Były uczeń najwyraźniej zamyślił się, przechylił głowę w lewo, odsłaniając przed moimi oczyma stojącą pięćdziesiąt metrów dalej figurkę Matki Boskiej odzianej w niebieski letni płaszczyk.
Zastanawiałem się, czy do byłego ucznia należy zwracać się per pan, czy normalnie. To zawsze jest skomplikowana sprawa, bo czas, który upłynął od wyjścia z gimnazjum, to dla niego całe lata, a dla mnie to zaledwie kilka lat. W takich sytuacjach, rozstrzygającym kryterium jest sympatia. Jak człowiek lubił i nadal lubi, to dalej traktuje jak gówniarza, bo przecież nie będę z sympatycznym człowiekiem przechodził na pan, bo się obrazi. Co innego taki, którego człowiek wolałby więcej w życiu nie spotkać, chociaż zdarza się również, że taki klient niespodziewanie dorasta i przechodzi do kategorii sympatycznych. Stojący przede mną osobnik należał do kategorii niepewnych, nie wyróżniał się w przeszłości, jego późniejszego rozwoju nie znałem. Zapytałem, czy jego pytanie jest związane z doniesieniami o działaniach członka przewodzącego Nowej Lewicy.
Były uczeń rozpromienił się i powiedział, że on i jego dziewczyna są w sporze dotyczącym znamion czynu polegającego na zawieszaniu członków.
- Rozumiem, że państwo oboje studiujecie prawo – zapytałem w celu ustalenia stanu faktycznego.
Były uczeń poinformował, że studiują zarządzanie, ale to niemal to samo, bo na pierwszym roku było dużo prawa, a na drugim nie będzie lepiej. Powiedział, że trochę dla żartu zaczęli się sprzeczać o zarządzanie członkami, a ona, która jest normalnie ponadprzeciętnie inteligentna, nie dość że popiera Nową Lewicę, to jeszcze w sprawie tych członków stanęła po niewłaściwej stronie.
Czując, że sprawa jest śliska postanowiłem przejść na pan i tak delikatnie jak mogłem zapytałem: A pan kogo popiera?
Uczciwie mówiąc, trochę bałem się, że mi z Konfederacją wyskoczy, albo z innym Kukizem, a on jak dziecko uczciwie mi odpowiedział, że sam nie wie, bo on ich wszystkich… Nie dokończył zdania i stał przede mną trochę bezradny, ale po chwili dodał, że próbuje sprawę w żart obrócić, chociaż nie wie, czy to się uda, bo ona się usztywniła.
Przyznałem, że usztywnienie może okazać się przeszkodą obrócenia w żart i zastanawiałem się jak ocenić fakt, że zwrócił się akurat do mnie w tak poważnej sprawie. Postanowiłem się dowiedzieć, co ponadprzeciętnie inteligentną dziewczynę skłoniło do popierania Nowej Lewicy. Były uczeń powiedział, że zdaniem jego dziewczyny tylko Nowa Lewica naprawdę popiera dziewuchy i w pełni akceptuje hasło „wypierdalać”. Odpowiedziałem, że to nie jest cała prawda, bo ja na przykład w pełni popieram dziewuchy i ich wiodące hasło, a Nowej Lewicy raczej nie, a w tej konkretnej sprawie, to nawet chyba zgadzam się z byłym przewodniczącym Millerem, że ten Czarzasty, to może nie tyle uzurpator, ile kombinator, ale na polskiej scenie politycznej mamy takich bez liku.
- No, widzi pan – ucieszył się były uczeń – to co mam teraz zrobić, żeby nie powodować napięć w stosunkach międzyludzkich?
Przesunąłem się o pół kroku, żeby mi Matki Boskiej nie zasłaniał, bo nie wiadomo, gdzie w takiej sytuacji szukać inspiracji. Powiedziałem, że właściwie najlepiej sprawę zignorować, porzucić temat, w żart broń boże nie obracać, bo może być źle zrozumiany. Można nawet powiedzieć, że może ma rację, ale nie zbyt lekceważącym tonem, nie na odczepnego, ale z przekonaniem, jako wyraz niepewności i braku mocnego przywiązania do zdania odrębnego. Przyznałem się, że sam miewam zdanie odrębne, które zachowuję dla siebie ze względu na higienę psychiczną i potrzebę oszczędzania pryncypialności na specjalne okazje.
Spojrzał na mnie i powiedział: może ma pan rację, ponownie przesłaniając mi swoją osobą Matkę Boską. A jeśli ona będzie drążyć… – zapytał.
- To musi pan być stanowczy w unikach.
Zerkałem dyskretnie na zegarek, dając do zrozumienia.
Były uczeń zapytał na odchodnym, czy dalej wojuję z księdzem? Sprostowałem, mówiąc, że nigdy nie wojowałem z księdzem, że ksiądz wojował ze mną, a ja go ignorowałem.
- Ale pan wie, że on się domagał, żeby pana zwolnili.
- Już go stąd przenieśli – odpowiedziałem, odzyskując kontakt z Matką Boską i wyciągając rękę na pożegnanie. Ciekawe, kto go zawiesił w prawach członka – roześmiał się były uczeń, ściskając moją dłoń.
Odszedł chyba zadowolony z tego spotkania, a ja musiałem zwymyślać Matkę Boską za to, że mi zupełnie nie w porę przypomniała przypisywany Tuwimowi wierszyk:
„Usiadł za stołem Moniek Skowronek
i napisał do tej partii od PPS,
proszę mnie więcej nie trzymać za członek,
bo to dla mnie żaden interes jest.”
Jak zawsze wzruszyła ramionami na moje pretensje i obróciła sprawę w żart.
Chief editor: | Hili |
Webmaster:: | Andrzej Koraszewski |
Collaborators: | Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein |