Polityka tożsamości i zaburzenia kognitywne


Andrzej Koraszewski 2023-12-18


Pisana jeszcze przed 1956 rokiem znakomita książka profesora Stanisława Ossowskiego „Struktura klasowa w świadomości społecznej” traktowała o polityce tożsamości w czasach kiedy teoria klas społecznych była wbijana młodym ludziom do głów, jako fundament obowiązującej filozofii i moralności. W socjalistycznym  bloku rządziła awangarda proletariatu, z którą proletariusze całego świata mieli się pospiesznie łączyć. Socjologa interesowało pytanie, jak w rzeczywistości ludzie postrzegają siebie i innych w świetle obowiązującej wówczas polityki tożsamości.

W dzisiejszym zachodnim świecie proletariusze przestali być modni (chociaż nadal są ludzie pozbawieni środków produkcji, a nawet środków utrzymania), dzisiejsza polityka tożsamości rozpoznaje uciśnionych po kolorze skóry i rozprawia się z „przywilejem białości”, kojarząc ten przywilej z rasizmem, kolonializmem i imperializmem, domagając się nadzwyczajnych przywilejów z racji wizualnego i genetycznego przypisania do kategorii uciśnionych.


Amerykański filmowiec Eli Steel napisał esej, w którym wyjaśnia dlaczego nigdy nie chciał skorzystać z przywileju czarności. Twierdzi, że gdyby to zrobił, nie byłby dziś człowiekiem wolnym. Pisze, że od dziecka fascynowała go historia rodzinna, małżeństwo dziadków, w 1944 roku, kiedy małżeństwa mieszane spotykały się z koszmarnym ostracyzmem, i małżeństwo rodziców, kiedy w 1967 roku jego czarny ojciec ożenił się z córką ocalałych z Holokaustu. Wcześnie nauczył się, że ludzie przedkładający miłość nad rasowy porządek i przekonania o wyższości jednych nad drugimi, bronią swojego człowieczeństwa, a racje moralne są po ich stronie.


Jak pisze, dorastał w innej rzeczywistości, niż jego dziadkowie i rodzice, i coraz częściej był zachęcany do wykorzystania swojego genetycznego czarnego dziedzictwa, dla pozyskania dodatkowych profitów. Opierał się tej presji w przekonaniu, że jego tożsamość stała się walutą w czyjejś grze o władzę polityczną.  


Na studiach zaczął się prawdziwy cyrk, włącznie z propozycją grantu na 25 tysięcy dolarów. Steel zdawał sobie  sprawę, że jest to oszukańcza gra zmierzająca do wymuszenia wierności dla ideologii rasowych podziałów, namawianie do przyjęcia tożsamości ofiary i definiowania świata przez niewolnictwo, segregację i rasizm, do kariery opartej na lojalności wobec amoralnych zasad. Jak bardzo amoralnych pokazuje jego zdaniem kariera obecnej rektor uniwersytetu Harvarda, Claudine Gay, która odmówiła stwierdzenia, że wzywanie do ludobójstwa Żydów jest sprzeczne z zasadami kierowanego przez nią uniwersytetu. Ślepa uliczka karier opartych na rasowej tożsamości nagradza niekompetencję i nepotyzm. W ostatecznym rachunku krzywdzi również Czarnych, wyrządzając szkody na wiele pokoleń.


Eli Steel pisze, że swoją upartą odmowę uczestnictwa w tym cyrku zawdzięcza wielu ludziom, ale najważniejszy był życiorys jego dziadka, który urodzony w biednej rodzinie potomków niewolników, osierocony jako nastolatek pojechał najpierw do Detroit, a potem do Chicago, pracował dorywczo, marnował życie na zabawach, żeby pewnego dnia otrząsnąć się i zacząć myśleć. Został współzałożycielem Kongresu Równości Rasowej, zdobył stałą pracę, założył rodzinę i zaczął namiętnie czytać książki, pnąc się w górę mimo trwającej segregacji. Przyjęcie ideologii czarnego przywileju byłoby dla Steela zdradą rodzinnej tradycji.   


Lektura tego eseju przypomniała mi komunistyczną politykę tożsamości i moje osobiste perypetie. Dzieciństwo syna przedwojennego oficera, matkę stojącą codziennie przy oknie, wypatrującą, czy ojciec wróci z pracy, jego przesłuchania, opowieści o aresztowaniach znajomych, gniew na absurd komunizmu, legendę dziadka skazanego za socjalizm na zesłanie na Syberii i książki Ciołkosza w domowej biblioteczce. Odwilż, a potem nadzieje na socjalizm z ludzką twarzą. Mając 22 lata wstąpiłem do PZPR. Gdyby ktoś mnie oskarżył, że poparłem zbrodniczą ideologię, musiałbym przyznać rację. Nie tłumaczą mojej głupoty motywy, modna wówczas teoria, że ten bandycki ustrój można zmienić tylko od środka, rewizjonizm Leszka Kołakowskiego, obecność i działalność w tej partii ludzi takich jak Jacek Kuroń czy Karol Modzelewski, ani fakt, że raz za razem dostawałem jakieś nagany i wzywano mnie na ostrzegawcze rozmowy. Czy miałem również profity? Oczywiście, że miałem. Pracowałem w ciekawym zespole i miałem pieniądze na prowadzenie badań. W końcu wyrzucono mnie z tej partii i odetchnąłem z ulgą, bo cała idea zmieniania komunizmu od środka okazała się bagnem. 


Czy tamte doświadczenia pozwalają lepiej zrozumieć dzisiejszą politykę tożsamości zachodniej lewicy? Dlaczego dzisiejsza lewica tak często zdradza wszystkie wartości, które zdawały się leżeć u podstaw zachodniej socjaldemokracji, tej pogodzonej już z parlamentarnym systemem i walczącej o równość szans bez mordów i rewolucyjnych wstrząsów?


Czy esej amerykańskiego filmowca pozwala lepiej zrozumieć absurdalny fenomen sojuszu dzisiejszego zachodniego feminizmu z najbardziej reakcyjnym islamskim patriarchatem? Czy da się zrozumieć jakimi drogami dochodzi dziś do sojuszu ideologii noszącej wszystkie znamiona nazizmu, głoszącej dążenie do ustanowienia światowego kalifatu, z ludźmi twierdzącymi, że walczą o tolerancję i definiującymi się jako lewica?


Broniąc się przed pułapkami czarnego przywileju Eli Steel pokazuje, jak humanizm został postawiony na głowie, jak walka z rasizmem stała się rasistowska i została przejęta przez cynicznych karierowiczów. Ci ludzie przechwycili system oświaty, media, organizacje obrony praw człowieka, przeniknęli do instytucji państwowych tworząc nowy ład społeczny.       


Udają szlachetność równie fałszywie, jak robili to komuniści, których retoryka nieodmiennie ociekała pragnieniem pokoju, współczuciem dla uciśnionych i obietnicami równości, która nastąpi po zniszczeniu wrogów klasowych.


Dzisiejsza polityka tożsamości oparta na fundamencie rasowych podziałów zajmuje się walką z wrogami uciśnionych, wśród których szczególnie cenni są Żydzi, bo niechęć do Żydów z jakiegoś powodu przemawia do mas łatwiej niż wszystko inne. Nowa polityka tożsamości wzywa do współczucia Palestyńczykom, jednak tylko tym, którzy deklarują zabijanie Żydów do końca świata. W tej ideologii Żydzi są uosobieniem „białego przywileju”, kolonializmu i rasizmu. Palestyńczycy, którzy nie chcą, żeby ich dzieci były wychowywane na sadystycznych morderców, którzy chcą pokoju z Izraelem, to zdrajcy, których nie wolno wpuszczać na uniwersytety takie jak ten zarządzany dziś przez Claudine Gay. Ludobójcze hasła, które były obecne na ulicach polskich miast w 1968 roku – „Antysyjonizm to nie antysemityzm” są dziś powszechne w Chicago, Londynie, Paryżu i Barcelonie. Młodzi ludzie maszerują krzycząc „Palestyna od rzeki do morza”, wzywają do zawieszenia broni, nie oczekując broń boże, żeby tę broń odłożyli terroryści. Gniewa ich fakt, że Żydzi mają prawo obrony swojego życia.    


Stanisław Ossowski we wspomnianej książce pisał, że spory między organizacjami propagującymi ideologię klasową maskują za różnymi hasłami ogólnoludzkimi walkę o władzę i przywileje. Sama doktryna walki klas zakładała, że antagonizmy klasowe są motorem dziejów i wszystkie historyczne procesy musimy wyjaśniać przez pryzmat tych antagonizmów. Kary za odmowę akceptacji tej absurdalnej ideologii rozciągały się od rozstrzelania w czasach stalinowskich do ograniczenia karier zawodowych. Akceptacja, nawet udawana, prowadziła do ograniczenia własnej wolności.


Ciekawym przykładem przenikania dzisiejszej polityki tożsamości nie tylko na uniwersytety i do rządowej polityki, ale również do instytucji międzynarodowych mających stać na straży międzynarodowego prawa była wymiana zdań między pełniącą funkcję specjalnego reportera ONZ na okupowanych terytoriach palestyńskich, Franceską Albanese, a amerykańskim dyplomatą Dennisem Rossem. Ross zadał pytanie:

„Dlaczego nie wezwać Hamasu do uwolnienia wszystkich zakładników i nie zgodzić się na opuszczenie Gazy przez jego przywódców? Mogliby uratować Palestyńczyków przed płaceniem dalszej ceny [za wywołanie wojny]. Prawdziwe wsparcie dla Palestyńczyków powinno prowadzić do takiego wezwania. Czy nie nadszedł już na to czas?”

Franceska Albanese odpowiedziała:

„Brzmi to jak nałożenie obowiązku zakończenia rzezi w Gazie na Palestyńczyków, usprawiedliwianie i odwracanie uwagi od okrucieństw popełnionych przez armię izraelską w Gazie. Niedopuszczalne.”

Widzimy tu w pigułce jak polityka tożsamości rujnuje zdolności kognitywne. Kiedy dotyczy to osób pełniących ważne funkcje i mających wpływ na decyzje międzynarodowych organów, mamy powód do zastanawiania się nad przyszłością świata. Szanse na odparcie tego obłędu są nikłe. Można jednak odmówić współudziału, a to w pierwszym rzędzie dotyczy dziennikarzy, którzy są strażnikami panującego dogmatu i jego głównymi kaznodziejami.


Eli Steel ma rację, podpisując się pod teorią mającą wyjaśniać wszystko, tracimy wolność, przekonując się do niej, tracimy również zdolność rozpoznawania rzeczywistości. Zostaje moralnie dwuznaczna sztampa.