Syjonizm wygrał. Dlaczego więc nadal jest atakowany 125 lat po Bazylei?

Ulica Altneuland w Hercliji w Izraelu, sierpień 2021. Zdjęcie: Ori via Wikimedia Commons.

Rocznica zwołania przez Theodora Herzla I Kongresu Syjonistycznego jest powodem do świętowania; jednak trwająca bitwa o zapewnienie żydowskiego samostanowienia jest daleka od zakończenia.

 

Ruch syjonistyczny urządza sobie przyjęcie. W tym tygodniu mija 125. rocznica zwołania przez Theodora Herzla Pierwszego Kongresu Syjonistycznego w Bazylei w Szwajcarii. Ta okazja wywołała kontrowersje w Izraelu z powodu tego, co niektórzy uważają za zbyt hojne wydatki Światowego Kongresu Syjonistycznego na program, który nie jest dostępny dla publiczności, ponieważ większość wydarzeń nie była transmitowana na żywo. Niezależnie od tego, czy krytyka ta jest słuszna, czy nie, zainteresowanie upamiętnieniem poza zorganizowanym światem żydowskim wydaje się minimalne. Rzeczywiście, poza możliwością zrobienia zdjęcia izraelskiemu prezydentowi, Isaakowi Herzogowi, by odtworzyć słynną pozę Herzla na balkonie hotelu Les Trois Rois z widokiem na Ren, niewielu zwróci uwagę na to wydarzenie.

Niemniej 125. rocznica nowoczesnego syjonizmu jest odpowiednim momentem do refleksji nad tym, jak daleko zaszła idea Herzla, odkąd siłą woli doprowadził do jej zaistnienia. Ważne jest, aby ci, którym zależy na losie narodu żydowskiego, zrozumieli niepokojącą zagadkę, która wskazuje zarówno na realizm Herzla, jak i na to, gdzie się mylił.


Syjonizm odniósł bezprecedensowy sukces odtwarzając żydowską suwerenność na ziemi Izraela zgodnie z harmonogramem proroczo zapisanym w pamiętniku Herzla. Państwo żydowskie, jakie wyobraził sobie w krótkiej książce, którą napisał rok przed Bazyleą – Państwo żydowskie – i futurystycznej powieści, którą napisał pięć lat później – Altneuland  („Stara Nowa Ziemia”) – nie tylko powstało, mimo sceptycyzmu i często zaciekłego sprzeciwu świata nieżydowskiego i żydowskiego. Rozwijało się i wyrosło na regionalne supermocarstwo z gospodarką pierwszego świata, jest domem dla prawie połowy Żydów na świecie i z dnia na dzień rośnie w siłę.

Austro-węgierski dziennikarz i założyciel współczesnego syjonizmu Theodor Herzl. Źródło: YouTube.

Rzeczywiście, wielu Izraelczykom pojęcie ruchu syjonistycznego wydaje się przestarzałe. Zrozumiałe jest, że myślą, że syjonizm jest czymś, o czym przypomina się odwiedzając muzeum historyczne. Widzą państwo, o którym marzył Herzl, jako niepodważalną rzeczywistość, a konflikty na współczesnym Bliskim Wschodzie – w których Izrael ma zarówno wrogów, jak i sojuszników – jako dalekie od teoretycznych debat, w które Herzl był zmuszony się angażować. Z tego punktu odniesienia, dalsze istnienie niektórych bytów, których korzenie sięgają Bazylei, a nawet spór o państwo żydowskie są jak skamieniałe pozostałości XIX wieku zatopione w bursztynie.


Jakkolwiek odległe mogą nam się wydawać wydarzenia sierpnia 1897 roku, obecność kilkuset demonstrantów przed WZO przypomina, że debata o syjonizmie jeszcze się nie skończyła. Izraelczycy mogą pomyśleć, że wymazanie ich kraju z mapy to chory żart. Ale dla Palestyńczyków, których tożsamość narodowa jest nierozerwalnie związana z ich stuletnią wojną z syjonizmem, jak również dla ogromnej liczby ludzi na całym świecie, którzy – czy to z powodu solidarności z innymi muzułmanami, czy też lewicowej ideologii – sprzeciwiają się syjonizmowi, cel cofnięcia wizji Herzla jest czymś, czemu nie tylko przyklaskują, ale myślą, że można go osiągnąć.


Fakt, że tak jest, wskazuje bezpośrednio na jedną skazę w proroczym skądinąd rozumieniu przez Herzla świata, w którym żył.


Chociaż wielu w jego czasach wierzyło w ideę, że postęp prowadzi Żydów do większej akceptacji i wolności w nieżydowskim świecie, Herzl pojął, że łuk historii zmierza w zupełnie innym kierunku. Zrozumiał, że rosnącej fali antysemityzmu, która bulgotała w całej Europie w bardziej oświeconych miejscach, takich jak Francja, a także w reakcyjnych reżimach autorytarnych, takich jak imperium rosyjskie, nie powstrzyma ani asymilacja, ani siły modernizmu. To doprowadziło go do przekonania, że bez własnego państwa Żydzi nie tylko nadal będą cierpieć z powodu dyskryminacji i przemocy, ale że ich los będzie się pogarszał.


Ani Herzl, ani Kongres Bazylejski nie wymyślili syjonizmu – koncepcji państwa żydowskiego lub idei nieuchronności powrotu Żydów do ich ziemi. Wbrew tym, którzy niesłusznie twierdzą, że judaizm jest tylko religią i że sprzeciwianie się istnieniu Izraela nie ma nic wspólnego z antysemityzmem, związek z ziemią Izraela jest integralną częścią wiary żydowskiej i częścią codziennej liturgii. Tęsknota za Syjonem jest tak stara jak naród żydowski, a nadzieja powrotu do niego podtrzymywała Żydów przez tysiąclecia wygnania. Tym, co zrobił Herzl, było zmobilizowanie i zorganizowanie ruchu, który umożliwił realizację tych nadziei.


Kilka dni po zakończeniu Kongresu Herzl napisał w swoim dzienniku: „W Bazylei założyłem państwo żydowskie. Gdybym powiedział to dzisiaj na głos, powitałby mnie powszechny śmiech. Może za pięć lat, a na pewno za pięćdziesiąt, wszyscy to dostrzegą”. Biorąc pod uwagę, że rezolucja ONZ o podziale, która nakazywała utworzenie państwa żydowskiego, została uchwalona w listopadzie 1947 roku, zaledwie nieco ponad 50 lat później, Herzl miał rację. Przyszło za późno, by uratować 6 milionów Żydów, którzy zginęli w Holocauście, a którzy mieliby schronienie, gdyby syjonizm wcześniej odniósł wielkie zwycięstwo. Jednak to dowodziło, jak słuszne było poczucie Herzla, że czas nagli.


Jest jednak jeden element problemu, którego Herzl nie rozumiał. Miał rację, widząc bezdomność i brak władzy politycznej jako elementy prowadzące do tragedii. Jednak błędnie wierzył również, że po utworzeniu państwa żydowskiego antysemityzm zaniknie. Chociaż syjonizm dał Żydom bardzo potrzebny mechanizm do obrony, nie mógł wykorzenić wirusa nienawiści do Żydów.

Okładka książki, Altneuland („Stara nowa ziemia”). Źródło: Wikimedia Commons.

Antysemityzm nie tylko przetrwał, ale rozkwitł w ciągu ostatnich 125 lat, ponieważ przyłączył się jak pasożyt do różnych ruchów politycznych – faszyzmu, nazizmu, komunizmu, a w naszych czasach islamizmu i „przebudzonego” neomarksizmu – i wszystkie one pomogły utrwalić nienawiść do Żydów. Powstanie Izraela nie wyeliminowało racji bytu antysemityzmu; nienawiść do Izraela stała się jego nowym filarem.


Antysyjonizm nie tylko udaje coś innego niż nienawiść; jest esencją antysemityzmu XXI wieku. Jego założeniem jest nie tylko odmawianie Żydom praw, których nie odmawia się jakiejkolwiek innej grupie. Jest to mechanizm, dzięki któremu zastraszanie, delegitymizacja, przemoc i terroryzm wobec Żydów są racjonalizowane i usprawiedliwiane.


To dlatego nienawidzący Żydów demonstrują przeciwko upamiętnieniu Bazylei, a także wzywają do anulowania każdego kamienia milowego na drodze do żydowskiej państwowości – Deklaracji Balfoura z 1917 roku i Rezolucji o podziale z 1947 roku. Ich globalny antysemicki ruch BDS, mający na celu zdławienie izraelskiej gospodarki, w dużej mierze zawiódł. Niemniej zapewnił ramy, dzięki którym żydożercy mogą nie tylko organizować się, ale mogą robić to, udając obrońców praw Palestyńczyków, których celem jest zlikwidowanie Izraela.


Pozwolił także temu samemu światowemu organowi, który autoryzował stworzenie Izraela – Organizacji Narodów Zjednoczonych – stać się twierdzą tych, którzy wierzą, że mogą oczernić syjonizm jako rasizm i z czasem odizolować i ostatecznie zniszczyć państwo żydowskie.


Właśnie dlatego orędownictwo na rzecz syjonizmu – ruchu narodowowyzwoleńczego narodu żydowskiego – jest dzisiaj nie tylko nadal aktualne; jest absolutnie konieczne, aby zachować nie tylko dziedzictwo Herzla, ale także walczyć z ruchem, którego cele można osiągnąć jedynie poprzez ludobójstwo 7 milionów Żydów w Izraelu.


Chociaż Herzl mylił się sądząc, że państwo żydowskie rozwiąże problem antysemityzmu, miał rację sądząc, że jest to konieczne, a także sprawiedliwe rozwiązanie trudnej sytuacji Żydów w Europie i na Bliskim Wschodzie, gdzie nigdy nie byli w pełni akceptowani jako równi i nie mieli zapewnionego bezpieczeństwa.


Długo po tym, jak odrodzenie suwerenności żydowskiej w Izraelu stało się rzeczywistością, może wydawać się dziwne, że musimy nadal dyskutować o prawie Żydów do swojego państwa. Triumf syjonizmu był czymś, co niewielu Żydów lub nie-Żydów uważało za możliwe w 1897 roku. Jednak, jak nie do pomyślenia dzisiaj jest zniszczenie państwa żydowskiego, fakt, że setki milionów, jeśli nie miliardy ludzi wierzy, że jego zniszczenie jest dobrym pomysłem, wskazuje na trwałość antysemityzmu. Co więcej, powinno przypominać wszystkim ludziom dobrej woli – zarówno Żydom, jak i nie-Żydom – o konieczności kontynuowania działalności syjonistycznej.


Zionism won. So why is it still under attack 125 years after Basel?

JNS Org., 29 sierpnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


* Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version