Jesteśmy ofiarami i wszystko, co robimy, jest usprawiedliwione

Podstawą wszystkiego, od debaty na temat wojny w Gazie, przez DEI, po toksyczne relacje międzyludzkie, jest katastrofalna pętla znana jako „samonapędzający się cykl ofiary/złoczyńcy”.

Samonapędzający się cykl ofiary/złoczyńcy jest zwodniczo prostym i niezwykle destrukcyjnym paradygmatem dla każdego rodzaju relacji, narodowej, społecznej lub osobistej, w której jedna strona nieustannie atakuje drugą, twierdząc, że jest ofiarą walczącą z uciskiem.

Paradygmat opiera się na idei, że jest na zawsze ustalone, kto jest ofiarą, a kto złoczyńcą, że ofiara nieustannie cierpi z powodu ataków złoczyńcy i że wszystko, co robi ofiara, jest usprawiedliwione, ponieważ nie ma ona innej możliwości niż przeciwstawienie się atakom złoczyńcy.


Podczas gdy niektórzy zwolennicy Hamasu kłamali lub próbowali zatuszować okrucieństwa z 7 października, Ghazi Hammad, funkcjonariusz Hamasu, początkowo zaprzeczył im, ale potem wybuchnął: „Istnienie Izraela jest przyczyną całego tego bólu, krwi i łez. To Izrael, nie my. Jesteśmy ofiarami okupacji. I tyle. Dlatego nikt nie powinien nas obwiniać za to, co robimy. 7 październik, 10 październików, 1 000 000 październików – wszystko, co robimy, jest usprawiedliwione”.

„Jesteśmy ofiarami”, „nikt nie powinien nas winić” i „wszystko, co robimy, jest usprawiedliwione” doskonale oddaje okrutne działanie tego cyklu. Tak wielu ludzi z Zachodu stanęło po stronie Hamasu, ponieważ akceptują, przyswajają sobie i wykorzystują ten sam cykl we własnej polityce i życiu.

Te same argumenty zaczerpnięte z marksizmu i kultury terapeutycznej rutynowo pojawiają się w dyskursie „białości” i „kolonializmu” w Ameryce, Europie i innych krajach wolnego świata.

„Samonapędzający się cykl ofiary/złoczyńcy” pozwala uniknąć argumentów, dowodów i jakiejkolwiek rozsądnej oceny praw. Można je czasami dorzucić, gdy jest to wygodne, ale nie mają one większego znaczenia, ponieważ głównym założeniem cyklu jest brak jakichkolwiek obiektywnych standardów, które obie strony muszą spełnić. Prawo międzynarodowe, tolerancja rasowa, traktaty pokojowe czy negocjacje są przywoływane w sposób absurdalnie pokrętny. Rozumie się, że oficjalnie wyznaczona ofiara nigdy nie musi przestrzegać prawa międzynarodowego, przestać nienawidzić ani szczerze zgodzić się na zaprzestanie przemocy.

Każde odwołanie się do jakiejkolwiek szerszej zasady jest zwykle sfałszowane w taki sposób, że wzajemność traci sens. Na przykład rasizm został na nowo zdefiniowany jako oznaczający nienawiść rasową praktykowaną przez osoby posiadające władzę, czyniąc z nich oficjalnie wyznaczonych złoczyńców, podczas gdy nienawiść rasową ze strony ofiar określono jako „odwrotność rasizmu”: uzasadnioną reakcję na rasizm większości.

Po raz kolejny „to my jesteśmy ofiarami”, „nikt nie powinien nas winić” i „wszystko, co robimy, jest usprawiedliwione”.

Podobnie, prawo międzynarodowe ma zastosowanie wyłącznie do Izraela jako „okupanta”, podczas gdy nikt nie może niczego oczekiwać od muzułmańskich terrorystów, którzy są „okupowani” i dlatego mają prawo „stawiać opór” przez najazd na Izrael i palenie żywcem rodzin żydowskich w ich własnych domach.

Sprawcy są wszechmocni przez to, że są rzekomo bezradni, ponieważ nic nie mogą, mogą wszystko, jako ofiary ucisku nie mają sprawstwa ani też żadnych ograniczeń w ramach jakichkolwiek norm, czy to przyzwoitości, człowieczeństwa, praw wojennych, czy jakichkolwiek innych koncepcja dobra i zła.

Nie można od nich wymagać, by nie szaleli, bo to „kontrola tonu”, by nie nienawidzili, bo ich nienawiść jest „odwrotnością rasizmu”, a nawet, by nie zabijali, bo to „narzucanie uciskanym ludziom form ich oporu”.

Cokolwiek robią, nie jest odbiciem ich własnej moralności, ale ucisku, jakiego doświadczają.

Jeśli nienawidzą, to dlatego, że ich nienawidzono, a jeśli zabijają, to dlatego, że są zabijani. Im gorsze zbrodnie popełniają, tym częściej słyszymy, że okropności, które popełniają, są odzwierciedleniem okropności, których doświadczyli. Kiedy na scenie pojawili się zamachowcy-samobójcy, powiedziano nam, że są oznaką tego, jakie cierpienia musieli przejść zabójcy, by być tak zdesperowani.

Żadna zbrodnia, nawet te popełnione 7 października, nie może być postrzegana jako świadomy wybór.

Moralne odrętwienie wynikające z samonapędzającego się cyklu ofiary/złoczyńcy od dawna prześladuje umysły liberałów. Gdy nazistowskie Niemcy najechały Polskę i rozpoczęły proces, który doprowadził do masowego mordu milionów Żydów, poeta WH Auden pospiesznie potępił nazizm, ale dodał cztery wersety, które stały się najbardziej znane z wiersza. „Ja i społeczeństwo wiemy/Czego uczą się wszystkie dzieci w wieku szkolnym/Ci, którym wyrządza się zło/Odwzajemniają się złem.”


Te same cztery linijki pojawiają się w ukrytej lub jawnej formie w każdym opisie ataków z 7 października oraz w każdym opisie przemocy popełnionej przez lewicowców i ich sojuszników.

Jak często podczas zamieszek Black Lives Matter słyszeliśmy cytat Martina Luthera Kinga, że „zamieszki są głosem niesłyszanego”, który nigdy nie miał być czekiem in blanco na przemoc w miastach, ale był używany do przesunięcia winy z młodych mężczyzn bijących starego, leżącego na ziemi człowieka na ciało, które właśnie kopali.

Uparte twierdzenie, że zło jest cyklem, a nie wyborem, że naziści byli raczej ofiarami niż sprawcami, że żaden terrorysta i uczestnik zamieszek na świecie nie mógłby postąpić inaczej, jest nieograniczonym przyzwoleniem na zło. A zło nie jest cyklem: jest wyborem, którego dokonuje każdy z nas.

7 października w żadnym razie nie jest pierwszym przypadkiem licencjonowanego ludobójstwa, w którym „jesteśmy ofiarami”, „nikt nie powinien nas winić” i „wszystko, co robimy, jest usprawiedliwione”. I z pewnością nie będzie ostatnim.

Dlaczego tak wielu radykałów zdecydowało się poprzeć Hamas po 7 października, zamiast się go wyprzeć?

Okrucieństwa nie zniechęcają, wręcz przeciwnie, one podżegają. Zbrodnie oferowały tę samą uderzającą do głowy obietnicę, jaką lewica dawała od czasów rewolucji francuskiej, że będzie popełniać najgorsze możliwe zbrodnie, zachowując się przy tym moralną wyższość, ponieważ każdy horror był odpowiedzią na okropności, które ją spotkały.

Gdy nie ma obiektywnych standardów, pozostają jedynie propagandowe narracje usprawiedliwiające przemoc. Samonapędzający się cykl ofiary/złoczyńcy znosi standardy. Wyraża ból i cierpienie. Spędza cały czas na demonizowaniu tych, których chce zabić. A potem ich zabija.

Jojczące draby, ofiary, będące mordercami, spędzają cały swój czas na zapewnianiu o swojej traumie, prezentują nienawiść jako ból, morderczość jako traumę i ataki jako opór. Nawet gdy miasta i kraje płoną, zawsze mówią o sobie, wściekając się, gdy ktoś wspomina o wyrządzonych przez nich krzywdach.

Próba znalezienia z nimi płaszczyzny porozumienia jest daremna. Propozycje reform lub kompromisy traktowane są jako przyznanie się do winy. Rozwalają negocjacje, ponieważ profesjonalne ofiary nie chcą porozumienia, chcą kontynuować swoją nienawiść i przemoc, a negocjacje wykorzystują jedynie, aby potwierdzić swoje niekończące się cierpienie, któremu można zaradzić jedynie poprzez zniszczenie obiektów ich nienawiści.

Niektórzy próbują stawić im czoła cios za ciosem przez pokazywanie, że sami są ofiarami, a jednak ta strategia z pewnością zakończy się niepowodzeniem, ponieważ podstawowym założeniem samonapędzającego się cyklu ofiary/złoczyńcy jest „uderzanie do góry” i „uderzanie w dół”, jedna z zasad ideologii „przebudzenia”, że liczy się tylko ból i życie niektórych ludzi, że ci, którzy mają „władzę”, są zawsze sprawcami, a ci, którzy twierdzą, że są „bezsilni”, zawsze są ich ofiarami, niezależnie od tego, kto co w rzeczywistości robi.

Bez względu na to, jak bardzo ci, którym przypisuje się posiadanie „władzy”, zaprzeczają jej, wycofują się z niej, odchodzą, przekazują kontrolę i zawierają umowy, nie wolno dopuścić do zmiany podstawowej dynamiki.

Aktywiści proizraelscy, zwłaszcza liberalni, wciąż nie rozumieją tej dynamiki i są zmartwieni i zaszokowani tym, jak ich byli sojusznicy mogą usprawiedliwiać masowe morderstwa i gwałty na festiwalu muzycznym. Odpowiedź jest jednak taka, że w ten sam sposób zwolennicy BLM usprawiedliwiali podpalanie miast. Samonapędzający się cykl ofiary/złoczyńcy odrzuca jakąkolwiek moralność z wyjątkiem twierdzeń o bezsilności.

Ten, kto ma największą władzę, jest oskarżany o wprawienie tego cyklu w ruch i już nigdy nie będzie mógł zapewniać o swojej niewinności, nawet gdy naziści wkraczają do Polski.

Jaka jest odpowiedź na samonapędzające się cykle ofiary/złoczyńcy, niekończące się: „zmusiłeś mnie do tego”?

Oddanie władzy nie jest rozwiązaniem. Niektórzy przyjmują strategię syndromu sztokholmskiego polegającą na przyznaniu się do winy i obiecaniu „lepszego działania”, domagają się bycia „sojusznikami” i głośno potępiają własny naród. Ale kiedy zaczyna się przemoc, ci ludzie nie radzą sobie lepiej niż ktokolwiek inny. Niezależnie od tego, czy były to ataki Hamasu, czy zamieszki BLM, ugłaskiwacze i apologeci wpadli w pułapkę.

Niektórzy zginęli.
 
Nie można wygrać sporu, posługując się regułami samonapędzającego się cyklu ofiary/złoczyńcy. Ważne jest pamiętanie czasów zanim trucizna kulturowa zredukowała każdą wymianę zdań do logiki marksistowskiej i narcyzmu mediów społecznościowych, czasów, kiedy faktycznie wiedzieliśmy, jak wygląda dobro i zło.

A jedynym sposobem, aby to osiągnąć, jest zniszczenie kultu bycia ofiarą.

Dobro i zło nie są określane na podstawie wyrażania bólu. Chociaż niektórzy ludzie mogą mieć większą władzę niż inni, nikt nie jest tak naprawdę bezsilny ani pozbawiony sprawczości. Cokolwiek się stanie, każdy ma wybór. Ten wybór określa, kim jest, tak długo, jak długo dokonuje wyborów. Ludzie nie są wytworem bezosobowych sił, ale tych wyborów.

Każdy może być ofiarą, ale nikt nie musi wybierać, by nadal żyć jako ofiara, chyba że chce odgrywać taką rolę. A każdy, od narcyzów po aspirujących tyranów, uważa tę rolę za przydatną.

Większość tych, którzy twierdzą, że są ofiarami, nigdy nimi nie była. Najbardziej złowrogie zachowanie podających się za ofiary pochodzi od wpływowych i uprzywilejowanych, którzy wykorzystują to do domagania się immunitetu moralnego. Lenin pochodził z rodziny szlacheckiej, a Castro był synem właściciela plantacji. Osama bin Laden pochodził z rodziny miliarderów. Hamas ma swoje korzenie w wysokich urzędnikach, którzy zostali wysiedleni w wyniku upadku Imperium Osmańskiego i których rodziny stały się milionerami w wyniku terroryzmu.

Każdy ruch zła, łącznie z nazistami, twierdził, że jest ofiarą, ale są to jedynie ofiary własnych, chorych ambicji. Dzisiejsi totalitaryści, którzy podają się za ofiary, są podobnie jak oni ofiarami swoich daremnych marzeń o podboju i zmiażdżeniu wszystkich innych swoimi butami.

 

Link do oryginału: https://www.danielgreenfield.org/2024/03/we-are-victims-and-everything-we-do-is.html

Sultan Knish, 25 marca 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version