Błądzenie - ludzka rzecz II


Lucjan Ferus 2023-09-24

(Rycina z artykułu „Najważniesze odkrycia Izaaka Newtona”.
(Rycina z artykułu „Najważniesze odkrycia Izaaka Newtona”.

    Motto: „Błąd nie jest niczym dziwnym. To pierwszy etap wszelkiego poznania”.

                                                                                                               (E.A.Ch.Alain).

„Ścieżki prowadzące człowieka do wiedzy są równie cudowne jak sama wiedza”.

                                                                                                          ( Johannes Kepler). 

 

Jest to kontynuacja pierwszej części o tym samym tytule.  „Np. taki Izaak Newton, dzięki wielkiemu talentowi i mądrości w dziedzinie matematyki, wyliczył z niesłychaną dotąd dokładnością wymiary globu ziemskiego. Rozwiązywał nieomal od ręki niesłychanie trudne problemy matematyczne, które najznamienitszym matematykom tamtych czasów zajmowały całe miesiące. Swe największe dzieło Principia napisał w ciągu niecałych 18 miesięcy. Tworzył on swoje konstrukcje geometryczne i równania matematyczne, jak Mozart swoje symfonie i opery - tak szybko jak tylko atrament spływał z pióra, bez cienia wysiłku.


I ta sama ręka, która pisała owe wspaniałe równania dotyczące precesji, która ukazywała mechanizm niebieski działający od miliardów lat - ta sama ręka prowadziła obliczenia w celu porównania dat z życia Izydy z datami wygnania człowieka z raju, oraz ekspedycji argonautów z exodusem Izraelitów z Egiptu. Ten sam człowiek - genialny matematyk - marnował swój czas i talent, obliczając ciężar arki Noego na 18.231 ton, z dokładnością do jednej tony. Był tak przekonany o dokładności swoich wyliczeń, że pisał:

 

„Nie staram się być ścisły co do roku i mogą być pomyłki o 5 - 10 lat, a czasem 20, lecz niewiele ponadto”. Ten, który dzięki matematycznemu geniuszowi w swych obliczeniach astronomicznych osiągnął bardzo precyzyjne wyniki, nie wiedział, iż pomylił się w swoim dowodzie o miliardy lat. Bowiem nie miał on najmniejszych wątpliwości, że świat został stworzony w 4004 r. p.n.e. Dlatego do końca życia zagrzebał się w pożółkłych pismach, aby dowieść matematycznymi wyliczeniami, iż jest to prawdą. Część jego prehistorycznej pseudonauki została opublikowana pod tytułem: Poprawiona chronologia dawnych królestw.

 

Został on do końca tym, który choć ludziom otworzył oczy na bezmiar niebios, nie dokazał tego wobec samego siebie. Jak drogowskaz, który innym wskazuje drogę, samemu pozostając w miejscu. Był przerażony tym, iż tacy ludzie jak Wolter (którego szczerze nienawidził), cenią go jako rzecznika nowoczesnej nauki. Dzięki tym odmiennym stanom świadomości, którym jednocześnie podlegał, przeszedł do historii jako na pół nowoczesny uczony, na pół średniowieczny mistyk i alchemik. (wg Wszechświat ty i ja, Fritz Kahn).

                                                           ------ // ------

Albo nasz wielki rodak Adam Mickiewicz: „W połowie lat 30, XIX w. wieszcz uległ czarowi samozwańczego proroka Andrzeja Towiańskiego. Mając głowę pełną mesjanistycznych idei, rozpoczął w 1840 r. cykl wykładów w College de France w Paryżu. Oprócz przybliżania francuskim studentom literatury słowiańskiej zajął się sprawami Kościoła i wiary. Zdaniem poety cywilizację europejską dotykał kryzys racjonalizmu, który objawiał się gloryfikacją nauki oderwanej od moralności i wiary. Winą za ten stan rzeczy obarczał zeświecczały Kościół. „Kiedy się jaki cud już nie powtarza, kiedy ludzie nie umieją dostatecznie wyjaśnić jego wyniku, staje się podejrzany, uchodzi za bajkę. Tym sposobem wszystkie czyny, o których opowiada Ewangelia, zrazu są poddawane w wątpliwość, jako niewyjaśnione, a potem kładą je między bajki”- ostrzegał. „Naturalnym skutkiem tego wszystkiego było, że przestano wierzyć w istnienie Zbawiciela!” - dodawał”. (wg artykułu Polacy na indeksie, Andrzeja Krajewskiego, Newsweek).

                                                           ------ // ------

Czy też Andre Malraux twierdzący w ub. wieku: „Następny wiek albo będzie religijny, albo nie będzie go wcale!” Podczas gdy rzetelna obserwacja naszej rzeczywistości (szczególnie tej po zamachach terrorystycznych z ostatnich lat) nasuwa nam jednoznacznie całkiem odmienny wniosek: „Jeśli go nie będzie wcale, to jest duże prawdopodobieństwo, iż właśnie dlatego, że był on - jak i wszystkie poprzedzające go - religijny”. Albo taki Marshall Macluhan, członek papieskiej komisji, który stwierdził: „Żyjemy w porządku apokaliptycznym /../ Taki już jest los człowieka wieku elektronicznego, że albo jest religijny, albo pozostaje niczym”. Na koniec jeszcze parę „perełek myśli”.

                                                          

Wiliam Herschel: „Prawdziwa nauka wyjaśnia tak dalece atrybuty Boga, iż ateizm staje się absurdem”. Antoni Becquerel: „Niemożliwe jest zrozumienie pochodzenia życia na ziemi bez Stwórcy”. Aleksander Fleming: „Fizyka dzisiejsza stwierdza, że świat fizyczny bierze swój początek w akcie stwórczym i bynajmniej nie jest czymś, co się samo stworzyło i co nie posiada początku”. James Jeans: „Współczesna nauka zmusza nas uznać Stworzyciela, działającego poza czasem i przestrzenią, będących częścią jego twórczości /../ Nie można sobie wytłumaczyć świata bez istnienia Boga”. Alexis Carrel: „Wierzę we wszystko co Kościół katolicki podaje do wierzenia. Nie przedstawia to dla mnie żadnej trudności, bo nie spotkałem się ze sprzecznością pomiędzy prawdami religii a zdobyczami wiedzy” itd. (Sto dowodów na istnienie Boga, ks. bp dr Z.J.Kraszewski).

                                                           ------ // ------

Można by jeszcze długo wyliczać przeróżne błędy ludzi wielkich, znanych i mniej znanych (w cytowanych publikacjach jest ich dużo, dużo więcej) i to chyba z każdej dziedziny jakiejkolwiek działalności człowieka. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, iż chyba każdemu większemu czy też mniejszemu odkryciu towarzyszyły błędne poglądy, oceny, decyzje lub zachowania uczestniczących w nich osób, czy będących tylko ich obserwatorami. J.P.Lentin wymienia nawet we wstępie owe pejoratywne cechy licznych podróżników, odkrywców i ludzi nauki: „Błędy, pomyłki, nieporozumienia, potknięcia, gafy, zafałszowania, nonsensy, niedopatrzenia, wpadki, bujdy, niedokładności, złudzenia, oszustwa, iluzje, omamy, urojenia, niezręczności, zaślepienia, dziwactwa, absurdy, bzdury, brednie, chimery, galimatias, męt i zamęt”. Czy jest to przygnębiająca wizja? Czy powinniśmy się tego wstydzić? Otóż nie!

 

Bowiem autor na koniec pisze: „Nawiasem mówiąc tak właśnie przebiega ewolucja gatunków i dobór naturalny. Jesteśmy owocem miliardów pomyłkowych zmian kodu genetycznego, które znajdują odzwierciedlenie w genealogicznym drzewie wszystkich żywych istot i doprowadziły do powstania wspaniałej różnorodności biologicznej. Ten wciąż - także dzisiaj - niepostrzeżenie postępujący proces wydaje się absolutnie nieodzowny dla samego istnienia życia. Nie ma piękniejszego przykładu twórczej roli błędu. Ogłośmy więc dumnie: wszyscy jesteśmy pomyłkami”.

                                                           ------ // ------

Jakie wnioski nasuwają się w związku z powyższym tekstem? Wg mnie, następujące:

Wiedza o otaczającym nas świecie i o nas samych, nigdy nie była immanentną częścią natury ludzkiej. Człowiek musiał nabywać ją przez długi szereg pokoleń na drodze doświadczenia i przekazywać ją swym następcom. Zatem błędna ocena pewnych aspektów rzeczywistości, była czymś normalnym i nieuniknionym podczas tego mozolnego procesu poznawania świata przez ludzi. I byłoby nawet dziwne, gdyby człowiek nigdy nie popełniał błędów na tej poznawczej drodze. Myślę, że im bardziej cofalibyśmy się w przeszłość, tym więcej błędnych ocen rzeczywistości napotkalibyśmy. Z racji na niższy poziom umysłowy ówczesnych ludzi, jak i znacznie mniejsze ich możliwości poznawcze (brak technicznych przyrządów, które pozwalałyby ludziom widzieć, wiedzieć i rozumieć więcej).

 

Jest to zatem ciągły proces poznawczy, którego efektem jest układanie z poszczególnych prawd o naszym świecie i o nas samych, ogólnego wizerunku naszej rzeczywistości, będącego spójną całością, pozbawioną wewnętrznych sprzeczności, które każdą zawierającą je ideę, czynią nielogiczną i niewiarygodną. Do takiego stanu rzeczy dąży nauka, która stara się wyjaśniać prawdy dotyczące zawsze jakiegoś aspektu rzeczywistości, a więc prędzej czy później jest możliwa ich weryfikacja. I chociaż nie jest ona wolna od wad (jak każda idea stworzona przez człowieka), to posiada ona cechy, które umożliwiają jej realizację tego przedsięwzięcia. Potrafi uczyć się na błędach, przyznawać się do nich, a tych którzy je wskazują - nie tylko nie piętnuje i nie prześladuje, lecz zachęca do tego, nagradza ich i przyznaje im laur wielkości.

                                                           ------ // ------

Przeciwieństwem  nauki (w poznawczym aspekcie tego problemu) jest religia, o której Artur Schopenhauer napisał: „Religię możemy przyrównać do przewodnika, który prowadzi ślepego - chodzi bowiem tylko o to, aby ślepy doszedł do celu, a nie o to, aby wszystko widział”. I to by się zgadzało, bowiem religia nie dąży do poznawania prawdy o rzeczywistości, ponieważ - jak twierdzi - tę Prawdę posiada. Jest to Prawda objawiona, nadprzyrodzona i abstrakcyjna, której zrozumienie gwarantuje jedynie wiara religijna. Natomiast rozum ludzki powinien się jej podporządkować całkowicie. 

 

Zastosujmy więc następującą zasadę do religii: „Im bardziej oderwany jest jakiś pogląd od rzeczywistości, tym większa jest możliwość zaistnienia błędu, który będzie go dotyczył. Nie ma bowiem możliwości jego weryfikacji z rzeczywistością, pozostaje tylko wiara, iż jest to prawdą”. Nic dziwnego zatem, iż najpoważniejsze błędy - na dodatek nieprzerwanie funkcjonujące w świadomości ludzkiej - dotyczą idei religijnych, które jakoby mają opisywać nadprzyrodzony wymiar rzeczywistości, będący  ponad możliwościami naszej percepcji, jak i możliwościami zrozumienia przez nasz ułomny umysł.

                                                           ------ // ------

Jak więc to możliwe, iż religie, których prawdy opisujące nasz świat i pochodzące sprzed tysięcy lat, nie zawierają ponoć żadnych błędów poznawczych i dzięki temu mogą funkcjonować we współczesnym świecie na równi ze sprawdzonymi naukowymi prawdami? Jak duże jest prawdopodobieństwo, iż jacyś kapłani sprzed bez mała trzech tysięcy lat odkryli (i zrozumieli!) prawdy o świecie tak uniwersalne i ponadczasowe, że współczesne społeczeństwa będące na nieporównywalnie wyższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, muszą je bezwzględnie akceptować jako moralny wzorzec wszelkich zachowań, bez zbędnych wątpliwości i oporów? Czy przypadkiem  nie jest to zerowe prawdopodobieństwo?

 

Czy nie jest tak, iż właśnie w religiach jest najwięcej błędów dotyczących naszego świata, gdyż jego prymitywny wizerunek tworzyli prości ludzie, w czasach kiedy nie mieli jeszcze wystarczających narzędzi poznawczych (nawet techniki, która pomogłaby je wytworzyć), a „prawdy” o nim przekazywano sobie w mitach i przez bardzo długi czas ludzkość dotknięta była przypadłością mitologicznego myślenia?

                                                           ------ // ------

A mylili się twórcy owych mitów we wszystkich aspektach naszej rzeczywistości: W przyczynach, okolicznościach i czasie powstania świata, w historii początków rodzaju ludzkiego, w przyczynach ułomności natury ludzkiej, w przyczynach istnienia zła w nas samych i w otaczającej nas przyrodzie, w przyczynach kataklizmów i zjawisk przyrodniczych itd. Ogólnie mówiąc, mylili się w równym stopniu w kosmogonii, jak i w antropologii, bowiem ówczesny poziom cywilizacyjnego rozwoju człowieka, nie pozwalał na właściwe poznanie tych skomplikowanych problemów, których właściwe zrozumienie będzie możliwe dopiero dzięki dużo późniejszej nauce.

     

Wygląda więc na to (ujmując ten problem w dużym skrócie), iż nauka wykorzystywała (i wykorzystuje) zdolności człowieka w celu poprawienia jego ziemskiej egzystencji, wznosząc go na wyższy poziom zrozumienia świata i siebie samego. Jednym słowem: wznosząc go na wyższy poziom człowieczeństwa. Natomiast religie wykorzystują ludzkie słabości: strach przed śmiercią, łatwowierność i immanentną głupotę, po to, by ludzi zwodzić fałszywymi iluzjami i obietnicami życia wiecznego po śmierci, uzależniać ich od siebie i mieć nad nimi nieustającą władzę. Dobrze tę prawdę ujął papież Grzegorz XVI: „Nie liczy się religia, tylko liczy się polityka. Nie ważna jest sprawiedliwość, tylko ziemski interes Kościoła”. Każdy kto zna historię religii wie, iż lepiej tego nie można było ująć.

                                                           ------ // ------

Dlatego właśnie konstatacja Richarda Dawkinsa trafia w sedno tego problemu: „Nic nie wyrządziło ludzkości większej szkody niż religia i nic nie przyniosło nam więcej pożytku niż nauka”. Paradoksem tej całej sytuacji jest to, iż największą i najsilniejszą władzę nad człowiekiem nie dzierży idea oparta na wiedzy o naszej rzeczywistości, lecz dzierży ją idea, której prawdziwości nie sposób zweryfikować z rzeczywistością, ponieważ opiera się ona wyłącznie na wierze w „Prawdę objawioną”, którą jakoby reprezentuje z boskiego nadania.

 

Idea, która sama sobie nadała status bezbłędnej, a na każdą próbę jego podważania zawsze reagowała najsurowszymi represjami. Idea, dla której zawsze ważniejsza jest władza nad człowiekiem, a nie wiedza o człowieku. Mimo tego wszystkiego, ludzkość z o wiele większą łatwością potrafiłaby wyobrazić sobie przyszły świat bez nauki, niż świat bez religii. Czy to nie dziwne? Na to pytanie już dawno udzielono odpowiedzi, stara łacińska maksyma mówi: „Mundus vult decipi, ergo decipiatur” - „Świat chce być oszukiwany, więc niech go oszukują” (kapłani?). Tylko czy to jest wystarczające usprawiedliwienie dla istnienia religii? Znając ich pełną przemocy i hipokryzji historię, pozwalam sobie w to wątpić.

                                                           ------ // ------

„Prawdziwej wartości człowieka nie określa posiadanie - domniemane czy też prawdziwe - Prawdy, lecz raczej szczery trud, by do tej prawdy dotrzeć. Nie posiadanie Prawdy lecz dążenie do Prawdy, dzięki czemu człowiek powiększa własny potencjał i zbliża się ku nieustannie rosnącej doskonałości. Posiadanie czyni nas biernymi, rozleniwionymi i pełnymi pychy. Gdyby Bóg ukrył całą Prawdę w prawej dłoni, w lewej natomiast znajdowałby się do tej Prawdy pęd, nieustanny i usilny - aczkolwiek z zastrzeżeniem, że w tym procesie zawsze i po wsze czasy błądziłbym - gdybym zyskał taki wybór, wraz z całym rodzajem ludzkim wybrałbym lewą dłoń”.                

                                                                                 Gotthold Lessing, Anti-Goetze.

                                                                      wg  „bóg nie jest wielki”, Christophera Hitchensa

 

2013/2023 r.                                     ----- KONIEC -----

 

*Powyższy tekst ukazał się w ówczesnym Racjonaliście w 2013 r. pt. „Lewa dłoń Boga” (skomentowało go 186 czytelników). Niniejsza wersja różni się tytułem i drobnymi poprawkami, nie mającymi wpływu na wymowę jego treści. Autor.