Wojna w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie


Andrzej Koraszewski 2023-12-20


Trwająca od blisko dwóch lat wojna w Ukrainie jest najkrwawszym konfliktem zbrojnym w Europie od zakończenia drugiej wojny światowej. Po raz kolejny pojawiło się zagrożenie użycia broni atomowej, jak również przerodzenia się tego konfliktu w starcie między mocarstwami. Zimna wojna ma dziś inne oblicze niż przed upadkiem ZSRR. Jest jednak niezaprzeczalnym faktem i podobnie jak w przeszłości, to określenie jest oksymoronem, gdyż ani na chwilę nie milkną działa, chociaż zaangażowane w nią mocarstwa unikają bezpośredniej konfrontacji. Ukraina prawdopodobnie nie mogłaby kontynuować tej wojny bez wsparcia Zachodu, a przede wszystkim USA, zaś ostateczny wynik zależy od siły tego wsparcia.

Niektórzy sądzili, że upadek ZSRR oznacza koniec historii, zwycięstwo zachodnich wartości i umocnienie amerykańskiej hegemonii. Na długo przed tym  upadkiem pojawiły się siły, które miały niebawem rzucić kolejne wyzwanie demokracji, przedkładając ideologię podboju nad ideologię pokojowego współżycia.

 

Upadek ZSRR kojarzony jest nie bez powodu z radziecką inwazją na Afganistan i pierwszym od stuleci znaczącym zwyciestwem armii islamu nad niewiernymi. Na Zachodzie niewielu zauważyło, że w świecie islamu taka właśnie była interpretacja radzieckiej porażki w Afganistanie i wycofania się z tego kraju. Zadecydowała o tym zwycięstwie amerykańska broń, która miała z czasem obrócić się przeciw darczyńcom.     


Powstanie Islamskiej Republiki Iranu powitano w zachodnich mediach jako zwycięstwo demokracji nad autokracją, co okazało się mało przenikliwą oceną. Na reformy w Chinach patrzono niemal z rozbawieniem, bo trudno było uwierzyć w możliwość zbudowania sprawnej i konkurencyjnej dla Zachodu gospodarki pod sztandarami komunizmu. Bardziej prawdopodobne wydawało się dołączenie Rosji do klubu krajów demokratycznych, troszczących się o rozwój kraju i dobrobyt swoich obywateli.


Wszystkie te opinie okazały się błędne i dziś Teheran mówi o sojuszu państw osi (z świadomą, bądź nie do końca świadomą analogią historyczną), z poważnym potencjałem militarnym. Jak silny jest sojusz Teheranu, Pekinu i Moskwy? Łączy te kraje zdecydowana wrogość wobec Zachodu, dzieli wiele sprzecznych interesów. Rosja i Chiny to kraje, w których ambicje imperialne stawiane są wyżej niż dobrobyt obywateli. Iran jest teokracją zmierzającą do światowego kalifatu i narzucenia religijnej supremacji. Dla Chin i Rosji jest to sojusznik, z którym prędzej, czy później trzeba się będzie rozprawić, ale chwilowo wygodny, bo prowadzący nieustającą wojnę podjazdową z Ameryką. (Co dla Rosji jest nadzieją na osłabienie wsparcia Ukrainy przez USA, a dla Chin nadzieją na wypracowanie najwłaściwszego momentu ataku na Tajwan.)


Dla Islamskiej Republiki Iranu pierwszym celem jest zniszczenie Izraela. Zarówno Ukraina, jak i Izrael są dziś głównymi frontami obrony wolnego świata przed kolejnym wyzwaniem ze strony totalitaryzmu, a ich sukces lub klęska zależy w znacznej mierze od dostaw (głównie amerykańskich) broni i amunicji.


Podczas gdy strategia polityków krajów totalitarnych bazuje na przekonaniu o słabnącym morale społeczeństw demokratycznych i kurczącej się przewadze technologicznej, politycy krajów demokratycznych ufają, że są granice irracjonalizmu przeciwników i zapominają, że ich własny racjonalizm zatrzymuje się przy dacie najbliższych wyborów. Podejrzenia, że w pewnym momencie któraś ze stron popełni kardynalny błąd, powodując załamanie się niesłychanie słabej równowagi, nie są pozbawione podstaw, chociaż wielu zdaje sobie sprawę z faktu, że dziś los wolnego świata zależy od zdolności Ukraińców do obrony swojego kraju przed zniewoleniem i zdolności Izraela do obrony swojego istnienia. Europa wydaje się być pozbawiona woli walki i poświęceń, po raz kolejny nasza wolność w dużym stopniu zależy od Ameryki.                             

Jeff Jacoby, publicysta „Boston Globe”, analizując determinację amerykańskiej administracji w sprawie zdecydowanego wsparcia Ukrainy, zaczyna od przypomnieniam, że decyzja Putina o rozpoczęciu najazdu na sąsiedni kraj miała bez wątpienia związek z tragicznym w skutkach chaotycznym wycofaniem się Amerykanów z Afganistanu.            


Dziś – pisze Jacoby – los Ukrainy wisi na włosku i Kijów desperacko potrzebuje świeżego zastrzyku broni i amunicji. Ukraińcy nie proszą nikogo, żeby oddawał życie za ich kraj, muszą jednak mieć się czym bronić. Tymczasem w Kongresie republikanie odmówili poparcia budżetu na pomoc dla Ukrainy warunkując je od zgody na ograniczenia imigracji, co gorsza, najbardziej twardogłowi senatorzy republikańscy wezwali do całkowitego wstrzymania tej pomocy.          


Prezydent Biden powiedział, że jest gotów na kompromis, aby uzyskać poparcie republikanów dla przeznaczenia 50 miliardów dolarów z budżetu federalnego na pomoc dla Ukrainy. Zdaniem bostońskiego publicysty łączenie tych spraw jest absurdalne, ale tak właśnie wygląda polityka. Sondaże raz za razem pokazują, że dla amerykańskich wyborców polityka imigracyjna jest priorytetem. Jednak stawką w tej wojnie jest dużo więcej niż tylko wolność samej Ukrainy, czy prestiż Zachodu.       


Rosja stanowi dziś zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności Europy. Wsparcie Ukrainy jest inwestycją w obronę wolnego świata, inwestycją, która już przyniosła rezultaty. Putin nie tylko nie podbił Ukrainy, ale – pisze Jacoby – dzięki ukraińskiej determinacji i zachodniej broni, kraje NATO, a przede wszystkim Polska i Litwa, są dzis bardziej bezpieczne niż dwa lata temu. Tak, to prawda, że spodziewana kontrofensywa nie spełniła oczekiwań, a Putin liczy teraz na to, że Waszyngton porzuci Ukrainę tak, jak porzucił Afganistan.       


46 miliardów dolarów, które do tej pory Stany Zjednoczone wydały na pomoc Ukrainie zwracają się w postaci poważnego osłabienia armii rosyjskiej, słabnącego poparcia dla tej wojny w rosyjskim społeczeństwie, rozszerzenia NATO i wzrostu zaangażowania Unii Europejskiej, a prawdopodobnie również osłabienia gotowości Chin do zaatakowania Tajwanu.  


Badania pokazują, że większość amerykańskich wyborców nie tylko uważa, że dla Stanów Zjednoczonch wygranie tej wojny przez Ukrainę jest ważne, a 67 procent badanych wyraziło poparcie dla finansowego wsparcia Ukrainy.


Nadal nie wiadomo z jakim wynikiem i kiedy uda się tę wojnę zakończyć, nie ma jednak wątpliwości, że sukcesy ukraińskiej armii zależą w znacznym stopniu od amerykańskiego wsparcia.


Nie inaczej przedstawia się sytuacja na drugim froncie zimnej wojny, gdzie Izrael walczy nie tyle z ludobójczą agresją Hamasu, co z rozłożoną na dziesięciolecia agresją Islamskiej Republiki Iranu, w której Izrael jest zaledwie klockiem w grze, jak i przynętą do walki ze „zgnilizną niewiernego Zachodu”. Iran nigdy nie ukrywał, że dla niego to Ameryka jest wielkim szatanem i że dla niego wojna z Izraelem jest zaledwie wstępem do walki o resztę świata.

 

Dziś w tej wojnie uzbrojony przez Iran Hamas jest tylko wykonawcą długofalowych planów, w których Hamas ma wyglądać jak słaby, bezbronny przeciwnik potężnego Izraela. W rzeczywistości maleńki kraj jest otoczony przez wrogów ze wszystkich stron, a zwycięsto nad nim ma być dowodem zwycięstwa islamu nad zachodnim światem. Dzięki amerykańskiej pomocy Iran nie odważa się jeszcze uruchomić na większą skalę Hezbollahu z jego 150 tysiącami precyzyjnych rakiet na północnej granicy Izraela. Podnosi jednak stawkę i zdobywa przyczółki w zachodnich społeczeństwach, wykorzystując zakorzeniony w nich antysemityzm.


Trudno dziś powiedzieć, która z tych dwóch wojen jest ważniejszym frontem. I tu, i tam ważą się losy wolnego świata, w obydwu tych wojnach tak wiele zależy od zachodniej, a przede wszystkim od amerykańskiej pomocy.


Ta pomoc zależna jest nie tylko od stanowiska i poglądów samych polityków, ale również od postaw wyborców.


Podobnie jak w kwestii Ukrainy, większość Amerykanów popiera Izrael, tu jednak widzimy jak islamistyczna propaganda odnosi coraz większe sukcesy, w szczególności wpływając na młode pokolenie.  


Jak wynika z przeprowadzonego już w grudniu tego roku sondażu, 51 pocent Amerykanów w wieku 18-24 lata  uważa, że Izrael należy zlikwidować i przekazać we władanie Hamasu. 60 procent respondentów w tej grupie uważa, że napaść Hamasu 7 października była usprawiedliwiona, przyznając równocześnie, że Hamas chciał popełnić ludobójstwo na Żydach w Izraelu. Innymi słówy znaczna część Amerykanów w tej grupie wiekowej nie ma nic przeciwko powtórce Zagłady.


W tej sytuacji administracja amerykańska deklaruje pełne poparcie dla wojny Izraela z Hamasem pod warunkiem, że Izrael jej nie wygra.


Wzbudza to niezdrową radość nie tylko w Teheranie, ale i w Moskwie i w Pekinie.