Historie zakładników i narracje terrorystów

KROPLE DESZCZU spadają na plakat przedstawiający zakładniczkę Liri Albag podczas wiecu na początku tego roku w Jehud, niedaleko Tel Awiwu.(zdjęcie: Jonathan Shaul/Flash90)

Nie ma granic zła. Jakby megaokrucieństwo popełnione przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad (PIJ) podczas inwazji na Izrael 7 października nie wystarczyło, trwa wojna psychologiczna – faktycznie, bardzo brudna wojna.


Ból rodzin ponad 130 zakładników nadal przetrzymywanych przez terrorystów w Gazie jest bezkresny. Wiadomo, że niektórzy zakładnicy nie żyją, a ich ciała służą jako karta przetargowa. Los pozostałych – około 90 – jest nieznany i niewyobrażalny. Nazwanie tego piekłem zakładników i ich rodzin w żaden sposób nie oddaje okrucieństwa Hamasu.

I to jest zamierzone. Od tej straszliwej soboty, kiedy dobrze uzbrojeni najeźdźcy terroryści szaleli w południowych społecznościach, mordując ponad 1200 osób, gwałcąc, kalecząc, ścinając głowy i paląc, Hamas wykorzystał obawy Izraela o los zakładników jako kartę w grze – publikując filmy wideo uprowadzonych, aby zwiększyć koszmar i przerażenie. 


Część sfilmowanych wróciła do domu po wynegocjowaniu w listopadzie uwolnienia zakładników; inni zginęli podczas terrorystycznego odpowiednika filmów snuff. To, czego doświadczają inni, może być losem gorszym niż śmierć.


Większość przyzwoitych ludzi chciałaby wiedzieć, jak poprawić sytuację – jak złagodzić cierpienie. Inaczej jest w przypadku reżimu irańskiego. W zeszłym tygodniu rodzina 19-letniej zakładniczki Liri Albag doświadczyła aktu szczególnego okrucieństwa. W piątek do domu uprowadzonej młodej żołnierki dostarczono wieniec z wiadomością: „Niech pamięć o niej będzie błogosławieństwem, wszyscy wiemy, że kraj jest ważniejszy”. 

CZTERY MŁODE zakładniczki przed i po schwytaniu. (Źródło: Arsen Ostrovsky/X)

Były w tym dwie złowrogie implikacje: że Liri już nie żyje i że jej śmierć była wynikiem braku woli ze strony izraelskiego rządu do zapłacenia ceny, jakiej żąda Hamas za uwolnienie zakładników. 


Natychmiastowa reakcja była przewidywalna. Oprócz udręki nastąpiła reakcja polityczna. Jednak w niedzielę Szin Bet (izraelska Agencja Bezpieczeństwa) ogłosiła, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że wieniec został wysłany przez irańskich agentów. Celem było nie tylko spowodowanie dodatkowego bólu rodzinie Albagów, ale także pogłębienie podziałów w izraelskim społeczeństwie, które były tak widoczne w przededniu ataku z 7 października i następującej po nim wojny. 


Dochodzenie pokazało głębię tego cynicznego nadużycia i ujawniło, że kwiaty zostały zamówione przez Internet na nazwisko poległego oficera IDF. Iran i jego terrorystyczni pomocnicy wiedzą, jak wykorzystać wrażliwość Izraela.


Ojcu Liri udało się zażartować, że Liri woli białe kwiaty od tych w wieńcu pogrzebowym. Ale nikt się nie śmiał. Było to jednak przypomnienie, że ludzie, których twarze pojawiają się na plakatach „Porwani”, są prawdziwi, mają upodobania, marzenia i bliskich.


Matka innej młodej żołnierki porwanej z jej bazy również apeluje w mediach konwencjonalnych i społecznościowych, by jej córka była postrzegana jako miłująca pokój, delikatna młoda kobieta, którą wychowała rodzina. 


Większość ludzi widzi Naamę Levy wciąganą za włosy do ciężarówki, która miała zabrać ją do niewoli w Gazie, a jej poplamione krwią spodnie są mrożącym krew w żyłach świadectwem tego, przez co już przeszła. Jej los pozostaje nieznany.


Walka o publiczny wizerunek Shani Louk jest jeszcze bardziej zacięta. Wstrząsające zdjęcie przedstawia półnagie, maltretowane ciało 22-latki prezentowane przez uzbrojonych terrorystów na ulicach Gazy na tyle pick-upa. 


Zdjęcie, wykonane przez niezależnego fotografa Ali Mahmuda i opublikowane przez Associated Press, było jednym z niedawno nagrodzonych Team Picture Story of the Year przez Instytut Dziennikarstwa Missouri School of Journalism. 


Przedstawia śmierć młodej, kochającej zabawę tatuażystki, porwanej z imprezy Supernova, ale nie opowiada nic o jej życiu ani o tym, jak rodzina chce, żeby ją zapamiętano.


Wiele mówi również o czymś innym. Jak zauważyła w listopadzie organizacja pozarządowa HonestReporting, palestyńscy niezależni fotografowie, tacy jak Mahmud, który przybył z terrorystami na początku 7 października i dokumentowali ich okrucieństwa, prawdopodobnie nie byli niewinnymi świadkami, którzy znaleźli się na właściwym miejscu we właściwym czasie, wyposażeni w odpowiedni sprzęt fotograficzny. 


To była fotograficzna strzelanina, która miała zabijać w wojnie psychologicznej, a fakt, że fotograf otrzymuje za to nagrodę, jest znamieniem naszych chorych czasów.


W mediach społecznościowych krąży petycja żądająca, aby firma Nikon, główny sponsor nagrody, potępiła nagrodę dla AP, ale jak dotąd wydaje się, że wszyscy zainteresowani bronią swojego wyboru. W chwili pisania tego tekstu ciało Louk znajduje się wśród ciał nadal przetrzymywanych w Gazie.


AMIT SOUSSANA, 40-letnia prawniczka uprowadzona z domu w kibucu, wróciła po listopadowym uwolnieniu i w zeszłym miesiącu jako pierwsza była zakładniczka opowiedziała o molestowaniu seksualnym, którego doświadczyła.


Odważnie opowiedziała swoją historię w ośmiogodzinnym wywiadzie dla „New York Timesa”. To wstrząsający raport o przemocy fizycznej i psychicznej. Zespół „New York Timesa” zweryfikował jej historię na podstawie kilku innych źródeł.


Zwykle uważa się, że należy wierzyć ofiarom gwałtu, ale w przypadku izraelskich kobiet wykorzystywanych przez palestyńskich terrorystów nie jest to oczywiste.


W tym bolesnym raporcie moją uwagę przykuła odpowiedź Hamasu. Poświęciłam chwilę na przemyślenie tego, że gazeta uznała za konieczne zapytać o te zarzuty samą organizację terrorystyczną.

„Rzecznik Hamasu, Basem Naim, powiedział w składającej się z 1300 słów odpowiedzi dla ‘New York Times’, że dla jego organizacji sprawą zasadniczą było zbadanie zarzutów pani Soussany, jednak takie dochodzenie było niemożliwe w ‘obecnych okolicznościach’.


Pan Naim podał w wątpliwość relację pani Soussany, kwestionując to, że nie wypowiadała się publicznie na temat skali maltretowania jej. Powiedział, że poziom szczegółowości jej relacji sprawia, że ‘trudno uwierzyć w tę historię, chyba że została wymyślona przez jakichś funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa’. Rzecznik terrorystów dodał: ‘Dla nas ciało ludzkie, a zwłaszcza ciała kobiety, jest święte’ i twierdził, że przekonania religijne Hamasu ‘zabraniają złego traktowania jakiejkolwiek istoty ludzkiej, bez względu na jej płeć, religię czy pochodzenie etniczne’”.

Powiedział także, że „cywilni zakładnicy nie byli celem” nalotu i stwierdził, że „od pierwszej chwili zadeklarowaliśmy naszą gotowość ich uwolnienia”. Naim „skrytykował ‘New York Times’ za niewystarczające relacjonowanie cierpień Palestyńczyków”. To zdanie w artykule było najbliższe temu, co można uznać za komiczny przerywnik.


W tym tygodniu moją uwagę przykuło także oświadczenie innego rzecznika terrorystów. Rzecznik PIJ Tarik Silmi Ousa Abu Szlouf został złapany przez IDF, gdy ten ponownie znalazł się w szpitalu Szifa w Gazie w związku z powrotem tam terrorystów. 


Wyznał on Szin Bet i jednostce wywiadowczej IDF 504, że terroryści z Hamasu i PIJ przejęli wszystkie szpitale w Gazie („ponieważ mają całodobowy Internet i prąd”); korzystali z ambulansów do transportu terrorystów; i celowo manipulowali mediami. 


Rzecznik PIJ przyznał na przykład, że celowo promował fałszywą historię, że Izrael obrał za cel szpital al-Ahli na początku wojny, kiedy w rzeczywistości szpital został trafiony przez wadliwą rakietę PIJ. W części przesłuchania dostępnego w Internecie Abu Szlouf powiedział o celowej taktyce polegającej na próbie odwrócenia uwagi lokalnej społeczności od strasznych warunków życia w Gazie i skierowania jej na rzekome zbrodnie izraelskie. Zapytany o fałszywe zdjęcia martwych lub rannych Palestyńczyków rzecznik powiedział: 

„[To się zdarza], ponieważ zgodnie z decyzjami departamentu lub ruchu widać, że istnieje pewne zainteresowanie wykorzystaniem określonej narracji… To prawda, że ta historia jest fałszywa, ale chcemy ją promować”.

Abu Szlouf przyznał, że inna historia jest przeznaczona dla mediów lokalnych, a inna dla prasy międzynarodowej. Dla lokalnej konsumpcji, po arabsku, terroryści kładą nacisk na „język przemocy, zniszczenia i zemsty”, podczas gdy międzynarodowym mediom przekazuje się komunikat, „że chcemy, aby sytuacja wróciła do normy, a nasze dzieci mogły żyć jak inne dzieci na świecie”.


Organizacja Narodów Zjednoczonych, która nie przyjęła jeszcze rezolucji potępiającej barbarzyński atak na Izrael z 7 października, była w tym tygodniu skłonna omówić palestyńskie wezwania do państwowości, co stanowi kolejną nagrodę dla terrorystów.


Iran i przywódcy palestyńscy w Gazie, Ramallah i Katarze pragną zniszczenia państwa żydowskiego. Dążą do powrotu „1948” i posługują się orwellowską metodą Roku 1984


Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-796638

Jerusalem Post, 12 kwietnia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Do niedawna pracowała w redakcji “Jerusalem Post” kierując The International Jerusalem Post. Obecnie na emeryturze.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version