Coleman Hughes atakuje porównania między Palestyńczykami a walką Czarnych o wolność w Afryce Południowej i w Ameryce


Jerry A. Coyne 2023-12-01

Amerykański pisarz Coleman Cruz Hughes (urodzony 25 lutego 1996). Był pracownikiem Manhattan Institute for Policy Research oraz współredaktorem City Journal, jest także gospodarzem podcastu Conversations with Coleman. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Amerykański pisarz Coleman Cruz Hughes (urodzony 25 lutego 1996). Był pracownikiem Manhattan Institute for Policy Research oraz współredaktorem City Journal, jest także gospodarzem podcastu Conversations with Coleman. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Coleman Hughes opublikował ten artykuł w dwóch miejscach: na własnej stronie Substack oraz w Free Press. Hughes, mający zaledwie 27 lat, stał się już intelektualistą, z którym należy się liczyć. (W świetle jego porównania z walkami czarnych, które jest tematem jego artykułu, czuję się zobowiązany dodać, że Coleman jest czarny.)

W tym artykule Hughes omawia kilka sposobów, w jakie ludzie porównują konflikt między Izraelem a Palestyną z „walką o wolność Czarnych” – nie tylko tą bezpośrednio po wojnie domowej, ale także ciągłą walką o prawa obywatelskie w Ameryce, która wybuchła w latach 60. wraz z Ustawą o prawach obywatelskich i Ustawą o prawach wyborczych z 1964 i 1965 r. Dodaje także zakończenie apartheidu w Republice Południowej Afryki (pamiętajcie, że Izrael jest często i błędnie nazywany „państwem apartheidu”).



https://www.thefp.com/p/israel-is-nothing-like-apartheid-jim-crow


Hughes dokonuje jednego uzasadnionego porównania Czarnych i Żydów, a jest nim chęć powrotu do ojczyzny przodków. W przypadku Żydów odzwierciedla się to w ciągłej migracji Żydów do Izraela z całego świata po pogromach i innych formach prześladowań; w przypadku czarnych Amerykanów był to „ruch z powrotem do Afryki”, który rozpoczął się po zakończeniu niewolnictwa i jest najbardziej znany z kampanii Marcusa Garveya, który sprowadził tysiące amerykańskich Czarnych do Liberii. Ale jeśli chodzi o walkę o wolność Czarnych w Afryce i Ameryce, Coleman nie akceptuje porównania do Izraela. Ogólnie rzecz biorąc, Coleman nie zajmuje się porównaniem Czarnych z izraelskimi Żydami, ale porównaniami walki Czarnych o wolność z walką Palestyńczyków przeciwko Izraelowi. I tutaj uważa powszechne porównania za całkowicie bałamutne:

Kluczowa różnica między charakterem konfliktu izraelsko-arabskiego a apartheidem w Republice Południowej Afryki polega na tym, że izraelska polityka na okupowanym Zachodnim Brzegu – punkty kontrolne, ograniczenia w przemieszczaniu się itd. – jest zakorzeniona w uzasadnionych obawach dotyczących bezpieczeństwa, a nie w rasizmie. Ponieważ słowo „bezpieczeństwo” zostało wypaczone przez jego nadużywanie, ważne jest, aby pamiętać, co ono naprawdę oznacza. Bezpieczeństwo oznacza zapobieganie temu, co wydarzyło się 7 października – a co Hamas obiecał robić raz za razem, jeśli tylko nadarzy się okazja. Żadna funkcja państwa nie mogłaby być ważniejsza.


Niektórzy krytycy Izraela szybko zwrócą uwagę, że obrońcy apartheidu w Republice Południowej Afryki również używali słowa „bezpieczeństwo” jako uzasadnienia systemu apartheidu. Różnica jest taka, że w przypadku Republiki Południowej Afryki był to fałszywy pretekst. W apartheidzie w Republice Południowej Afryki małżeństwo (a nawet seks) między czarnymi i białymi podlegało karze więzienia. Urzędnicy z Republiki Południowej Afryki decydowali o twojej rasie (a tym samym o twoim losie), przeczesując grzebieniem twoje włosy. Jeśli przechodził bez większego oporu, uznawano cię za prawnie białego.


Polityka ta, leżąca u podstaw apartheidu w Republice Południowej Afryki, nie była wynikiem obaw o bezpieczeństwo, ale ideologicznej obsesji na punkcie klasyfikacji rasowej i przerażenia na myśl o „mieszaniu ras”. Taka polityka byłaby nie do pomyślenia w Izraelu, gdzie arabscy Izraelczycy są pełnoprawnymi obywatelami, cieszącymi się prawem do głosowania, zasiadaniem w izraelskim parlamencie, a nawet zasiadaniu w Sądzie Najwyższym.

Nigdy nie było dla mnie jasne, czy ci, którzy oskarżają Izrael o bycie „państwem apartheidu”, mają na myśli traktowanie arabskich obywateli Izraela jak obywateli drugiej kategorii, co, gdyby było prawdą, byłoby jedynym uzasadnieniem oskarżenia Izraela o „apartheidu. Ale to nie jest prawda. Arabscy Izraelczycy mają wszystkie prawa żydowskich Izraelczyków. Zasiadają w Sądzie Najwyższym, zasiadają w parlamencie (w mniej więcej takiej proporcji, jaka istnieje w Izraelu, około 20%) i zabroniona jest ich dyskryminacja. W rzeczywistości arabscy obywatele Izraela mają więcej praw niż żydowscy Izraelczycy, w tym sensie, że nie muszą służyć w IDF, chyba że chcą (żydowscy Izraelczycy muszą odsłużyć co najmniej dwa lata). Jeszcze jedna różnica: arabscy Izraelczycy mają wolne od pracy święta religijne, podczas gdy żydowscy Izraelczycy mają wolne od pracy własne święta religijne. Aha, i arabscy Izraelczycy zażądali własnego systemu szkolnego, który otrzymali, ale oczywiście mogą wysyłać swoje dzieci do szkół niearabskich (tak jak Żydzi mogą wysyłać swoje dzieci do szkół arabskich). Ale nie ma tu żadnego „apartheidu”: każdy może chodzić do dowolnej szkoły, do jakiej chce.


Jedynym innym sposobem interpretacji Izraela jako państwa „apartheidu” jest twierdzenie, że uciska ono i dominuje nad Palestyńczykami: jest to międzyterytorialna forma apartheidu. Jest to oczywiście przedmiotem ostrej dyskusji. Jednym z argumentów jest na przykład to, że Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu nie mogą głosować w izraelskich wyborach. Jednakże wszyscy Palestyńczycy na obszarach A, B (dwa całkowicie palestyńskie obszary) i C (mieszanina Arabów i Żydów) mogą głosować w wyborach palestyńskich. Co więcej, palestyński obywatel Izraela zachowuje swoje obywatelstwo izraelskie (podobnie jak ich dzieci), jeśli przeprowadzi się do któregokolwiek z trzech obszarów Zachodniego Brzegu. (Żydom nie wolno przebywać w obszarach A i B).


Istnieją oczywiście inne argumenty za „apartheidem”, w tym twierdzenia, że Izrael uciska Gazę lub terytoria palestyńskie, ale nie chcę się nimi teraz zajmować, poza wskazaniem, że podobne argumenty można zastosować w innych miejscach, jak Korea Północna i Południowa, czy Rosja i Krym; ale te argumenty nigdy nie są stosowane. „Państwo apartheidu” jest zarezerwowane dla jednego kraju i tylko tego jednego.


Wracając do Colemana, który (co stwierdzam z przyjemnością) ma taki sam pogląd, jak ja, a mianowicie, że prawdziwym państwem apartheidu w tym konflikcie jest Autonomia Palestyńska i Gaza, które na swoim terytorium nie pozwalają Żydom osiedlać się, a tym bardziej głosować, uciskają kobiety, gejów, apostatów i niewiernych. Hamas inaczej traktuje swoich członków w porównaniu z pozostałymi obywatelami Gazy. A jeśli mówisz między terytoriami, to Palestyńczycy nieustannie dopuszczają się terroryzmu przeciwko obywatelom Izraela, a nie odwrotnie. Co więcej, to Palestyńczycy zalewają swoje dzieci nienawiścią do Izraela i Żydów, podczas gdy w izraelskich szkołach po prostu się to nie zdarza. Nie umknęło to uwadze Hughesa:

Jak w każdym społeczeństwie na Ziemi, w Izraelu jest rasizm. Ale prawda jest taka, że jeśli szukasz najbliższego odpowiednika rasistowskiej propagandy, jakiej doświadczają Czarni w społeczeństwach europejskich, znajdziesz go nie po stronie izraelskiej, ale po stronie palestyńskiej. Spójrzmy na upiorne, antysemickie programy telewizyjne, które indoktrynują  palestyńskie dzieci. Nie ma izraelskiego odpowiednika.


Jest jeszcze jeden niewygodny fakt dla tych, którzy chcą zredukować konflikt izraelsko-arabski do rywalizacji pomiędzy europejskimi osadnikami a ludźmi kolorowymi: większość izraelskich Żydów nie jest Europejczykami. Są to Żydzi Mizrahi – pochodzący z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Co więcej, to nie europejscy Żydzi, ale Żydzi Mizrahi – których trudno wizualnie odróżnić od Palestyńczyków – stanowią większość głosów partii prawicowych, które krytycy Izraela uważają za prawdziwie rasistowskie.

Ta różnica między Izraelem a Palestyńczykami pod względem stopnia i charakteru ucisku wewnątrz kraju, jak również w rodzaju prania mózgu i nienawiści wlewanej w palestyńskie, ale nie izraelskie dzieci, jest tak uderzająca, że ci, którzy oskarżają Izrael jako jedyne na świecie „państwo apartheidu”, zmierzają w stronę antysemityzmu – jeśli już nie przekroczyli tej granicy. Oskarżenia te, choć bezpodstawne, są kamieniem probierczym aktywnego lub ukrytego antysemityzmu – podobnie jak ci, którzy wykrzykują ludobójcze hasło „Od rzeki do morza. . .”


Jeśli chodzi o amerykańską walkę o wolność Czarnych, Hughes również odrzuca porównania z Palestyńczykami i Izraelem:

Kiedy ideolodzy przejmują walkę o wolność Afroamerykanów i porównują ją z palestyńskim ruchem narodowym, wyrządzają czarnym Amerykanom poważną krzywdę. Czarni Amerykanie (poza marginesem) nie dążyli do dominacji i zniszczenia białego społeczeństwa, jak często podkreślał w swoich przemówieniach Martin Luther King Jr. Afroamerykanie dążyli do równości wobec prawa i lepszych warunków ekonomicznych. W historii Czarnych od czasu do czasu można spotkać Nata Turnera, niewolnika, który przewodził rebelii i opowiadał się za zabijaniem wszystkich białych. Jednak w porównaniu z przywódcami tej walki – gigantami takimi jak Frederick Douglass i Martin Luther King – radykałowie tacy jak Turner są zaledwie przypisem w walce Czarnych Amerykanów o równość.


Nawet wczesny Malcolm X, najwybitniejszy rzecznik czarnego radykalizmu, nie był zainteresowany brutalnym przejęciem władzy, w wyniku którego Czarni będą rządzić całą Ameryką, a białych uczynią obywatelami drugiej kategorii. Kiedy wyraził czarny nacjonalizm jako coś więcej niż metaforę, dał jasno do zrozumienia, że jest zainteresowany podziałem na państwa czarne i białe w Ameryce lub całkowitym utworzeniem czarnego etnopaństwa gdzieś poza Ameryką.


Z kolei przywódcy palestyńscy dążą do panowania nad całą ziemią istniejącą między rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym.

. . . Jeśli chodzi o taktykę, w historii głównego nurtu afroamerykańskiego aktywizmu politycznego nie ma nic analogicznego do wykorzystywania przez Hamas własnego narodu jako żywej tarczy; wykorzystywania przez nich szpitala cywilnego jako sali tortur; odmowy udostępnienia zasobów własnemu narodowi mimo wielomiliardowej pomocy międzynarodowej; ich systemu nagród pieniężnych mającego zachęcać do samobójczych zamachów bombowych na cele cywilne; ich masowego ognia rakietowego wobec ludności cywilnej; ich praktyki brania dzieci i osób starszych jako zakładników; oraz połączenia milenaryzmu i ludobójczej żądzy krwi zapisanego w ich statucie założycielskim.


Jeśli chcesz bronić Hamasu, rób to. Ale nie idź na łatwiznę, dokonując farsowych porównań pomiędzy walką o wolność Czarnych a palestyńskim nacjonalizmem lub pomiędzy europejskim kolonializmem a syjonizmem.

Jeśli się z tym nie zgadzasz, możesz to zrobić tutaj, mimo że większość z tych słów należy do Colemana. Tak się jednak składa, że się z nimi zgadzam.


Stopień historycznej ignorancji – prawdopodobnie umyślnej – jeśli chodzi o slogany w tej wojnie, jest przerażający. Mamy nie tylko oskarżenie o „państwa apartheidu”, ale także mantrę „od rzeki do morza” i wreszcie twierdzenie „antysyjonizm nie jest antysemityzmem”. Omówiłem już to ostatnie, wyjaśniłem, dlaczego jest błędne i omówiłem, dlaczego nie ma spójnej interpretacji antysyjonizmu, która nie byłaby w istocie antysemityzmem. Ale ten temat na razie zostawię.


Link do oryginału: https://whyevolutionistrue.com/2023/11/24/coleman-hughes-attacks-comparisons-between-palestine-and-the-struggle-of-blacks-in-south-africa-and-america-for-freedom/

Why Evolution Is True, 24 listopada 2023

Tłumaczenie; Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Emerytowany profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest również jednym ze znanych "nowych ateistów" i autorem (wydanej również po polsku przez wydawnictwo "Stapis") książki "Faith vs Fakt". Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.