“Ha’aretz” jest wrogiem narodu żydowskiego

Kard ze stanowiącego "dowód" filmu.

“Ha’aretz” jest czymś więcej niż tylko lewicową gazetą.  


Jest wrogiem państwa, a więc wrogiem narodu żydowskiego, którego przyszłość zależy od państwa.


Dzisiaj, kiedy Izrael i Żydzi są atakowani na całym świecie, kiedy międzynarodowe organizacje zamieniły się w fabryki kłamstw wycelowanych w Izrael, kiedy żydowskie państwo jest oskarżane o wszystkie zbrodnie – terroryzm, morderstwa, apartheid, ludobójstwo – których albo winni, albo aspirujący do popełniania ich są nasi wrogowie, izraelska gazeta, która należy i jest prowadzona przez Żydów, jest głównym organem propagandy tych wrogów.

Codziennie ta gazeta – która publikuje zarówno hebrajskie, papierowe wydanie czytane przez bardzo niewielu Izraelczyków, jak angielskie internetowe wydanie czytane na całym świecie przez decydentów w rządach i biznesie – rozpowszechnia swoje plugastwa [vileness??]. Codziennie jej autorzy prezentują wykrzywioną wersję wydarzeń, w których Izraelczycy są ciemiężcami, okupantami, mordercami, rasistami, złodziejami i kłamcami.


Dzięki swojemu izraelskiemu pochodzeniu ten Stürmer zdobywa wiarygodność. Może ludzie nie wierzą wszystkiemu, co czytają na witrynie internetowej Al-Dżazir, ale to jest izraelska gazeta; jest wręcz nazywana „New York Timesem” Izraela, szacowną gazetą. 

 

Dzisiaj jest tam typowy przykład. W artykule redakcyjnym miażdżąco krytykują Yamam, kontrterrorystyczną jednostkę izraelskiej policji, oskarżając ją o dokonanie „egzekucji z zimną krwią” człowieka o nazwisku Ahmed Abdu. Nazywają ją “izraelskim szwadronem śmierci”, zrównując ją z tymi jednostkami, którymi kiedyś posługiwali się południowoamerykańscy dyktatorzy.  

 

Ich oskarżenie opiera się na wideo z kamery bezpieczeństwa: pokazuje kogoś w samochodzie, który zostaje zastrzelony. Pokazuje tylko to. Pozwólcie jednak, że zacytuję z artykułu redakcyjnego „Ha’aretz”:

Zdjęcia i zeznania sąsiadów nie pozostawiają miejsca na wątpliwości: Ahmad Abdu, lat 25, z obozu dla uchodźców Amari, wracał do domu po wieczorze spędzonym z przyjaciółmi.  Podwieźli go do jego samochodu. Wsiadł do samochodu i zapalił silnik, a wtedy pojawił się zespół SWAT w cywilnym samochodzie i zablokował mu drogę. Trzej policjanci  Yamamu wysiedli i z bliska strzelili do Abdu, kiedy siedział w samochodzie. Następnie wywlekli go z samochodu, wyraźnie po to, by upewnić się, że nie żyje, zostawili go na ulicy i szybko opuścili scenę.  


Odpowiedź rzecznika policji granicznej, Tamira Faro, na ten incydent jest nie mniej szokujący i oburzający: zignorował on dowody, jakie miał przed sobą i zadowolił się stwierdzeniem, ze strzał został oddany “zgodnie z regułami postępowania”.  Innymi slowy, egzekucja nieuzbrojonego człowieka w jego samochodzie, w czasie kiedy nikogo nie narażał na niebezpieczeństwo ani nikomu nie groził, na opustoszałej ulicy, nie łamie reguł postępowania Yamamu. Czy mamy wywnioskować, że ta specjalna jednostka ma licencję na zabijanie?

Mogę opowiedzieć wam dokładnie co można wywnioskować z wypowiedzi Tamira Faro, ponieważ osobiście znam oficerów, którzy służą w Yamam, najbardziej chyba kompetentnej jednostce policyjnej tego typu na świecie i wyjaśnili mi ich reguły postępowania. Wnioskuję, że Abdu nie był nieuzbrojony, ponieważ gdyby był nieuzbrojonym, nie zostałby zastrzelony.

 

To prawda, że Yamam miał za zadanie dokonywanie selektywnej eliminacji podczas drugiej intifady. Od tego czasu jednak, nie mieli takiego zadania, a zresztą Ahmad Abdu nie był wystarczająco ważny, by być takim celem. Niedawno Yamam aresztował sprawców kilku głośnych morderstw, takich jak morderca Esther Horgan, i (niestety, moim zdaniem) wzięto ich do aresztu niezranionych. Abdu był poszukiwany w celu złożenia zeznań w sprawie strzelaniny bez ofiar śmiertelnych podczas demonstracji.  

 

Wyjaśnienia, dlaczego został zastrzelony, należy szukać w regułach postępowania, które pozwalają policjantom strzelać jeśli podejrzany sięga po broń, kieruje ją w ich stronę lub otwiera ogień. I niewątpliwie to się zdarzyło.

 

Jakie “dowody” rzekomio zignorował Tamir Faro? Czy chodzi o wideo, na którym Abdu nawet nie jest widoczny, dopiero widać go po zastrzeleniu? Czy chodzi o wypowiedzi członków rodziny, z którymi „Ha’aretz” przeprowadził wywiady? Odpowiedź brzmi, że „Ha’aretz” nie ma żadnych dowodów. Tylko ci, którzy byli na miejscu widzą, czy Abdu był uzbrojony.

 

To nie są nowo upieczeni policjanci, którzy mogli wpaść w panikę. To są zawodowcy, którzy aresztują niebezpiecznych terrorystów każdej nocy i okazują wielkie opanowanie, nawet kiedy aresztują kogoś, o kim wiedzą, że jest zlany żydowską krwią. Dlaczego nagle mieliby postanowić “dokonania egzekucji” pomniejszego terrorysty?


Ten artykuł redakcyjny opiera się na artykule napisanym w weekend przez Gideona Levy’ego, specjalistę od oczerniania imienia Izraela, IDF i izraelskiej policji. Jest oparty na informacji dostarczonej przez B’Tselem, skrajnie lewicową izraelską NGO, poświęconą dokumentowaniu “reżimu apartheidu i okupacji Izraela”. W tym celu ta organizacja otrzymuje ponad 3 miliony dolarów rocznie od UE, różnych europejskich rządów, Fundacji Forda, New Israel Fund, ONZ i innych.

 

Amos Schocken, wydawca “Ha’aretz” nowoczesną, izraelską wersją Juliusa Streichera, który podżegał antyżydowską nienawiść w nazistowskiej gazecie „Der Stürmer”. Streichera powieszono za jego zbrodnie, ale Schocken i jego facet od brudnej roboty, Levy, są uważni i pozostają w granicach prawa, a więc prawdopodobnie nie zostaną nawet ukarani pozwanie do sądu.  

 

Ha’aretz is an Enemy of the Jewish People

4 lipca 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Vic Rosenthal


Urodzony w Stanach Zjednoczonych, studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Mieszka obecnie w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.  Prowadzi blog: http://abuyehuda.com/

 

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version