Nadwrażliwy Sąd Najwyższy Izraela popełnia dwa błędy

Najwyższa władza prawna w kraju pogłębia swoje niepokojące tendencje antydemokratyczne, pokazując, że jest głucha na nastroje narodowe


Gadi Taub 2024-01-25

Prezeska izraelskiego Sądu Najwyższego Esther Hayut. Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Prezeska izraelskiego Sądu Najwyższego Esther Hayut. Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Jeśli było coś pozytywnego w następstwie okropności z 7 października, było nim powszechne wezwanie do jedności wśród Izraelczyków. Ludzie, którzy nieco ponad trzy miesiące temu skakali sobie do gardeł w związku z reformą sądownictwa, teraz służą razem, ryzykując życie i zdrowie, zjednoczeni we wspólnej sprawie. W mediach społecznościowych niesłychanie popularne jest wideo „stul gębę”: rezerwiści w czynnej służbie nagrywają się w strojach bojowych i w mundurach, przekazując dziennikarzom i politykom krótkie, dosadne komunikaty w izraelskim stylu: „Jeśli nie masz nic jednoczącego do powiedzenia, to stul gębę”.

Ale są tacy, którzy nie zamkną ust, bo nie zależy im na jedności narodowej. Wybijają się wśród nich sędziowie Sądu Najwyższego, którzy wybrali ten właśnie moment na podłożenie  dwóch bomb pod rodzącego się w kraju ducha solidarności, wydając dwie kontrowersyjne decyzje, które są wyraźnie polityczne i nie mają większego sensu prawnego.


Wzniecanie teraz, w samym środku wojny, kontrowersji wokół reformy prawa, która wcześniej niemal rozerwała kraj, jest wystarczająco złe. Ale Sąd zrobił coś więcej. Próbował wykorzystać wojnę jako przykrywkę dla ostatecznego, jednostronnego rozwiązania najbardziej kontrowersyjnej kwestii politycznej w kraju w sposób zapewniający jednej stronie całkowite zwycięstwo, a drugiej upokarzającą porażkę. Dokonał tego poprzez uchylenie jedynego pozostałego elementu nieistniejącej już reformy, czyli poprawki do konstytucji, która zabraniała sądowi stosowania kryterium „rozsądności” w celu unieważnienia decyzji politycznych.


Zwiększenie uprawnień kontroli sądowej, by obejmowała proces stanowienia konstytucji, oznacza, że Sąd mianował się obecnie całkowitym panem legislacyjnej funkcji państwa. W ten sposób Sąd bezceremonialnie przekształcił system polityczny Izraela z demokracji w sądokrację. Jak ujął to sędzia Sądu Najwyższego Noam Sohlberg w swoim zdaniu odrębnym, decyzja Sądu „de facto unieważnia podstawowy element demokratyczny” naszego rządu, „suwerenność narodu poprzez jego wybranych przedstawicieli”.


Do niedawna Sąd twierdził, że sprawuje swoje i tak już szerokie uprawnienia kontroli sądowej, niespotykane w żadnej zachodniej demokracji, sprawdzając, czy legislacja jest zgodna z Ustawami Zasadniczymi, które funkcjonują jako półformalny odpowiednik izraelskiej pisanej konstytucji. Teraz, poprzez dziwaczny proces lewitacji prawnej, Sąd przyznał sobie władzę sądowej kontroli nad samymi Ustawami Zasadniczymi, z których, jak twierdził, czerpał swoją władzę sądową. Baron Münchausen Rudolpha Ericha Raspe'a był parodią. Nasz Sąd Najwyższy jest rzeczywistością.


Dzięki nowej superwładzy sądowniczej, którą sami sędziowie wymyślili, stworzyli sytuację, w której żadna większość w Knesecie, nawet jednomyślność, nie może uchwalić żadnego prawa o niczym, jeśli Sąd tego nie zatwierdzi, zgodnie z kryteriami, które Sąd uzna za stosowne. Trybunał jest obecnie naszą stałą, niewybieralną i trwającą konwencją konstytucyjną. Co nie mniej ważne, potwierdził swoją moc ciągłego wymyślania dla siebie kolejnych uprawnień, z zastrzeżeniem prawa do własnej kontroli. Zapomnij o konstytucjach i ustawach podstawowych: Sąd Najwyższy Izraela ustanowił siebie żywą konstytucją kraju, co jest rodzajem deklaracji, jaką można sobie wyobrazić, że wygłasza Woody Allen w Bananas.


Jeśli uważacie, że to granica szaleństwa, do jakiej Sąd Najwyższy może dojść w czasie wojny, to nie słyszeliście o drugiej skandalicznej decyzji z zeszłego tygodnia: najwyraźniej zdaniem Sądu prokurator generalny, który podlega Sądowi, może usunąć Benjamina Netanjahu ze stanowiska premiera według własnego uznania, bez żmudnych kłopotów związanych z należytym procesem prawnym. Można tego teraz dokonać poprzez rozciągnięcie klauzuli o ubezwłasnowolnieniu zawartej w naszej Ustawie Zasadniczej: „O Władzy Wykonawczej”, poza jej pierwotny zamiar, do czegoś, nazwanego „istotną niesprawnością”.


Jeśli nie pamiętacie, żebyście kiedykolwiek słyszeli o istotnej niesprawności, to dlatego, że coś takiego nie istnieje, z wyjątkiem umysłów izraelskich prawników. Klauzule o niesprawności, powszechne w demokracjach, określają, co należy zrobić, gdy szef władzy wykonawczej nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków ze względu na stan psychiczny lub fizyczny, na przykład stan śpiączki, jak premier Ariel Szaron pod koniec swojej kariery. Jednak nasz były prokurator generalny Avichai Mandelblit wymyślił „istotną niesprawność” w przypadkach, gdy premier wydaje się być w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej do wykonywania swoich obowiązków, ale „istotnie” nie jest sprawny.


Na przykład, jeżeli premierowi zarzuca się konflikt interesów lub jest zbyt zajęty obroną w sądzie przed wymyślonymi zarzutami, za które postawił go w stan oskarżenia ten sam prokurator generalny, może on pominąć procesy prawne wymagane do wykazania swoich twierdzeń przez przedstawienie Sądowi Najwyższemu wniosku o tym, że premier jest istotnie niesprawny. Razem mogą usunąć premiera, nigdy nie wygrywając – ani nie wnosząc – sprawy do sądu, i to pomimo sprzeciwu rządu i wybranych ustawodawców.


Historia nowej decyzji sądu jest nie mniej münchauzenowska niż ta dziwaczna nowa doktryna. Zaczęło się w 2020 r., kiedy prokurator generalny Mandelblit po raz pierwszy podzielił się swoimi innowacyjnymi przemyśleniami na temat „istotnej niesprawności”. Sprawy się skomplikowały, gdy w styczniu 2023 roku rząd Netanjahu przedstawił plan reformy prawa, mającej na celu ograniczenie nadmiernych uprawnień Sądu Najwyższego. Netanjahu chciał zabezpieczyć się przed usunięciem przez zbuntowaną prokuratorkę generalną w osobie Gali Baharava Miary, która jest silnie kojarzona z antyreformatorskim tłumem. Opierając się na tych wystarczająco uzasadnionych obawach, jego koalicja popełniła błąd, próbując pokonać izraelską „juntę sądową” w jej własnej grze, zmieniając Ustawę Zasadniczą: „O Władzy Wykonawczej”, aby wyjaśnić, że niesprawność nie ma innego znaczenia niż niezdolność psychiczna lub fizyczna; oraz że w przypadku zaistnienia takiego warunku Ustawę Zasadniczą może zastosować jedynie sam premier, jego ministrowie i Kneset.


Ale sąd zawsze ma w zanadrzu pseudoprawnego asa, właśnie na wypadek takich przypadków, gdy inne gałęzie rządu próbują sprawować jakąkolwiek prawdziwą władzę. Tak więc ponownie potwierdził władzę prokuratora generalnego w zakresie usunięcia wybranego przez nas premiera. Jak? Cóż, tym razem Sąd nie odrzucił poprawki; oświadczył jedynie, że poprawka wejdzie w życie dopiero w następnej kadencji Knesetu i że w związku z tym nie dotyczy Netanjahu.


Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie Czerwoną Królową krzyczącą „Precz z jego głową!” Bo tak naprawdę jest to nie mniej arbitralne. Uzasadnienie tej decyzji daje wnikliwy obraz całkowitego braku samoświadomości Sądu. Sąd stwierdził, że poprawka była „spersonalizowana”: została uchwalona w celu uwzględnienia konkretnej osobistej sprawy Netanjahu i dlatego nie jest koszerna.


Jest to oczywiście absurdalne. Po pierwsze, przepisy przeznaczone dla konkretnej osoby, choć niepożądane, nie są niekonstytucyjne. Po drugie, prawo nigdy nie dawało Sądowi żadnej władzy decydowania o tym, kiedy ustawodawstwo powinno zacząć obowiązywać; Sąd po prostu przypisał sobie to uprawnienie. Po trzecie, prawo – w tym przypadku nowelizacja – nie ma charakteru personalnego, lecz ma charakter powszechny. Sam Sąd dał to jasno do zrozumienia, zatwierdzając to dla wszystkich przyszłych Knesetów. Tak naprawdę, jak zauważył prawnik i były rektor College of Law and Business, profesor Moshe Cohen-Eliya, to orzeczenie sądu jest personalne, ponieważ choć ustawa będzie miała zastosowanie do wszystkich przyszłych premierów, orzeczenie to ma zastosowanie tylko do Netanjahu.


Ma ona także wyraźnie polityczny charakter. Po tym, jak prokurator generalny nie zdołał  zaszkodzić perspektywom wyborczym Netanjahu wszczynając kontrowersyjne procedury karne, wymyślił on nową metodę unieważnienia wyników wyborów w Izraelu. Zatem teraz, poza uprawnieniem do napisania naszej konstytucji, „junta sądowa” może unieważnić wybory, jeśli nie podobają jej się wyniki.


Po co to wszystko robić w czasie wojny? Wydaje się, że są dwa powody. Po pierwsze, Esther Hayut, była prezes Sądu, miała zaledwie 90 dni od przejścia na emeryturę, aby wziąć udział w orzekaniu Sądu. Decyzja została wydana zaledwie na dwa tygodnie przed upływem tego terminu. Bez niej i Anata Barona, kolejnego odchodzącego na emeryturę sędziego, nie byłoby większości wśród sędziów, która byłaby w stanie odrzucić poprawkę dotyczącą „rozsądności”. Po drugie, ona i jej współpracownicy wiedzieli, że zwolennicy reformy prawa, którzy chcieli ograniczyć władzę Sądu, a teraz widzą ją zwiększoną ponad najgorsze koszmarne wyobrażenia, nie wystąpią przeciwko Sądowi w środku wojny, posłuszni, jak wszyscy patrioci, zasadzie jedności.


Jednak pod powierzchnią kipi gniew opinii publicznej. Znalazło to wyraz w karykaturze plastyka Ora Reicherta, który narysował Hayut stojącą na ciele martwego żołnierza i wbijającą flagę w plecy żołnierza. Choć przypomina flagę Izraela, nie jest w kolorze izraelskiego błękitu; flaga jest w kolorze zielonym Hamasu i zamiast Gwiazdy Dawida widnieje na niej waga sprawiedliwości. Inaczej mówiąc, karykatura polityczna.


Jeśli chcesz wiedzieć, jak daleko posunęła się pycha naszego sądu, oto najświeższe informacje: podległy SN radca prawny rządu wystosował surowy list do gazety, która planowała publikację karykatury, twierdząc, że stanowi ona „podżeganie do przemocy” i dlatego prawdopodobnie zasługuje na wszczęcie postępowania karnego. Zagrożenie było na tyle poważne, że spowodowało usunięcie karykatury z wydania drukowanego. Najwyraźniej, jak ujął to pewien dowcipniś w mediach społecznościowych, karykatury są doskonałym medium dla satyry politycznej, z wyjątkiem przypadków proroka Mahometa i sędzi Esther Hayut.


George Orwell powiedział kiedyś, że jeśli chcesz określić, w czyich rękach jest prawdziwa władza polityczna, zapytaj, kogo nie wolno krytykować. W przypadku Izraela odpowiedź na to pytanie jest dość łatwa.


This story originally appeared in English in Tablet Magazine, at tabletmag.com, and is reprinted with permission.


Link do oryginału: https://www.tabletmag.com/sections/israel-middle-east/articles/israel-supreme-court-messes-up-twice

Tablet, 16 stycznia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Gadi Taub

Izraelski historyk, komentator polityczny i pisarz, przez wiele lat współpracował z „Haaretz”, (kilka miesięcy temu „Haaretz” zrezygnował z dalszej współpracy z powodu niepoprawnego stosunku Tauba do reformy sądownictwa). Jest wykładowcą na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie.