Dlaczego uniwersytety Ligi Bluszczowej są tak zblazowane w kwestii ludobójstwa


Brendan O'Neill 2023-12-08

Stojąca na czele Harvard University Claudine Gay.
Stojąca na czele Harvard University Claudine Gay.

Od pogromu dokonanego przez Hamas 7 października widzieliśmy na Zachodzie wiele ohydnych rzeczy. Wąsy Hitlera domalowane na plakacie w Londynie przedstawiającym dwójkę żydowskich dzieci porwanych przez Hamas. Brytyjską klasę średnią maszerującą z maniakami z Hamasu w zielonych bandanach, którzy głośno domagali się dżihadu przeciwko państwu żydowskiemu. Żydowskich studentów w USA, którzy musieli chronić się w bibliotekach i świetlicach przed tłumem krzyczącym: „Nie chcemy państwa żydowskiego!”

 

Widzieliśmy synagogi obrzucane bombami zapalającymi, palone izraelskie flagi, feministki, które przez lata nazywały wszystko pod słońcem „seksizmem”, nie mówiące nic, ani słowa, nada, o brutalizacji izraelskich kobiet przez Hamas.


Teraz do tej listy wstydu, tej wyliczanki moralnej zgnilizny, możemy dodać kolejny odrażający incydent: odmowę uniwersytetów Ligi Bluszczowej w USA pełnego potępienia tych, którzy marzą o popełnieniu ludobójstwa na Żydach.

 

Tak jest, dobrze zrozumieliście. Rektorki trzech najlepszych amerykańskich uniwersytetów – Harvardu, MIT i Penn – przyjęły piątego grudnia postawę obronną podczas przesłuchania przed Komisją ds. Edukacji Izby Reprezentantów w sprawie wzrostu antysemityzmu na kampusach. Członkini Komisji – Elise Stefanik, Republikanka z Nowego Jorku – zapytała o skandowanie na kampusie wezwań do „intifady”. Stało się dość modne wśród dobrze wychowanych białych radykałów, którzy swoją historię świata czerpią z 60-sekundowych filmów na TikToku, by narzucić na ramiona kefiję – zawłaszczenie kulturowe? – i wzywać do „globalizacji intifady”. Stefanik powiedziała, że części żydowskich studentów ta moda na intifadę wydaje się groźna.


Poszła dalej. Wyobraźcie sobie, że na kampusie ktoś nawołuje do „ludobójstwa Żydów” – czy „naruszyłoby to [wasze] zasady o znęcaniu się i nękaniu?” – zapytała. Odpowiedzi były niezwykłe. Sally Kornbluth, rektorka MIT, powiedziała, że takie wypowiedzi mogą być „badane pod kątem nękania”, jeśli będą „wszechobecne i poważne”. Zatem student MIT może trochę agitować za ludobójstwem Żydów, ale nie za dużo. Claudine Gay, rektorka Harvardu, powiedziała, że jej uniwersytet podejmie działania, jeśli taka mowa „przejdzie… w czyny”. Myślę, że to ulga, iż wiemy teraz, że jeśli student Harvardu podejmie ludobójcze działania  – na przykład budując prowizoryczną komorę gazową na dziedzińcu – administracja potraktuje to poważnie.

 

Liz Magill, rektorka Penn, stwierdziła, że kwestia, czy nawoływanie do ludobójstwa Żydów stanowi „znęcanie się”, jest „zależna od kontekstu”. Może w Penn powinieneś wzywać do ludobójstwa w odległości 6 metrów od Żydów, aby nie czuli się bezpośrednio zastraszeni twoją rasistowską żądzą eksterminacji ludzi takich jak oni. Stefanik wpadła w szał. „To najłatwiejsze pytanie, na które można odpowiedzieć!”, powiedziała, dając zgromadzonym rektorkom najbardziej prestiżowych uniwersytetów w Ameryce jeszcze jedną szansę, aby powiedziały, że wzywanie do unicestwienia każdego Żyda na Ziemi może być sprzeczne z uniwersyteckimi kodeksami postępowania.

 

To było szalone przesłuchanie. Nawet ci z nas, którzy dawno temu stracili wiarę w świat akademicki – ponieważ wpadł w szambo antycywilizacyjnej histerii i w „przebudzone” besztanie – byli zaskoczeni widokiem rektorek uczelni z Ligi Bluszczowej jąkających się, by nie potępić ludobójstwa.

 

Trzeba przyznać uczciwie, rektorki nie były obojętne na antysemityzm. Claudine Gay z Harvardu potępiła „ohydny i barbarzyński” pogrom dokonany przez Hamas. Powiedziała, że wypowiedzi antysemickie są „dla mnie odrażające”. Myślę, że wszystkie trzy kobiety próbowały przekonywać do wolności słowa. Stąd ich rozróżnienie między słowami i zachowaniem. Pomiędzy wyrażaniem opinii, jakkolwiek odrażającej, że powinno dokonać się ludobójstwa, a krzykiem w twarz żydowskiemu studentowi: „Twój naród powinien zostać zgładzony!”


Warto pamiętać, że wielu zwolenników wolności słowa broniło wolności nienawidzenia. ACLU swego czasu wspierała prawo nazistów do maszerowania w Skokie w stanie Illinois, mieście o dużej populacji żydowskiej. Aryeh Neier, ówczesny bohaterski żydowski dyrektor ACLU, powiedział: „Obrona mojego wroga to jedyny sposób na ochronę wolnego społeczeństwa przed wrogami wolności”. Te słowa powinny odbijać się echem przez dziesięciolecia.

 

Jednak wydaje mi się jasne, że nasze ociągające się, zdenerwowane rektorki uczelni z Ligi Bluszczowej nie mają wiele wspólnego z bohaterami z przeszłości, walczącymi o wolność słowa. Świadczy o tym ich całkowicie biurokratyczne podejście do kwestii nawoływania do ludobójstwa. Te liderki bizantyjskiej biurokracji kampusu XXI wieku wydają się mieć obsesję na punkcie „zasad”. Jedynym sposobem, w jaki mogą zrozumieć głębokie pytanie, czy propagowanie ludobójstwa jest dopuszczalną mową, jest poszukiwanie wykładni kodeksów mowy opracowanych na ich uniwersytetach. Unikają przez odwołanie się do regulaminu ogromnego wyzwania moralnego, jakie niesie ze sobą pytanie: „Czy propagowanie ludobójstwa powinno cieszyć się wolnością?”. Tam, gdzie liberałowie z przeszłości myśleli w kategoriach głębokiej moralności, to towarzystwo myśli wyłącznie o technikaliach. Bronią prawa do nawoływania do ludobójstwa z niewłaściwych powodów – nie dlatego, że musimy bronić wolności nawet w przypadku wypowiedzi, których nienawidzimy, jak przekonywał Aryeh Neier, ale dlatego, że zapamiętały ten zakurzony dokument w górnej szufladzie ich biurek, który rzekomo dokładnie określa, kiedy słowa stają się „przemocą”.

 

Co gorsza, mają podwójne standardy. Dla wielu obserwatorów wczorajszego przesłuchania było wręcz przerażające, że przedstawicielki kampusów opanowanych przez małostkowe i obłąkane formy cenzury były tak wystraszone koniecznością oceny najbardziej rasistowskiej mowy, jaką można sobie wyobrazić. To, co laik wie o anglo-amerykańskim kampusie w 2023 roku, to to, że można spotkać się z histerią tłumu, naganą i cofnięciem zaproszenia za najmniejsze wykroczenie przeciwko poprawnemu myśleniu. Że studenci, często z błogosławieństwem administracji uczelni, zbudowali „bezpieczne przestrzenie”, w których mogą ukryć się przed horrorem nieprzyjemnej idei. Że ostrzeżenia przed możliwym zaniepokojeniem umieszczono na dziełach literackich, aby chronić studentów przed przerażającymi historiami i tematami dla dorosłych. A jednak teraz widzimy, jak rektorki Ligi Bluszczowej pośrednio mówią: „Tak, wolno wzywać do mordowania wszystkich Żydów”.


Żydzi, rzecz jasna, nie są objęci nowym porządkiem moralnym w uniwersyteckim świecie. Nie cieszą się takim samym bezpieczeństwem przed obrazą, jakie jest oferowane innym grupom tożsamościowym. Każdy z nas ma prawo do „bezpiecznej przestrzeni”, „schronienia”, w którym możemy czuć się „odizolowani od nacisków, obelg i nadmiernej uwagi” – czytamy na stronie internetowej Penn. To nie dotyczy Żydów. Być może będą musieli uciekać przed całym, wachlarzem ludobójczej nienawiści? „Poczucie przynależności” jest „kluczowe dla studentów” – czytamy w regulaminie MIT, dlatego „staramy się tworzyć przyjazne środowisko”. Ale nie dla studentów żydowskich? Być może będą musieli przetrwać nawoływania do zagazowania ich rasy? Harvard obiecuje, że będzie „bezpiecznym środowiskiem” dla każdego, niezależnie od jego „rasy i pochodzenia etnicznego, płci, [statusu] LGBTQ+” itp. A jednak żydowscy studenci hipotetycznie mogą słuchać wielbiciela Goebbelsa z palestyńskim szalikiem na szyi, modlącego się o zagładę Żydów? Spróbuj to zrozumieć.


Jest oczywiste, że system bezpiecznej przestrzeni, który obecnie obowiązuje na kampusach, nie obejmuje Żydów. Nie ma dla was bezpiecznej przestrzeni. Nie ma poczucia przynależności. Nie ma osłony przed zdenerwowaniem. Powiedzmy sobie jasno: Żydzi są obywatelami drugiej kategorii na współczesnych uczelniach. Tam, gdzie dawne rasistowskie reżimy zabraniały Żydom wykonywania pewnych zawodów lub zawierania małżeństw z gojami, nowy, przebudzony reżim odmawia im dostępu do nowych konwencji moralnych – dobrych i złych – życia na kampusie. Oto polityka tożsamości w działaniu, z całą jej niegodziwością i bigoterią. Ten nowy, hiperrasistowski reżim brutalnie organizuje ludzi według ich „ucisku” lub „przywilejów”, zapewniając bezpieczeństwo tym „uciskanym”, jednocześnie narażając tych „uprzywilejowanych” na wyśmiewanie, odsądzanie od czci i, jak już wiemy, otwarte wezwania do ich masowej rzezi. Gdzie niektórzy studenci są chronieni przed mikroagresją, którą może być pytanie: „Skąd jesteś?”,  ale żydowscy studenci mogą być narażeni na ludzi wzywających do zabijania Żydów. W ten sposób antysemityzm zostaje ponownie zinstytucjonalizowany pod przykrywką „przebudzenia”.

 

Co powinni zrobić żydowscy studenci w związku z ich rażąco rasistowskim wykluczeniem z konwencji na kampusie? Zgadzam się z Batyą Ungar-Sargon: zamiast walczyć o włączenie do bezpiecznej przestrzeni, powinni walczyć przeciwko bezpiecznej przestrzeni. Zamiast domagać się poszanowania ich kruchości na równi z kruchością innych grup mniejszościowych, powinni zbuntować się przeciwko całemu kultowi kruchości. Hipokryzja, brak liberalizmu i jawny rasizm nowych kampusowych ideologii „bezpieczeństwa” i „włączenia” zostały całkowicie zdemaskowane po 7 października, a taki jadowity porządek moralny zasługuje na demontaż, a nie na ekspansję. To zwrot świata uniwersyteckiego przeciwko rozumowi i oświeceniu wpędził nas w straszliwą sytuację, w której studentom nie wolno mówić, że mężczyzna nie jest kobietą, ale mogą wzywać do zamordowania każdego Żyda na Ziemi. Tylko pod warunkiem przywrócenia rozumu i oświecenia może w końcu powrócić rozsądek.


Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2023/12/06/why-ivy-league-universities-are-so-blase-about-genocide/

Spiked online, 6 grudnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Brendan O'Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym,  jak ideologia może odczłowieczać.)