Czy wolno krytykować muzułmanów?

Każda religia jest więzieniem, czy prawdą jest, że islam jest więzieniem o zaostrzonym rygorze? Urodzona w RPA brytyjska autorka Anjuli Pandavar wychowała się w rodzinie muzułmańskiej i porzuciła islam mając 22 lata. Odrzuca oskarżenia o islamofobię, ponieważ fobia jest irracjonalna, a ona dobrze zna powody, dla których powinniśmy lękać się islamu i muzułmanów. Islam ograbia wiernych z człowieczeństwa. Nie jest tak, że muzułmanie nie mają ludzkich odruchów, ale nieodmiennie są one w sprzeczności z ich wiarą. Nie jest tak, że wszyscy muzułmanie wyznają te same wartości, co ci, którzy dołączyli do ISIS, ale najwyższy autorytet sunnickiego islamu, umiłowany przez papieża Franciszka szejk Al-Azhar, Ahmed el-Tayeb, stanowczo odmówił powiedzenia, że ISIS nie jest islamski. Najwyraźniej nie  mógł tego powiedzieć, ponieważ wszystkie barbarzyńskie działania ISIS opierają się na nakazach Koranu. W przygotowywanej do publikacji książce o duchowych zmaganiach muzułmanina Anjuli Pandavar pisze między innymi:

Islam obciąża swoich wyznawców wiarą w wyższość nad wszystkimi innymi, wrogością i nienawiścią wobec wszystkich innych, nieufnością do wszystkich innych, odnoszeniem korzyści kosztem wszystkich innych, dążeniem do dominacji nad wszystkimi innymi i podporządkowaniem przemocą całego świata szariatowi, islamskiemu prawu. Muzułmanie mają jawny zakaz kwestionowania jakiegokolwiek aspektu swojej religii. Równocześnie, ta religia szczegółowo określa każdy szczegół życia muzułmanina, starannie wyłączając wszystko, co jest przedmiotem ludzkich pasji, pragnień i zainteresowań. Największym zaś tabu są wątpliwości. Te ograniczenia tworzą doskonałe więzienie dla resztek człowieczeństwa, jakie mogły przetrwać po tresurze muzułmańskiego dziecka w madrasie, gdzie wpojono mu obowiązek ścisłego posłuszeństwa, łatwowierność i pobudliwość. Madrasy są straszliwą zbrodnią wobec ludzkości, niemniej trwają nawet w krajach, które mienią się demokracjami. Jedynym powodem, dla którego madrasy nie są obozami reedukacyjnymi jest to, że dzieci w nich jeszcze nie otrzymały edukacji. Zachodnie rządy wydają majątek na program “de-radykalizacji”, podczas gdy madrasy prowadzą spokojnie swój biznes. Jeśli chcemy mówić o “radykalizacji”, to każdy zachodni rząd, który pozwala, by choć jedna madrasa działała na jego terytorium, bezpośrednio i walnie przyczynia się do radykalizacji. 

 

W większości wypadków człowieczeństwo muzułmanina wyłania się z madrasy lub szkoły koranicznej wystarczająco skarłowaciałe, by pogodził się ze swoim muzułmańskim stanem, a nawet czynnie się nim upajał. U większości jednak nieco człowieczeństwa pozostaje, co pozostawia muzułmanina na zawsze w konflikcie. U tych, którzy dorastali na Zachodzie, jeśli w ogóle chodzili do madrasy, człowieczeństwo pozostaje w zasadzie nienaruszone, prowadząc albo do mnożenia się liczby “umiarkowanych” muzułmanów, bojkotowanych i potępianych przez innych muzułmanów, albo do “tsunami” publicznej apostazji (w odróżnieniu od tsunami ukrytej apostazji w świecie islamskim). We wcześniejszych wiekach gorszej etyki i prymitywniejszego rozumu, cywilizacja i islam nie były tak bardzo różnymi rzeczami; bycie człowiekiem nie było tak odległe od bycia muzułmaninem, jak to jest dzisiaj; ponieważ wszędzie wokół był strach, brutalność i ignorancja.

 

Muzułmanie lubią wskazywać, że islam wyprowadził Arabów z czasów grzebania nowonarodzonych dziewczynek żywcem, ale nie zauważają, jak Oświecenie wyprowadziło wszystkich, poza muzułmanami, z czasów palenia kobiet na stosach. Profesor Oxford University, Tariq Ramadan, sztandarowa postać muzułmańskiego “oświecenia” i integracji w cywilizowanej Europie, nie potrafił zmusić się do potępienia kamienowania kobiet. To nie wielokrotne gwałty czynią z Tariqa Ramadana złego człowieka; on już był złym człowiekiem. Teraz po prostu jest gorszym. Bycie złym człowiekiem i bycie złym muzułmaninem to dwie różne rzeczy.

 

Od samego powstania islam już był barbarzyński wśród otaczających go kultur późnej starożytności. A ponieważ islam twierdzi, że jest „doskonałą religią” – specjalnym darem ich Allaha dla “najlepszego z narodów” w odróżnieniu od wszystkich innych, kafirów, niewiernych, “najgorszych ze stworzeń” – supremacja muzułmanów nad wszystkimi innymi jest trwała i nigdy nie może zmienić się, niezależnie od tego, czy jej przejawy w danym muzułmaninie są subtelne i ledwo dostrzegalne, czy zjadliwe i ohydne. W dalszej przyszłości, kiedy społeczeństwa coraz bardziej humanizują się, wewnętrzne zmagania muzułmanina z własnym człowieczeństwem mogą tylko się nasilać, aż w końcu dojdą do punktu krytycznego. Ten bunt jest obecnie zjawiskiem społecznym.

 

Współczesny muzułmanin jest udręczoną istotą, zaabsorbowaną  nienaruszonymi, średniowiecznymi dylematami. Nigdy wcześniej w historii islam nie stał przed takim niebezpieczeństwem jak dzisiaj. Po raz pierwszy muzułmanie en masse odzyskują swoje człowieczeństwo i dołączają do historii. Islam zawsze polegał na tym, że muzułmanie będą jednoznacznie muzułmanami w wyraźnym odróżnieniu od kafirów, niewiernych, traktując wartości i moralność kafirów z najwyższym obrzydzeniem i pogardą. Historia zrobiła jednak islamowi brzydkiego psikusa i coraz więcej muzułmanów odkrywa, że wartości i moralność niewiernych rozrastają się w ich sercach, stopniowo wypychając Koran, który był tak mocno tam osadzony od ich wczesnego dzieciństwa. Ten dramat rozgrywa się, podczas gdy islam walczy przeciwko muzułmanom, a muzułmanie walczą przeciwko samym sobie, pozostawiając ummę [muzułmańską wspólnotę] w chaosie.

 

Wiele jest hadisów, które przyszły od Proroka (niechaj Allah go błogosławi i ześle mu spokój), jak również cytatów Towarzyszy, które wskazują, że Wspólnota [umma, AP] jest bosko chroniona przed błędem.

 

Badam tu aspekty tych skomplikowanych zmagań z perspektywy jednej ex-muzułmanki.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version