holocaust”. Masza Gessen w eseju dla „New Yorkera” w skandaliczny sposób porównała Gazę do żydowskiego getta z czasów Holokaustu. „Getto jest likwidowane” – napisała, jakby wojna Izraela z Hamasem bardziej przypominała nazistowskie wywożenie Żydów z getta do pieców niż, powiedzmy, wojnę Wielkiej Brytanii i Ameryki z ISIS. Podczas antyizraelskich demonstracji izraelożercy radośnie machają plakatami oskarżającymi państwo żydowskie o dokonanie tego rodzaju ludobójstwa, którego kiedyś doświadczył jego własny naród.

 

Tani chwyt Republiki Południowej Afryki polegający na wciągnięciu Izraela przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości pod zarzutem „ludobójstwa” wywołał jeszcze większe spazmy relatywizowania Holokaustu. Orzeczenie sądu – że Izrael musi podjąć wszelkie niezbędne kroki, aby zapobiec aktom ludobójczym w Gazie – nadało prawdziwe „znaczenie słowom ‘Nigdy więcej’” – zapiał południowoafrykański urzędnik. To użycie terminologii poholokaustowej w celu potępienia państwa żydowskiego tu i teraz świadczy o tym, jak słowo Holokaust zostało oderwane od historii. Potwierdza, do jakiego stopnia Holokaust został wyabstrahowany z jego własnych okoliczności historycznych – okolicznościami tymi są wysiłki nazistów mające na celu zlikwidowanie każdego Żyda na Ziemi – i zredukowany do chwytliwego gestu moralnego, który każdy może wykonać.


Po części używanie słów takich jak „Szoah”, „Holokaust” i „Nigdy więcej” przeciwko Izraelowi jest zwyczajnym znęcaniem się nad Żydami. Są ludzie, którzy rozkoszują się bólem, jaki zadaje to potomkom Żydów zagazowanych przez nazistów, aby zasugerować, że oni sami są dzisiaj winni podobnych zbrodni. Powiedzieć „Nigdy więcej” o wojnie Izraela z armią antysemitów, która 7 października wymordowała ponad tysiąc Żydów, nie jest przemyślaną krytyką polityczną – jest rasistowską rozkoszą i urąganiem Żydom. Jednak w tej grze jest też coś więcej. To, że Holokaust można wykorzystać jako broń przeciwko samym Żydom, jest świadectwem jego całkowitego wyrwania z rzeczywistości historycznej i przekształcenia w ogólne narzędzie politycznego pozerstwa.

 

Anshel Pfeffer dobrze to ujął w artykule dla „Haaretz”. „Odżydzenie i uniwersalizacja Holokaustu” sprawiło, że nieuniknione było, iż „stanie się on kijem do bicia samych Żydów” – napisał. Negowanie Holokaustu w starym stylu stało się „wyraźnie marginalnym zjawiskiem”, pisze Pfeffer, ale zostało zastąpione przez coś równie problematycznego: przekształcenie Holokaustu w „historyczną markę”, raczej uogólnione uczucie niż konkretne wydarzenie. Odbyło się to, jego zdaniem, kosztem „wypaczenia wyjątkowego znaczenia Holokaustu”. Tam, gdzie kiedyś rasiści oskarżali Żydów o zmyślenie Holokaustu, obecnie żąda się, aby Żydzi podzielili się Holokaustem. Tak, Żydzi mogą pamiętać o swoim ludobójstwie, mówi Pfeffer, ale najpierw muszą zgodzić się na „podzielenie się nim” z innymi grupami ofiar.


Ma rację. W ostatnich latach byliśmy świadkami upartego nalegania na „dzielenie się” Holokaustem. Kto może zapomnieć, jak Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii (MCB) zbojkotowała Dzień Pamięci o Holokauście na tej podstawie, że „zbyt wąsko skupiał się na cierpieniu Żydów”? Musi w większym stopniu włączać „niedawne ludobójstwa, takie jak to w Rwandzie i muzułmanów w Srebrenicy”, nalegała MCB. Krótko mówiąc, podzielcie się swoim statusem ofiary, Żydzi. Dajcie nam kąsek. Włączcie swoje historyczne cierpienia do wspólnej puli. To wezwanie do dzielenia się Holokaustem można było dostrzec wszędzie w ostatnich latach, począwszy od nikczemnego opisu smażonego kurczaka przez PETA jako „Holokaust na talerzu”, po traktowanie każdej okropnej wojny – w Jugosławii, Darfurze i Gazie – jako kolejnego Holokaustu.

 

Dziś pamięć ludzkości o Holokauście jest atakowana nie tyle przez hałaśliwe zaprzeczanie ze strony rasistowskich szumowin, ile przez zazdrosne twierdzenia grup ofiar, które chcą trochę tego blasku bycia ofiarą, który ich zdaniem Żydzi zagarnęli dla siebie. Jak inaczej wytłumaczyć wściekłość MCB z powodu „wąskiego skupienia” społeczeństwa na żydowskim bólu? Zatem Holokaust nie jest negowany, przynajmniej nie przez szanowanych ludzi, ale jest podzielany, czyli rozmywany. Za każdym razem, gdy w moralny wszechświat Holokaustu włączane jest współczesne wydarzenie – czy będzie to straszna wojna, hodowla przemysłowa czy cokolwiek innego – sam Holokaust zostaje pomniejszony, zdemontowany i staje się czymś raczej zwyczajnym niż niezwykłym. Przechodzimy od „negowania Holokaustu do tego, że każdy ma swój ulubiony Holokaust – pisze Anshel Pfeffer – i nie jestem pewien, co jest gorsze”. Ja też nie.


Motorem dzisiejszego demontażu specyfiki Holokaustu – czyli prawdy o Holokauście – nie jest faszyzm ani rasizm. Jest nim ideologia bycia ofiarą. W naszej epoce ceni się nade wszystko bycie ofiarą. Przyznaje się autorytet moralny tym, którzy „cierpią”. Możesz zdobyć zarówno pozycję społeczną, jak i zasoby państwowe, reklamując swoje rany, wyolbrzymiając swoje doświadczenia związane z mową nienawiści, uciskiem itp. A zatem nie można dopuścić, by Żydzi mieli pojedyncze roszczenia do bycia obiektem największego, najohydniejszego czynu w historii ludzkości. Nie, muszą się tym podzielić. Muszą wpuścić nas wszystkich na to uświęcone terytorium rzeczy zwanej „Holokaustem”. Prawda o Holokauście została teraz wymazana nie przez frontalne ataki rasistowskich negacjonistów, ale przez tysiące cięć grup ofiar, które chcą swojego funta mięsa z Holokaustu.

 

Witamy w epoce zawiści o Holokaust. Modną rzeczą w latach dwudziestych XXI wieku nie jest zaprzeczanie Szoah, ale pożądanie go – pożądanie jego bólu, pożądanie jego historycznego ogromu potworności. Od lobby transpłciowego po muzułmańskie grupy aktywistów – wszyscy chcą trochę Holokaustu. „Gdybym był w nazistowskich Niemczech, zostałbym zamordowany za powiedzenie, że jestem trans” – mówi komik Eddie Izzard. To z pewnością jest najniższy poziom ideologii ofiary: bogaty, uprzywilejowany mężczyzna w sukience fantazjujący, że podobnie jak Żydzi zostałby zaprowadzony do komór gazowych. Ty, białoskóry człowieku z blond włosami, ulubieńcu burżuazji? Odpieprz się.


W ten Dzień Pamięci o Holokauście widać wyraźnie, że ogromna liczba ludzi nie ma pojęcia, czym był Holokaust. Gaza to kolejny Holokaust, mówią, niewybaczalnie nieświadomi, że w ciągu tygodnia w obozach hitlerowskich ginęło więcej ludzi, niż zginęło w ciągu czterech miesięcy wojny rozpoczętej przez faszystów z Hamasu. Rzekoma liczba palestyńskich ofiar śmiertelnych wojny Izrael-Hamas wynosi 25 tysięcy. Tyle Żydów gazowano w Auschwitz co tydzień przez cztery lata. W końcu ponad milion. Kobiety w ciąży, dzieci, osoby starsze. Zagazowani, a następnie spaleni na popiół. To nie była wojna – to była uprzemysłowiona rzeź ludzi ze względu na ich rasę. Nic podobnego nie wydarzyło się wcześniej i nic podobnego nie wydarzyło się od tego czasu. A każdy, kto twierdzi inaczej, jest negacjonistą Holokaustu i tyle.


Link do orygianału: https://www.spiked-online.com/2024/01/27/the-rise-and-rise-of-holocaust-envy/

Spiked Online, 27 stycznia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Brendan O'Neill
 znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym,  jak ideologia może odczłowieczać.)