Poranne refleksje mieszkańca Polski

Tablica pamiątkowa na ścianie budynku Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy.

Żyjemy w kraju, w którym tworzył Comenius i Korczak, a oświatą przez stulecia rządzą różne Czarnki.

 

Żyjemy w kraju, w którym ojcem narodu panów niewolników był humanista, Jan Zamojski, ale na kilka tygodni przed wyborami nieodmiennie bardzo interesujemy się losem chłopów.

 

Żyjemy w kraju, w którym nasi oświeceni pionierzy walki o demokrację wprowadzili zasadę liberum veto, doprowadzając na stulecia do całkowitego paraliżu władzy ustawodawczej i wykonawczej, ale nasi oświeceni są niezmiernie krytyczni wobec izraelskiej reformy sądownictwa.

Żyjemy w kraju, w którym społeczeństwo jest przeżarte morderczym antysemityzmem, ale nasi politycy wydają ustawy przeciw szkalowaniu narodu polskiego, bo przecież była garstka tych, którzy wyłamali się z naszej narodowo-katolickiej kultury.

 

Żyjemy w kraju, w którym dziennikarze i politycy przez lata uczyli społeczeństwo podejrzliwości i niechęci do lekarzy, i dziwią się, że lekarze zamiast leczyć zgodnie z sztuką medyczną zastanawiają się, jak uniknąć ryzyka oskarżeń ze strony pacjentów, „dziennikarzy” i kreatur w rodzaju Ziobry.

 

Żyjemy w kraju, w którym najlepsi nauczyciele uciekają ze szkół, a w redakcjach pracują misjonarze z różnych politycznych zakonów.  

 

Żyjemy w kraju, w którym szkody poczynione przez Kościół katolicki trwają, a nowe szkody czyni Kościół medialny, karmiący społeczeństwo „informacjami” będącymi przeróbką faktów na prymitywne plotki i sensacje.

 

Żyjemy w kraju, w którym (podobnie jak w innych krajach), politycy żyją tylko myślą o dacie najbliższych wyborów i każdy problem widzą tylko jako narzędzie w walce o władzę.     

 

Żyjemy w kraju, w którym często podśpiewuje się „Jeszcze Polska”, ale znających poglądy autora tych słów można policzyć na palcach jednej ręki.

 

Homo sovieticus to tylko nakładka na tysiąc lat bogoojczyźnianego nauczania, a minister Czarnek to tylko kolejna miernota stojąca na ramionach setek miernot. Pewnie prostuje się dumnie śpiewając narodowy hymn, nie wiedząc nawet, że w szkole nigdy mu nie powiedziano o istnieniu pamiętników autora słów tego hymnu. Uwagi Józefa Wybickiego o szkole cytowałem wiele razy i przypomnę je raz jeszcze:

„Myśleć nas nie uczono, nawet zakazywano. Być inaczej nie mogło. Rządu opieka nie rozciągła się do edukacji publicznej. Poruczona zupełnie została jezuitom i od nich jeszcze ciemniejszym … tak nazwanych dyrektorom, w których dzikie i tyrańskie ręce z woli rodziców wpadliśmy. W nich żywość dowcipu, ciekawość, łatwe pojęcie, te dary najdroższe natury, gdy dobrze z młodości prowadzone, były w ich oczach przywarą; mimo wiek i krew samą należało być zlodowaciałym, ponurym, milczącym i jak zwykle mnichy, aż do podłości pokornym. Nie dano duszy pokarmu i nawet ciału gimnastyki broniono. Barbarzyńcy! Chcieli mieć z młodzieży cienie i mary, z obywateli przeznaczonych do służenia ojczyźnie radą i orężem — nieczułe stwory… Oni to rzucili nasienie zguby naszej publicznej, które nam wydało owoc hańby i niewoli…”

Józef Wybicki: Moje życie, Kraków 1927, str.9-10.

O księdzu Marku, prototypie ojca Rydzyka, pisał:

„Powiem szczerze, iż spostrzegłem wkrótce, że łódź nasza była bez rudła [steru] i sternika, na wszystką wściekłość burzy puszczona. […] Ksiądz Marek był wieku podeszłego, nie miał miny surowego proroka, owszem według przysłowia ruskiego był cokolwiek hulaka. Jeśli ciemność, uprzedzenia robiły go cudotwórcą miałbym odpowiedzieć oskarżającemu go o imposturę [oszustwo, fałszerstwo] tu dixisti [rzekłeś]. Gdybym dziś go widział, szanowałbym go jak dobrego Polaka i gorliwego obywatela; jeśli wówczas równie z drugimi  uświęcałem go jako kandydata do kanonizacji, była to wina czasów.”
      
                                                                                                              Ibidem s.56

Znów czasy wszystkiemu winne. 


Zbliżają się wybory, czekamy na cud.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version