Czy powinniśmy pomagać Palestyńczykom w Gazie?


Alain Destexhe 2023-10-18

Kraje Unii Europejskiej są podzielone co do tego, czy kontynuować pomoc dla Strefy Gazy. Jednakże kwestia, czy możliwa jest pomoc tamtejszej ludności cywilnej bez wzmacniania Hamasu, nie jest częścią obecnej debaty. Dzisiaj „stanie przy Izraelu” oznacza wspieranie trudnej wojny tej demokracji przeciwko dzikiemu terrorystycznemu ruchowi totalitarnemu i nienaleganie na Izrael, by przestał, zanim jego kluczowa misja nie zostanie wypełniona. Na zdjęciu: wiec Hamasu w Betlejem (Źródło zdjęcia: Wikipadia.)

Kraje Unii Europejskiej są podzielone co do tego, czy kontynuować pomoc dla Strefy Gazy. Jednakże kwestia, czy możliwa jest pomoc tamtejszej ludności cywilnej bez wzmacniania Hamasu, nie jest częścią obecnej debaty. Dzisiaj „stanie przy Izraelu” oznacza wspieranie trudnej wojny tej demokracji przeciwko dzikiemu terrorystycznemu ruchowi totalitarnemu i nienaleganie na Izrael, by przestał, zanim jego kluczowa misja nie zostanie wypełniona. Na zdjęciu: wiec Hamasu w Betlejem (Źródło zdjęcia: Wikipadia.)



Kraje Unii Europejskiej są podzielone co do tego, czy kontynuować pomoc dla Strefy Gazy. Jednakże kwestia, czy możliwa jest pomoc tamtejszej ludności cywilnej bez wzmacniania Hamasu, nie jest częścią obecnej debaty.


Większość pomocy międzynarodowej dla Gazy przekazywana jest za pośrednictwem UNRWA, agencji ONZ zajmującej się wyłącznie uchodźcami palestyńskimi i ich potomkami. W 2018 r. ówczesny prezydent USA Donald Trump wstrzymał finansowanie UNRWA przez USA, ale administracja Bidena wznowiła finansowanie z kwotą 222 mln dolarów w 2022 r., a Stany Zjednoczone ponownie są głównym płatnikiem. Z 44% darowizn, Unia Europejska i jej kraje członkowskie wnoszą prawie połowę budżetu UNRWA.


Niestety samo istnienie i sposób działania UNRWA bezpośrednio wzmacniają Hamas. W przypadku tej międzynarodowej organizacji, chociaż z 1948 r. przeżyła tylko garstka uchodźców, rzekomy „status uchodźcy” jest przekazywany z ojca na syna, więc obecnie w Gazie jest około pięć razy więcej „uchodźców” niż było pierwotnie.


Utrzymywanie tego określenia przez 75 lat dla wszystkich potomków uchodźców palestyńskich w Gazie, na Zachodnim Brzegu, w Libanie, Syrii i Jordanii oraz twierdzenie, że żyją oni w „obozach”, podczas gdy w rzeczywistości są to prawdziwe miasta, daje międzynarodowe poparcie mitowi o możliwym „powrocie” na ziemie pozostawione podczas Nakby („katastrofy”) – jak Palestyńczycy nazywają exodus z 1948 r., który leży u podstaw tożsamości Hamasu. Utrwala to również silny czynnik zniechęcający kogokolwiek do wzięcia odpowiedzialności za problem i faktycznego jego rozwiązania. Wydaje się, że ma być politycznym cierniem w celu oczerniania Izraela w związku z wojną rozpoczętą przez pięć armii arabskich – egipską, transjordańską (obecnie Jordania), Syrię, Liban i Irak – którą następnie przegrały. Być może powinni byli o tym pomyśleć przed rozpoczęciem wojny.


W międzyczasie mniej więcej taka sama liczba żydowskich uchodźców, około 650 tysięcy, uciekała z krajów arabskich do Izraela, ratując życie. Nowo utworzone państwo żydowskie, wielkości mniej więcej New Jersey, czyli dwóch trzecich Belgii, i bez żadnych funduszy, zdołało wchłonąć wszystkich.


Biorąc pod uwagę demografię Palestyny, powrót do miejsc opuszczonych w 1948 r. oznaczałby koniec żydowskiego państwa Izrael i jest tak samo utopijny, jak idea powrotu niemieckich uchodźców z 1945 r. na tereny przedwojennych Niemiec, Polski czy Czech.


W 2000 r. to właśnie odmowa Jasera Arafata, zachęcanego przez Ligę Arabską, zrezygnowania z „prawa powrotu”, doprowadziła do zerwania negocjacji z ówczesnym premierem Izraela Ehudem Barakiem.


USA i UE, jeśli chcą w dalszym ciągu oficjalnie wspierać coraz bardziej nierealistyczne „rozwiązanie w postaci dwóch państw”, powinny najpierw zaprzestać finansowania UNRWA, której zadania mogłyby ostatecznie przejąć inne organizacje niezwiązane ze statusem uchodźcy.


Co więcej, pomoc, nawet humanitarna, dla krajów dyktatorskich nieuchronnie wzmacnia tę władzę, tym bardziej w przypadku islamistycznej siły totalitarnej, takiej jak Hamas, która nie dba o dobro swoich obywateli, tak jak robią to kraje zachodnie. Nie da się ominąć struktur Hamasu w żadnej dziedzinie: dostaw żywności, wody, opieki zdrowotnej i edukacji. UNRWA, która jest niezwykle aktywna w edukacji, była krytykowana za pomoc w indoktrynowaniu dzieci radykalną retoryką Hamasu przez podręczniki szkolne i ekstremistycznych nauczycieli. UNRWA nie ma możliwości kontrolowania tego, co dzieje się w szkołach noszących jej nazwę. Personelu międzynarodowego jest bardzo niewielu; najwyraźniej nie ma ich w klasach szkolnych, a UNRWA nie ma reputacji odpowiedzialnej instytucji. Niedawny raport ujawnia, że „Nauczyciele ONZ nawołują do mordowania Żydów”.


Nikt nie zaprzeczy, że uczenie dzieci w Gazie czytania i pisania jest pożyteczne, uzasadnione jest jednak pytanie o to, kiedy szkolenie w zakresie umiejętności czytania i pisania jest w rzeczywistości wykorzystywane do indoktrynowania uczniów i wpajania idei terrorystycznych młodzieży w Gazie. W Gazie liczba personelu międzynarodowego jest niewielka, a programami pomocowymi zawiadują lokalni agenci palestyńscy. W społeczeństwie, w którym kontrola społeczna jest wszechobecna, wszyscy nieuchronnie znajdują się pod kontrolą Hamasu.


Problemem nie jest zatem, jak słyszymy dziś w kręgach europejskich, unikanie wspierania organizacji powiązanych z Hamasem. Wszelka pomoc przynosi korzyści Hamasowi, który może wówczas skoncentrować się na wojnie i terroryzmie, ponieważ jest w dużej mierze zwolniony z zadań zwykle powierzonych tym, którzy kontrolują dane terytorium.


Musimy także rozwiać mit o ludności „cywilnej”, z natury pokojowej i odłączonej od „partii”, która sprawuje władzę w Gazie od 17 lat. Hamas, którego celem jest zniszczenie Izraela i, jak widzieliśmy ostatnio, eksterminacja Żydów w ludobójczy sposób, doszedł do władzy dzięki urnie wyborczej. Zdjęcia fanatycznego tłumu w Gazie z zeszłego tygodnia pokazują, że nie jest to mała mniejszość.


Podczas II wojny światowej po bombardowaniu miast niemieckich czy japońskich nie następowało natychmiastowe zrzucanie zapasów żywności. Od tego czasu konwencje międzynarodowe na szczęście starały się zapewnić większą ochronę ludności cywilnej, a w krajach zachodnich nałożono moralny, jeśli nie prawny obowiązek pomocy ludności.


Jednakże we wszystkich konfliktach podmioty udzielające pomocy humanitarnej stają przed straszliwą trudnością w próbie pomocy ofiarom bez wzmacniania reżimów, które je tworzą. Międzynarodowy Czerwony Krzyż był krytykowany za wysyłanie paczek do nazistowskich obozów koncentracyjnych, ale obecnie przyznaje, że był to błąd. Médecins Sans Frontières (Lekarze bez Granic) wycofali się z marksistowskiej Etiopii Mengistu podczas klęski głodu w 1985 r. oraz z rządzonych przez Hutu obozów dla uchodźców w Kongu podczas ludobójstwa Tutsi w Rwandzie w 1994 r., wierząc, że szkodliwe polityczne konsekwencje pomocy będą poważniejsze niż jej konkretne skutki humanitarne.


Jak widzieliśmy w byłej Jugosławii w latach 1992–1995, działania humanitarne mogą przynieść efekt przeciwny do zamierzonego lub nawet szkodliwy, jeśli zostaną przekształcone w ideologię humanitarną i narzucone jako jedyna polityka ze szkodą dla poszukiwania trwałych rozwiązań.


Czasami powstrzymanie się od pomagania innym jest najmniej złym rozwiązaniem, gdy nie ma dobrego. Ponieważ Stany Zjednoczone i Unia Europejska nie starali się pomóc ludności znajdującej się pod kontrolą Państwa Islamskiego, można się zastanawiać, dlaczego chcą pomagać w Gazie i w ten sposób pomagać Hamasowi, zwłaszcza że kraje arabskie mogą to zrobić i mają środki, by to zrobić. Zwykle nie jest też jasne, ile pomocy faktycznie trafia do zamierzonych odbiorców i ile trafia do kasy Hamasu.


W latach 1948-1967 Strefa Gazy była rządzona przez Egipt. Dlaczego kraje arabskie nie wystąpią i nie przejmą kontroli nad Strefą Gazy, eliminując Hamas? Każdy wie dlaczego. Żaden kraj arabski nie dba o tę populację. Jednak dwa miliony ludzi można łatwo wchłonąć w krajach arabskich, gdzie ich życie byłoby lepsze niż w, jak to niektórzy nazywają, „więzieniu na świeżym powietrzu”.


Wezwania do zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem stają się coraz głośniejsze na całym świecie. Powtórzę: być może przyjaciele Palestyńczyków powinni byli o tym pomyśleć wcześniej. Rozpoczęcie wojny, a następnie wzywanie do zawieszenia broni, rozejmu lub prawa do powrotu, gdy wydaje się, że brutalny atak nie przebiega zgodnie z oczekiwaniami, nie wydaje się imponująco samoświadome. Masakra na taką skalę, nagrodzona zaprzestaniem działań wojennych, kiedy będzie to odpowiadało agresorowi, a następnie przybyciem innych i sprzątaniem po nich, byłaby jedynie uświęceniem ich wysiłków. Churchill nie wezwał do zawieszenia broni po niemieckich bombardowaniach Londynu ani Roosevelt po ataku Japonii na Pearl Harbor.


Hamas, który kryje się za szkołami, szpitalami i zakładnikami, wykorzystując swoich obywateli jako żywe tarcze, niestety nie może zostać pokonany bez ofiar w ludziach. Wielu z nich wspiera Hamas, podobnie jak wielu Niemców wspierało nazistów do samego końca wojny i zapłaciło za to wysoką cenę.


Izraelczycy zrzucili nad północną Gazą tysiące ulotek, w których nakazali ludziom natychmiast udać się do południowej Gazy; Hamas natychmiast ogłosił, że ulotki miały jedynie charakter propagandowy, nakazał swoim obywatelom nie przemieszczać się i według doniesień obecnie blokuje im przejazd.


Dzisiaj „stanie przy Izraelu” oznacza wspieranie trudnej wojny tej demokracji przeciwko barbarzyńskiemu terrorystycznemu ruchowi totalitarnemu i nienaleganie na Izrael, aby zatrzymał się, zanim jego kluczowa misja nie zostanie wypełniona.

 

Link do oryginału: https://www.gatestoneinstitute.org/20052/should-we-help-gaza-palestinians

Gatestone Institute, 15 października 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Alain Destexhe - belgijski lekarz, były sekretarz generalny organizacji Lekarze bez granic, autor tłumaczonej na wiele języków książki Rwanda:Essai sur le génocide.