Bogowie, przesądy i fizjologia


Andrzej Koraszewski 2023-08-13

Ruiny publicznej toalety z drugiego wieku naszej ery w rzymskiej Ostii <br />. Fr Lawrence Lew, OP, CC BY-NC-ND
Ruiny publicznej toalety z drugiego wieku naszej ery w rzymskiej Ostii 
Fr Lawrence Lew, OPCC BY-NC-ND


Jak głosi legenda zwana ewangelią, mały Jezus w dziecinnym porywie złości poprzewracał stoły kupców i bankierów w świątyni lub przy świątyni, wygnał ich wszystkich bacikiem, wołając głosem wielkim: „nie róbcie z domu mego ojca targowiska”. (Nawiasem mówiąc jak się dowiedziałem z portalu Parkiet pod nagłówkiem  „Szkoła online” Dziedziniec Pogan w Jerozolimie był ówczesnym Wall Street, ale bankierzy byli mniejszością w izraelskim społeczeństwie.)

Historyk gospodarki mógłby się trochę krzywić, na ten wyczyn małego Jezusa, jako że proces przekonywania barbarzyńskich mas o wyższości handlu nad mordem i grabieżą odbywał się pod nadzorem religijnych sanktuariów, gdzie kupiec (jeśli tam szczęśliwie dotarł), mógł dać kapłanom opłatę za gwarancje bezpieczeństwa. Dla ludzkości był to zysk niebywały. Sanktuaria nie bez powodu nazywały się sanktuariami, a ściągające na jarmarki tłumy przynosiły kapłanom zysk wielokrotny, wzmacniały kulturę handlu w miejsce kultury rabunku, za co chwałę zyskiwali słudzy bogów, a kupujący zostawiali również dary kapłanom i składali hołd ich bogom. Przejście od rabunku do handlu przyspieszało wzrost siły i rozwój społeczeństwa, a tym samym bezpieczeństwo i trwałość sanktuariów.


Im większe tłumy w sanktuariach, tym większy problem uboczny, jako, że odwiedzający mieli nie tylko potrzeby duchowe i materialne, ale i fizjologiczne. Odwiedzający musieli się wypróżniać. Po obrzeżach świętych gajów należało chodzić ostrożnie, żeby w coś nie wdepnąć. Nie zmienia to faktu, że odkrycie wyższości handlu nad mordem i rabunkiem, było małym krokiem dla człowieka, ale wielkim krokiem dla ludzkości, jednak problem potrzeb fizjologicznych narastał wprost proporcjonalnie do wzrostu popularności przyświątynnych jarmarków.    


Początki tego problemu giną w mrokach prehistorii, kamienne toalety pojawiają się już w starożytności, archeolodzy trafiają na ślady wcześniejszych latryn, niedawno szum się zrobił, kiedy izraelscy archeolodzy odkryli kamienną toaletę w leżącym koło pierwszej świątyni w Jerozolimie domu spalonym najprawdopodobniej przez babilońskich żołdaków. (Nie była to jednak aż taka nowość bo toalety w domach zamożnych ludzi były znacznie wcześniej w Egipcie.)         


Toczą się spory o dokładne położenie tej pierwszej świątyni, nie wszystko jednak daje się bezspornie ustalić. Druga świątynia, (ta z której mały Jezus podobno bacikiem wyganiał kupców) położona była na Wzgórzu Świątynnym i dość dokładnie wiadomo jakie miała rozmiary, a nawet (w przybliżeniu) wiemy jak wyglądała. Opowieść o Jezusie jest raczej naciągana, ale przyświątynny handel faktycznie kwitł, więc i kwestia zaspakajania potrzeb fizjologicznych musiała istnieć. Znawcy pewnie coś na ten temat wiedzą, ja niczego nie znalazłem, za to dziś na Wzgórzu Świątynnym stoi Kopuła na Skale oraz meczet Al-Aksa. Najeźdźcy na całym świecie uwielbiają dowodzić swojej wyższości przez niszczenie sanktuariów tubylców i budowanie w ich miejsce swoich świątyń, które mają stanowić koronny dowód wyższości ich boga nad bogiem, czy bogami pokonanych. (Arabowie najechali chrześcijańską „Ziemię Świętą” ale do Żydów mieli pretensje, bo podobnie jak chrześcijanie, opierali swoją religię na plagiacie i to w dodatku jeszcze bardziej pokracznym niż ten chrześcijański.)      


Dziś targowisk na Wzgórzu Świątynnym nie ma, chrześcijanie nie upierają się przy budowie katedry w miejscu, w którym późniejszy specjalista od cudownego rozmnażania dóbr konsumpcyjnych użył biczyka, Żydzi pielgrzymują do resztek zburzonej przez Rzymian drugiej świątyni, zaś potomkowie arabskich zdobywców zapewniają, że mają wyłączne prawo do Wzgórza Świątynnego, gdyż tam właśnie prorok Mahomet spadł z nieba na cudownym stworzeniu, o którym nie do końca wiadomo, czy było koniem, osłem, czy mułem, wiadomo jednak że zwierzę nosiło imię Al Burak, a dziś dziesiątki tysięcy pielgrzymów odwiedza meczet Al-Aksa oraz bardziej znaną ze zdjęć Kopułę na Skale.


Krótko mówiąc, zapotrzebowanie na publiczne toalety na Wzgórzu Świątynnym niepomiernie wzrosło, a ta sprawa jest skomplikowana z powodu napięć międzyreligijnych.


Pierwszy konflikt religijny o toalety na Wzgórzu Świątynnym (o ile się nie mylę), miał miejsce w 2015 roku, kiedy Palestyńczycy za pośrednictwem Jordańczyków stanowczo zaprotestowali przeciw rozbudowie toalet przy Zachodniej Ścianie. Żydzi korzystają z osobnego wejścia na Wzgórze Świątynne, a toalety znajdują się w solidnej odległości od samych świątyń. Ogłoszono jednak, że rozbudowa toalet dla Żydów będzie profanacją muzułmańskich miejsc świętych. Każda okazja do podgrzania atmosfery jest dobra, a słowo „profanacja” działa na umysły jak środek przeczyszczający na żołądek.


Teraz mamy kolejną aferę związaną z fizjologicznymi potrzebami zaspakajających potrzeby duchowe. Wzgórze Świątynne to ogromny kompleks, do którego prowadzi 11 bram otwartych na okrągło dla muzułmanów i tylko jedną bramę, którą w pewnych godzinach mogą wchodzić Żydzi. Modlić im się wolno tylko przy samej Ścianie Zachodniej, widoczne dla innych modlenie się gdzie indziej jest karalne, gdyż może to zagrozić bezpieczeństwu publicznemu. Do niedawna nie mogli również pić wody z fontanny. Ktokolwiek pamięta sprawę Asii Bibi, (która napiła się wody ze studni, z której korzystały muzułmanki, zaś widzące to pobożne kobiety zażądały natychmiastowego nawrócenia się na islam, a ponieważ odmówiła powołując się na Jezusa, oskarżyły ją o bluźnierstwo i pakistański sąd skazał ją na śmierć), dobrze wie jak wrażliwi są muzułmanie na zanieczyszczenie wody pitnej przez dotknięcie jej przez niewiernego. W kilku krajach muzułmańskich Żydzi przez stulecia mieli zakaz wychodzenia na ulice podczas deszczu ponieważ kropla wody mogła się odbić i upaść na muzułmanina. Nic dziwnego, że sama myśl o tym, że Żydzi mogliby korzystać z wody lejącej się do fontanny na Wzgórzu Świątynnym budziła demony. A jednak w 2017 roku izraelski Sąd Najwyższy orzekł, że mimo świętości uczuć religijnych trzeba ten apartheid skończyć.


Jak czytamy w tym doniesieniu, grupa działająca na rzecz praw Żydów na Wzgórzu Świątynnym złożyła oficjalną skargę dotyczącą polityki zabraniającej nie-muzułmanom korzystania z toalet w miejscu świętym.


(Jeśli wierzyć doniesieniu z 2015 roku na Wzgórzu Świątynnym są dwie toalety publiczne – jedna dostępna dla każdego, kto odczuwa potrzebę skorzystania z tego przybytku, druga wyłącznie dla muzułmanów.) Jak się teraz  dowiadujemy, autorzy skargi przekonują, że utrudnianie dostępu do publicznej toalety jest sprzeczne z izraelskimi prawami i pora ten toaletowy apartheid zakończyć.  


Ciekawe jak też się ta sprawa rozwinie i czy będziemy świadkami kolejnej sesji Rady Bezpieczeństwa w sprawie konfliktu na Bliskim Wschodzie?


P.S. Cała sprawa przypomina mi historię obywatela RPA, którego nafaszerowano opowieściami o izraelskim apartheidzie. Wyleczył się ze swojej wiary w izraelski apartheid na lotnisku Ben Guriona, kiedy zapytał pierwszego spotkanego Izraelczyka, gdzie jest toaleta dla czarnych. Od czasu tamtej wizyty próbuje bezskutecznie przekonać swoich rodaków, że są oszukiwani przez media i innych głęboko wierzących aktywistów.