Izrael ma prawa


Shoshana Bryen 2024-01-05

Tłumy Izraelczyków machają flagami pod Ścianą Zachodnią na Starym Mieście w Jerozolimie podczas obchodów Dnia Jerozolimy, 18 maja 2023 r. Zdjęcie: Yonatan Sindel/Flash90.
Tłumy Izraelczyków machają flagami pod Ścianą Zachodnią na Starym Mieście w Jerozolimie podczas obchodów Dnia Jerozolimy, 18 maja 2023 r. Zdjęcie: Yonatan Sindel/Flash90.

Niedawno uczestniczyłam w obiedzie wydanym przez dużą organizację proizraelską. Było to pierwsze spotkanie od czasu Covid-19 i frekwencja była znakomita. Byli starzy i nowi przyjaciele, Żydzi i nie-Żydzi, Demokraci i Republikanie. To było cudowne i podnoszące na duchu w czasie zmartwień, smutku i miłości do Izraela i jego zwolenników na całym świecie.


Dopóki kilku mówców nie powiedziało tej rzeczy o poparciu „prawa Izraela do istnienia”.


Nie. Przestańcie. Otrząśnijcie się.


Przestańcie mówić o „prawie Izraela do istnienia”.


Fakt, że siły antyizraelskie i antysemickie twierdzą, że Izrael nie ma prawa istnieć, nie jest powodem, by Żydzi przyjmowali to założenie jako punkt do dyskusji wymagający obalenia.


Izrael powstał w ramach mechanizmu ONZ na rzecz postkolonialnej niepodległości na obszarach, które znalazły się pod kontrolą Ligi Narodów w następstwie I wojny światowej, kiedy ustalono, że Imperium Osmańskie nie ma prawa istnieć, wybierając niewłaściwą stronę w tej wojnie. To, że ówczesne państwa arabskie nie zgodziły się z Ligą i decyzją ONZ w sprawie Palestyny, nie sprawiło, że Mandat Brytyjski lub późniejsze Państwo Izrael były mniej prawomocne w swoim pochodzeniu.


Czy Chile broni swojego „prawa do istnienia”? Czy robi to Islandia? Palau, Rosja, Indie, Gujana czy Zjednoczone Emiraty Arabskie? A co z krajami epoki post-osmańskiej? Irak czy Jordania, powiedzmy, oba całkowicie wymyślone na nowo. A co z Libanem lub Syrią, obiema byłymi koloniami francuskimi? W latach 1945-1960 w postkolonialnej Afryce i Azji pojawiło się ponad 30 nowych krajów. Dziś ONZ przechwala się, że od czasu swojego powstania „80 byłych kolonii uzyskało niepodległość”.


Prawdą jest, że niektórzy ludzie w niektórych miejscach nie chcą, by te kraje istniały – jest tam wiele zamieszania – ale w żadnym wypadku te państwa nie odczuwają potrzeby mówienia: „Mam prawo istnieć”.


Co działałoby lepiej niż ta obrona? Być może wymaganie, by ONZ przestrzegała własnych postanowień. Można zacząć od rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 181, która bardzo szczegółowo definiuje chroniony status Jerozolimy i bardzo szczegółowo definiuje demokratyczną naturę palestyńskiego państwa arabskiego, które miało powstać.


Jednak rezolucje Zgromadzenia Ogólnego ONZ nie mają rzeczywistej mocy. Być może z tego powodu całkowicie zignorowano arabskie naruszenia rezolucji, w tym profanację dziedzictwa żydowskiego po wschodniej stronie miasta. 


Spróbujmy więc potraktować poważnie rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 242 z listopada 1967 r., po wojnie sześciodniowej, kiedy ONZ słusznie postrzegała arabskich wrogów Izraela jako agresorów.


Preambuła odnosi się do „niedopuszczalności zdobywania terytoriów w drodze wojny i konieczności działania na rzecz sprawiedliwego i trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie, w którym każde państwo na tym obszarze będzie mogło żyć bezpiecznie”.


Zdobywanie terytorium w drodze wojny agresywnej nie jest w prawie międzynarodowym tym samym, co zdobywanie go w wojnie obronnej. A bezpieczeństwo to bezpieczeństwo, a nie ciągłe zagrożenie masowym ostrzałem rakietowym, gwałtem, torturami lub porwaniem.


Rezolucja „potwierdza, że wypełnienie zasad Karty Narodów wymaga ustanowienia sprawiedliwego i trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie, który powinien obejmować stosowanie obu następujących zasad: (i) Wycofanie izraelskich sił zbrojnych z terytoriów okupowanych w niedawnym konflikcie”.


Od „niedawnego konfliktu” minęło już 56 lat. Izrael wycofał się z ponad 90% terytorium, zwracając Synaj Egiptowi na warunkach traktatu pokojowego. Gaza została specjalnie wykluczona przez Egipt. Jordania odrzuciła zwrot Judei i Samarii na warunkach traktatu Jordania-Izrael. Syria odrzuca wszelkie rozmowy na temat pokoju, traktatów czy przyszłości Wzgórz Golan.


A następnie sedno sprawy: „(ii) wygaśnięcie wszelkich roszczeń lub stanów wojennych oraz poszanowanie i uznanie suwerenności, integralności terytorialnej i niezależności politycznej każdego państwa na obszarze oraz jego prawa do życia w pokoju w bezpiecznych i uznanych granicach, wolne od gróźb i aktów przemocy”.


Takie właśnie stanowisko zajęły kraje Porozumienia Abrahamowego. Daleko temu do chwiejnego „prawa do istnienia” z łaski innych. Życie Izraela nie jest sporem z regionalnymi zabijakami lub wtrącającymi się supermocarstwami: „nie masz prawa!” – „a właśnie, że mam!"


Izrael ma prawa.


Przyjaciele Izraela powinni zażądać, aby Rada Bezpieczeństwa ONZ wykorzystała swoje moce – takie jakie są – w służbie rezolucji przyjętej w 1967 r. Rząd USA powinien powiadomić państwa lub strony, które nie akceptują rezolucji, że amerykańskie wsparcie polityczne i wojskowe nie będzie tak dostępne jak dotychczas – Jordania i Katar, uważajcie. Stany Zjednoczone powinny powiadomić o tym także przywódców palestyńskich. To, że w 1967 roku ich nie było, nie zmienia wymogu zakończenia roszczeń i stanu wojennego. To dla nich jedyna droga naprzód. Przyjaciele Izraela powinni zażądać, aby Kongres przyjął język tej rezolucji jako politykę amerykańską.


Z niecierpliwością czekam na ponowny udział w kolacji w przyszłym roku, ale mam nadzieję, że w imieniu naszego przyjaciela i sojusznika, Izraela, będziemy bardziej pewni siebie.


Link do oryginału: https://www.jns.org/israel-has-rights/

JNS Org., 20 grudnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Shoshana Bryen
– amerykańska dziennikarka, jest w zarządzie Jewish Policy Center oraz jest redaktor naczelną  inFOCUS Quarterly.