Agenci propagandy nienawiści

Jak informuje Ministerstwo Zdrowia Hamasu w Gazie od 7 października do 1 listopada  zginęło 3,760 dzieci. Pobożnie ufamy danym tego ministerstwa (szczególnie jeśli są powtórzone przez którąś z agend ONZ). Źródła palestyńskiego „oporu” z dumą pokazują swoją pedagogikę. Małe dzieci w Gazie gratulują swoim odrobinę starszym braciom męczeństwa. Izraelska armia ostrzega przed uderzeniem w centra Hamasu i prosi cywili o wycofanie się. Hamas blokuje ucieczkę, strzela do próbujących uciekać cywilnych Palestyńczyków. (Źródło zdjęcia: MEMRI za źródłami palestyńskimi.)
Prawie 65 lat temu egzaminator po pierwszym roku studiów zapytał mnie o artykuł opublikowany dzień wcześniej w „Expresie Wieczornym”. Odpowiedziałem, że nie czytuję takich gazet. Egzaminujący mnie profesor zapytał mnie, czy jestem pewny, że chcę zostać socjologiem i nie czekając na odpowiedź powiedział, że socjologa powinno interesować, gdzie ludzie szukają informacji, jakie informacje otrzymują i jak kształtują one postawy i poglądy. Egzamin zdałem, pozostałych pytań nie pamiętam.

Wiele razy wracałem do tego pytania, ostatnio przypomniałem je sobie przeglądając pospiesznie krajowe media i  szukając odpowiedzi na pytanie, kto i jak kształtuje postawy i poglądy polskiego społeczeństwa na temat kolejnej wojny świata z Żydami.   


Czytam w wiadomościach.gazeta.pl: „Dramat w Strefie Gazy. Amputacje kończyn u dzieci odbywają się na podłodze”. Inny tytuł krzyczy: „Dziennikarz CNN wprost: Zrzuciliście bombę na obóz, w którym były kobiety i dzieci, by zabić jednego terrorystę? Udało się?”  


Onet informuje: „Izrael zbombardował Instytut Francuski w Strefie Gazy”, Polskie Radio: „’Okupanci dokonują kolejnej masakry’ Resort Gazy o cywilnych ofiarach izraelskiego ataku”.


Czytelniczka informuje mnie, że Facebook natychmiast zdejmuje informacje o palestyńskich okrucieństwach 7 października 2023r., pisze. że przed chwilą już po kilku minutach zdjęli jej film, który wcześniej zniknął ze stron jej znajomych. W Wielkiej Brytanii i w Niemczech policja zdejmuje rozklejane w różnych miejscach zdjęcia porwanych do Gazy żydowskich dzieci, bo może to spowodować niepokoje muzułmańskiej społeczności. W Londynie „The Sun” postanowił opublikować zdjęcia tych dzieci na okładce.  

Na mojej stronie Facebooka czterozdaniowy wpis wywołał większą dyskusję niż jakikolwiek faktograficzny czy analityczny artykuł.

Czytam dużo, nie zawsze pamiętam gdzie. Gdzieś przeczytałem o dogmacie zachodniego dziennikarstwa:

Kiedy Hamas mówi, że chce zabić wszystkich, Żydów nigdy nie należy im wierzyć. Kiedy Hamas mówi, że Żydzi zrobili coś strasznego, nie ma powodu tego sprawdzać, bo trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, że to prawda.

W komentarzach widać wyraźnie efekty działania dziennikarstwa niemal całkowicie zdominowanego przez ten dogmat. Jak to dziennikarstwo działa? Świetny prawnik i wspaniały człowiek pisze:

Źle to wszystko wygląda. Po obu stronach zginęli niewinni ludzie, a zwłaszcza dzieci. Państwo Izrael wydaje się być zakładnikiem jednego człowieka - swojego premiera... 

Inny czytelnik stwierdza:

Tymczasem: "Biuro ONZ ds. praw człowieka stwierdziło, że ataki w Dżabaliji "mogą stanowić zbrodnie wojenne". "Biorąc pod uwagę dużą liczbę ofiar cywilnych i skalę zniszczeń po izraelskich nalotach na obóz dla uchodźców Jabalia, mamy poważne obawy, że są to nieproporcjonalne ataki, które mogą stanowić zbrodnie wojenne" - przekazano w środowym komunikacie."

To komentarz typu skopiuj i wklej, cytat przeniesiony z wiadomości.gazeta.pl, z doniesienia będącego wyraźnym plagiatem  z BBC, ale bez podania źródła.

 

Ten czytelnik ma dobry powód, żeby ufać takim wiadomościom, bo przecież przekazują informacje pochodzące od instytucji cieszących się niepodważalnym autorytetem. Chce dostać informacje, które źródło obiektywnie krytykuje Izrael. 

 

Wielu zastanawia się, czy mamy do czynienia tylko z bezgraniczną głupotą, czy z świadomym zbrodniczym działaniem mediów. Obawiam się, że nie ma tu klarownej odpowiedzi, chociaż mamy powody, żeby przynajmniej niektórych dziennikarzy podejrzewać o całkowicie świadome wprowadzanie czytelników w błąd. Tak było na przykład ze sprawą z 15 listopada 2012 roku śmierci 11-miesięcznego Jihada Mioshrawi, syna arabskiego współpracownika dziennikarza BBC Jona Donnisona. Zdjęcie zabitego dziecka było pokazywane praktycznie przez wszystkie media zachodnie (i oczywiście przez media krajów muzułmańskich). Donnison zapewniał, że dziecko zginęło w wyniku trafienia domu przez pocisk z izraelskiego czołgu. Niemal natychmiast pojawiły się kontrowersje. Izraelskich czołgów w pobliżu nie było, wszystko wskazywało na to, że śmierć dziecka spowodowała wadliwa palestyńska rakieta.

Dziennikarz BBC powinien mieć od samego początku wątpliwości, a po dwóch dniach pewność, że informacje o izraelskim pocisku nie mają podstaw, a dokumentacja szkód wskazywała wyraźnie na typ szkód powodowanych przez prymitywne palestyńskie rakiety. BBC z zasady odmawia przekazywania informacji o ofiarach palestyńskich spowodowanych  przez palestyńskich terrorystów. Polski dziennikarz, który przekazał to zdjęcie z pewnym opóźnieniem, kiedy mu zwróciłem uwagę na problematyczność izraelskiej winy, odpowiedział lekceważąco, że nie ma jeszcze ostatecznych dowodów.    


To dziennikarska klasyka - wina Żydów nigdy nie wymaga dowodów, wina Palestyńczyków musi być badana długo i starannie, i nie należy o niej zbyt wiele mówić.

 

Obecnie, po nazistowskich wyczynach palestyńskich terrorystów, z obcinaniem głów niemowlętom, torturowaniem ludzi przed zabiciem, paleniem ludzi żywcem, gwałceniem kobiet, często obok ciał ich zabitych dzieci, widzimy radykalny wzrost niechęci do Żydów (do Żydów, nie tylko do Izraelczyków). W jakim stopniu jest to efekt działania dogmatu, że żadna wina Żydów nie wymaga dowodów, a żadne słowo Palestyńczyka nie  musi być sprawdzane?      

Drugiego listopada „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł pod tytułem "Dlaczego nie tańczysz?". Izraelczycy zabijają i poniżają Palestyńczyków"

        

Autorem jest korespondent tej gazety w USA, znany z tego, że częściej pisze o Izraelu niż o Ameryce. Nie wiem, czy redakcja „Gazety Wyborczej” podziela poglądy Roberta Stefanickiego, czy tylko ich nie zauważa, publikując bez czytania przysyłane przez niego materiały. Ten „dziennikarz” kiedy pisze o Ameryce, jest agitatorem lewego skrzydła Partii Demokratycznej, kiedy pisze o Izraelu, jest tubą Hamasu i Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Jego najnowszy artykuł zaczyna się tak: 

Rozprawa z Hamasem okazała się dobrym pretekstem do nasilenia przemocy wobec mieszkańców Terytoriów Okupowanych. Pod parasolem rządu robią to osadnicy oraz żołnierze.

W redakcji nikt nie unosi brwi, nikt nie zastanawia się ani nad tym wspaniałym tytułem, ani nad tym początkiem (który dla wielu mniej zainteresowanych czytelników będzie informacją podprogową. Przejdą do innych tekstów, nie uświadamiając sobie, że ich mózg to zarejestrował).     


Dalej dowiadujemy się, że w izraelskich nalotach zginęły tysiące ludzi oraz, że pojawiło się dziesiątki zdjęć i klipów wideo pokazujących izraelskich żołnierzy poniżających Palestyńczyków, skutych kajdankami, rozebranych, krzyczących z bólu. Nagrali to Izraelczycy, a winą tych Palestyńczyków, było tylko to, że chcieli bez pozwolenia wjechać do Izraela.  Stafanicki zapewnia, że jeden żołnierz deptał butem po głowie Palestyńczyka, drugi celuje z broni i obraża po arabsku. Potem mamy wyjaśnienie tajemniczego tytułu:

Na innym filmie religijny (o czym świadczy długa broda) żołnierz rezerwy przytula skutego, oślepionego Palestyńczyka i tańczy z nim w kółko do religijnej muzyki z telefonu. „Dlaczego nie tańczysz?", pyta, gdy jeniec traci równowagę.

Redakcja akceptuje ten styl zapewne dlatego, że to tak uczciwy dziennikarz, że nawet półgębkiem informuje, że prasa izraelska donosiła, iż wszelkie incydenty, do jakich dochodzi na froncie, są badane i że jeden z rezerwistów został zwolniony ze służby. (Oczywiście, że zdarzają się incydenty nienawiści i w żadnym  kraju na świecie nie są tak skrupulatnie badane, ani kiedy są to działania osób cywilnych, ani tym bardziej, jeśli dopuszcza się tego ktoś w mundurze.)         

To była tylko rozgrzewka przed pokazaniem prawdziwej twarzy tego „dziennikarza”. Teraz wyjaśnia, że to nie Hamas i Organizacja Wyzwolenia Palestyny są barbarzyńskie i nazistowskie, ale to Żydzi są nazistami. Atak Hamasu był „krwawy” ale rok 2023 był dla Palestyńczyków „śmiercionośny”. Jak pisze ten artysta „przemoc się rozpędziła”, od 1 do 29 października zabito 121 osób, (aż dziw, że powstrzymał się przed dodaniem „niewinnych”) a w sumie w tym roku ponad 300.


„Dziennikarz” zdobywa się nawet na podanie źródła jednej informacji, czyli przywołuje Biuro ONZ d/s Koordynacji Spraw Humanitarnych, którego zdaniem wśród osób niedawno zabitych w Judei i Samarii (nazwanej w 1949 roku przez Jordanię „Zachodnim Brzegiem”) około połowy zginęło w starciach, „które nastąpiły w ramach izraelskich kampanii aresztowań podejrzanych, a 40 procent w „kontekście demonstracji solidarności ze Strefą Gazy” Dodaje, że są też ofiary przypadkowe. Izraelskich danych nie cytuje, bo po co, jak mamy tak niekwestionowany autorytet jak ONZ.           


Inne źródło, na które ten „dziennikarz” radośnie się powołuje to organizacja pozarządowa Yesh Din, nie sądzę, żeby w redakcji komukolwiek przyszło do głowy, żeby sprawdzić co to za organizacja, za co i na co dostaje miliony dolarów od rządów krajów europejskich. Ta wspaniała organizacja poinformowała naszego „dziennikarza”, że po 7 października osadnicy zaatakowali Palestyńczyków przy 100 różnych okazjach, oskarżali o popieranie Hamasu i zastraszali poruszając się na quadach. Jeden osadnik zastrzelił Palestyńczyka zbierającego oliwki. („Dziennikarz” dodaje, że nawet zdarzyła się jakaś ofiara po drugiej stronie.)     


Dowiadujemy się co Tarik Mustafa (Beduin) powiedział „Washington Post) oraz że według Amina Hameda al-Hudarata Żydzi niszczą plony, kradną owce i wzywają armię.    


A znowuż jak nadmienił Issa Ahmad Bagdad, lat 71, „to jest nowa Nakba”, co jak informuje korespondent „Gazety Wyborczej” w Ameryce jest odniesieniem do  wypędzenia 700 tys. Palestyńczyków w 1948 r., po utworzeniu Izraela. 


(Czy korespondent powinien wiedzieć, że do ucieczki z terenów walk wzywali dowódcy napastniczych arabskich armii, a nie Żydzi? Trudno powiedzieć, szkoda jednak, że dla redakcji jest to również wiedza tajemna, więc brak kompetencji pracownika nikomu tu w niczym  nie przeszkadza.)


Ten wybitny znawca informuje pod koniec swojego uczonego eseju, że „Zachodni Brzeg” rządzony przez władze Autonomii Palestyńskiej, czyli przez partię Fatah, jak dotąd jawił mu się jako dobra alternatywa dla Strefy Gazy „pozostającej we władaniu wojowniczego Hamasu”. Wymyślił nawet, że „służby Mahmuda Abbasa współpracowały z armią izraelską, żeby udaremnić u siebie działalność grup zbrojnych”.  Więc jak informuje polskiego czytelnika „dlatego wpływy Hamasu na Zachodnim Brzegu były niewielkie”.


Jeśli kierownictwo redakcji „Gazety Wyborczej” czuwa nad tym, co się w tym byłym organie byłej „Solidarności” publikuje, to pewnie też nie wie, kiedy odbyły się w Autonomii ostatnie wybory, jaki jest powód odwoływania wyborów, jaka jest siła poparcia Hamasu w Judei i Samarii, ilu ludzi Fatahu Hamas zamordował, kiedy przejmował władzę w Gazie i ile miast w Autonomii jest pod kontrolą Hamasu, a wreszcie jakie jest poparcie Hamasu wśród sił zbrojnych Fatahu i jakie jest poparcie społeczeństwa Autonomii dla zbrodni popełnionych przez Hamas.  


Nie wiem. Czy Robert Stefanicki jest tylko ignorantem, czy ochoczym, całkowicie świadomym antysemitą, jako dziennikarz jest szkodnikiem kwalifikującym się do natychmiastowego zwolnienia, ale najwyraźniej redakcja jest wyłącznie dumna z posiadania takiego pracownika.


Oczywiście nasza „Gazeta” to niewinne zaściankowe medium przy brytyjskim „Guardianie”, BBC, czy amerykańskim „New York Timesie”. „Wyborcza” aspiruje do najlepszych wzorów ludobójczego dziennikarstwa. Nie dziwmy się potem, że naprawdę sympatyczni ludzie zamieszczają na swoich stronach wpisy takie jak ten:

Rozumiem, że aby sprzeciwiać się krwawemu odwetowi na ludności cywilnej, trzeba mieć doktorat z historii Seldżuków, a przynajmniej Imperium Osmańskiego. Bez tego nijak nie da się ocenić prawa do bombardowania domu za domem i szykowania katastrofy humanitarnej, w której zginą lub umrą dziesiątki tysięcy ludzi - teraz, a nie w XI wieku czy w roku 1948.

Jako socjolog wiem, gdzie ta wspaniała postać szukała informacji i jakie informacje znalazła. Nie, czytelnicy „Gazety Wyborczej” nie mogą się dowiedzieć, że izraelska armia bardziej dba o palestyńskich cywilów niż władcy Gazy i władcy Autonomii Palestyńskiej, że Hamas blokuje drogi i strzela do uciekających cywilów, którzy zostali ostrzeżeni przez armię izraelską, że z „dzieci” zabitych przez armię znaczną część stanowi Hamasjugend - nastolatki wychowane na morderców, gotowe oddać życie za Allaha. Nie dowie się również, że Ahed Tamimi jest idolem palestyńskiej młodzieży nie dlatego, że pragnie pokoju, a dlatego że oklaskuje Ghazi Hamada, który wcześniej mówił palestyńskim dzieciom, że wystarczy nóż za 5 szekli, żeby Żydowi obciąć głowę, a 24 października obwieścił przed kamerami palestyńskiej telewizji: „Będziemy powtarzać ataki takie jak ten 7 października raz za razem, póki Izrael nie zostanie zniszczony. To my jesteśmy ofiarami. Wszystko co robimy jest usprawiedliwione.”


Ahed Tamimi właśnie napisała na Instagramie: „Czekamy na was osadnicy, zarżniemy was, czekamy na was we wszystkich miastach Zachodniego Brzegu. To, co wam Hitler zrobił, to był piknik. Będziemy pić waszą krew i jeść wasze czaszki”.


Ta młoda dama nie żartuje i nie reprezentuje tylko siebie. Ale „Gazeta Wyborcza” wam o niej nie opowie, a jeśli znajomi napiszą o niej na Facebooku, mogą być pewni, że wkroczy cenzura.


Rober Stefanicki nie jest jakimś odosobnionym przypadkiem ludobójczego dziennikarstwa tej gazety. Raz za razem czytelnicy widzą takie tytuły jak ten:


„W ciągu trzech tygodni w Gazie zginęło więcej dzieci niż rocznie we wszystkich konfliktach”.

 

Autorka Dominika Wantuch pisze:

Gaza stała się "cmentarzem dzieci" - alarmuje ONZ. 3,5 tys. dzieci zginęło w izraelskich nalotach, setki są ranne, ponad milion cierpi z powodu braku wody i jedzenia. Izrael wyklucza możliwość wstrzymania walk w celu dostarczenia pomocy humanitarnej.


„Liczba dzieci zabitych w Gazie w ciągu zaledwie trzech tygodni przekroczyła roczną liczbę dzieci zabitych w strefach konfliktu na całym świecie od 2019 r." – poinformowała 29 października organizacja humanitarna Save the Children.


Zaledwie w ciągu dwóch dni ta liczba wzrosła do ponad 3,5 tys. zabitych dzieci. Ministerstwo zdrowia kierowane przez Hamas podaje, że od 7 października w Strefie Gazy zginęło 8525 Palestyńczyków, w tym 3542 dzieci.

Jestem przekonany, że ta autorka jest uczciwym człowiekiem, pewnie również dobrą matką, która po ciężkiej pracy biegnie do domu nakarmić swoje dzieci. Wychodzi na zielona łąkę agencyjnych doniesień, skubie to tu, to tam, bez najmniejszej ochoty na samodzielne weryfikowanie czegokolwiek, nie ma i nie chce mieć jakiejkolwiek wiedzy o tym o czym „informuje”, nie zastanawia się nad tymi "statystykami" i nie wie, że pomijają one liczbę pomordowanych przez muzułmanów chrześcijańskich dzieci w Afryce (głównie w Nigerii), nie wie i nie chce wiedzieć o palestyńskich dzieciach zabijanych przez palestyńskie rakiety, które nie dolatują do izraelskich przedszkoli i zabijają dzieci w Gazie (około 20 procent odpalanych rakiet ląduje na terenie Gazy), nie posiada świadomości znaczenia faktu, że te "statystyki" ONZ oparte są na "informacjach" Ministerstwa Zdrowia Hamasu, które ONZ traktuje jak prawdę i tylko prawdę, nie wie, że do tych "dzieci" zalicza się nastolatków będących bojownikami Hamasu i Palestyńskiego Dżihadu. Czy domyśla się, że nie informuje, tylko zajmuje się, przekazywaniem propagandy Hamasu i podtrzymywaniem oraz wzmacnianiem polskiego antysemityzmu? Patrząc na komentarze zauważam, że niektórzy czytelnicy zaczynają się tego domyślać.

 

Już dawno nie zajmuję się socjologią, ale całkiem niedawno wypisałem się z Towarzystwa Dziennikarskiego. Pozostaję niezależnym obserwatorem ludzi utrzymujących się z działalności przestępczej. 


W marcu 1968 roku na bramie Uniwersytetu Warszawskiego wisiał transparent: „Tylko 'Świerszczyk' nie kłamie”, dziś ci, którzy patrzyli na ten transparent z podziwem, nadzorują rzetelność polskiego dziennikarstwa.

(2)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version