Palestyński plan „dwóch państw”: oszukiwanie Zachodu

Bill Clinton, Yitzhak Rabin i Yasser_Arafat przed Białym Domem, 13 września 1993r. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Jedną z wielkich nierozwiązanych zagadek XXI wieku jest to, dlaczego – skoro okazało się to tak wielką katastrofą – ktokolwiek, a tym bardziej cała falanga polityków, dyplomatów i „czyniących pokój”, wielokrotnie próbował wynegocjować porozumienie pokojowe między Izraelczykami a Palestyńczykami. Biorąc pod uwagę, że koncepcja opierała na wyrzeczeniu się przez Arafata i Palestyńczyków ich dążenia do zniszczenia Izraela, umożliwiając w ten sposób korzystne dla obu stron rozwiązanie problemu, oraz że Palestyńczycy wyraźnie nie wyrzekli się tego dążenia, ani formalnie (niezmieniona Karta OWP, brak tekstu arabskiego uznającego Izrael), ani w praktyce (ataki terrorystyczne, ludobójcze podżeganie z ambony) możliwość porozumienia jest zablokowana: Palestyńczycy nie zgodzą się na warunki potrzebne Izraelowi (stąd ich powtarzające się „nie”); podczas gdy Izraelczycy nie pójdą na dalsze ustępstwa w zamian za dalszą wojnę w gorszych warunkach.

Niemniej od czasu Oslo pod koniec 2000 r. wielokrotnie podejmowano wysiłki w celu osiągnięcia porozumienia. Częściowo dlatego, że zachodni negocjatorzy, przekonani o wyższości i racjonalności swojego podejścia, nie mogli uwierzyć, że to się nie uda. „Byliśmy tak blisko – mówili – jeśli tylko nakłonimy Izrael, aby dał więcej, wtedy Palestyńczycy zgodzą się”. Stąd wysiłki Ehuda Baraka mające na celu osiągnięcie pokoju w obliczu wojny, w Tabie w styczniu 2001 roku; i jeszcze większe ustępstwa Olmerta w 2008 r.

 

Obama był ostatnim, który potraktował to poważnie i on, i jego sekretarze stanu, po zapowiedzi rychłych przełomów (rok i 9 miesięcy), zobaczyli, jak ich propozycje rozbiły się i spopieliły. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał powiedzieć, że to Palestyńczycy odmówili ustępstw, których Izrael potrzebował, aby podjąć ryzyko. Wręcz przeciwnie, „cały świat” (w akcie globalnej złej wiary) powiedział, że to wina Izraela. Czyniąc to, w pełni zastosowali się do palestyńskiej strategii negocjacyjnej zakładającej „ziemię za wojnę”.

 

Gra palestyńska była prosta: żądać ustępstw, których Izrael nie mógł spełnić (wycofanie się do granic z 1967 r., likwidacja wszystkich osiedli), odmawiać ustępstw, których Izrael potrzebował (zrzeczenia się prawa powrotu, zmiany statut OWP, zaprzestania podżegania do ludobójstwa) i obwiniać Izrael za niemożności osiągnięcia porozumienia. Stanowisko Palestyńczyków w języku angielskim jest następujące:

poszliśmy na wszystkie niezbędne ustępstwa, zaakceptowaliśmy państwo Izrael; zgadzamy się na rozwiązanie w postaci dwóch państw; jesteśmy gotowi zadowolić się 22% historycznej Palestyny; walczymy o wolność i godność. To Izrael ze swoimi osiedlami i okupacją tych 22% stanowi przeszkodę dla pokoju. Kiedy Izrael spełni te minimalne wymagania, może zapanować pokój. Dlatego w imię pokoju zmuście Izrael do ustąpienia nam tego, czego słusznie żądamy.

Oczywiście istnieje zupełnie inna interpretacja tego dyskursu. Po pierwsze, nie odpowiadają temu wypowiedzi w języku arabskim. Wręcz przeciwnie, podobnie jak przemówienie Arafata Hudajbijja skierowane do muzułmanów z Afryki Południowej obiecywało „tymczasowy rozejm, dopóki jesteśmy słabi, aby go później złamać”, skontrastowane z jego przemówieniem Noblowskim o „pokoju odważnych”, tak i ta angielska „narracja” (o działaniu w imię pokoju) nie jest obecna w sferze publicznej języka arabskiego. Wręcz przeciwnie, w języku arabskim narracja o wojnie kognitywnej (skierowana do wiernych), wyjaśnia: ziemia za wojnę.

 

Proszę zwrócić uwagę na otwarte przyznanie się do kłamstwa i tajemnicy publicznej: każdy wie, jaki jest inspirujący pomysł i wspaniały cel, ale nie mów tego osobom z zewnątrz. Zwróćmy także uwagę na rachunek: im większe ustępstwa uczyni Izrael, tym będzie słabszy, tym bardziej pewne będzie nasze zwycięstwo. Więcej ziemi = więcej wojny. Jest to dokładne przeciwieństwo obozu pokojowego (w Izraelu i na Zachodzie), gdzie gracze w grę o sumie dodatniej uważają, że w 2000 r. byli bardzo blisko i teraz jeśli tylko Izrael pójdzie na więcej ustępstw, wówczas osiągniemy porozumienie pokojowe: więcej ziemi i będzie pokój.

 

Z biegiem czasu i pomimo wielu wysiłków izraelskich premierów, aby „pójść o krok dalej”, logika negocjacji palestyńskich stała się jasna, a Izraelczycy coraz bardziej niechętnie  udawali, że to są negocjacje (Netanjahu). Amerykańscy prezydenci powoli odzwyczaili się od nieodpartego pragnienia zaprowadzenia pokoju. Ale konsensus liberalno-postępowy tylko się wzmocnił: problemem była okupacja i to, że nigdy nie powstaną dwa państwa, jeśli Izrael nie zostanie zmuszony do wycofania się.

 

W tym świetle palestyńska „narracja w języku angielskim” staje się oszukańczą bronią w dążeniu do wojny totalnej. Jej celem jest wykorzystanie negocjacji do osłabienia Izraela i wzmocnienia Palestyny, tak aby następna runda walk sprzyjała ich stronie; a biorąc pod uwagę skłonność Palestyńczyków do angażowania się w samobójczą wojnę przeciwko znacznie silniejszemu wrogowi, jest całkiem jasne, że każde ustępstwo spowoduje przemoc.

 

Obszerne dowody ludobójczych zamiarów Palestyńczyków wobec Izraelczyków sprawiły, że Izraelczycy niechętnie czynią ustępstwa wobec Palestyńczyków, którzy są na ścieżce wojennej. W rezultacie Palestyńczycy apelują do świata zewnętrznego o interwencję i zmuszenie Izraelczyków do poczynienia głęboko szkodliwych dla Izraela ustępstw. A ponieważ na Zachodzie trudno było rekrutować zwolenników, mówiąc otwarcie: „nienawidźmy Żydów razem i zniszczmy Izrael”, używali mowy demopatycznej, by przekonać liberałów i postępowców do przyłączenia się do ich sprawy: odwołują się do zachodnich wartości (które zależą od wzajemności), żeby realizować swoje wojownicze cele.

 

Rozumiem, że ludzie mają swobodę wyboru, mieszania i dopasowywania tych dwóch konkurujących ze sobą „wyobrażeń” w sprawie tego, czy Palestyńczycy rozmawiający po angielsku z niemuzułmanami (niewiernymi) są a) szczerzy i b) reprezentują nastroje wśród swojego narodu, które mogą zjednoczyć wokół pokoju, gdy żądane ustępstwa zostaną spełnione. Zadziwia mnie to, że przeważająca większość osób prominentnych w zachodniej sferze publicznej – dziennikarze, naukowcy, analitycy polityki, mędrcy telewizyjni, coraz częściej politycy – przyjęła scenariusz najmniej prawdopodobny (szczerość reprezentująca nastroje palestyńskie), podczas gdy scenariusz najbardziej prawdopodobny (świadomy podstęp wojenny) ma najmniej zwolenników.

 

Rezultatem jest połączenie zwolenników kalifatu, dżihadystów i islamskich misjonarzy, którzy świadomie promują śmiertelne oszustwo, oraz szerokiego grona „liberałów” i „postępowców” na Zachodzie, którzy promują tę narrację, albo jako rozumiejący sytuację demopaci (motywowani głównie wrogością do Izraela, niekoniecznie świadomi zagrożenia dla Zachodu) lub jako naiwni ludzie o dobrych sercach, którzy po prostu nie mogą uwierzyć, że Palestyńczycy mogliby ich okłamać. W tej chwili „cały świat” – a mianowicie ONZ, organizacje pozarządowe i dziennikarze, którzy w to wierzą i głoszą – jest pewien, że narracja palestyńska jest uczciwa, że winę ponosi Izrael i że kiedy poczyni odpowiednie ustępstwa, zapanuje pokój – będą istnieć dwa demokratyczne państwa obok siebie. Rozwiązanie jest tak oczywiste, że można je rozwiązać za pomocą e-maila.

 

Być może, jednym z powodów, dla których ta narracja wydaje się atrakcyjna pomimo jej ewidentnego fałszu, może być to, że nawet świadomi oszustwa ludzie z Zachodu myślą, że ucierpi tylko Izrael, co samo w sobie jest czymś niezwykle popularnym, szczególnie w kręgach obozu „postępowych”. Podobnie jak w wielu innych przypadkach, oszustwo daje zwolennikom kalifatu korzyść wiary w ich słowa mimo pewnych wątpliwości: tu chodzi tylko o Izrael, a nie o wszystkich niewiernych… prawda? Niebezpieczeństwa, jakie stają się obecnie widoczne na Zachodzie, związane z agresywnymi protestami pod przewodnictwem muzułmanów, mnożenie się gróźb śmierci pod adresem osób publicznych i jawna pogarda dla Żydów, sugerują, że Izrael jest jedynie pierwszym, najbardziej doprowadzającym do szału celem walki zwolenników kalifatu.

 

Link do oryginału: https://theaugeanstables.com/2024/04/04/the-palestinian-two-state-plan-duping-the-west/

The Augean Stables, 4 kwietnia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Richard Allen Landes


Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy  tzw. „Raportu Goldstone’a”.    

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version