Masakra w Monachium 50 lat później

Izraelski zespół w dniu otwarcia olimpiady w Monachium w 1972 roku. (Źródło zdjęcia: zrzut z ekranu wideo)

W przyszłym tygodniu minie pięćdziesiąt lat od inwazji palestyńskich terrorystów na Igrzyska Olimpijskie w Monachium i zamordowania 11 izraelskich sportowców. To było najgorsza potworność w historii olimpiad i prawie tak samo przerażająca była reakcja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i jego odrażającego prezydenta, Avery'ego Brundage'a, który zanim ostygły ciała ofiar oznajmił: „Igrzyska muszą trwać”.

 

Igrzyska Olimpijskie w 1972 roku były pierwszymi, które odbyły się w Niemczech od niesławnych igrzysk berlińskich w 1936 roku, zorganizowanych pod nadzorem nazistów. Rząd zachodnioniemiecki chciał pokazać światu, jak wiele się zmieniło w ciągu 36 lat – przede wszystkim to, że Niemcy nie będą już kojarzone z totalitarną ponurą przeszłością. Aby podkreślić swobodę i wolność w nowych Niemczech, bezpieczeństwo ograniczono do minimum. Nie było ani śladu drutu kolczastego, żołnierzy ani ciężko uzbrojonej policji. Rząd był tak zdecydowany promować igrzyska olimpijskie w Monachium jako „beztroskie igrzyska”, że nikt nie przyglądał się uważnie identyfikatorom. Łatwo było uzyskać dostęp do wioski sportowców; każdy, kto nie miał dowodu tożsamości, mógł po prostu wspiąć się na ogrodzenie z siatki i wejść bez kontroli.


To właśnie zrobiło ośmiu terrorystów Czarnego Września z frakcji Fatahu Organizacji Wyzwolenia Palestyny wczesnym rankiem we wtorek, 5 września.

Uzbrojeni w karabiny szturmowe kałasznikow, pistolety i granaty, terroryści wdarli się do kwater izraelskiej drużyny. Dwóch Izraelczyków zastrzelili na miejscu; ciało jednego z nich zostało brutalnie okaleczone. Dziewięciu innych izraelskich sportowców wzięli na zakładników. Terroryści zażądali uwolnienia 234 więźniów przetrzymywanych przez Izrael i nalegali, aby Niemcy uwolniły członków założycieli bandy Baader-Meinhof, skrajnie lewicowej grupy terrorystycznej odpowiedzialnej za liczne porwania, zabójstwa i zamachy bombowe.

„Kiedy uwolnienie nie nastąpiło późnym popołudniem, terroryści zażądali samolotu, który miał ich zabrać do Egiptu”, opowiada historyk Deborah Lipstadt w eseju z 2012 roku dla magazynu Tablet.

Niemieccy funkcjonariusze zgodzili się, ale zaplanowali zasadzkę na lotnisku. Zasadzka była kompletnie spartaczona: zespół niemieckiej policji wyznaczony do urządzenia zasadzki na terrorystów odmówił wykonania zadania, kiedy terroryści byli już w drodze na lotnisko. Terrorystów było więcej niż niemieckich snajperów — a snajperzy nie mogli komunikować się między sobą ani z odpowiedzialnymi funkcjonariuszami. Samochody pancerne, które zostały zamówione jako wsparcie, ugrzęzły w godzinnym korku wokół lotniska.

Na pasie startowym wybuchła strzelanina między siłami niemieckimi a terrorystami, a sportowcy, których porywacze związali ze sobą w helikopterach, które przywiozły ich na lotnisko, znaleźli się w ogniu krzyżowym. Kiedy terroryści zdali sobie sprawę, że nie mogą uciec, zastrzelili zakładników, a następnie wrzucili granaty do helikopterów, aby zapewnić się, że nie przeżyją.

Dopiero o czwartej po południu, 12 godzin po rozpoczęciu ataku terrorystycznego, Brundage ostatecznie zawiesił zawody na ten dzień i ogłosił, że następnego dnia rano odbędzie się nabożeństwo żałobne. Ale w środę na Stadionie Olimpijskim Brundage wypowiedział tylko jedno zdanie o zamordowanych Żydach. „Opłakujemy naszych izraelskich przyjaciół, ofiary tej brutalnej napaści”. Potem wypowiedział  pełną oburzenia skargę na to, jak „presja komercyjna, polityczna, a teraz kryminalna” kala czystość Igrzysk Olimpijskich. Co zdumiewające, opisał zamordowanie 11 Izraelczyków jako drugie z „dwóch brutalnych ataków” na igrzyska w Monachium. Pierwszym, jak powiedział, była decyzja MKOl o wykluczeniu sportowców z rządzonej przez białych Rodezji, której to decyzji Brundage był przeciwny.

Kiedy Brundage oświadczył, że igrzyska nie zostaną odwołane, ale będą wznowione następnego dnia, nie było sprzeciwu. Wśród nielicznych, którzy wyrazili odrazę wobec tej decyzji, był Red Smith, dziennikarz sportowy „New York Timesa”:

„Tym razem z pewnością niektórzy sądzili, że sportowcy odejdą od skoczni i bloków startowych” – napisał Smith w artykule, który ukazał się następnego dnia.

Ale nie. „Igrzyska muszą trwać”, powiedział Avery Brundage, arcykapłan placu zabaw, a 80 tysięcy słuchaczy zareagowało aplauzem. Okazją było wczorajsze nabożeństwo żałobne za 11 członków izraelskiej delegacji olimpijskiej zamordowanych przez palestyńskich terrorystów. To wyglądało bardziej jak wiec motywacyjny. . . .

Oklaski były głośne. Oczywiście nie wszystkich odstraszył widok dzieci powracających do zabawy, gdy tylko skończyło się mordowanie. Przed wczorajszym zgromadzeniem na stadionie, jeszcze zanim poznano szczegóły strzelaniny o północy, Komitet Wykonawczy MKOl spotkał się i postanowił wznowić igrzyska. Spotkanie trwało 45 minut.

„Igrzyska powinny trwać” – powiedział trener drużyny amerykańskiej. „Nie powinniśmy odwoływać wszystkiego z powodu incydentu politycznego i tym to właśnie było”.

W końcu nic nie zostało odwołane. Pozostali przy życiu członkowie izraelskiego zespołu wrócili do domu, towarzysząc trumnom zamordowanych kolegów. Poza tym wszelkie oznaki niepokoju szybko zniknęły. Kanclerz Niemiec Willy Brandt poprosił kraje uczestniczące w igrzyskach o opuszczenie flag do połowy masztu na znak żałoby i szacunku. Ale kiedy sprzeciwiło się 10 krajów arabskich, prośba została wycofana.

Przez dziesięciolecia po zabójstwach rodziny zamordowanych Izraelczyków wielokrotnie prosiły o upamiętnienie ich bliskich chwilą ciszy podczas otwarcia kolejnych Igrzysk Olimpijskich. Międzynarodowy Komitet Olimpijski stanowczo odmawiał, twierdząc, że byłoby błędem pozwolić, aby polityka ingerowała w to, co ma być międzynarodowym świętem braterstwa w świecie sportowym. To była uderzająco fałszywa wymówka. To masakra tak brutalnie podkopała ideał globalnej solidarności, jaki miała reprezentować olimpiada. Odrzucanie przez tak długi czas skromnej prośby rodzin o chwilę pamięci tylko potęgowało tę brutalność.

Tablica na miejscu kwatery izraelskich sportowców w Monachium z nazwiskami zabitych w masakrze. Napis po niemiecku i hebrajsku głosi: „W tym budynku podczas XX Letnich Igrzysk Olimpijskich od 21 sierpnia do 5 września 1972 r. mieszkała drużyna Państwa Izrael. 5 września [11 ofiar] zginęło w wyniku przemocy. Cześć ich pamięci”.

Dopiero zeszłego lata, kiedy Igrzyska Olimpijskie 2020, opóźnione o rok z powodu pandemii COVID-19, otwarto przy na wpół pustym stadionie w Tokio, wreszcie chwilą ciszy przypomniano zamordowanych izraelskich sportowców. Minęło 49 lat.


Tymczasem terroryści, którzy dokonali tego horroru, nadal są honorowani i szanowani przez Autonomię Palestyńską.

Podczas wizyty w Niemczech w tym miesiącu Mahmoud Abbas, prezydent Autonomii Palestyńskiej, został zapytany przez reportera, czy zamierza wyrazić ubolewanie z powodu barbarzyńskich wydarzeń z 1972 roku. Jak najdalszy od przepraszania Abbas, który stał obok kanclerza Niemiec, Olafa Scholza, oskarżył Izrael o popełnienie „50 holokaustów” przeciwko Palestyńczykom – fałsz tak absurdalny, że Scholz powiedział, że go napełnił „odrazą”.

Nie ma najmniejszej szansy, że Abbas kiedykolwiek przeprosi za rzeź z 1972 roku, nie tylko dlatego, że została przeprowadzona w imieniu Fatahu, palestyńskiej frakcji, której Abbas od dawna przewodzi. Według Abu Daouda, palestyńskiego funkcjonariusza, który zorganizował monachijską zbrodnię, Abbas był wysokim rangą urzędnikiem Fatahu odpowiedzialnym za finansowanie tej operacji. W ciągu półwiecza od inwazji terrorystów na Olimpiadę Autonomia Palestyńska i Fatah konsekwentnie przedstawiały swoje działania jako szlachetne i heroiczne.

W czerwcu bieżącego roku członek Komitetu Centralnego Fatahu, Tawfiq Tirawi, zamieścił panegiryk dla terrorystów z Czarnego Września, identyfikując ich jako „bohaterów operacji monachijskiej”. W kwietniu 2021 roku oficjalny program informacyjny telewizji Autonomii Palestyńskiej wyemitował materiał filmowy o trzech mordercach, wychwalając „dumę, chwałę i lojalność”, którą reprezentowali. W audycji telewizyjnej trzy lata wcześniej „ofiarni bojownicy” byli wychwalani za „oszołomienie świata i zmuszenie go do wstrzymania oddechu na ponad 12 godzin w Monachium”.

To są mistrzowie i wzory do naśladowania, których podziwiania Abbas i Autonomia Palestyńska uczą swoich zwolenników – nie lekarzy, poetów, naukowców czy nawet sportowców, ale morderców. Przez pół wieku Autonomia Palestyńska wzmacniała swoje przesłanie dumy z okrucieństwa z 1972 roku. Pięćdziesiąt lat, które można było poświęcić na budowanie infrastruktury państwa palestyńskiego, 50 lat, podczas których można było przyjąć każdą z wielu prób pokoju oferowanych przez Izrael, wykorzystano zamiast tego do pogłębienia i zakorzenienia tej samej nienawiści, którą przywódcy palestyńscy głosili w 1972 roku.

Z powodu tej nienawiści 11 żydowskich sportowców zginęło 50 lat temu na oczach świata, który ledwo spauzował przed powrotem do swoich gier. Nazywali się David Berger, Ze'ev Friedman, Yosef Gutfreund, Eliezer Halfin, Yosef Romano, Amitzur Shapira, Kehat Shorr, Mark Slavin, Andre Spitzer, Jakow Springer i Moshe Weinberg. Niech ich pamięć nadal będzie błogosławiona.

Blog Arguable with Jeff Jackoby, 29 sierpnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Jeff Jacoby

Amerykański prawnik i dziennikarz, publicysta “Boston Globe” od 1994 roku. 

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version