Czy dysonans poznawczy Bidena może pozwolić Izraelowi wygrać wojnę?


Jonathan S. Tobin 2023-12-19

Prezydent USA Joe Biden witany przez izraelskiego prezydenta Izaaka Herzoga (w środku) i izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu po przybyciu na międzynarodowe lotnisko Ben-Guriona, 18 października 2023 r. Źródło: Amos Ben Gershom/ Zespół Rzecznika Prezydenta Izraela.
Prezydent USA Joe Biden witany przez izraelskiego prezydenta Izaaka Herzoga (w środku) i izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu po przybyciu na międzynarodowe lotnisko Ben-Guriona, 18 października 2023 r. Źródło: Amos Ben Gershom/ Zespół Rzecznika Prezydenta Izraela.

Retoryka prezydenta w dalszym ciągu zwraca się przeciwko państwu żydowskiemu, ale dopóki pomoc wojskowa będzie napływać, jego ustępstwa wobec antyizraelskich Demokratów nie uratują Hamasu.

Jaka właściwie jest polityka administracji Bidena wobec Izraela? Czy potępia sprawiedliwą wojnę Izraela przeciwko organizacji terrorystycznej Hamas? Czy błędnie skupia się na „masowych bombardowaniach” palestyńskiej ludności cywilnej i nalega, aby wkrótce położyć temu kres? A może jest to wyraz gorącego poparcia dla syjonizmu, silnego wsparcia dla wojny z islamistycznymi terrorystami, która zakończy się, gdy Jerozolima, a nie Waszyngton, uzna ją za zakończoną? Odpowiedź może zależeć od dnia, w którym zadajesz pytanie. Jednak niezależnie od tego, jak niepokojące mogą być dowody dysonansu poznawczego Bidena w sprawie Bliskiego Wschodu, mogą nie mieć wpływu na wynik wojny.

Całkowicie sprzeczne stanowiska Bidena i jego zespołu ds. polityki zagranicznej stanowią prawdziwy problem dla Izraela. Mogą także raczej podsycać niż pomagać przeciwstawianiu się wzrostowi antysemityzmu zakorzenionego w kłamstwach na temat Izraela. Jak długo jednak amerykańska broń będzie nadal napływać do Izraela, a prezydent i jego doradcy powstrzymają się od postawienia Jerozolimie jasnego ultimatum nakazującego wstrzymanie ofensywy przeciwko Hamasowi, wojna może zakończyć się pomyślnie. Byłoby lepiej, gdyby administracja wypowiadała się w sposób jasny i spójny, który udzieliłby pełnego poparcia dla sprawiedliwej wojny Izraela, a także odrzucił fałszywe oskarżenia na temat prowadzenia konfliktu przez Siły Obronne Izraela. Jednak Izrael może żyć z obecną sytuacją, nawet jeśli wiąże się to z ciągłymi obelgami i pozerstwem ze strony Waszyngtonu, jeśli oznacza to, że nie będzie powstrzymywania IDF przed osiągnięciem celu, jakim jest wyeliminowanie Hamasu.


Dlatego izraelski premier Benjamin Netanjahu w dalszym ciągu zachowuje się tak, jakby stosunki USA-Izrael były solidne, w obliczu codziennych dowodów na to, że Biden odczuwa presję ze strony swoich lewicowych krytyków, którzy chcą, aby uderzył w państwo żydowskie. Z, między innymi, wiceprezydent Kamalą Harris, która namawia go, aby okazywał więcej współczucia Palestyńczykom, nawet jeśli pomoże to Hamasowi, wojna domowa wewnątrz administracji na temat wsparcia dla Izraela nadal szaleje.


Podzieleni Demokraci


W Partii Demokratycznej, która pozostaje głęboko podzielona w sprawie Izraela, są trendy skierowane przeciwko Izraelowi. Pokolenie młodszych Demokratów zindoktrynowane przez krytyczną teorię rasy i mity intersekcjonalne  uważa, że Izrael jest „kolonialnym” i „białym” państwem ciemiężycielskim. Ale to zmartwienie na inny dzień. Chociaż Biden wydaje się ugłaskiwać aktywistyczne skrzydło swojej partii, które jest łagodne wobec antysemityzmu, dla Netanjahu na razie wystarczy, jeśli tylko prezydent nie podejmie żadnych działań, które uniemożliwią izraelskie zwycięstwo nad Hamasem.


Powiedzenie, że wypowiedzi administracji zarówno w sprawie Izraela, jak i wojny, są bezładne i niespójne, to niedopowiedzenie.


Prezydent rzeczywiście mówił o sobie jako o „syjoniście” w tym tygodniu podczas przyjęcia chanukowego w Białym Domu i w ciągu dwóch miesięcy od okrucieństw Hamasu z 7 października, które rozpoczęły obecną pożogę, często mówił o swoim gorącym wsparciu dla Izraela i jego bezpieczeństwa. A weto, jakie Stany Zjednoczone rzuciły w zeszłym tygodniu Radzie Bezpieczeństwa ONZ, które unieważniło rezolucję żądającą natychmiastowego i całkowitego zawieszenia broni w Gazie, wysłało światu sygnał, że Ameryka w dalszym ciągu wspiera Izrael.


Ale Biden także ostro krytykował rząd Izraela, jak na przykład w swoim przemówieniu do grupy darczyńców Demokratów w tym tygodniu, gdy zażądał, aby rząd Izraela się „zmienił”. W najbardziej krytyczny sposób potępił Netanjahu i jego kolegów z gabinetu, fałszywie oskarżając ich o przeprowadzanie „masowych bombardowań” Gazy, a także wywoływał zamieszania wokół tego, co stanie się po ustaniu walk.


Te same sprzeczności dotyczą najwyższych rangą współpracowników Bidena.


W ostatni weekend sekretarz stanu Antony Blinken zaprzeczył jakoby Stany Zjednoczone próbowały dyktować Izraelowi, jak prowadzić wojnę z Hamasem lub że zażądały zakończenia wojny. Stwierdził bez ogródek, że chociaż Stany Zjednoczone omawiały te kwestie z Jerozolimą, „to decyzje musi podjąć Izrael”.


Jednak Blinken robi także gesty w stronę krytyków Izraela, twierdząc, że istnieje „rozbieżność” między jego pragnieniem, aby nie szkodzić ludności cywilnej, a faktami w terenie. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan zaprzeczył obietnicy Blinkena, że pozwoli Izraelowi podejmować własne decyzje, ogłaszając coś, co wygląda na rodzaj harmonogramu operacji w Gazie. Powiedział w tym tygodniu, że Izrael musi „przejść do następnej fazy o niższej intensywności w ciągu kilku tygodni, a nie miesięcy”, co jest sygnałem, że administracja chce zakończyć wysiłki mające na celu pokonanie Hamasu i całkowite usunięcie go ze Strefy, niezależnie od tego, czy cel ten został osiągnięty, czy nie.


Wzmacnianie fałszywej narracji


Sumując wszystkie te stwierdzenia, nie ma wątpliwości, że wskazują one na rosnący dystans między obydwoma krajami w kwestii prowadzenia wojny, a także tego, co będzie dalej, gdy Stany Zjednoczone zażądają powrotu do ślepej uliczki „rozwiązania w postaci dwóch państw”, które, zdaniem Izraela, nie wchodzi w rachubę.


Retoryczne ataki Waszyngtonu na Jerozolimę, w połączeniu z potwierdzeniem przez administrację fałszywej narracji przedstawionej przez Hamas i jego zachodnich apologetów na temat Izraela prowadzącego kampanię przeciwko palestyńskiej ludności cywilnej, są nie tylko niepokojące. Zachęcają wrogów Izraela i podważają retoryczny sprzeciw Bidena wobec wzrostu antysemityzmu w Stanach Zjednoczonych, kiedy to zwolennicy Hamasu uzasadniają nawoływanie do zniszczenia Izraela fałszywym twierdzeniem, że Izrael prowadzi ludobójczą wojnę.


Niektórzy wewnątrz bańki Bidena zachowują się dość konsekwentnie. Na przykład rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego admirał John Kirby kilkakrotnie elokwentnie bronił Izraela i potępiał Hamas. Chociaż te oświadczenia doprowadzają do wściekłości polityków Białego Domu oraz szereg pracowników i urzędników niższego szczebla, a także działaczy partyjnych, krytyka Izraela podważa poczucie moralnej jasności konfliktu, jak to przedstawił Biden kilka dni po 7 października. Można śmiało powiedzieć, że ataki na Izrael ze strony urzędników administracji w związku z wojną nie tylko podważają sojusz, ale mogą także kosztować życie izraelskich żołnierzy, którzy są zagrożeni presją, aby prowadzić wojnę w sposób zapewniający Hamasowi przewagę taktyczną.


Jest również prawdą, że Biden przygotowuje się na powojenną konfrontację z Netanjahu lub kimkolwiek, kto w przyszłości będzie rządził Izraelem. Automatyczne nawracanie do od dawna zdyskredytowanego rozwiązania w postaci dwóch państw pokazuje, jak bardzo oderwany jest prezydent od realiów Bliskiego Wschodu. Pokazuje to także jego odmowa wyciągnięcia wniosków z tego, co wydarzyło się, gdy państwo palestyńskie (państwo we wszystkim poza nazwą) było tolerowane w Gazie od 2007 r. Jego sprzeciw wobec izraelskiej kontroli bezpieczeństwa w Gazie – jedynego środka, który mógłby zapobiec odbudowie Hamasu i powtórzeniu okrucieństw z 7 października – jest równie nierealistyczny.


Ale w tej chwili jedyną rzeczą, na której Izrael i jego zwolennicy powinni się skupić, jest wygranie wojny z Hamasem.


Choć byłoby to lepsze, nie wymaga to od Bidena zachowywania się jak wierny sojusznik Izraela w swojej retoryce. Fakt, że on, Blinken i Sullivan odegrali rolę zrzędliwych krytyków, nieustannie angażując się w bezużyteczne i wprowadzające w błąd domysły na temat strategii militarnych Jerozolimy, jest niefortunnym aspektem tej sytuacji.


Czego Izrael potrzebuje, aby wygrać


Jednak minimum, jakiego Izrael potrzebuje od Waszyngtonu, to niezakłócanie przepływu dostaw broni w trakcie trwania wojny. A to – jak zauważyli nienawidzący Izraela w administracji i wśród szeregowych Demokratów – jest ważniejsze niż to, czy prezydent stosuje retorykę mającą na celu udobruchanie tych, którzy chcą odciąć ten przepływ.


Fakt, że Biden wygłasza sprzeczne wypowiedzi w sprawie Izraela, jest problematyczny. Jest to administracja, która była już oddana promowaniu katechizmu „przebudzonej” różnorodności, równości i włączenia (DEI), dającemu przyzwolenie na antysemityzm. Tak więc, jeśli ta administracja nie przeciwstawi się w pełni wielkim kłamstwom na temat izraelskiego „ludobójstwa” lub jeśli ulegnie zwolennikom zawieszenia broni, co w zasadzie pozwoliłoby Hamasowi uniknąć kary za masowe morderstwa, stanie się częścią problemu, a nie rozwiązaniem fali nienawiści do Żydów emanującej z lewicy.


Prawdą jest również, że retoryka Bidena utrudni ożywienie ekspansji Porozumień Abrahamowych i kontynuowanie procesu, dzięki któremu Izrael normalizuje stosunki ze światem arabskim.


Jednak, choć retoryka jest zła, jeśli Biden nie zaprzestanie dostarczania amerykańskiego uzbrojenia do Izraela potrzebnego do kontynuacji wojny, Izrael może się z tym pogodzić.


Nie oznacza to, że nie należy krytykować Bidena za to, że pozwolił na tak duże oddalenie pomiędzy obydwoma sojusznikami w stylu byłego prezydenta Baracka Obamy. Ale nic nie jest teraz ważniejsze niż pokonanie Hamasu i zakończenie walk, które pozostawi Izraelowi pełną kontrolę nad każdym centymetrem nadmorskiej enklawy.


Od początku wojny przyjaciele państwa żydowskiego obserwowali, jak Biden wahał się w kwestii pozostawienia IDF wolnej ręki w unicestwieniu Hamasu, by zagwarantować, że jego obywatele będą mogli wrócić do swoich domów w południowym Izraelu ze świadomością, że terroryści zostali pokonani. Oprócz prób ugłaskania irańskich sponsorów Hamasu, co zapoczątkowało wydarzenia, które doprowadziły do 7 października, Biden mógł być w dużej mierze odpowiedzialny za duże opóźnienie w rozpoczęciu ofensywy lądowej na Gazę. Nacisk amerykański mógł również pomóc Hamasowi w negocjacjach w sprawie zakładników. Jednak pomimo wszystkich politycznych i oratorskich błędów Bidena, nie wspominając o niepokojących konsekwencjach jego wysiłków, by zadowolić intersekcjonalne skrzydło swojej partii, nie podjął on jeszcze jawnych kroków na rzecz wymuszenia zakończenia wojny, czego wielu się obawiało.


Być może Biden wie, że mimo swojej politycznej słabości Netanjahu nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko powiedzieć „nie” amerykańskiemu dyktatowi nakazującemu przedwczesne zakończenie wojny. Prezydenta bardziej może martwić spór z Jerozolimą, który przypomni światu o jego słabości i nie będzie miał wpływu na przebieg wojny. Możliwe jest również, że chce, aby Izrael pokonał Hamas, ale za bardzo boi się swoich lewicowych krytyków i ich zdolności do zmarnowania jego szans na reelekcję, aby prowadzić bardziej konsekwentną i spójną politykę.


Społeczność proizraelska będzie miała mnóstwo pracy, gdy ustanie strzelanina. W szczególności nie jest wcale jasne, czy niektóre ze starszych grup żydowskich, takie jak Anti-Defamation Leagu, które wspierają Izrael od 7 października, poprą plany Bidena polegające na naleganiu na powrót po wojnie do nieudanej polityki, podważającej bezpieczeństwo kraju. Na razie warte obserwacji jest to, czy Biden podejmie kroki w sprawie pomocy dla Izraela, które uchronią Hamas przed całkowitą porażką. Jeśli uniknie przynajmniej tego, Izraelczycy będą się martwić przyszłymi bitwami dyplomatycznymi, kiedy do nich dojdzie, jeśli tylko będą mogli z nimi walczyć już po zniszczeniu zbrodniczego reżimu islamistycznego, odpowiedzialnego za 7 października.  


Link do oryginału: https://www.jns.org/can-bidens-cognitive-dissonance-let-israel-win-the-war/

JNS Org., 15 grudnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jonathan S. Tobin
 jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).