Osiem gwiazdek na grobie, Richard Dawkins i moje miasteczko

Na tę górkę w 1226 roku przybyli do Polski pierwsi Krzyżacy. 
Czytałem w „Gazecie Wyborczej” artykuł pod tytułem „Nagonka za osiem gwiazdek na nagrobku”, nie bardzo rozumiałem, dlaczego te gwiazdki zostały uznane za wulgarny napis i o co chodzi z wrzaskiem pod hasłem: „Grób z wulgarną inskrypcją  znajduje się na Cmentarzu Komunalnym  w Międzychodzie”. Lekturę przerwał mi mail od Richarda Dawkinsa z pozwoleniem na publikację polskiego tłumaczenia jego najnowszego artykułu.

Brytyjski biolog zastanawia się nad pytaniem „Jak możemy prowadzić właściwą debatę, skoro nie mówimy już tym samym językiem?”. Pisał, że paranoiczna nadwrażliwość skłania do kompletnie wykoślawionego odbioru przekazu, że zaproszenie do dyskusji interpretowane jest jako wyraz nienawiści. Nie tylko przestaliśmy umieć rozmawiać, coraz więcej ludzi domaga się przejścia do nowomowy, próbując narzucić swoją wersję widzenia rzeczywistości przez cenzurę języka.    


Dawkins pisze że płeć i gender to dwie różne sprawy i że można o tym dyskutować bez zacietrzewienia. Samozwańczy sędziowie próbują zdławić każdą dyskusję, dopatrując się w niej nie tylko obrazy, ale zgoła przemocy, organizując kampanie zmierzające do zniszczenia ludzi, którzy próbują dyskutować.


Efektem, jest terror hałaśliwej mniejszości, który coraz częściej paraliżuje społeczeństwo i skłania większość do uległości i autocenzury.


Kiedy satyryk mówi, że on czuje się rybą, a nie ssakiem i zostaje za to wpisany do rejestru osób szerzących nienawiść, pacjenci przejęli władzę w domu wariatów.


Wśród reakcji, o których Richard Dawkins, nie pisze jest wulgaryzacja języka. Kiedy załamuje się możliwość rozmawiania tym samym językiem, bezsilność i wściekłość popycha w kierunku języka emocji. Ten język emocji bywa kultywowany, wynoszony na ołtarze, i to zarówno przez kapłanów religijnych, jak i ideologicznych wiar, a od zawsze również przez młodocianych buntowników szukających okazji do bójki.


Rok temu próbowałem odpowiedzieć na pytanie, na które tysiące innych szukało już  odpowiedzi  - dlaczego ludzie nienawidzą? To pytanie przyjaciel ograniczył do trwającej przez tysiąclecia nienawiści wobec Żydów. Osobiście jestem przekonany, że nienawiść do Żydów, dzięki swojemu zakorzenieniu w religiach i kulturach, służy jako mechanizm wyzwalający agresję, której podstaw być może powinniśmy szukać w psychologii ewolucyjnej.         


Szukając właściwego punku wyjścia napisałem:

Idę do sklepu pana Pawła na zakupy. Krótka droga, niespełna trzysta metrów na skraju miasteczka. Jest już po żniwach, zniknęło zboże i rzepak, stoi jeszcze  kukurydza. Przystanek autobusowy z ławką i zadaszeniem dla czekających, na tylnej ściance wielkimi literami wysmarowany napis: „Jebać ŁKS”. Zatrzymuję się, widziałem go już tyle razy. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy się pojawił, zastanawiam się dlaczego nikomu nie przeszkadza. Ciekawe, dlaczego mnie zatrzymał, dlaczego właśnie dziś?


„Jebać” – słowo, w którym słychać pogardę, chęć przemocy, seksualnego upokorzenia. Sport jest namiastką wojny. Wojny wśród osobników tego samego gatunku są prawdopodobnie starsze niż ludzie. Gangi młodych szympansów patrolują granice terytorium swojej grupy, wypatrując samotnych  członków grupy zamieszkującej sąsiednie terytorium. Jeśli to jest samiec, zabijają go, jeśli samica, cóż, ma wybór. Te wojny prowadzą czasem do całkowitego zniszczenia jednej z grup. Większość wojen w naszej ludzkiej historii to wojny z sąsiadami, sąsiedni klan, plemię, wioska, kraj. Przez tysiąclecia dzieci chwaliły się, który ojciec zabił więcej wrogów. W przyrodzie walki między samcami toczą się głównie o samice i o dominację. Co z tego jest zakodowane w genach? Nie wszystko jeszcze wiemy.

(Ciekawostką jest fakt, że ten artykuł został zablokowany przez wyszukiwarkę Google, chociaż można go zobaczyć kopiując link.)


Ten punkt wyjścia do analizy problemu trwającej przez tysiąclecia nienawiści do Żydów, służącej jako mechanizm budzenia morderczych instynktów naszego gatunku, spowodował, że oglądany codziennie od nie mniej niż pięć lat odrażający napis zacząłem widzieć jeszcze bardziej intensywnie. Pierwszy raz zwracałem na ten napis uwagę władzom naszej gminy wiele lat temu. W lipcu tego roku napisałem na stronie urzędu gminy (i na swojej stronie Facebooka) następujący tekst:

Mamy pięknie odnowioną remizę strażacką, niebawem do mojego domu dotrze światłowód. Kultura! Mamy również przystanek autobusowy przy ulicy Szkolnej, którego wystrój nie zmienia się od lat. Ten wystrój nie przeszkadza nauczycielom znajdującego się tuż obok Zespołu Szkół Zawodowych, nie przeszkadza radnym, nie przeszkadza księdzu, nie przeszkadza strażakom, policji, ani zwykłym mieszkańcom. Kilka razy pytałem, czy nie przeszkadza korzystającej z tego przystanku młodzieży. Odpowiedzi były podobne: Przeszkadza, ale staramy się na to nie patrzeć. Przecież my nic nie możemy. Proponowałem, żeby sami przemalowali ten przystanek, że dam im pieniądze na farby i pędzle. Reakcją był śmiech i twierdzenie, że pogoniłaby ich policja. Nie dawali wiary, że na taką akcję można dostać zgodę Gminy.


Nie wdawałem się w opowieści o badaniach nad wpływem takiego środowiska na samopoczucie, na zdrowie psychiczne dzieci, na przestępczość.

Pytałem, czy mają poczucie, że to ich miasto. Nie, nie mają. Nigdy o tym nie myśleli.

Odpowiedzią na mój wpis było milczenie. Tylko jeden (prawdopodobnie młodszy o dwa pokolenia) czytelnik napisał: „Skreśl krzyżykiem  ŁKS, dopisz PiS i następnego dnia przystanek będzie odmalowany.”  


Przypomniało mi to opowieść uwielbianej przez swoich uczniów przyjaciółki, która jechała kiedyś sztokholmskim metrem z piątką swoich nastoletnich uczennic, z których jedna niespodziewanie wyciągnęła z kieszeni spray i z rozbawioną miną zapytała Karin, czy się odważy. Pięćdziesięcioletnia wówczas Karin wybuchła śmiechem, a równocześnie gwałtownie poszukiwała odpowiedzi, która nie zrujnowałaby jej koleżeńskich relacji z uczennicami. Wykręciła się sianem, mówiąc, że boi się samej siebie, bo strasznie głośno by na siebie krzyczała. Ponieważ szkoła była dla głuchoniemych i rozmowa była w języku migowym, więc ten „głośny krzyk” rozładował sytuację.


Po przygotowaniu do publikacji tekstu Dawkinsa postanowiłem jednak dowiedzieć się, o co chodzi z tymi ośmioma gwiazdkami na nagrobku w Międzychodzie.


Okazało się, że lubiana i szanowana nauczycielka przed śmiercią poprosiła rodzinę o taką właśnie dekorację jej grobu. W lokalnej telewizji zrobiła się awantura, rodzina odmówiła usunięcia gwiazdek, zagroziła sądem, jeśli władze cmentarza usuną gwiazdki samodzielnie.


Nadal nic nie rozumiałem i dopiero pod koniec artykułu otrzymałem wyjaśnienie, że zmarła była uczestniczką kobiecych strajków, a osiem gwiazdek reprezentuje popularne hasło: J**** PiS.   


Rozumiem, że ‘oni’ nie mają nic przeciwko wulgaryzmom, że mają pretensje wyłącznie o ostatnie trzy gwiazdki na grobie.


Moje miasteczko ma długą historię, to tu osiemset lat temu Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków. Kiedyś podczas spaceru z psem nad Wisłę jakiś człowiek zapytał mnie, gdzie tu jest zamek. Domyśliłem się, że pomylił Golub-Dobrzyń z Dobrzyniem nad Wisłą. Stojąc na skarpie pokazałem mu niepozorne wzgórze, które osiemset lat temu musiało być czterokrotnie większe, ale przez stulecia podmywały je powodzie, a potem tama we Włocławki zmieniła tę część rzeki w zalew, powodując osunięcie się części wzgórza, na którym niegdyś była twierdza, do której sprowadzono Krzyżaków. Moją opowieść musiałem zacząć od Akki i niemieckiego zakonu Rycerzy Szpitalników, którzy konkurowali z zakonem templariuszy, a których w naszej historii znamy jako Krzyżaków. Opowiadałem mu jak płocki książę dał się podjeść, jak ich potem wygnał z Dobrzynia, ale obdarował ziemią, która nie była jego, jak Krzyżacy spalili Dobrzyń do gruntu w 1409 roku, jak potem miasto z trudem próbowało odzyskać siły, ale ponownie zostało zrównane z ziemią przez Szwedów w 1656 roku, jak w zaborze rosyjskim zmieniło się w sztetl, jak w 1939 roku Niemcy zamierzali zbudować tu duże miasto garnizonowe, jak wywieźli tutejszych Żydów niemal natychmiast po wkroczeniu niemieckich wojsk, a po tamtych planach zostały pospiesznie zbudowane bloki dla niemieckich oficerów. A wreszcie, jak socjalizm umocnił architektoniczną brzydotę biednego miasteczka bez zabytków, w którym mieszka sporo sympatycznych ludzi. Mój rozmówca pokręcił głową, spojrzał raz jeszcze na stojące nieopodal poniemieckie bloki, podziękował i poszedł do swojego samochodu.  Pomyślałem, że jednak mamy zabytek – autobusowy przestanek, przy ulicy Szkolnej. 


Międzychód ma pięć razy więcej mieszkańców niż Dobrzyń, ma sporo zabytków, chociaż my mamy obłędne widoki na zalew. Jakoś rozumiem nauczycielkę z Międzychodu.


Richard Dawkins pod koniec swojego artykułu przywołuje cytat z książki Orwella: „Wolność to wolność twierdzenia, że dwa plus dwa równa się cztery. Jeśli to jest oczywiste, reszta jest następstwem”  i zastanawia się nad pytaniem, czy zbliżamy się do punktu, w którym przestaje to być oczywiste? Na miejscu córki zmarłej nauczycielki na pytanie o znaczenie tych gwiazdek odpowiedziałbym: 2x2=4  TAK


P.S. Zaledwie ciekawostką może być w tym kontekście aktywność startującego z listy PiS Pawła Kukiza, który w niedzielę 3 września odpowiedział na Twitterze (X), komuś, kto przypomniał mu wpis z czasów kiedy był tylko muzykiem: "Jak zostanę politykiem, to naplujcie mi w ryj”. Na co poseł Kukiz odpowiedział: „No to jak Ryszard? Mogę cię wyj****, miłośniku disco polo?”


Może niesłusznie czepiam się napisu na autobusowym przystanku w Dobrzyniu nad Wisłą.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version