Prawda

Czwartek, 28 marca 2024 - 23:35

« Poprzedni Następny »


Powrót fundamentalnych wartości


Stanisław Pietrzyk 2016-01-19


Przyglądał się pastelowym elewacjom  mijanych budynków, tak różnym od powszechnej i monotonnej  szarości minionej epoki. Tu i ówdzie wielkie murale pokrywające setki metrów kwadratowych szczytowych ścian, z których niemało ambitnych i prawie doskonałych technicznie.  Takie wielkoformatowe malowidła nie były wprawdzie obce w czasach PRL, jednak ich rola była nieco inna – myślał.  Zdecydowana większość z nich reklamowała przedsiębiorstwa i instytucje, które z racji pozycji monopolistów reklamy w zasadzie nie potrzebowały.

Z kolorystyką też w gruncie rzeczy nie było najlepiej,  bo ta musiała  pasować do  mniej lub bardziej szarej rzeczywistości. To ogólnie rzecz biorąc dobry pomysł, aby monotonię blokowisk przełamać kolorowym obrazem, w dodatku często zmuszającym do refleksji, a także jako alternatywę dla wszechobecnej, tandetnej i nachalnej często reklamy. Oczywiście współczesne murale to również reklamy, jednak zdecydowanie barwniejsze, przez co bardziej  przyciągające uwagę. W końcu to walka o klienta, który obecnie ma  naprawdę w czym wybierać. Są też murale promujące określone postawy czy ideologie, przypominające te z czasów, w których jednomyślność  ideologiczna była wyznacznikiem wzorowej postawy obywatelskiej. Chichot historii, którego nie da się do końca zagłuszyć  nową scenografią. Wtedy partia przewodnią siłą narodu, dzisiaj inni przewodnicy, ale również jedynie słuszni.  W jednym miejscu jaśnieje papieskie oblicze, w innym postać księdza męczennika z własnej woli. Wiele z nich ma jednoznaczne konotacje i przesłanie, choć na odbiorcach robi coraz mniejsze wrażenie. Tu czy tam postaci z bajek, barwne i sympatyczne, gdzie indziej motywy znanych mistrzów. Na niektórych z nich jacyś frustraci nabazgrali stare hasła, które co jakiś czas  przypominają, że licho nie śpi.  Obok symbolu Polski walczącej szubienica z gwiazdą Dawida i JUDE RAUS!  WHITE POWER! POLSKA DLA POLAKÓW, przy nich swastyki, których obecność tak spowszedniała, że wielu nie potrafi ich już kojarzyć jednoznacznie. Historii  bowiem uczy się nie na podstawie faktów, a legend i takiej interpretacji zdarzeń, która odpowiada aktualnej opcji politycznej. Historia pisana co i raz od nowa, co i raz nowa ekshumacja z wywlekaniem trupów. Kolejne tworzenie mitów i symboli. Ciągłe dzielenie na patriotów i zdrajców, by w końcu zatrzeć różnice do tego stopnia, że nie wiadomo już  kto jest kim. Koło historii kręci się i co jakiś czas jest kolejny rok 1984. Tak jest zawsze, gdy kreatury nauczają o moralności i etyce. Monumentalne malowidła pomagają również orientować się w terenie i to zdecydowanie lepiej, niż mapy, które w dobie GPS-u dla wielu stały się niezrozumiałe i nieczytelne.  


Minął śródmieście wraz z jego wielkimi muralami i w miarę jak oddalał się budynki traciły swój wielkomiejski rozmach a ich otoczenie stawało się mniej barwne, elewacje odrapane z odpadającym tynkiem, na których zaczęły dominować elementy marginalne w śródmieściu. Jakieś wulgarne hasła osiedlowych kiboli i dresów i różnej maści frustratów, którzy  fobie i niezadowolenie wyrażali w jedynie znany sobie sposób. Na podwórkach sterty starych gratów i worki śmieci, bo znów ktoś nie zdążył na wystawkę. A może też nikt po to nie przyjechał. Są przecież priorytety. Gdzieniegdzie wrak auta, w którym bawią się maluchy w chwilach, gdy starsi nie obalają jabola czy podobnej klasy taniego napoju . W gruncie rzeczy wszystkie alkohole, również te najbardziej wykwintne różnią się do momentu, w którym zarówno zmysły jak i rozum  przestają  spełniać przypisane im role. Przekroczenie pewnego stanu, zwanego upojeniem alkoholowym, powoduje niekontrolowany poziom nasycania kończący się zazwyczaj w momencie, gdy nasz organizm zaczyna być trzeźwiejszy od naszego umysłu. Tak jest w każdym środowisku, niezależnie od stanu majętności czy wykształcenia. W miarę oddalania się od tętniącego życiem centrum czas jakby zwalniał, zgiełk cichł, gdzieniegdzie jakiś bezpański pies czy kot podnosił tylko wrzask, bo ktoś obcy zjawił się na jego śmietniku. One też nie lubią obcych.   Z bocznej uliczki jakiś kierowca  próbował wyjechać na główną, ale zgasł mu silnik. Samochód nie pierwszej młodości, raczej w podeszłym wieku, a przynajmniej od dawna już pełnoletni, co po części wynikało z jego kanciastej i historycznej już karoserii jak i wszechobecnej rdzy, która   poważnie poobgryzała  krawędzie w dolnych partiach pojazdu. Trudno więc było stwierdzić z całą pewnością, w którym miejscu zaczynają się lub kończą błotniki i progi. Lakier od dawna już pozbawiony blasku  w najmniejszym stopniu nie odbijał padających na niego promieni słonecznych a jego barwę trudno było jednoznacznie określić. Jedyną zaletą takich aut jest to, że przy braku powszechnej w nowoczesnych egzemplarzach elektroniki uruchomienie takiego pojazdu nie stanowiło większego problemu. O ile oczywiście w baku było paliwo a układ zapłonowy był sprawny. Mimo wszystko kierowca tego wehikułu jakoś sobie nie radził. Teren był płaski, więc rozpędzenie samemu tej zardzewiałej masy do tego stopnia, aby możliwe było wskoczenie do wnętrza  i wrzucenie biegu, było jak widać niemożliwe.


- Niech Pan wsiada, ja popchnę! – O dzięki serdeczne, powinien zaskoczyć, bo pali na dotyk. Zazwyczaj większość właścicieli popychanych aut w tym i takich historycznych zabytków tak twierdzi i nie wiadomo dokładnie czy zgodnie z prawdą, czy dla dodania otuchy pchającemu, któremu w pewnym momencie z bezsilności ręce opadają i coraz trudniej  złapać oddech.  Po kolejnej próbie silnik zakaszlał i po krótkiej szarpaninie i chaotycznej pracy wskoczył na wyższe obroty, a  wydobywające się z rury wydechowej kłęby burych spalin dobitnie świadczyły, ze w końcu się udało.


Odszedł na bok, bo trudno było wyrównać oddech  w tych oparach. – Podwieźć Pana? Spytał kierowca widząc, że zmierza w tym samym kierunku.  – Może kawałek, do przystanku. Jadę odebrać samochód z naprawy. Nie mogłem go wczoraj uruchomić, a  zdiagnozowanie problemu i naprawa na miejscu nie były możliwe, więc musiałem wezwać lawetę.  – To zapłacisz Pan chyba ze dwie stówki za samą lawetę, a kto wie ile jeszcze za naprawę. - Chyba nie będzie tak źle, bo powiadomili mnie, że to może być jakiś drobiazg i jeśli koszty przekroczą 400 złotych, to laweta będzie gratis. – Ooo! To nienajgorzej. Widzi Pan, ja też chciałem kupić coś nowszego, ale przeraża mnie, że z każdym problemem musiałbym się zwracać do fachowców i nie wiadomo ile im płacić. A pieniędzy, jak wiadomo, zawsze za mało. – O tak, ile by ich nie było, zawsze za mało. – Ten mój grat – ciągnął dalej kierowca – jest w sumie niedrogi w utrzymaniu, nikt mi go raczej nie ukradnie bo złom, ale jechać można. To fakt, chociaż szczerze mówiąc nie brakuje amatorów nawet na takie zabytki. Zresztą biorąc pod uwagę, że był to VW Golf z pierwszych roczników, to ogólnie trzymał się jeszcze całkiem nienajgorzej. Może jakiś miłośnik  motoryzacji doprowadziłby go  do nienagannego stanu, ale ten kierowca z pewnością nim nie był.  W dodatku kiedy mu się troszkę przyjrzał doszedł do wniosku, że pod wieloma względami zdawał się być podobny do swojego auta. Twarz bez wyrazu, bez jakichś charakterystycznych cech, cera zaniedbana, poorana zmarszczkami i ziemista. Włosy w nieładzie ani krótkie ani długie,  sprawiające wrażenie notorycznego unikania grzebienia, lekko przyprószone siwizną. Ubranie też z końca ubiegłego wieku, a może nawet starsze, szara ni to kurtka ni płaszcz z mnóstwem guzików zniszczona w stopniu przypominającym tą nieszczęsną karoserię, poszarpana i powycierana, choć bez większych ubytków. Pod kurtką czarny  sweter, spod którego wystawał fragment kołnierzyka białej niegdyś koszuli. Buty wielosezonowe, co nie znaczyło w tym przypadku możliwości noszenia w różnych sezonach, ale że z pewnością od wielu sezonów były w użyciu. Przypominały raczej buty robocze, w których ktoś długo i w różnych warunkach pracował. Całość ze spodniami w równie trudnym do określenia kolorze w pewien sposób harmonizowała z  resztą ubrania sprawiając wrażenie, jakby stanowiła jedność z właścicielem. Mimo wszystko osobnik ten nie  był odpychający, choć politowania godny z pewnością. Stan miał wrażenie, jakby gdzieś już tego osobnika widział, chociaż nie mógł sobie przypomnieć gdzie i kiedy. Przejeżdżając obok fragmentu starego, murowanego ogrodzenia dawnej rzeźni zauważył, jak grupka kilku młodych ludzi sprayem wymalowywała jakiś napis, którego nie udało się  przeczytać w całości. Jednak po fragmentach można było wywnioskować, że chodzi o uchodźców, których należy wysłać do obozów. I raczej nie chodziło im o obozy dla uchodźców. Po ostatnich wydarzeniach można się było spodziewać erupcji nacjonalistycznych i rasistowskich  zachowań we wszystkich krajach Unii, więc również i u nas.   


Powoli robiło się szaro i ponuro, choć jeszcze przed chwilą świeciło słońce. Odruchowo zerknął na zegarek.  Dziwne, pomyślał, ledwie minęło południe. Wydawało mu się, że jest znacznie później. Miał  więc sporo czasu, aby zdążyć po samochód. Za oknem  nieznana okolica, spytał więc kierowcy: chyba jedziemy w złym kierunku? – Nie, ale jest objazd, bo Wolności znów rozkopana. Musimy jechać Jana Pawła, a później Księdza Jerzego żeby wjechać na Prymasa. Jana Pawła była jednak jakaś inna i chyba nie w tym miejscu. Może jednak się mylił. Może po prostu jeszcze tędy nie jechał.  Mijając jakieś zgliszcza chciał spytać kierowcy, jednak ten uprzedził pytanie. – Tu było wydawnictwo, ale ktoś je podpalił, bo nie do pomyślenia, aby przy takiej ulicy wydawali jakieś antyreligijne książki. Wie Pan, ta wolność zaszła za daleko, bo niektórym się wydawało, że teraz wszystko wolno.  – Ale chyba na tym polega wolność i demokracja, że można głosić różne poglądy? Nie uważa Pan? Chyba po to ludzie wystąpili solidarnie, aby zwyciężył pluralizm, również światopoglądowy, czy się mylę? – Nie myli się Pan, ale wszystko ma swoje granice. Nie wolno krytykować religii.  Za coś takiego gdzie indziej ucinają  głowy.  Słyszał Pan chyba o Charlie Hebdo? Chociaż osobiście nie pochwalam takich zachowań, ale ci pożal się boże redaktorzy sami byli sobie winni. Widzi Pan, różnica między chrześcijanami a muzułmanami polega na tym, że muzułmanie nie pozwolą wyśmiewać swojej religii. Może troszkę przesadzają, ale  przynajmniej widać, jak szanują swoją wiarę. – Uważa więc Pan, że zabijanie ludzi tylko za to, że nie podzielają wiary zabójców jest w porządku? – Może i nie jest  w porządku, ale przecież jest napisane w ich świętej Księdze: A tych, którzy obrażają Posłańca Boga, czeka kara bolesna! Jest też napisane Czyż oni nie wiedzą, że dla tego, kto się sprzeciwia Bogu i Jego Posłańcowi – będzie przygotowany ogień Gehenny, w którym on będzie przebywał na wieki?  - Uważa więc Pan, że te i podobne teksty dają prawo do odbierania życia innym, z których ogromna większość nawet tych tekstów nie zna? Spytał mając wrażenie,  że to nie kierowca, a jakiś brodaty mężczyzna recytuje wykute na pamięć wersety. Przecież prawdą jest, że nawet wyznawcy tej czy tamtej religii w ogóle nie znają treści swych pism świętych. I może i lepiej, że tak jest. Gdyby znali, mordowali by się wzajemnie bez opamiętania, bo tak nakazują ich pisma. Sam Pan to przed chwilą zacytował.  Zdecydowana większość wiernych nawet nie wie, jak niemoralne i nieetyczne treści zawierają ich księgi. Wprawdzie było wielu takich, którzy objaśniali te niehumanitarne fragmenty jako parabole, których nie należy traktować dosłownie, lecz zazwyczaj kończyli tak, jak wszyscy, których ortodoksja uznała za odszczepieńców i heretyków. Nie może być bowiem tak, uważali, aby Pismo Przedwiecznego było przedmiotem sporów czy interpretacji, skoro zawiera jednoznaczne treści, które należy traktować dosłownie. Dlatego nie wolno, czytając Księgę, zastanawiać się nad jej treścią, bo można stracić wiarę. Dlatego tak ważne jest, aby wersety powtarzać jak mantrę, recytując i zachwycając się jej boską harmonią, nie analizując znaczenia wypowiadanych treści. To byłoby pierwszym krokiem do piekła. Wierzący nie może mieć żadnych wątpliwości. Tam, gdzie wiara, nie ma miejsca na znaki zapytania. To świat wykrzykników i zdań oznajmujących. Nieprzypadkowo przysłowie mówi, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła.


- No teraz to żeś Pan trochę przesadził. Wiara nie każe człowiekowi postępować źle. Wiara każe być dobrym, każe kochać bliźniego, tak uczył Jezus i tak mówią przykazania. Koran też nie nawołuje do złego. Zresztą człowiek musi w coś wierzyć. Co by to było, gdyby ludzie nie wierzyli. Sodoma i Gomora!


- To są stereotypy i frazesy obrońców wiary, a nie rzeczowe argumenty ludzi myślących, bo po pierwsze etyka Jezusa jest pokrętna i niekonsekwentna, co wynika z analizy ewangelii. Jezus jest wyzwaniem dla psychologów i psychiatrów, gdyż jego nauki są ambiwalentne a sam sprawia wrażenie schizofrenika. Po drugie   przykazanie mówi „nie będziesz zabijał”, a kilka wersetów dalej jest napisane „kto by uderzył swego ojca albo matkę winien być ukarany śmiercią”, „kto by złorzeczył ojcu albo matce winien być ukarany śmiercią”. Dalej, też w Księdze Wyjścia „nie pozwolisz żyć czarownicy”,  „ktokolwiek by obcował ze zwierzęciem winien być ukarany śmiercią”. Dalej Pan będzie twierdził, że Biblia nie pozwala zabijać? Główny problem z ludźmi wierzącymi polega na tym, że oni nawet nie wiedzą, co zawierają ich święte teksty. Kiedy jednak wskazać im te miejsca w świętej księdze twierdzą, że to złe pismo, bo ich autorytety mówią, że Biblia głosi samo dobro. Są więc zbyt leniwi, aby sprawdzić treść i przy okazji przekonać się, czy warto wierzyć tym autorytetom. I jeśliby istniały takie złe egzemplarze czy tłumaczenia pism świętych, to nikt z autorytetów by do tej pory ich nie zakwestionował? Jeszcze raz Panu mówię,  że to są tylko twierdzenia obrońców wiary. To też niejako wyraz konfliktu wiary i nauki, którego nie jest w stanie rozwiązać żaden nawet Inteligentny Projekt. Rzeczywistość XXI wieku jest zdecydowanie inna niż ta, w której powstawały te tak zwane Pisma Święte. Nauka zdążyła w międzyczasie zdetronizować religijne dogmaty i paradygmaty. Religijny obraz świata zawalił się już dawno. Płaską Ziemię nauka przerobiła na kulistą i wprawiła w ruch wokół Słońca ustawionego w punkcie centralnym naszego układu. I to pomimo tego, że za kwestionowanie biblijnego obrazu stworzenia wysyłano w ekspresowym tempie w zaświaty. Postęp zawdzięczamy więc wszystkim tym, którzy mieli odwagę iść pod prąd. Poza tym kto jest lepszy: wierzący, który postępuje dobrze z obawy przed piekłem i z chęci otrzymania nagrody w niebie, czy niewierzący, który nie wierzy ani w niebo ani piekło, a któremu dobrze postępować nakazuje sumienie i zwykła ludzka przyzwoitość?


- Ale kościół przecież przez wieki był mecenasem kultury, sztuki i nauki. To kościół budował uniwersytety i uczelnie, na których kształcono późniejszych wybitnych naukowców i ludzi sztuki.


- Skoro tak było, to dlaczego poziom analfabetyzmu przekraczał  98%? Dlaczego tylko nieliczni mogli korzystać z tych dobrodziejstw? Czy wie Pan, czego nauczano na tych uczelniach? Czy była, znana dzisiaj, swoboda badań naukowych? Nauka musiała być zgodna z oficjalną doktryną kościoła, czego konsekwentnie pilnowano. Zdecydowana większość uczących się miała status duchownych, a ci, którzy stanowili grupę świecką, byli dokładnie przesiani przez kościelne sita, aby oddzielić plewy od ziarna, które powinno wydać właściwe plony. Kościół stanowczo zabiegał o utrzymanie feudalnych struktur, więc nie mogło być mowy o powszechnym systemie edukacji. Umiejętność czytania i pisania zarezerwowana była jedynie dla wybranych. A o tym, kto jest wybrany, decydował w większości przypadków kościół. Ci wszyscy, których ceni się dzisiaj za osiągnięcia naukowe, postępowali wtedy nie w zgodzie, a wbrew oficjalnym wytycznym kościoła. Z tego powodu wielu z nich strawiły płomienie stosów a wielu innych zamęczono w lochach inkwizycji. W przypadku islamu było podobnie, choć szkoły koraniczne znajdowały się przy meczetach a nauczanie polegało na pamięciowym przyswajaniu treści Księgi i takiej recytacji, która podkreślała by poetykę i piękno języka, jakim podobno została przekazana wiernym. Nie mogło być mowy o swobodzie interpretacji czy jakiejkolwiek analizie treści!


- No aż tak źle nie było, niech Pan nie przesadza. Może i nie wszystko, co robił kościół, było dobre, ale papież przecież za to przeprosił.


- To gest bez znaczenia, choć podchwycony i wyolbrzymiony przez media, by nadać mu wymiar, jakiego w istocie nie posiadał. Co z tego, że głowa instytucji winnej śmierci milionów osób mówi przepraszam. Instytucji winnej zbrodni inkwizycji, morzu krwi przelanej w krucjatach, grabieniu majątków Żydów i skazywaniu na śmierć za to, że autor jednej z ewangelii zamieścił passus Krew Jego na nas i na dzieci nasze, zapominając przy tym, że Jezus też był Żydem. I po tym medialnym i na pokaz Przepraszam wraca do swoich komnat urządzonych z bizantyńskim przepychem, by wraz z purpuratami pławić się w luksusach za pieniądze wiernych i majątki zagrabione swoim ofiarom. Dla tych, dla których taki pusty gest ma znaczenie, humanizm i humanitaryzm są tylko przypadkowymi zbiorami znaków graficznych.


- Proszę też zwrócić uwagę, że kolejny papież (ten „postępowy”, Franciszek) w reakcji na zamach w redakcji Charlie Hebdo skrytykował pismo za obrażanie uczuć religijnych, czym nie tylko usprawiedliwił ich ohydną zbrodnię, ale i dał przyzwolenie na podobne zachowania w przyszłości! Podobnie było w przypadku reakcji Watykanu na wcześniejsze wydarzenia w libijskim Benghazi.  Ustami swego rzecznika Federico Lombardiego potępił „prowokacje i brak głębokiego szacunku dla wiary, tekstów, wielkich osobistości i symboli różnych religii”. Dalej w podobnym tonie kontynuował: „Bardzo poważne konsekwencje nieuzasadnionych zniewag i prowokacji wobec wrażliwości wiernych muzułmańskich są po raz kolejny widoczne w tych dniach z powodu reakcji, jakie wywołują a także tragicznych rezultatów, które z kolei pogłębiają napięcie i nienawiść, rozpętując całkowicie niedopuszczalną przemoc.” Potępienie za brak głębokiego szacunku dla wiary zamiast  dla zbrodni w imię tej wiary!  Tylko klechy mogą wykazać się taką podłością i lekceważeniem ofiar religijnych bandziorów! A za co niby należy się szacunek religiom? Za deptanie godności ludzkiej? Za odbieranie im wszelkich praw i swobód? Za hamowanie postępu i ograniczanie nauki? A może za miliony ofiar, za wojny, zniszczenia, grabieże w imię tej czy tamtej religii, za niszczenie zabytków, za palenie i wpisywanie na indeks książek, za palenie na stosach za nieprawomyślność, nieuznawanie dogmatów, doktryn i nauk kościoła?  


- Ale się Pan rozpędził. Aż tak źle, to na pewno nie było. Może i kościół popełniał błędy, może nie wszyscy księża byli w porządku, ale jakie miliony? Jakie palenie na stosach? Pewnie trochę heretyków i wrogów kościoła ukarano, ale rękami świeckich władców. Zresztą sami są sobie winni. Nie trzeba było się wychylać. Poza tym JPII był nie tylko wielkim Polakiem, ale i wielkim człowiekiem. Dlatego został zaliczony w poczet świętych.


- Zaliczony przez grono swoich popleczników i bezmyślną masę klęczących wiernych. Z tej pozycji wszystko wydaje się być większe, niż jest w istocie. Zresztą o ile ma się wiedzę o prawdziwej moralności świętych, to znalezienie się w ich gronie z pewnością nie powinno być powodem do dumy. Jednak kiedy pozna się „osiągnięcia” tego papieża, to dojdzie się do przekonania, że to święte towarzystwo jest dla niego odpowiednie.


Dyskusja stawała się coraz bardziej emocjonalna, racje wyrażane coraz głośniej czyli sytuacja całkiem zrozumiała z uwagi na poruszaną tematykę i zbyt dużą różnicę zdań. Za oknami samochodu niewiele już było widać, bo zmrok zapadł zupełny i nie wiadomo kiedy. Jawiły się ledwie jakieś kontury niczym zjawy, których nie można już było rozpoznać, bo żadnych świateł, żadnych przydrożnych latarni.  W oddali tylko majaczyło jakieś migające światełko. Kiedy podjechali bliżej, ujrzeli wielkie ognisko, a wokół rozstawione stoły, na których kosze oliwek i cytryn, różowe owoce morza, naręcza ciemnych winogron1 i kwiaty. Pełno kwiatów, całe łąki wokół, bruk z płatkami kwiatów. I wino. - Festyn jakiś czy co, albo jakieś święto?  Spytał, nie oczekując odpowiedzi. Te kwiaty na bruku przywodziły na myśl Boże Ciało, ale teraz? O tej porze? Ani to czas na oliwki czy winogrona, ani to miejsce na owoce morza. Wciąż dochodzili jacyś ludzie, jedni niosąc chrust na plecach inni  kosze owoców na głowach. Ktoś znaczny dorzucił chrustu, płomienie natychmiast wystrzeliły rozświetlając to, co do tej pory było ledwie widoczne. Twarz dziwnie znajoma, bez wyrazu, pospolita, lecz na swój sposób dostojna. Długa, barwna szata z wolna szarzejąca w duszących, piekielnych oparach kurczyła się i powszedniała, tracąc resztki dostojeństwa. W głębi zwieszone, poskręcane ciało przy okopconym słupie w migocącym blasku płomieni sprawiało wrażenie, jakby współuczestniczyło w dzikiej zabawie, podrygując w danse macabre. Zewsząd dochodziła skoczna muzyka i gwar wesoły, wino i śmiech i rozbawione tłumy. Swąd palonego ciała i ryk przedśmiertny. Chleb i igrzyska. Panem et circenses.


Z wolna  zaczęło przygasać ognisko, podchmielone tłumy rozpraszały się wraz z dymem , zakapturzone postaci z wolna i beznamiętnie odrywały od słupa resztki spalonego truchła, o którym już nikt nie pamiętał. Dym przerzedził się na tyle, że można było w końcu dostrzec rozgwieżdżone niebo, gdzieniegdzie jeszcze blisko horyzontu poorane krwawymi łunami innych ognisk.  – Niebo gwiaździste nade mną, zacytował Kanta nie kończąc jednak tej kwestii. W tej scenerii byłoby to szyderstwem. Majestatyczny widok rozgwieżdżonego nieba jest inspiracją dla wyobraźni, natchnieniem dla duszy wrażliwej, dla poety. Mówiąc o poezji, o wrażliwości w oparach swądu spalonej istoty, to czyste bluźnierstwo. Zachwyt nad bezkresem niebios, nad niebieską harmonią i polifoniczną symfonią konstelacji   oddalonych o miliardy lat świetlnych przy kakofonii   blisko strzelających w niebo iskier z palonego na stosie chrustu, zbieranego za odpuszczenie grzechów. Gdzie tu prawo moralne we mnie?


- Musimy już jechać, bo nie zdążymy, a do rana nikt tędy nie będzie przejeżdżał. Te słowa wyrwały go z odrętwienia i zadumy. Podszedł do wozu, którym wcześniej przywieziono ofiarę. –Wsiadaj Pan, bo nie mam czasu, usłyszał znajomy głos. Zdążył już całkiem zapomnieć dokąd miał jechać i co było celem podróży. Surowa sceneria przywołała na myśl Gwiaździstą noc Vincenta van Gogha, gdzie resztki stosu z kikutem słupa jako żywo przypominały cyprysy, zaś wirujące pasma dymów splatając się nawzajem w spiralne mgławice otoczyły  nienaturalnie duże gwiazdy z płomienną poświatą niczym aureolą wokół. W punkcie centralnym kościół z wieżą, coś jak sygnatura autora tych igrzysk.  -Wrócił do gwiazd – pomyślał, choć to przez nie zawędrował na stos. W świecie ciasnej i zamkniętej klatki ortodoksji sięganie do gwiazd jest śmiertelnie niebezpieczne.   


Pomimo tego, że wóz był odkryty, cały czas czuł gryzący swąd okopconych szmat i spalonego mięsa, jakby część tego makabrycznego spektaklu jechała razem z nimi. W oddali dostrzec można było oświetlone kontury jakichś budowli, miał więc nadzieję,  że w końcu wydostaną się ze strefy mroku i znajdą  w bardziej cywilizowanym miejscu.

                                                                                     *



Stanisław Pietrzyk


Wieloletni publicysta portalu "Racjonalista".


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Znasz li ten kraj

Znalezionych 386 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Czy Polacy wybiją się na uczciwość?   Koraszewski   2013-12-04
Nasze państwo   Koraszewski   2013-12-04
Do siego roku   Kruk   2013-12-31
Atak gendera   Kruk   2014-01-05
Czego się boi pani Dulska?   Koraszewski   2014-01-07
Pluralizm nieporozumień   Koraszewski   2014-01-12
Bezdroża wiary i niewiary   Koraszewski   2014-01-22
Za małe zdjęcie   Hili   2014-02-10
O naruszeniu dóbr osobistych   Hili   2014-02-21
Wredność i medycyna   Koraszewski   2014-02-25
Zbrodnie w cieniu krzyża   Koraszewski   2014-04-13
Samorządna i niezależna   Koraszewski   2014-05-06
Kto zwariował, Panie Ministrze?   Koraszewski   2014-05-26
Podniebny lotku demokracji   Kruk   2014-05-29
Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?   Koraszewski   2014-06-01
Lekarz religijnie zmodyfikowany   Kruk   2014-06-06
Reguły gry ...i kamieni kupa   Koraszewski   2014-06-19
O wyciu brzydkich kaczątek   Koraszewski   2014-06-24
Byk, niedźwiedź i trzy krzyże   Koraszewski   2014-07-07
Religia, małpa, nauka.pl   Kruk   2014-07-12
 Nie tylko błazen   Koraszewski   2014-07-20
Wczesna inicjacja   Kruk   2014-07-21
Różne ruchy obrony konstytucji   Koraszewski   2014-07-30
Coma, czyli różne sposoby walki o życie   Szczęsny   2014-08-11
Jak kopnąć w rzyć, panie premierze?   Koraszewski   2014-08-23
Gmina musi się rozwijać   Kruk   2014-10-17
Państwo ćwierćwyznaniowe   Koraszewski   2014-10-23
Szatan, dynia, dziecko   Kruk   2014-10-31
Antagonizm polsko-ukraiński w cieniu igraszek Kremla   Koraszewski   2014-11-03
Państwo jako stróż dzienny   Koraszewski   2014-11-05
Idioci bez granic   Kruk   2014-11-21
Pośladkowy poród IV Rzeczpospolitej   Koraszewski   2014-11-22
Nośnik outdoorowy   Kruk   2014-11-30
Szkoła poszukuje ateochety   Kruk   2014-12-05
Ojczym narodu   Kruk   2014-12-13
Wesołych Świąt   Kruk   2014-12-24
Uwaga niewypał   Kruk   2015-01-14
Yes we cat   Koraszewski   2015-01-27
Kwiczoły z 15 PAL-u   Koraszewski   2015-01-30
Wolność słowa i technika   Koraszewski   2015-02-05
Czy mamy wpływ na cokolwiek?    Koraszewski   2015-02-11
Uśmiech nowej twarzy podobno nowej lewicy   Koraszewski   2015-02-20
Inscenizacja kłamstwa, czyli nowa sztuka sakralna   Koraszewski   2015-03-05
Uwagi o życiu Stanisława Staszica   Koraszewski   2015-03-14
Katolicy, protestanci i nasza przyszłość   Koraszewski   2015-03-30
PAP ma Alę, Ala ma Hamas   Koraszewski   2015-04-07
W poszukiwaniu konstytucyjnych demokratów   Koraszewski   2015-04-27
Państwo i boska komedia   Koraszewski   2015-05-05
Kto wygrał i co wygrał?   Koraszewski   2015-05-26
Refleksje pobożocielne i Ewangelia św. Mateusza   Koraszewski   2015-06-06
Mój prezydent, moja premier   Kruk   2015-09-09
Uchodźcy, polityka i demografia   Koraszewski   2015-09-16
Pięcioro (raczej nie) wspaniałych   Koraszewski   2015-10-07
Polska w ruinie, idziemy głosować   Koraszewski   2015-10-21
Czy musimy tolerować nienawiść i wezwania do nietolerancji?   Koraszewski   2015-11-12
Nowe wraca, a życie idzie dalej   Kruk   2015-11-17
Śmiać się, płakać, czy działać?   Koraszewski   2015-11-23
Stowarzyszenia Konstytucyjnych Demokratów nie ma   Koraszewski   2015-12-02
Burzliwe życie brakujących ogniw   Kruk   2015-12-08
Ten prezydent łamie prawo   Koraszewski   2015-12-09
Państwo na prawach bożych,czyli długa droga od Józefa Kępy do Beaty Kempy   Koraszewski   2015-12-14
Świąteczny prezent dla Prezesa   Kruk   2015-12-24
Modlitwy o wstawiennictwo – poradnik   Kruk   2015-12-26
Jak się kler z szatanem mocuje   Koraszewski   2015-12-28
A ja was zjadacze chleba i tak dalej   Kruk   2015-12-31
Dlaczego nie chcę być polskim inteligentem   Koraszewski   2016-01-04
Tako rzecze panna Krysia   Kruk   2016-01-05
Występując w obronie moich przywilejów   Koraszewski   2016-01-14
Polska hybrydowa, czyli system parlamentarno-prezesowski   Kruk   2016-01-16
Powrót fundamentalnych wartości   Pietrzyk   2016-01-19
Rigor mortis   Kruk   2016-01-25
Zamienianie słowa w ciało   Koraszewski   2016-01-26
W Polsce, czyli w Europie   Koraszewski   2016-02-01
Książę Świebodzina i okolic   Kruk   2016-02-19
Historia i Instytut Narodowego Alzheimera   Koraszewski   2016-02-20
Jan Hartman wzywa do polemiki   Koraszewski   2016-03-03
ONI polską racją stanu   Kruk   2016-03-10
Pycha wierzącego, pokora ateisty   Kruk   2016-04-01
Kochaj bliźniego swego czyli rzecz o aborcji   Koraszewski   2016-04-04
Błędy lekkie, ciężkie i śmiertelne   Koraszewski   2016-04-07
Sens picia ateisty   Kruk   2016-04-11
Nie zgubić ani jednego zarodka   Koraszewski   2016-04-12
Czy politycy byli głusi, czy zagubieni?   Koraszewski   2016-04-15
Utopia, czyli dlaczego historia niczego nas nie uczy?   Ferus   2016-04-17
List otwarty do Prymasa PolskiArcybiskupa Wojciecha Polaka   Koraszewski   2016-04-19
Antyaborcyjne paranoje, albo teoria krzyczącego zarodka   Pietrzyk   2016-04-25
Święto Konstytucji, czy świętowanie zdrady?   Koraszewski   2016-05-03
Gimnazjalna Loża Masońska   Kruk   2016-05-06
Czy leci z nami psychiatra?   Koraszewski   2016-05-10
Nasza partia jest czystą demokracją   Koraszewski   2016-05-13
Paraliż postępowy polską racją stanu   Kruk   2016-05-22
Tylko „Świerszczyk” nie  kłamie   Koraszewski   2016-05-27
Co państwu dolega?   Koraszewski   2016-06-07
O Polskę parlamentarną, czyli kilka myśli po lekturze informacji o projekcie.   Koraszewski   2016-06-09
Serce Prezesa ogrzeje Polskę   Kruk   2016-07-20
Uwagi o rozważaniach o naprawie Rzeczpospolitej   Koraszewski   2016-07-31
Klauzula zdeprawowanego sumienia   Koraszewski   2016-08-03
Nagie szaty króla czyli plaga bytów pozornych   Koraszewski   2016-08-26
Burdel w Izbie Gminnych Lordów   Koraszewski   2016-09-15
Bitwa o historię i nauki ścisłe   Koraszewski   2016-09-20

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk