Modlitwa za rok 5784


Caroline B. Glick 2023-09-16

Założyciel Izraela i pierwszy premier David Ben-Gurion ogłasza niepodległość 14 maja 1948 r. pod dużym portretem Theodora Herzla, założyciela nowoczesnego syjonizmu, w Muzeum Tel Awiwu, obecnie Sala Niepodległości. Zdjęcie: Zoltan Kluger/GPO.
Założyciel Izraela i pierwszy premier David Ben-Gurion ogłasza niepodległość 14 maja 1948 r. pod dużym portretem Theodora Herzla, założyciela nowoczesnego syjonizmu, w Muzeum Tel Awiwu, obecnie Sala Niepodległości. Zdjęcie: Zoltan Kluger/GPO.

W ubiegłą sobotę amerykański portal „Politico” poinformował, że Trident DMG, wiodąca firma public relations w Waszyngtonie, prowadzi w Stanach Zjednoczonych kampanię PR na rzecz wojny politycznej izraelskiej lewicy przeciwko rządowi Netanjahu i jego wyborcom. Zatrudniła tę firmę izraelska organizacja pozarządowa, Niebieskobiała Przyszłość, prowadzona przez kumpli byłego izraelskiego premiera Ehuda Baraka, miliardera Orniego Petruschkę, Gilada Shera i Erana Schwartza. Ta organizacja pozarządowa pełni funkcję Politbiura i bankiera lewicowej kampanii demonizacyjnej wartej miliardy szekli.

W niedzielę rozpoczęli w Nowym Jorku kampanię mającą na celu podważenie przyszłotygodniowej wizyty premiera Benjamina Netanjahu w Stanach Zjednoczonych. Głównym punktem podróży Netanjahu będzie jego przemówienie na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. W niedzielę na budynku ONZ wyświetlono 12-piętrowy baner reklamowy: „Nie wierz kryminaliście Netanjahu”.


W przyszłym tygodniu Siła Kaplan, filia Niebieskobiałej Przyszłości, będzie pikietować, zakłócać, utrudniać i w inny sposób próbować zrujnować każde wydarzenie w Nowym Jorku, w którym Netanjahu ma wziąć udział. Zamierzają demonstrować przed hotelem, w którym się zatrzymał, przed budynkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych, przed konsulatem Izraela oraz przed każdym domem, biurem i ulicą, gdzie będzie premier Państwa Izrael.


Za 20 tysięcy dolarów aktywiści mogą napić się kawy z Szikmą Bressler, pitbullem Ehuda Baraka podczas demonizujących zamieszek. Bressler jest Passionarią brygad „kryminalista Netanjahu” i Sił Kaplan. „The New York Times” ogłosił ją jako skrzyżowanie Goldy Meir, Roberta Oppenheimera i Barbie.


W zeszłą sobotę Bressler powiedziała, że nikt nie powinien nawet myśleć o próbach osiągnięcia kompromisu w sprawie reformy sądownictwa – czy w ogóle czegokolwiek – z rządem i jego zwolennikami, ponieważ, jak powiedziała Bressler: „Rozmawianie z nazistami, niezależnie od tego, czy są Żydami, czy nie, jest zabronione”.


Oświadczenie Bressler łączy negację Holokaustu z demonizacją Żydów jako nazistów. To podręcznikowy przykład współczesnego antysemityzmu. Dużo tego w elitarnych kręgach, w których się porusza.


W zeszłym tygodniu były dyrektor Mossadu Tamir Pardo rzucił w błoto pół wieku wysiłków izraelskiej dyplomacji publicznej (i 3500 lat prawdy), kiedy mówiąc o Izraelu, powiedział Associated Press: „Panuje tu państwo apartheidu”.


No cóż, nie. A nazywanie Izraela państwem apartheidu jest nie tylko oszczerstwem, ale także podręcznikowym przypadkiem antysemickiej demonizacji państwa żydowskiego. Zarówno w przypadku Pardo, jak i Bressler, oświadczenia te mają wyraźny cel demonizowania rządu i większości izraelskich Żydów, którzy odważyli się na niego głosować.


Konsekwencje ich działań są już odczuwalne za granicą. Ehud Barak, Pardo, Bressler i ich elitarni towarzysze przejęli stery kampanii BDS, która praktycznie uniemożliwiła proizraelskim żydowskim studentom na kampusach w całej Ameryce udział w życiu publicznym.


Po co cytować kongresmenkę Alexandrię Ocasio-Cortez lub przywódcę Nation of Islam Louisa Farrakhana, skoro można cytować byłego dyrektora Mossadu lub izraelską Barbie? Ich działania demoralizują i zagrażają amerykańskim Żydom i Żydom w całej diasporze.


Co kieruje ich pędem do zniszczenia międzynarodowej pozycji Izraela, rozbicia izraelskiego społeczeństwa i wzmocnienia najpotężniejszej politycznie siły antysemickiej na świecie?


W ubiegłym roku dotarliśmy do końcowego rezultatu dwóch rewolucji, które lewicowa elita Izraela zainicjowała trzydzieści lat temu. Pierwsza rewolucja – rewolucja Oslo – miała charakter ideologiczny i strategiczny. Druga rewolucja – rewolucja sądowa – miała charakter konstytucyjny. W obu chodziło o zabezpieczenie dominującej pozycji lewicy w społeczeństwie izraelskim, nawet po utracie przez nią poparcia większości Izraelczyków. Innymi słowy, obie rewolucje były z natury antydemokratyczne i rzeczywiście w ciągu następnych dziesięcioleci społeczeństwo odrzuciło obie rewolucje, ale utrzymywała je infrastruktura instytucji państwowych i bronił izraelski Sąd Najwyższy, kontrolowany przez lewicę.


Rewolucja Oslo


W tym tygodniu obchodziliśmy 30. rocznicę ceremonii podpisania Porozumień Oslo w Białym Domu 13 września 1993 roku. Oslo było atakiem na najbardziej podstawowe fundamenty państwa żydowskiego – bezpieczeństwo i syjonizm.


Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, Oslo opierało się na oszustwie polegającym na tym, że OWP – klasyczna nowoczesna organizacja terrorystyczna – porzuciła terroryzm. Oslo twierdziło, że OWP stała się wiarygodną i odpowiedzialną stroną. Wręcz, że jest to strona moralna.


Na froncie syjonistycznym twierdzenie Oslo, że OWP jest stroną moralną, opiera się na jej głębszym stwierdzeniu – że Izrael jest stroną niemoralną. Podstawową ideą Oslo jest to, że jedynym powodem konfliktu palestyńskiego z Izraelem jest fakt, że Izrael kontroluje Judeę, Samarię i Jerozolimę (oraz kontrolował Gazę do 2005 roku). Do czasu Oslo wszyscy Izraelczycy z całego spektrum politycznego uznawali Jerozolimę, Judeę i Samarię za kolebkę żydowskiej cywilizacji, religii i historii. Kontrola nad Gazą była powszechnie uznawana i miała kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Izraela.


Przed Oslo lewicowi Izraelczycy argumentowali, że Izrael powinien być skłonny poczynić ograniczone ustępstwa w sprawie kontroli nad tymi obszarami w imię pokoju, mimo przysługujących mu praw narodowych i prawnych do nich. Ponieważ jednak Oslo zapewniało, że OWP jest czynnikiem moralnym, a Izrael jest niemoralny, od 1993 r. lewica uległa radykalizacji. Izraelczycy, którzy utrzymywali, zgodnie z wcześniej uzgodnionymi poglądami, że Izrael jest moralny i ma prawo do kontrolowania tych obszarów, byli demonizowani jako „wrogowie pokoju” i „prawicowi ekstremiści”.


Strategiczna rzeczywistość, którą wprowadziło Oslo, charakteryzowała się ciągłym chaosem i niepewnością. Uzbrajając i wzmacniając grupę terrorystyczną w sercu Izraela, Oslo zapewniło, że Izrael będzie stale nękany terrorystyczną przemocą, niszcząc w ten sposób podstawowe przekonanie syjonizmu, że poprzez suwerenność Żydzi zapewnią sobie zbiorowe bezpieczeństwo.


Aby chronić i utrzymać strategiczne środowisko Oslo, pomimo odrzucenia go przez opinię publiczną, lewicowe elity Izraela demonizowały przeciwników Oslo i na nich zwalały winę za ciągły terroryzm OWP. Stworzyły tym warunki umożliwiające podjęcie przez Izrael w sierpniu 2005 roku katastrofalnej decyzji o wycofaniu wszystkich sił IDF z Gazy i wypędzeniu wszystkich izraelskich Żydów zamieszkujących Gazę i Północną Samarię.


Przez dwa lata, 2004 i 2005, trwała  najpotężniejsza kampania demonizacji i dehumanizacji, jakiej Izrael doświadczył do tego czasu, skierowana przez media i działaczy lewicowych przeciwko Żydom w Gazie i „osadnikom” jako zbiorowości, a także ich zwolennikom. W tej kampanii pełnoprawnym uczestnikiem był Sąd Najwyższy i Ministerstwo Sprawiedliwości. Ciągłe oszczerstwa rzucane na żydowskich mieszkańców Gazy i północnej Samaria: „faszyści” i „teokraci”, „podżegacze wojenni” i potencjalni mordercy, doprowadziły do zdeptania ich praw obywatelskich i praw cywilnych – nie wspominając o prawach własności.


Ostatecznie, jak przewidywano, bezpośrednio po wypędzeniu żydowskich mieszkańców i wycofaniu się sił izraelskich w sierpniu 2005 r. w Gazie wyrosło państwo terrorystyczne, zdolne do rozmieszczenia rakiet sięgających niemal każdego punktu Izraela. Niepowodzenie wypędzeń i wycofań, które były po prostu środkiem na inne realizowanie Oslo, sprawiło, że lewica jeszcze bardziej straciła popularność. Zmieniła więc kierunek swojej kampanii przeciwko większości.


Finansowane z zagranicy skrajnie lewicowe organizacje pozarządowe niezmiernie rozszerzyły wojnę prawną i propagandową. Ich zadaniem było prowadzenie ciągłej kampanii przeciwko legalności obecności Izraela w Judei, Samarii i Gazie oraz jego suwerenności nad zjednoczoną Jerozolimą. Od 2005 r. do zeszłego roku wojna organizacji pozarządowych przeciwko Izraelowi blokowała niemal wszystkie wysiłki wybranych przywódców Izraela mające na celu odejście od oszustwa z Oslo.


Sąd Najwyższy, zdominowany przez obóz Oslo, stał się centralną areną wojny organizacji pozarządowych w imieniu Oslo i jego podstaw strategicznych i ideologicznych.


W miarę jak społeczeństwo i wybrani przez niego przedstawiciele zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, co się dzieje, obóz na rzecz reformy sądownictwa rósł. W odpowiedzi obie rewolucje lat 90. stały się jedną.


Rewolucja sądowa


To prowadzi nas do drugiej rewolucji lat 90. – rewolucji sądowniczej. Rewolucja byłego prezesa Sądu Najwyższego Aharona Baraka pociągnęła za sobą przejęcie władzy ustawodawczej Knesetu i władzy wykonawczej rządu w drodze sądowego fiat. Kontrolę lewicy nad Trybunałem zinstytucjonalizowano poprzez umieszczenie stałej większości zwolenników Aharona Baraka w Komisji Selekcyjnej Sędziów.


Aharon Barak oparł swoje przejęcie władzy na fałszywym twierdzeniu, że istnieje napięcie pomiędzy żydowską tożsamością narodową Izraela a demokracją. Barak zakładał istnienie „oświeconej publiczności”, której wartości i poglądy są ucieleśnione przez Sąd. Na podstawie tych dwóch twierdzeń Barak wyjaśnił, że kiedy demokracja i żydowska tożsamość Izraela wchodzą w konflikt, „poglądy oświeconego społeczeństwa w Izraelu” muszą ustalić właściwą równowagę między nimi.


Aż do tego twierdzenia Aharona Baraka rzadko pojawiał się pogląd, że istnieje sprzeczność między nimi, ponieważ nie ma sprzeczności między żydowskością a demokracją. Ale jeśli wyznajesz założenia Oslo, że Izrael jest stroną niemoralną, a OWP jest stroną moralną, to także dojdziesz do wniosku, że syjonizm ma co najmniej kontrowersyjny związek z demokracją.


Około 3500 lat historii Żydów i 75 lat historii współczesnych Żydów izraelskich obnaża fałsz  twierdzenia Oslo o izraelskiej niemoralności. A 30 lat palestyńskiego terroru i antysemityzmu zdemaskowało jako oszustwo twierdzenie, że OWP jest stroną moralną. Tak samo podjęte w tym miesiącu wysiłki Sądu Najwyższego, by ukoronować się na władcę Izraela z nieograniczoną władzą, (w tym możliwością unieważnienia wyników wyborów), obalają pogląd, że Barak i jego zwolennicy byli i nadal są strażnikami izraelskiej demokracji.


Są jej oprawcami.


Zlanie się rewolucji Oslo z rewolucją sądowniczą w Sądzie i na ulicach jasno pokazuje, że jedynym sposobem, by Izrael pozostał demokracją, jest pozostanie państwem żydowskim.


Kumpel Ehuda Baraka, lewicowy miliarder Kobi Richter, jest jednym z finansistów wojny politycznej lewicy. W ostatnich tygodniach był także źródłem informacji na temat jej światopoglądu. W zeszłym miesiącu powiedział izraelskiemu radiu, że lewicowe elity wygrają, ponieważ są potężniejsze od rządu. „Jesteśmy potęgą militarną. Siła gospodarcza jest nasza!” oznajmił.


W tym tygodniu Richter wyjaśnił, że problem izraelskich Żydów polega na tym, że większość z nich to „nacjonaliści”. Lewica, powiedział, rozwiąże problem żydowskiego nacjonalizmu, łącząc siły z partiami arabskimi, które odrzucają prawo Izraela do istnienia i wspierają terroryzm.


Większość lewicy syjonistycznej sprzeciwiała się szaleńczym planom wycofania się z Gazy w 2003 roku. Jednak kampanie podżegające z lat 2004-05 dały lewicy z Oslo znaczący impuls. Podobnie do niedawna przeważająca większość lewicowców nigdy nie kwestionowała podstawowego założenia syjonizmu.


Aharon Barak i Ehud Barak mają rację co do jednego: Deklaracja Niepodległości jest najważniejszym dokumentem w historii politycznej Izraela. Ale jak David Ben-Gurion wyjaśnił w przemówieniu przed Knesetem w 1950 r., ich twierdzenie, że deklaracja uzasadnia ich wysiłki na rzecz przekształcenia Izraela w postsyjonistyczną oligarchię, jest całkowicie fałszywe.


Ben-Gurion powiedział, że deklaracja nie dążyła do jedności wartości. Dążono do szerokiego konsensusu. Dlatego w tekście wielokrotnie pojawia się termin „państwo żydowskie”, ale „Bóg Izraela” zostaje zastąpiony przez bardziej inkluzywną „Skałę Izraela”.


Ben-Gurion powiedział: „Wszystkie partie zasiadające w tej izbie podpisały deklarację – od komunistów po Aguda Izrael. Jedność, która tak łączy, nie zdarza się codziennie i nie należy jej minimalizować.”


Modlę się na nadchodzący rok, aby w kolejnych tygodniach i miesiącach lewica syjonistyczna pamiętała o przesłaniu tej deklaracji. Nie ma sprzeczności między państwem „żydowskim” i „demokratycznym”. To postsyjonizm – nie zaś syjonizm – prowadzi do  tyranii.


Oby także pamiętali, że ich prawicowi bracia i siostry nie są ich wrogami, ale partnerami we wspólnym losie.


Link do oryginału: https://www.jns.org/column/state-of-israel/23/9/14/319162/

JNS Org., 14 września 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

*Caroline Glick 

Znana dziennikarka izraelska. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.