Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (II)


Lucjan Ferus 2023-10-08


Przypomnę tylko, iż powyższy tytuł nawiązuje do konstatacji Alberta Einsteina: „Każdy głupi może wiedzieć, sztuką jest zrozumieć”. Co pozwoliłem sobie przerobić na: „Każdy głupi może wierzyć, sztuką jest zrozumieć”. (Uzasadnienie tej poprawki zamieściłem na początku pierwszej części, nie będę go więc powtarzał). Poprzedni tekst zakończyłem czymś w rodzaju podsumowania „prawd” religijnych, jakich nauczają księża i katecheci/katechetki uczniów i uczennice, na lekcjach religii w szkołach podstawowych, korzystając z podręczników do nauki religii. Wymowa tego podsumowania jest następująca:

                                                           ------ // ------

„Bóg Ojciec niezmiennie kocha każdego człowieka nieskończoną miłością. Jednak człowiek skuszony przez szatana, odpowiedział na tę miłość nieposłuszeństwem: źle wykorzystał podarowana mu wolność. Od czasu popełnionego w raju przez Adama i Ewę grzechu pierworodnego, w ludziach drzemie skłonność do czynienia zła. Jednakże Bóg, na nieposłuszeństwo człowieka odpowiedział miłością. Zapowiedział Zbawiciela, swojego Syna, który zwyciężył zło i przyniósł nam życie wieczne, ratując człowieka od grzechu. Bo Jezus, poprzez mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, pokonał śmierć, dając nam pewność, że w Nim żyć będziemy wiecznie. Pamiętajmy, że każdy grzech oddziela ludzi od Boga. Człowiek sam nie jest w stanie pojednać się ze swoim Stwórcą, którego obraził poprzez wyrządzone zło. Jezus powiedział nam, że bez Niego nic uczynić nie możemy. Dlatego dał nam Ducha Świętego, który pomaga nam, abyśmy żyli jak prawdziwi uczniowie Chrystusa”.

                                                           ------ // ------

Wracając do zadanego przez czytelnika pytania: „Dlaczego skądinąd mądrzy ludzie, wierzą bezkrytycznie w „prawdy” religijne i wiernopoddańczo stosują się do wszelkich poleceń swych duszpasterzy?”. Otóż m.in. dlatego, iż w 99 przypadkach na 100, ludzie w dorosłym życiu posługują się tymi samymi poglądami religijnymi, jakie nabyli w dzieciństwie w procesie wczesnej indoktrynacji religijnej. I nawet jeśli są rzeczywiście mądrzy (na co zwrócił uwagę ów czytelnik), to są mądrzy w innych aspektach wiedzy o naszej rzeczywistości. Jeśli zaś chodzi o „wiedzę” religijną, to wierzą w tę z dzieciństwa, nie „skażoną” żadnymi przemyśleniami, jakie powinny towarzyszyć ciągłemu rozwojowi ludzkiego rozumu. W taki dość ogólnikowy sposób można by odpowiedzieć na to pytanie czytelnika.

 

Jeśli natomiast chodzi o szczegóły, spróbujmy wyobrazić sobie w jaki sposób mógłby odnieść się do tych podręcznikowych religijnych „prawd” ktoś, kto umie dostrzegać sprzeczności w doktrynach religijnych i oprócz „wiedzy religijnej” posiada także wiedzę religioznawczą, która przez przypadek stała się pasją jego życia, bardziej intrygującą i wciągającą niż najlepsze kryminały uznanych i cenionych autorów tej poczytnej prozy. Czy jego perspektywa widzenia i rozumienia owych podręcznikowych „problemów religijnych” będzie różniła się od perspektywy dziecięcej? Najlepiej przekonajmy się o tym sami. Po kolei będę się starał „wyłapywać” wewnętrzne sprzeczności z cytowanego podręcznika, jak i nielogiczne twierdzenia, czy też sprzeczne z Pismem Świętym, które już z definicji powinno być wzorcem dla doktryny religii opartej na tej z założenia świętej księdze.

                                                           ------ // ------

I oto już na samym początku w przedmowie, widzę taki oto „kwiatek”: Jako „jedno z podstawowych pytań, które od zawsze towarzyszyły człowiekowi i były podejmowane przez różne dyscypliny nauki”, widnieje m.in.: „Kto stworzył świat?”. Nietrudno zauważyć, iż należy ono do pytań sugerujących już odpowiedź. Jak np.: „Kto jest twoim idolem i dlaczego jest nim Włodzimierz Ilicz Lenin?” (wspomnienie z „podstawówki”). Sugeruje ono, iż świat nie mógł powstać ot tak sobie bez przyczyny i musiał być stworzony przez Stwórcę. Z tego co wiem, jedyna dziedzina „nauki”, jaka zajmowała się tym teologicznym problemem, to była scholastyka. Natomiast prawdziwa Nauka nie potrzebowała tej hipotezy, by drobiazgowo uzasadnić pochodzenie człowieka, czyli udokumentować: „Skąd pochodzimy?”. Ale niestety nie jest to pochodzenie „nadprzyrodzone”, na „obraz i podobieństwo naszego Boga”.

                                                           ------ // ------

Dalej: „Bóg z miłości do ludzi ofiarował im wszystko, co było potrzebne do życia. Człowiek jednak skuszony przez szatana, odpowiedział na tę miłość nieposłuszeństwem. Źle wykorzystał podarowaną wolność”. Naprawdę Bóg dał pierwszym ludziom w rajskim ogrodzie wszystko, co było potrzebne im do życia? Dlaczego więc zakazał im posiadania wiedzy na temat dobra i zła? Przecież bez tej wiedzy nie mieliby oni świadomości, co będzie dla nich dobre w życiu, a co złe?! Czyli niewłaściwe, szkodliwe, a wręcz niebezpieczne. Jak żywa i rozumna istota może bez tej ważnej wiedzy właściwie egzystować i iść przez życie w odpowiedzialny sposób, nie błądząc na tej życiowej drodze i nie popełniając głupot?

 

I dopiero ów mówiący wąż (ponoć szatan) musiał im uświadomić przykry fakt, że Bóg w ten przemyślny sposób pozbawił ich możliwości skorzystania z danej im podobno wolności. Gdyż istoty rozumne lecz nie wiedzące co jest dla nich dobre a co złe w życiu, skazane są na nieustanną „opiekę” swego Stwórcy, który musi je „prowadzić za rączkę”, przez cały czas napominając: „Tego lub tamtego ci nie wolno jeść, bo jest to nieczyste! Tego nie czyń, bo ta czynność jest grzeszna! Tamto zachowanie mnie obraża gdyż jest bluźniercze! Itd. Itp. (i tak w 613 przypadkach, a jeśli dodać Dekalog to w 623)! Mogłoby to świadczyć o tym, że Bóg chciał mieć w ludziach posłusznych niewolników, a przeszkodził Mu w tym szatan?

 

No cóż, nie wychodząc z argumentami poza religię, można by to w ten sposób zrozumieć. Na szczęście jest jeszcze religioznawstwo, z pozycji którego inaczej można to sobie tłumaczyć. Skoro to kapłani wszechczasów są twórcami idei bogów/Boga i wszelkich religii opartych na tejże idei, to łatwo sobie wyobrazić, iż to oni tworzyli te biblijne mity, aby ich wymowa sprzyjała i uzasadniała ich duszpasterską działalność. Mit o rajskim ogrodzie, Adamie i Ewie, zakazanym owocu i wężu kusicielu, oraz „upadku” pierwszych ludzi (przejawiającym się w ich nieposłuszeństwie), który „zaowocował” tzw. „grzechem pierworodnym”, miał posłużyć do obarczenia człowieka winą za zaistniałe zło w dziele Bożym, a nie jego Stwórcę.    

 

Jakie były tego dalsze następstwa? Ano takie (wg religii), że każdy człowiek w każdym czasie rodzi się już z „grzeszną naturą”, skłaniającą go do czynienia zła. Dlatego nie może obejść się bez nieodzownej pomocy religii i kapłanów, którzy pomagają mu iść właściwą drogą przez życie. Drogą Dobra a nie Zła, aby móc zasłużyć sobie na pośmiertne życie wieczne w niebie u boku Boga. Tym cwanie pomyślanym mitem, duża część ludzkości została podporządkowana tej idei religijnej i jej „duchowym pasterzom” na „wieki wieków” (chociaż nikt jak dotąd nie udowodnił istnienia duszy, jak i Boga), co potwierdza Katechizm Kościoła katolickiego:

 

„Człowiek zwiedziony przez szatana, pogrzebał w swym sercu zaufanie do Boga, nadużył danej mu wolności i sprzeciwił się Bożemu przykazaniu. W tym objawił się pierwszy ludzki grzech. Odtąd prawdziwa powódź grzechu zalewa świat: Kain zabił Abla; grzech stał się zgubą ludzkości”. Zaś sobór Wat.II w Geudium et spes orzekł: „W ciągu bowiem całej historii ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw mocom ciemności; walka ta zaczęta ongiś u początku świata, trwać będzie do ostatniego dnia, według słowa Pana”. Wynika z tego jednoznacznie, iż Bogu nie zależało, by nie dopuścić do zaistnienia tego problemu, ani nawet do usunięcia go zaraz na początku Jego dzieła. Wręcz przeciwnie: ma on trwać przez całą historię ludzkości! („Ciężka walka” prowadzona przez wszechmogącego Boga?! Absurd nad absurdy!).

                                                           ------ // ------

Dalej znajduje się ciekawa argumentacja, broniąca Bożego pomysłu o spuszczeniu na Ziemię potopu. Kiedy ludzie coraz więcej i coraz częściej zaczęli okazywać Bogu nieposłuszeństwo i popełniali coraz liczniejsze grzechy, Stwórca postanowił oczyścić świat ze zła i spuścić na nich wody potopu. Jednak zapragnął też, ocalić życie jedynemu (!?) uczciwemu, pobożnemu, prawemu i posłusznemu człowiekowi – Noemu. W tym celu nakazał mu zbudować arkę, do której miał on zabrać oprócz swej najbliższej rodziny, po parze zwierząt z każdego gatunku żyjącego na Ziemi. Po potopie, Bóg zawarł z Noem i jego potomkami przymierze, obiecując że następnego podobnego kataklizmu już na Ziemię nie spuści. Konkluzja z podręcznika: „Noemu Pan objawił się jako pełen miłosierdzia, okazujmy Mu więc wdzięczność!”.  

 

W tym micie jest nagromadzone tyle niedorzeczności, że aż nie chce się wierzyć, iż uważany jest on za „natchnione słowo Boże” i przyjmowany z atencją przez wyznawców tejże religii. Zacznijmy od pytania: Co wprawiło owego Boga w takie niezadowolenie ze swych ułomnych stworzeń, iż zasmucił się i żałował, że stworzył ludzi, więc postanowił ich zgładzić? Otóż to, iż zauważył On, że „wszyscy ludzi na ziemi postępują niegodziwie, i że usposobienie ich jest wciąż złe, a ziemia jest pełna wykroczeń przeciwko Niemu”. A dlaczego miało być inaczej, skoro Bóg wygonił z raju ludzi mających grzeszną naturę, skazując ich niejako, by się rozmnażali z nią na Ziemi i przekazywali ją swemu potomstwu?! Przeoczenie czy coś innego?

 

Decydując się na ten „litościwy gest”, Bóg nie wziął pod uwagę własnego prawa natury: dziedziczenia przez potomstwo cech swych rodziców. A ponieważ wszyscy pasażerowie arki mieli grzeszne natury (włącznie ze zwierzętami), „przekazali” je „drogą rozrodu” swemu potomstwu, a ci swemu i w taki sposób „odrodzona” po potopie ludzkość (i świat zwierzęcy) w niedługim czasie nie różniła się niczym od tej przedpotopowej. Jaką więc korzyść przyniósł ludzkości (i całemu światu) ów masowy mord życia na Ziemi, zaaranżowany przez Stwórcę z takim wielkim rozmachem i zaangażowaniem w ten projekt schlebiających Mu ludzi? Żadną! Ten biblijny mit chyba najlepiej potwierdza tezę, iż to kapłani są twórcami naszych bogów.     

                                                           ------ // ------

Dalej: „Prowadząc człowieka, Bóg wymaga wierności i dlatego dał Dekalog – normy, którymi winien kierować się człowiek w odniesieniu do Pana i swoich bliźnich”. Z tym Dekalogiem danym ludziom przez Boga, to jest wyjątkowo interesująca historia, gdyż nie dość, że ludzie go ocenzurowali, to na dodatek sfałszowali go i w taki sposób nauczają dzieci. O co w tym problemie chodzi w dużym skrócie? Otóż w biblijnym Dekalogu, II przykazanie zabrania malowania jakichkolwiek obrazów (ikon), jak i wykonywania rzeźb i posągów oraz oddawania im czci i służenia im. Tym, którzy nie posłuchają tego zakazu, „zazdrosny” Bóg grozi karą, przechodzącą nawet na następnych parę pokoleń.

 

Jednakże w IX w. Kościół kat. z władzą cesarską „wyrugował” z Dekalogu to przykazanie (nie dosłownie, gdyż w biblijnym Dekalogu nadal ono istnieje. Nie istnieje zaś w dziecięcej wersji „Dekalogu” pt.: „Dziesięć przykazań Bożych”). Dlaczego doszło do tego, że ludzie pozwolili sobie na ocenzurowanie Dekalogu? Z powodu korzyści materialnych: malowanie i sprzedaż ikon stały się niezwykle opłacalne dla mnichów-malarzy, których 100-tysięczna armia sprzeciwiała się zakazowi wytwarzania i czczenia obrazów, wyrażonym w owym II przykazaniu Bożym. Dlatego po wiekowej walce z przeciwnikami malowania ikon zwyciężyli czciciele ikon, mimo tego, że synod z 754 r. w Chalcedonie orzekł: „Pismo Święte raz na zawsze zabrania sporządzanie jakichkolwiek podobizn” (bardzo ogólnie to ujmując).

 

Aby jednak po usunięciu owego II przykazania, liczba przykazań zgadzała się z nazwą: „Dziesięć przykazań Bożych”, sfałszowano owe przykazania w ten sposób, iż X przykazanie rozbito na dwa oddzielne i teraz dzieci i młodzież uczona jest tak: IX przykazanie brzmi: „Nie pożądaj żony bliźniego swego”, natomiast X jest takie: „Ani żadnej rzeczy, która jego jest”. Dodam tylko, iż w takim brzmieniu nie sposób stwierdzić o co w tym przykazaniu chodzi, bez połączenia go z poprzedzającym przykazaniem IX. Podczas gdy w biblijnym Dekalogu jest to ostatnie X przykazanie o brzmieniu: „Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego” (Wj 20,17).

                                                           ------ // ------

A że przykazania owego Dekalogu (nieocenzurowanego i nie sfałszowanego) powinny odgrywać ważną rolę w życiu wyznawców tejże religii, najlepiej świadczy fakt, iż w owym podręczniku jest poświęcony mu cały rozdział pt.: „Życie według Dekalogu”, w którym m.in. czytamy: „Przykazania są znakiem miłości Boga, wyrazem Jego troski o ludzi. W prostej formie nakazów i zakazów, wyznaczają człowiekowi granice, jakich nie powinien przekraczać. Są to granice oddzielające dobro od zła. Podporządkowanie się Bożemu prawu oznacza opowiedzenie się po stronie dobra. /../ daje ono ludziom poczucie szczęścia”.

 

W związku z powyższym cytatem, narzuca mi się następująca konkluzja. Czy to ma znaczyć, że ci wszyscy, którzy przysłużyli się do „wyrugowania” z Dekalogu II przykazania i ci wszyscy, którzy nauczają dzieci i młodzież bez niego, w „Dziesięciu przykazaniach Bożych”, odrzucili ów „znak miłości Boga”, jak i „wyraz Jego troski o ludzi”? Czy to II przykazanie z Dekalogu nie należało także do „zakazów, wyznaczających człowiekowi granice, jakich nie powinien przekraczać, gdyż są to granice oddzielające dobro od zła”? Czy ci wszyscy, którzy świadomie lub nie, nie podporządkowali się temu II przykazaniu, nie powinni mieć przykrego poczucia, że dzięki swoim duszpasterzom, nie mogą teraz opowiedzieć się po stronie dobra? 

 

I już na koniec tego problemu, odniosę się jeszcze do owego podręcznikowego twierdzenia, jakie dotyczy Dekalogu: „Przykazania /../ w prostej formie nakazów i zakazów, wyznaczają człowiekowi granice, jakich nie powinien przekraczać”. W związku z tym mam pytanie: Jak zrozumieć i zastosować się do X przykazania z „Dziesięciu przykazań Bożych”, które brzmi: „Ani żadnej rzeczy, które jego jest”. To dopiero jest zagadka: co z tą „ani jedną rzeczą, która jego (kogo?) jest, zrobić? Nie kraść? Nie wyrzucać na śmieci? Nie chwalić się nią na FB? Nie wystawiać na Allegro? Nie pożądanie jej, też nie wchodzi w rachubę, dopóki się nie wie o co chodzi w tym przykazaniu. Można oczywiście skorzystać z IX przykazania, ale dlaczego Bóg dbający o prostotę formy tychże przykazań, miałby jedno z nich tak bardzo komplikować?     

                                                           ------ // ------

Nie muszę chyba dodawać, że jeśliby chcieć traktować na poważnie to II przykazanie z Dekalogu, to nie wolno byłoby czcić „cudownego i świętego” obrazu Czarnej Madonny w Częstochowie, jak i mnóstwa innych jej „podobizn” rozrzuconych po świecie. „Cudownych i świętych obrazów” Jej Syna, jak i obrazów, rzeźb i pomników naszego świętego papieża, prawie świętego kardynała tysiąclecia, jak i wielu innych „cudownych i świętych” obrazów i rzeźb, do których co roku urządzane są liczne pielgrzymki, a ich kult jest bardzo popularny wśród wiernych. Niezależnie od tego, że wg owego II przykazania Dekalogu – to wszystko powinno się traktować jako obrażające Boga BAŁWOCHWALSTWO i nic poza tym.

 

Październik 2023 r.                            ------ CDN. ------