Co uchodzi za normalne?


Liat Collins 2023-11-29

Naama, narzeczona kpt. Kfira Icchaka Franco, w otoczeniu rodziny i przyjaciół, na jego pogrzebie na cmentarzu wojskowym na Góra Herzla w Jerozolimie, 16 listopada (zdjęcie: Chaim Goldberg/Flash90)
Naama, narzeczona kpt. Kfira Icchaka Franco, w otoczeniu rodziny i przyjaciół, na jego pogrzebie na cmentarzu wojskowym na Góra Herzla w Jerozolimie, 16 listopada (zdjęcie: Chaim Goldberg/Flash90)

„Wszystko, co czujesz, jest normalne” – uspokajam ostatnio ludzi. A może próbuję tylko uspokoić samą siebie. 


Co jednak można uznać za normalne? To nie jest normalny porządek rzeczy, w którym rodzice chowają do grobu swoje dzieci, jednak w zeszłym tygodniu, kiedy kapitan Kfir Icchak Franco, dowódca plutonu Korpusu Pancernego, zginął w Gazie, pobiegłam do jego domu. Następnego dnia byłam obecna, gdy jego rodzice, dziadkowie ze strony matki i dwie siostry rozstawali się z nim na cmentarzu wojskowym na Górze Herzla w Jerozolimie.


To nie było naturalne, że jego narzeczona, Naama, musiała porzucić ich plany ślubu i nad jego grobem mówiła o ich wspaniałej miłości. To niezwykłe, że tam, przy grobie, przyrzekła, że mimo to „pewnego dnia założy rodzinę w Izraelu”, co było hołdem dla zdecydowanego syjonizmu Kfira, a także jej własnej odwagi.


Kfir był – zawsze będzie – synem moich przyjaciół, Muriel i Haima; dzieckiem po drugiej strony ulicy, które wraz z moim synem bawiło się kulkami, samochodzikami i plastikowymi żołnierzykami na podłodze w moim salonie. Patrzyłem, jak z uroczego dzieciaka zmienia się w oficera i dżentelmena. Jak to jest w zwyczaju w IDF, awansowano go pośmiertnie. Jak bardzo żałuję, że nie mógł pozostać porucznikiem dłużej, zamiast już na zawsze mieć 22 lata i jeden tydzień.


Setki ludzi ustawiły się wzdłuż ulicy, trzymając flagi i śpiewając „Am Israel Chai”, gdy rodzina udawała się z domu na cmentarz. „Am Israel Chai!” – krzyknął jego ojciec. Naród Izraela żyje! Echo dotarło do nieba i na zawsze będzie rozbrzmiewać na wzgórzach Jerozolimy i poza nią. 


Tysiące osób przybyło, aby złożyć mu ostatni hołd na Górze Herzla, zarówno ci, którzy znali Kfira w jego zbyt krótkim życiu, jak i ci, którzy usłyszeli o nim dopiero po jego śmierci – o dzielnym żołnierzu, który nagle stał się synem nas wszystkich.


To było surrealistyczne – nienormalne – opierać się na pogrzebie na ramieniu mojego syna rezerwisty i patrzeć, jak następnego dnia po krótkiej wizycie u rodziny w żałobie bierze broń i wraca do swojej jednostki. Grób Kfira znajduje się niedaleko grobu ukochanego rabina Naarana Eshchara z jesziwy mojego syna. Latem ten 33-letni rabin i ojciec oddał nerkę, a jego rodzina przekazała więcej narządów po tym, jak w zeszłym miesiącu zginął na służbie.


Nic nie jest normalne. Nic nie jest takie, jakie być powinno. 



Kiedy na początku tygodnia w Izraelu spadły niezwykle ulewne deszcze, nie było mowy o zmianach klimatycznych: programy radiowe i telewizyjne poświęcały czas na analizę, co to oznacza dla żołnierzy, którzy muszą radzić sobie z błotem i zmniejszoną widocznością. Pogoda spotęgowała nasze wspólne obawy o żołnierzy i porwanych przetrzymywanych w Gazie.


„Nie mogę spać, martwiąc się o los 240 osób, których nigdy nie spotkałam” – pisali przyjaciele na Facebooku, wyrażając powszechną obawę o pojmanych przetrzymywanych przez Hamas.


„Wczoraj w nocy wreszcie spałam osiem godzin – powiedziała matka żołnierza. - Zajęło mi to tylko cztery noce”. Musisz się śmiać. I trzeba płakać.


To normalne, że od czasu do czasu wybucham płaczem, powtarzam sobie i innym. W tym tygodniu płakałam, słuchając gospodarza programu radiowego, który płakał podczas przeprowadzania wywiadu z pogrążonym w żałobie krewnym. Jest tak wielu ludzi, za którymi można płakać. 7 października w wyniku megaokrucieństwa Hamasu zamordowano około 1200 osób, a około 240 porwano. Od rozpoczęcia operacji „Żelazne miecze” zginęło blisko 70 żołnierzy. 


Każda z ich historii zasługuje na opowiedzenie; należy zapamiętać każde z ich imion.


Są też opowieści o wyjątkowej odwadze – żołnierzach, policjantach, oddziałach bezpieczeństwa i zwykłych obywatelach, którzy w tę straszną sobotę ryzykowali życie, aby ratować innych. Kto może nie być pod wrażeniem komisarz policji Szifry Buchris, matki 10 dzieci, która ratowała bywalców imprezy Supernova pod ciężkim ostrzałem terrorystów? 


W tym tygodniu Kan 11 wyemitował program w banku mleka Magen David Adom. Dziesiątki kobiet w całym kraju przekazują „białe złoto” dzieciom bez matek. Niektóre są osierocone. W jednym przypadku nawigatorka IAF korzysta z banku mleka, aby wykarmić swojego dziewięciomiesięcznego syna, podczas gdy ona spędza dni i noce w czynnej służbie. 


Fala wolontariatu jest naprawdę niezwykła. Inicjatyw jest zbyt wiele, żeby je tutaj wymienić. Obejmują one zarówno fryzjerów, którzy strzygą żołnierzy na linii frontu; ochotniczych pracowników rolnych; dziewczyny oferujące bezpłatną opiekę nad dziećmi; ratowników i domy zastępcze dla zwierząt oraz osoby wyprowadzające psy. Gdy w zeszłym tygodniu opuszczaliśmy Górę Herzl, spotkaliśmy młodą kobietę i jej przyjaciół rozdających darmowe cukierki, ciasteczka i kanapki. „Przynajmniej tyle mogę zrobić” – wyjaśniła. 


Każdy, kto znajdzie niszę, potrzebę, wypełnia ją.

Zeh lo normali! To nie jest normalne. A jednak jest.


Wiadomość o umowie w sprawie porwanych, która pojawiła się w tym tygodniu, prawdopodobnie wywoła więcej łez. Łzy radości, łzy strachu, łzy bólu. Kiedy piszę te słowa, nie jest jeszcze wiadomo, kto zostanie objęty pierwszym etapem uwalniania. Ani też, jaką cenę trzeba będzie zapłacić w dalszej perspektywie. To pakt z diabłem. Hamas okazał się szatański. Kontynuując swoją wyniszczającą wojnę psychologiczną, organizacja terrorystyczna zamierza ogłosić nazwiska osób, które mają zostać uwolnione, koncentrując się na dzieciach, zaledwie kilka godzin przed ich uwolnieniem. Nie wiadomo, czy rodzeństwo wróci razem. Nie wiadomo nawet, kto żyje, a kto nie żyje.


Chociaż niektórzy światowi przywódcy zaoferowali Izraelowi swoje wsparcie i pomoc, organy międzynarodowe, które powinny zająć się kryzysem humanitarnym, zachowują szokujące milczenie. Kiedy w poniedziałek obchodzono Światowy Dzień Dziecka, izraelscy protestujący zmienili jego nazwę na „Światowy Dzień Dziecka Nieżydowskiego”. ONZ, Amnesty International i inne organizacje zajmujące się prawami człowieka ledwo uznały  izraelskie dzieci – uprowadzone, ranne, osierocone i zamordowane. Zdekapitowane dzieci? Niemowlęta spalone żywcem? One nie liczą się, jeśli mieszkają w kibucu, po izraelskiej stronie granicy z Gazą.


Międzynarodowe media skupiły się na trudnej sytuacji dzieci w Gazie – zamieniając je w ofiary izraelskiej agresji, jakby sytuacja nie miała nic wspólnego z działaniami wojennymi Hamasu i jego taktyką ludzkiej tarczy. 


W zamian za niewinne dzieci zabrane z domów w sobotni poranek – niektóre nadal w piżamach, a przynajmniej jedno w pieluszkach – Hamas żąda uwolnienia kobiet i nastoletnich terrorystów z izraelskich więzień.


Świat może zachowywać się tak, jakby nic nie było niezwykłego, ale oszukuje sam siebie – kiedy dżihadyści wypowiadają wojnę państwu żydowskiemu, następni w kolejce są ludzie świętujący niedzielę. Antysemityzm stał się tak normalny, że ludzie nawet niekoniecznie go rozpoznają. Propalestyńskie wiece w dużych miastach – wspierające organizację terrorystyczną tak podobną do ISIS – stały się normą. Za znęcanie się nad żydowskimi studentami na kampusach uniwersyteckich i ataki na Żydów na ulicach obwinia się samych Żydów lub przynajmniej państwo żydowskie. W końcu co miały na sobie ofiary: jarmułki i Gwiazdy Dawida. I, jak zauważyło wielu lokalnych aktywistów, hashtag #MeToo można zastąpić hasztagiem #MeToo_UNless_UR_a_Jew. Gwałty, okaleczenia i rzeź kobiet w Izraelu w jakiś sposób nie skłoniły międzynarodowych organizacji kobiecych do zabrania głosu, nie mówiąc już o krzyku.


W tym tygodniu przypomniałem sobie rozmowę z Kfirem podczas wojny w Gazie w 2014 r., kilka miesięcy przed jego bar micwą. "Jak się masz?" Zapytałam. A on odpowiedział z charakterystyczną dla siebie szczerością: „Przeraża mnie dźwięk syren”.


„To normalne – zapewniłem go. - Syreny mają za zadanie przestraszyć cię i zmusić do działania. To syndrom walki lub ucieczki. Ten dźwięk zmusza do szukania schronienia, a to ratuje życie.”


To nie jest normalne, że to znajduje się wśród moich wspomnień. To nie normalne, że choć jego dzieciństwo było szczęśliwe, to jednak obfitowało w liczne wojny i fale terroru. To nienormalne, że dorastał ze świadomością, że pewnego dnia on także będzie musiał walczyć, by chronić kraj i ludzi, których tak bardzo kochał. Kiedy jako młody dorosły wybrał walkę zamiast ucieczki – ważną służbę wojskową – było to naturalne.


Martwienie się o wszystkich służących na froncie, wszystkich wysiedlonych w wyniku wojny i wszystkich cierpiących jest rzeczą normalną.


Coś się zmieniło dla nas wszystkich, kiedy 7 października usłyszeliśmy syreny i oglądaliśmy wiadomości, nie będąc w stanie pojąć tego, co widzimy. To wciąż jest nie do pojęcia. Ale pewnego dnia nasze życie wróci do normy. I to będzie nasze zwycięstwo. 



Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-774872

Jerusalem Post, 23 listopada 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.