Być może Izrael jest bardziej etyczny?

W 2013 roku Barack Obama wygłosił przemówienie na Uniwersytecie Obrony Narodowej, gdzie odniósł się do błędów (ale za nic nie przeprosił), jakie popełnił rząd USA w wojnach powietrznych, i obiecał, że te dni już minęły:

Ameryka nie uderza, aby ukarać jednostki; działamy przeciwko terrorystom, którzy stanowią ciągłe i bezpośrednie zagrożenie dla narodu amerykańskiego, a także wtedy, gdy nie ma innych rządów zdolnych skutecznie zaradzić temu zagrożeniu. Przed podjęciem jakiegokolwiek ataku musi być niemal pewne, że żadni cywile nie zostaną zabici ani ranni – to najwyższy standard, jaki możemy ustalić.

 

Ta ostatnia kwestia jest krytyczna, ponieważ większość krytyki dotyczącej ataków dronów zarówno tutaj, jak i za granicą, koncentruje się – co zrozumiałe –na doniesieniach o ofiarach cywilnych. Istnieje duża rozbieżność między amerykańskimi ocenami takich ofiar a raportami pozarządowymi. Niemniej niepodważalnym faktem jest, że amerykańskie uderzenia spowodowały ofiary wśród ludności cywilnej, a ryzyko to istnieje w każdej wojnie. A dla rodzin tych cywilów żadne słowa ani konstrukcje prawne nie mogą usprawiedliwić ich straty. Dla mnie i osób na moim szczeblu dowodzenia te śmierci będą nas prześladować tak długo, jak długo żyjemy, tak jak prześladują nas ofiary cywilne, które miały miejsce podczas konwencjonalnych walk w Afganistanie i Iraku.

 

Jednak jako naczelny dowódca muszę porównać te rozdzierające serce tragedie z alternatywami. Nierobienie niczego w obliczu [działania] siatek terrorystycznych spowodowałoby znacznie więcej ofiar cywilnych – nie tylko w naszych miastach w kraju i obiektach za granicą, ale także w takich miejscach jak Sana, Kabul i Mogadiszu, gdzie terroryści szukają punktu oparcia. Pamiętajcie, że terroryści, których ścigamy, celują w ludność cywilną, a liczba ofiar śmiertelnych ich aktów terroryzmu przeciwko muzułmanom przyćmiewa wszelkie szacunki dotyczące ofiar cywilnych w wyniku ataków dronów. Zatem nierobienie niczego nie wchodzi w grę.

Retoryka Obamy szybowała. Wdrożenie tych celów prawie nie istniało.

 

Jak donosił „New York Times” w szeroko zakrojonym śledztwie przeprowadzonym w 2021 r.:

Krótko przed godziną 3 w nocy 19 lipca 2016 r. amerykańskie siły operacji specjalnych zbombardowały trzy „obszary postojowe” ISIS na obrzeżach Tochar, wioski nad rzeką w północnej Syrii. Podali, że zginęło 85 bojowników. W rzeczywistości uderzyli w domy daleko od linii frontu, gdzie rolnicy, ich rodziny i inni miejscowi ludzie szukali nocnego schronienia przed bombardowaniami i ostrzałem. Zginęło ponad 120 mieszkańców wsi.

 

Na początku 2017 r. w Iraku amerykański samolot bojowy uderzył w ciemny pojazd, prawdopodobnie samochód-bombę, zatrzymujący się na skrzyżowaniu w dzielnicy Wadi Hajar w zachodnim Mosulu. W rzeczywistości w samochodzie nie znajdowała się bomba, lecz mężczyzna Majid Mahmoud Ahmed wraz z żoną i dwójką dzieci, którzy uciekali przed pobliskimi walkami. Oni i trzej inni cywile zginęli.

 

W listopadzie 2015 r., po obserwacji mężczyzny ciągnącego „nieznany ciężki przedmiot” na „pozycję obronną bojową” ISIS, siły amerykańskie uderzyły w budynek w Ramadi w Iraku. Inspekcja wojskowa wykazała, że obiektem była w rzeczywistości „osoba niskiego wzrostu” – dziecko – które zginęło w uderzeniu.

 

Żaden z tych śmiertelnych błędów nie zakończył się stwierdzeniem nieprawidłowego działania.

 

Przypadki te pochodzą z tajnego archiwum Pentagonu, dotyczącego amerykańskiej wojny powietrznej na Bliskim Wschodzie od 2014 roku.

 

Zbiór dokumentów — dokonana przez wojsko poufna ocena ponad 1300 raportów o ofiarach cywilnych, uzyskana przez „New York Times” — obnaża fakt, że wojna powietrzna była naznaczona błędnymi informacjami wywiadowczymi, pospiesznym i często nieprecyzyjnym celowaniem oraz śmiercią tysięcy cywilów, w tym wielu dzieci, co stanowi ostry kontrast z przedstawianym przez rząd amerykański obrazem wojny prowadzonej za pomocą wszechwidzących dronów i precyzyjnych bomb.

 

Dokumenty pokazują również, że pomimo wysoce skodyfikowanego w Pentagonie systemu badania ofiar cywilnych, zapewnienia o przejrzystości i odpowiedzialności ustąpiły miejsca nieprzejrzystości i bezkarności. Tylko w kilku przypadkach oceny zostały upublicznione. Ani jeden dostarczony zapis nie zawiera stwierdzenia dotyczącego niewłaściwego postępowania ani podjęcia działań dyscyplinarnych. Wypłacono mniej niż tuzin odszkodowań, mimo że wiele osób, które przeżyły, zostało niepełnosprawnych i wymagało kosztownej opieki medycznej. Udokumentowane wysiłki mające na celu identyfikację pierwotnych przyczyn lub wyciągniętych wniosków są rzadkie.

Dwuczęściowy dość szczegółowy artykuł „New York Timesa” opiera się na raportach Pentagonu, w których Pentagon przyznaje, że zginęli cywile, ale do niemal żadnego nie przyznał się publicznie. 

 

Nie mogę wskazać konkretnych przypadków i powiedzieć, że doszło do zbrodni wojennych, że dowódcy naruszyli zasady rozróżnienia lub proporcjonalności. Ustalenia te dokonywane są w czasie rzeczywistym w oparciu o najlepsze dostępne w danym momencie informacje. Stany Zjednoczone są armią moralną i nie zabijałyby bezmyślnie cywilów.

 

Jasne jest jednak, że armia najwyraźniej nie robiła tego, co twierdził Obama: strzelała tylko wtedy, gdy było „prawie pewne”, że nie ma cywili, którzy mogliby zostać zabici lub ranni. W rzeczywistości ta retoryka mogła przyczynić się do widocznego ukrywania dowodów w tysiącach przypadków, w których wojsko wiedziało, że schrzaniło sprawę.

 

Ta nieprzejrzystość w raportach najwyraźniej nie spowodowała żadnych zmian w polityce, aby zminimalizować ryzyko popełnienia błędu następnym razem. Żadnego brania odpowiedzialności. Żadnego potępienia ani zarzutów karnych. 

 

Kontrast z Izraelem jest oszałamiający. W wielu przypadkach podczas obecnej wojny Izrael był w stanie w ciągu kilku dni potwierdzić lub zaprzeczyć swoim domniemanym działaniom, dołączając filmy i zdjęcia na poparcie swoich twierdzeń. 

 

Im więcej dowiadujemy się o uderzeniu w World Central Kitchen, tym bardziej wydaje się, że każda armia na świecie popełniłaby ten sam błąd, mając te same informacje. Bojownicy Hamasu byli w okolicy i nawet strzelali; pracownicy WCK podróżowali takimi samymi białymi pickupami Toyoty, jakich używa Hamas.

 

Mimo to Izrael natychmiast zwolnił dwie osoby zaangażowane w proces decyzyjny i wpadł na pomysł, aby pojazdy pomocy były lepiej rozpoznawalne w nocy – a wszystko to w niecały tydzień po incydencie. Nie jestem świadomy niczego podobnego, co miałoby tak szybko miejsce w armii amerykańskiej.

 

To tylko przypuszczenia, ale można zastanawiać się, czy krytyka Izraela ze strony Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich nie jest w większym stopniu funkcją ich własnych niedociągnięć na polu etyki wojennej w porównaniu z Izraelem. Przecież każda innowacja, jaką Izrael wymyśla, by zminimalizować liczbę ofiar śmiertelnych wśród cywilów – drony z głośnikami, „pukanie w dach”, obszerne mapy instruujące ludność cywilną, ostrzegające nawet wtedy, gdy da to przewagę wrogowi, setki tysięcy telefonów wezwania i ulotki – muszą teraz być kopiowane przez wszystkie inne armie, ponieważ nie chcą wyglądać gorzej niż Izrael. 

 

Frustracja i niechęć Obamy do Izraela są dobrze znane. Zaledwie kilka miesięcy po tym przemówieniu uznał za uzasadnione, by urzędnicy administracji wyraźnie wyrazili swój gniew z powodu przypadków śmierci cywilów podczas operacji „Ochronny brzeg”, lekceważąc izraelskie wyjaśnienia. 

 

Czy jest możliwe, że chciał zapewnić Stanom Zjednoczonym wyższość moralną, która pozwoliłby mu na taką krytykę? Wojsko amerykańskie raz po raz udowadniało, że nie dotrzymuje wysokich standardów, jakie nakreślił mu Obama, musiał jednak podtrzymywać tę fikcję, jeśli miał zaatakować Izrael – a chciał zaatakować Izrael. 

 

Po przemówieniu o tym, jak „prześladuje” go śmierć cywilów z rąk jego armii, dlaczego nie wziął publicznie odpowiedzialności ani nie przeprosił za setki incydentów z ofiarami cywilnymi, które nastąpiły po jego przemówieniu? 

 

Być może powodem jest to, że nie chciał, żeby armia amerykańska wydawała się mniej etyczna niż armia izraelska. Być może chciał mieć swobodę krytykowania działań Izraela i nie musieć odpowiadać za działania USA, które były równie niebezpieczne dla cywilów i pracowników organizacji humanitarnych. 

 

I być może reszta świata zachodniego włącza się do chóru krytyków Izraela, żeby uniknąć konieczności dorównania wyjątkowym standardom Izraela polegającym nie tylko na odróżnianiu cywilów od walczących w najwyższym możliwym stopniu, biorąc pod uwagę strategię Hamasu dotyczącą ludzkich tarcz, ale także znakomitą historię Izraela w zakresie przejrzystości i szybkości dochodzeń w trakcie walki. 

 

To prawda, że Izrael ma w Gazie przewagę, jakiej nie miały inne armie – wiedzę o każdej pojedynczej osobie tam przebywającej, niemal doskonały zasięg powietrzny oraz możliwość posiadania możliwie doskonałego wywiadu sygnałowego. Ale Hamas ma przewagę, jakiej nie miały nigdy inne grupy terrorystyczne: setki kilometrów tuneli zbyt głębokich, by zbombardować z powietrza, z tysiącami szybów umożliwiających zasadzki, a wszystko to celowo umieszczone bezpośrednio pod obszarami cywilnymi, szkołami, meczetami i szpitalami. Ta wojna pokazuje, jak za dziesięć lub dwadzieścia lat będą wyglądać inne wojny z terrorystami. Decyzje Izraela torują teraz drogę do tego, jak każdy inny cywilizowany naród będzie się bronił w nadchodzących latach. I najwyraźniej to sprawia, że wszyscy inni są trochę zazdrośni, że muszą podążać śladami Izraela. 

 

Istnieje wiele teorii na temat przyczyn antysemityzmu. Jedną z nich jest to, że samo istnienie Żydów i judaizmu zmusza ludzi do skonfrontowania się z własnymi brakami moralnymi. Chrześcijaństwo i islam wywodzą się z judaizmu. Duża część kanonu prawa zachodniego opiera się na źródłach żydowskich. Żydzi często dawali innym przykład.

 

Izrael spełnia tę samą rolę. Podobnie jak w przypadku Żydów, mimo całego jadu wobec niego, Izrael jest niesamowitą historią sukcesu, co obejmuje jego postępowanie podczas wojny. Zmusza inne narody do sprawdzenia, gdzie występują niedociągnięcia.

 

I wielu ludzi czuje się niekomfortowo, myśląc o tym. Wolą atakować ludzi  (naród), którzy powodują ich dyskomfort, by ich poniżyć, a samemu uwierzyć, że są lepsi. 

 

Nie twierdzę, że jest to świadome, ale traktowanie Izraela jak przestępcy, gdy obiektywnie w tych samych okolicznościach radzi sobie na wojnie lepiej niż ktokolwiek inny, wywołuje chęć utarcia mu nosa, by poczuć się lepszym. 

 

Jak zawsze, Izrael jest Żydem wśród narodów. 

 

Link do oryginału: https://elderofziyon.blogspot.com/2024/04/maybe-other-nations-criticize-israel.html

Elder of Ziyon, 8 kwietnia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version