Prawda

Czwartek, 28 marca 2024 - 16:48

« Poprzedni Następny »


Pluralizm nieporozumień


Andrzej Koraszewski 2014-01-12


Kilka dni temu opublikowaliśmy artykuł Matta Ridley’a pt: Długi cień anglosfery. Jest to pochwała anglosaskiej tradycji parlamentaryzmu, jak również wcześniejszej historii, która pojawienie się tej formy parlamentaryzmu umożliwiła. Ridley kończy swój tekst krytyką  Unii Europejskiej, jej koszmarnej biurokracji  i tendencji do regulowania wszystkiego, co się da. Ten artykuł wywołał zabawną dyskusję rodzinną, z tego prostego powodu, że napisałem o Unii Europejskiej setki artykułów, byłem jej zwolennikiem od samego  początku i nadal jestem jej zwolennikiem, a w jej krytyce różnię się od Ridleya tylko w jednym, ale o tym potem.

Matt Ridley pisze, że jeszcze Brytania nie zginęła i że są szanse, że brytyjski model ekonomiczny się obroni. Futurologia nie jest moją specjalnością, świat zmienia się w błyskawicznym tempie, rozsądnie możemy mówić o zdarzeniach z przeszłości, a i na tym polu obraz się zmienia, w zależności od tego, z którego miejsca się patrzy.


Bez wątpienia możemy uznać za zasadne uwagi o dobroczynnym wpływie „wolności pod prawem”. Ridley przywołuje Magna Charta i fakt, że od zarania dziejów angielscy królowie byli ograniczeni przez prawo obyczajowe. Despotyzm zarówno królów, jak i arystokracji był tu,  jak się wydaje, istotnie mniejszy niż na europejskim kontynencie (o Azji nie wspominając). O dwóch czynnikach Ridley nie wspomina – pierwszy, że z trudnego do wyjaśnienia powodu  średniowieczny nacisk na przechodzenie do gospodarki czynszowej w rolnictwie przetrwał w Anglii lepiej niż w Europie, gdzie od XII wieku zaczęła się stagnacja, (a nawet regres tego trendu), pomija również fakt, że rewolucję przemysłową poprzedziło zapotrzebowanie na siłę militarną i roboczą w koloniach i konieczność mechanizacji w rolnictwie, bo brakowało rąk do pracy.


Wspominając książkę Daniela Hannana MEP — How we Invented Freedom and Why it Matters, Matt Ridley pisze:


„Tajemnica kryje się w instytucjach.  Zdaniem Hannana obyczaj „wolności pod prawem” wykazał, że jest sprawny w tworzeniu zamożności wszędzie, gdzie się przyjął, niezależnie od koloru skóry ludzi, którzy go przejęli – nawet jeśli czasami częściej był łamany niż honorowany. Było osobliwością Brytyjczyków od bardzo wczesnych dziejów, że wpadli w zwyczaj rozpraszania zarówno własności, jak władzy i nigdy nie zagubili tego zwyczaju, nawet za czasów silnych władców normandzkich lub Tudorów.”


Prawda, ale mamy prócz Anglii Szwajcarię, mamy Skandynawię, mamy Grecję z jej znacznie ważniejszym od Platona Solonem. Kiedy w 1956 roku poznańscy robotnicy szli z transparentami: „Nie ma chleba bez wolności”, nie wiedzieli jak bardzo się mylą, niewolnicy produkowali tak wielkie nadwyżki żywności, że doskonale utrzymywali najróżniejszego rodzaju tyranie. Bez wolności daje się produkować chleb, ale  nie ma innowacji i postępu, bez wolności nie ma nieustannego poszukiwania możliwości zwiększania wydajności pracy. Protestantyzm jako etyka kapitalizmu rozluźnił gorset społeczeństwa stanowego, powiększył dostęp do oświaty, umożliwił ruchliwość społeczną przez bogacenie się. Model brytyjski okazał się tu szczególnie skuteczny, póki nie pokonała go pierwsza w świecie republika farmerska, jaką stały się brytyjskie kolonie w Ameryce.


Kiedy powstawały Stany Zjednoczone wielu podejrzewało, że Waszyngton zechce sięgnąć po koronę, południowe stany pragnęły zachować system arystokratyczny, z niewolnictwem i latyfundiami. Przewagę miały jednak stany, gdzie ziemi było pod dostatkiem, państwo było niemal nieobecne, zaś mieszkańcy mogli przetrwać, jeśli byli przedsiębiorczy, pomysłowi i skłonni do kooperacji, tak w zakresie produkcji, jak i obronności. Mało państwa, ciągłe zagrożenie plus tradycja samorządu okazały się zbawienną mieszanką z nieustannym popytem na wszystko, co ułatwiało ludzką pracę.


Nie jeden przypadek zadecydował o tym, że rewolucja przemysłowa zaczęła się w Anglii, trzeba było do tego bardzo wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności. Nie przypadkiem również imperium brytyjskie legło w gruzach, a gospodarczą (i militarną) hegemonię w świecie przejęła federacja jego byłych kolonii zamorskich. Imperializm nie był dobrym pomysłem ani z moralnego, ani z gospodarczego punktu widzenia.


Historia niewolnictwa jest zapewne rówieśniczką historii rolnictwa. Wcześniej utrzymywanie niewolników przy życiu było mało sensowne. Dyskusja o Unii  Europejskiej to  przede wszystkim dyskusja o najbardziej obrzydliwym dziedzictwie ludzkości jakim jest niewolnictwo.


Wiele lat temu, nieżyjący już profesor socjologii, komentując mój artykuł w paryskiej „Kulturze” publicznie wyznał, że szukał i nie znalazł etymologii słowa farmer. Muszę przyznać, że przykro mi było, bo znałem i szanowałem człowieka, a znalezienie etymologii słowa farmer nie powinno zająć żadnemu studentowi więcej niż kwadrans. Etymologia słowa farmer jest faktycznie ważna, żeby zrozumieć pisma Adama Smitha, jak również kłopoty, na jakie w niektórych krajach natrafia zrozumienie idei Adama Smitha. Otóż słowo farma pochodzi od starofrancuskiego słowa oznaczającego czynsz. Kazimierz Wielki próbował na wzór francuski przestawić rolnictwo na gospodarkę czynszową, niestety już wtedy polska klasa polityczna postanowiła bronić narodowych tradycji i (można powiedzieć, że wówczas po raz pierwszy ale nie ostatni) zrobiła to skutecznie.


Farma z czasem zaczęła oznaczać gospodarstwo rodzinne, zasadniczo odmienne od majątku czy plantacji, gdyż oznaczała początek budowania rynku opartego na wolnych, posiadających własność i wymieniających swoje towary za pieniądze producentach. Angielski czy skandynawski rolnik był już w średniowieczu bardziej wolny niż rolnik francuski, nie wspominając o polskim. Angielski rolnik w Ameryce stał się pełnoprawnym obywatelem. 


Jest wiele powodów, dla których dzieło Smitha powstało właśnie w Anglii, a historia wprowadzania w życie i wypaczania idei Smitha jest fascynująca. W 20 lat po publikacji głównej i najczęściej cytowanej książki Smitha, Tadeusz Kościuszko odpowie na propozycję przewodzenia powstaniu w Polsce: „Za samą szlachtę bić się nie będę". No cóż Tadeusz Kościuszko wcześniej, bez chwili wahania, zaangażował się w walkę o utworzenie pierwszej na świecie republiki farmerskiej, bezgranicznie brzydził się również niewolnictwem.


Fakt, Anglia miała swoją Magna Charta, Anglia dała nam rewolucję przemysłową, która byłaby niemożliwa bez poprzedzającej ją gospodarki czynszowej w rolnictwie i bez poprzedzającej ją wielkiej mechanizacji prac rolnych z powodu braku rąk do pracy, Wielka Brytania była największym imperium na  świecie, świadomie i z premedytacją dławiącym możliwości rozwoju w swoich koloniach i podtrzymującym feudalne (oraz wręcz niewolnicze) stosunki społeczne w podbitych krajach.


Ideał wolności, o którym pisze Matt Ridley, był wyłącznie na użytek wewnętrzny. Uczciwie mówiąc oskarżanie Brytyjczyków winą za cały kolonializm byłoby absurdalne. Brytyjczycy byli na tym polu zaledwie najbardziej skuteczni; barbarzyństwo Holendrów, Duńczyków, Belgów, Francuzów, Hiszpanów i wielu innych narodów było podobne. Kolonializm rosyjski umyka uwadze zachodnich badaczy epoki kolonialnej, o kolonializmie tureckim zdołaliśmy skutecznie zapomnieć, a kolonializm arabski opisany został zaledwie w kilku książkach, kolonializm japoński jest w Europie zupełnie nieznany.  


Kilku historyków zauważyło, że obydwie wojny światowe były w gruncie rzeczy wojnami o hegemonię w kolonialnym świecie. Niemcy dwukrotnie rzuciły rękawicę Wielkiej Brytanii, Japonia najpierw podjęła próbę ograniczenia wpływów Rosji na Dalekim Wschodzie, a potem rzuciła rękawicę Stanom Zjednoczonym i Brytyjczykom.  Idea wolnego handlu dziwnie przeplatała się z ideą podboju i zniewolenia. Klęska Niemiec i Japonii zapoczątkowała kres epoki kolonialnej.


Jak się to wszystko ma do etymologii słowa „farmer”?


Przed wieloma laty somalijski dziennikarz w Londynie polecił mi książkę Roberta Ruarka „Uhuru", która — jak mówił — nawet jeśli nie jest dobrą pozycją literatury pięknej — jest znakomitym studium wprowadzającym w świat afrykańskiej polityki. Rozmawialiśmy wcześniej o Jomo Kenyatcie i jego liście do londyńskiego „The Times”.


Pierwszy prezydent niepodległej Kenii, kończył swoją edukację w angielskiej szkółce misyjnej. Młody Kenyatta najwyraźniej uwierzył w to, co mu mówili anglikańscy pastorzy, bo przez pierwsze lata dorosłego życia przekonywał swoich rodaków, że najważniejsza jest oświata i doskonalenie się oraz przekonywał angielskich kolonialistów, że powinni pomóc w tworzeniu systemu oświaty dla czarnej ludności i że brytyjski rząd powinien oddać przynajmniej część ziemi afrykańskim rolnikom. W wiele lat później (na początku lat trzydziestych) w liście do londyńskiego „The Times” Kenyatta pisał, że dostęp do oświaty i własnej ziemi jest warunkiem tego, aby w Afryce nie doszło do straszliwego rozlewu krwi. Był zdania, że rozsądek powinien dyktować przygotowanie stopniowej gospodarczej i politycznej emancypacji rdzennych mieszkańców Afryki. Jego list odbił się głośnym echem w całym zachodnim świecie, ale niczego nie zmienił. W sprawie oświaty rząd brytyjski odesłał młodego afrykańskiego polityka do misjonarzy, a w kwestii ziemi dla afrykańskich rolników posłał go do wszystkich diabłów.


Inni zdobywcy myśleli podobnie i to niezależnie, czy byli to Anglosasi, Niemcy mordujący Hotentotów, Turcy narzucający barbarzyńskie prawa na kraje arabskie, czy Japończycy w Korei lub w Chinach. (Nasze własne wyczyny czy to na Litwie, czy w Zachodniej Ukrainie to woda po kisielu barbarii w afrykańskich i nie tylko afrykańskich koloniach.)


Matt Ridley ma absolutnie rację, wolność pod prawem była drogą do sukcesu, drogą do wykorzystania potencjału intelektualnego jednostek i drogą do maksymalizacji tak zbiorowego, jak i indywidualnego zysku w procesie kooperacji. Od czasów Solona próby załagodzenia obciążeń nakładanych na własnych producentów żywności budziły zdumienie i oburzenie elit oraz nieodmiennie zbrojny opór; próby traktowania obcych producentów żywności jak ludzi budziły wyłącznie pusty śmiech.


W innych artykułach Ridley wielokrotnie wspominał z niechęcią o długiej historii  brytyjskich praw zbożowych. Celna osłona brytyjskiego rynku miała dwa cele, pierwszy to zapewnienie samowystarczalności. Uzależnienie od importu zboża groziło katastrofą w przypadku blokady morskiej. Był tu jednak i  inny element, kraje takie jak Polska na rynku międzynarodowym handlowały zbożem wyprodukowanym przez niewolniczą siłę roboczą, co uniemożliwiało uczciwą konkurencję dla rolników brytyjskich. Cła chroniły brytyjskie rolnictwo przed zniszczeniem przez żywność sprzedawaną po cenach dumpingowych przez różnych zbirów w rodzaju polskiej szlachty.


Ridley,  podobnie jak wielu anglosaskich liberałów nigdy nie zrozumiał, że obrona wolnego handlu i wolności pod prawem wymaga czasem osłony przed paserami handlującymi kradzionym towarem.


Idea celnych barier na żywność szybko przeskoczyła przez ocean i Stany Zjednoczone, ta pierwsza na świecie republika farmerska, bardzo szybko zaczęły stosować pozornie dziwaczną praktykę otwierania rynków zagranicznych (często z pomocą kanonierek) przy równoczesnym chronieniu swoich rolników przed zalewem produktów rolnych wytwarzanych przez niewolników lub tylko pozbawionych wolności chłopów.


Tak, Matt Ridley ma 100 procent racji, wolność pod prawem jest najlepszą drogą do sukcesu gospodarczego i do  społeczeństwa, w którym wszyscy, a nie tylko nieliczni, żyją bardziej po ludzku. Amerykańska wojna o niepodległość była pierwszym krokiem na drodze do zakończenia ery kolonializmu, ale wyjście Brytyjczyków z Indii, Egiptu i  innych pięknych miejsc, Francuzów z Wietnamu i Algierii, czy Rosjan z Polski, Bułgarii i innych krajów nadal tej epoki ostatecznie nie zakończyło. W moim sporze z Mattem Ridleyem istotne jest co innego. Jakim cudem dwa kraje osi, Niemcy i Japonia, które podczas drugiej wojny światowej chciały zdobyć hegemonię w kolonialnym świecie, po druzgoczącej klęsce stały się kolebką nowej mentalności – rozwoju przez kooperację i wsparcie, a nie przez podbój?


Pierwszy krok w kierunku Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej zainicjowany został przez Amerykanów, zaś Brytyjczycy szczerze tego pomysłu nienawidzili. Europejska Wspólnota Węgla i Stali potraktowana została w Londynie jako niemiecko-francuski spisek przeciwko interesom brytyjskim. Prawdziwy lament zaczął się jednak nad Tamizą z chwilą podpisania porozumienia o Wspólnej Polityce Rolnej. To był zdaniem Brytyjczyków grzech przeciw ludzkości.


Niemcy, Belgowie, Holendrzy i Luksemburczycy, zaproponowali Włochom i Francuzom, żeby przestali okradać swoich rolników i gotowi byli z własnej kieszeni dopłacić do tego, żeby rolnicy tych dwóch katolickich krajów jak najszybciej doszlusowali do nowoczesności.


Jeśli idzie o tworzenie Lebensraumu dla swoich towarów okazało się to techniką po stokroć skuteczniejszą niż podbój. Zakończenie dyskryminacji ekonomicznej producentów żywności jest pierwszym i nieodzownym krokiem w kierunku prawdziwie wolnego handlu i wolności pod prawem. Kraje EWG zaczęły błyskawicznie nadrabiać straty, by niebawem zacząć osiągać lepsze rezultaty gospodarcze od Brytyjczyków.


Sami Brytyjczycy szybko doszli do wniosku, że nie stać ich na życie poza Unią Europejską, co nie znaczy, że zrozumieli lub chociażby pogodzili się z myślą, że pomaganie rolnikom innych krajów jest techniką, którą można traktować poważnie, kolonialna mentalność Brytyjczyków nigdy nie osłabła. Wolność pod prawem była ideą polityki wewnętrznej, idea wspomagania jej u innych była i jest nadal Brytyjczykom całkowicie obca.


Na naszym polskim podwórku niewielu zdaje sobie sprawę z faktu, że Wspólna Polityka Rolna była (i jest nadal) narzędziem przybliżania nas do  owego osławionego modelu brytyjskiego, że jest to technika zakopywania przepaści między wsią i miastem, wyrównywania poziomu wydajności, tworzenia warunków rzeczywiście wolnego handlu i fundamentów wolności pod prawem.


Czy to znaczy, że Matt Ridley nie ma racji oskarżając Unię Europejską o tendencję centralistyczne, biurokratyczne szaleństwa i dławienie przedsiębiorczości kretyńskimi regulacjami? Oczywiście, że ma rację. To co jest najbardziej zdrowe w Unii to Wspólna Polityka Rolna, która i tak wymaga drastycznych korekt. Gdyby nieco zredukowano  nakłady na dopłaty dla rolników krajów już najbardziej rozwiniętych (chodzi tu o rolników brytyjskich, niemieckich, holenderskich, skandynawskich) i wyasygnowano środki na modernizację indywidualnych gospodarstw tureckich, to dziś problem Turcji wyglądałby inaczej. Dziś można o tym zapomnieć i jeśli ktoś marzy o wskazaniu muzułmanom drogi do nowoczesności, to ja stawiałbym na Jordanię, której król jest wystarczająco wystraszony perspektywą obalenia, żeby zaryzykować próbę bycia monarchą oświeconym.) To jednak  marzenie ściętej głowy, bardziej interesujące jest nasze polskie podwórko, gdzie na szczęście Leszek Balcerowicz i podobnie myślący ekonomiści przegrali z kretesem i Polska inteligencja musiała się pogodzić z faktem, że pieniądze z Unii Europejskiej pójdą raczej w ręce rolników niż innych grup zawodowych. Przyzwyczajona do życia na kradzionym chlebie inteligencja polska wyła ze zgrozy i biła się w chrapy, ale Unia nie była w tej sprawie gotowa na żadne kompromisy.


Gdybym miał przyznać palmę najbardziej typowemu nosicielowi mentalności polskiej inteligencji, to przypadłaby ona Joannie Solskiej z warszawskiej „Polityki”. O tej mentalności najciekawiej pisał zaraz po wojnie Józef Chałasiński w książce „Szlachecka genealogia inteligencji polskiej”. Chałasiński pokazywał jak zubożała szlachta przekształcała się w Polsce w inteligencję i jak stając się warstwą nauczycielską przenosiła swoje przywiązanie do systemu stanowego i swoją pogardę dla chłopów na kolejne pokolenia ludzi wykształconych. Znaczna część owej inteligencji marzyła o przybliżeniu się do owego modelu brytyjskiego, i że to oni będą awangardą narodu, a w budowanym na wzór brytyjski przemyśle nadal  obowiązywać będzie kochana pańszczyzna.


Na temat Wspólnej Polityki Rolnej spierałem się z Leszkiem Balcerowiczem (który na początku lat 90. ubiegłego stulecia,  po publikacji mojej książki mówił, że demoralizuję chłopów), ze Stefanem Bratkowskim i paroma innymi osobami. Jednak najwyraźniej o nienawiści do wolnego handlu z wolnymi producentami pisała zawsze Joanna Solska. W tygodniku „Polityka" z 9 lipca 2005 ukazał się jej artykuł pod tytułem: „Zarżnąć CAP-a". [CAP – Common Agriculture Policy – A.K.] ]  Autorce, jak wielu inteligentom, wydawało się, że pisze w naszym, tj. wszystkich Polaków imieniu.


Pani Solska chciałaby dokonać rytualnego uboju, zarżnąć CAP-a a pieniądze przeznaczone na wzmacnianie siły nabywczej rolników przeznaczyć na wzmacnianie siły nabywczej artystów, socjologów i dziennikarzy. Próby przekonania redaktora naczelnego tygodnika „Polityka”, że być może warto przekazać czytelnikom jego pisma informacje dlaczego 80 procent unijnych funduszy idzie na Wspólną Politykę Rolną nie powiodły się. Najwyraźniej redaktor uważał, że byłoby to całkowicie sprzeczne z długą tradycją inteligencji polskiej (nie tylko polskiej, ale nigeryjskiej, egipskiej, afgańskiej, rosyjskiej czy brazylijskiej również).


Wbrew swoim wyobrażeniom pani Solska nie mówi w imieniu wszystkich Polaków, ale przynajmniej pani profesor Krystyna Pawłowicz pewnie się z nią zgadza, chociaż ta ostatnia miałaby inne preferencje, jeśli  idzie o przeznaczenie pieniędzy zaoszczędzonych na Wspólnej Polityce Rolnej.


Oczywiście Matt Ridley ma rację, wolność pod prawem i prawdziwie wolny handel (bez życia na kradzionym chlebie i bez ułatwiania sobie życia przez kupowanie wyjątkowo tanich towarów u paserów), to jedyna skuteczna droga do sukcesu i trzeba przyznać, że w ubiegłym stuleciu byliśmy świadkami, jak niektórzy skutecznie poszli śladami Brytyjczyków i powtórzyli ich sukces. To dzięki tym doświadczeniom Matt Ridley mógł powiedzieć bez obawy popełnienia błędu, że ta droga jest skuteczna niezależnie od tego, czy obierają ją ludzie mający białą skórę czy żółtawą lub ciemną.


Ridley wspomniał również o religii uznając, że jest w pewnym sensie drugorzędna, że najważniejsza jest wolność, rozproszenie własności i władzy. Jest w tym troszkę racji, ale mocno wątpliwej. W naszym chrześcijaństwie najbardziej ortodoksyjne prawosławie doskonale zakonserwowało mentalność systemu niewolniczego, katolicyzm niesie ze sobą mentalność feudalną, chrześcijaństwa zreformowanego o minimalną dbałość o to, żeby niewolnik nie musiał być cały czas poganiany batem. Protestantyzm to już chrześcijaństwo mieszczańskie, chrześcijaństwo sklepikarzy, częściej rozumiejących że wymiana handlowa jest lepsza od rabunku i obowiązkowych dostaw.


Inteligencja egipska, podobnie jak pani Solska, nie jest w stanie pojąć osobliwego fenomenu, że wolny rolnik, na uczciwym rynku zwiększa swoją wydajność w zdumiewającym tempie i w związku z tym nie widzi ona związku między religią, mentalnością elit, a liczbą zatrudnionych w rolnictwie. Na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci wdzieliśmy jak najpierw w krajach protestanckich, a potem niektórych innych, liczba producentów żywności zaczęła gwałtownie topnieć. Ci przeklęci wynalazcy praw zbożowych mieli pierwsi więcej mieszkańców miast niż mieszkańców wsi. Coraz mniejsza liczba rolników była coraz potężniejszym nabywcą towarów przemysłowych. (Dziś w najbardziej rozwiniętych krajach liczba rolników to 2-3 procent siły roboczej.) Pani Solska jest oburzona i twierdzi, że ta maleńka grupa zawodowa jest tak potężnym lobby, że wymusza na rządach straszny haracz. (Solska to Solska, ale Matt Ridley powinien wiedzieć lepiej.) To prawie prawda, problem w tym, że trzonem owego „lobby przemysłowego” jest przemysł obsługujący rolników. Tylko kompletny dureń może porównywać współczesnego rolnika, który ma kilka traktorów, kombajn, pół setki zmechanizowanych narzędzi, kupuje tony chemikaliów, korzysta z wyprodukowanych w laboratoriach nasion, z machającym motyką i cieszącym się, jeśli ma osiołka, rolnikiem egipskim. Na każdego rolnika z krajów, w których są rozsądne dopłaty do rolnictwa, pracuje kilku do kilkunastu robotników przemysłowych. To ci rolnicy gwarantują sprawność rynku wewnętrznego, a zatem to, co Matt Ridley ceni szczególnie, wolność opartą na uczciwej wymianie handlowej.


Dlaczego jemu i wielu Brytyjczykom trudno to zrozumieć?  Wydaje się, że jest to ukryta  pozostałość mentalności kolonialnej, duma z powodu sukcesu gospodarczego opartego nie tylko na samej „wolności pod prawem”. Dlatego właśnie droga do anglosaskiego modelu gospodarczego wymaga skomplikowanych technik pozwalających na zniwelowanie problemów stworzonych przez mentalność feudalną.


Z krytyką unijnego centralizmu i unijnej biurokracji trudno się nie zgodzić. W naszych dyskusjach rodzinnych spieramy się z moją żoną o to, czy Unia powinna być tylko wspólnotą gospodarczą, czy powinna zmierzać w kierunku federacji. Akademicka dyskusja; obawiam się, że wspólnota gospodarcza zaszła już tak daleko, że przed krokami w kierunku federacji nie ma ucieczki. Europa nie wycofa się już ze wspólnej waluty, chociaż jest niemal pewne, że zapłaci za to wieloma kryzysami. Na początek jednak powinna pierwszym okrętem wysłać Lady Ashton do kolonii karnej w Australii. (Niestety Australia nie przyjmuje już brytyjskich kryminalistów, więc pozostaje nam tylko patrzeć na to, co ci europejscy komisarze wyczyniają.)


Nam pozostaje dalsze szukanie drogi do wolności pod prawem i do uczciwego handlu z zachowaniem ostrożności, tak żeby ani żadna pani Solska, ani nawet tak mądrzy ludzie jak Matt Ridley nie wpuścili nas w maliny.   



Droga do brytyjskiego modelu gospodarczego została wyznaczona przez Solona dwa i pół tysiąca lat temu, gubiliśmy ją niezliczone ilości razy i nadal musimy jej uporczywie szukać.   


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Znasz li ten kraj

Znalezionych 386 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Czy Polacy wybiją się na uczciwość?   Koraszewski   2013-12-04
Nasze państwo   Koraszewski   2013-12-04
Do siego roku   Kruk   2013-12-31
Atak gendera   Kruk   2014-01-05
Czego się boi pani Dulska?   Koraszewski   2014-01-07
Pluralizm nieporozumień   Koraszewski   2014-01-12
Bezdroża wiary i niewiary   Koraszewski   2014-01-22
Za małe zdjęcie   Hili   2014-02-10
O naruszeniu dóbr osobistych   Hili   2014-02-21
Wredność i medycyna   Koraszewski   2014-02-25
Zbrodnie w cieniu krzyża   Koraszewski   2014-04-13
Samorządna i niezależna   Koraszewski   2014-05-06
Kto zwariował, Panie Ministrze?   Koraszewski   2014-05-26
Podniebny lotku demokracji   Kruk   2014-05-29
Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?   Koraszewski   2014-06-01
Lekarz religijnie zmodyfikowany   Kruk   2014-06-06
Reguły gry ...i kamieni kupa   Koraszewski   2014-06-19
O wyciu brzydkich kaczątek   Koraszewski   2014-06-24
Byk, niedźwiedź i trzy krzyże   Koraszewski   2014-07-07
Religia, małpa, nauka.pl   Kruk   2014-07-12
 Nie tylko błazen   Koraszewski   2014-07-20
Wczesna inicjacja   Kruk   2014-07-21
Różne ruchy obrony konstytucji   Koraszewski   2014-07-30
Coma, czyli różne sposoby walki o życie   Szczęsny   2014-08-11
Jak kopnąć w rzyć, panie premierze?   Koraszewski   2014-08-23
Gmina musi się rozwijać   Kruk   2014-10-17
Państwo ćwierćwyznaniowe   Koraszewski   2014-10-23
Szatan, dynia, dziecko   Kruk   2014-10-31
Antagonizm polsko-ukraiński w cieniu igraszek Kremla   Koraszewski   2014-11-03
Państwo jako stróż dzienny   Koraszewski   2014-11-05
Idioci bez granic   Kruk   2014-11-21
Pośladkowy poród IV Rzeczpospolitej   Koraszewski   2014-11-22
Nośnik outdoorowy   Kruk   2014-11-30
Szkoła poszukuje ateochety   Kruk   2014-12-05
Ojczym narodu   Kruk   2014-12-13
Wesołych Świąt   Kruk   2014-12-24
Uwaga niewypał   Kruk   2015-01-14
Yes we cat   Koraszewski   2015-01-27
Kwiczoły z 15 PAL-u   Koraszewski   2015-01-30
Wolność słowa i technika   Koraszewski   2015-02-05
Czy mamy wpływ na cokolwiek?    Koraszewski   2015-02-11
Uśmiech nowej twarzy podobno nowej lewicy   Koraszewski   2015-02-20
Inscenizacja kłamstwa, czyli nowa sztuka sakralna   Koraszewski   2015-03-05
Uwagi o życiu Stanisława Staszica   Koraszewski   2015-03-14
Katolicy, protestanci i nasza przyszłość   Koraszewski   2015-03-30
PAP ma Alę, Ala ma Hamas   Koraszewski   2015-04-07
W poszukiwaniu konstytucyjnych demokratów   Koraszewski   2015-04-27
Państwo i boska komedia   Koraszewski   2015-05-05
Kto wygrał i co wygrał?   Koraszewski   2015-05-26
Refleksje pobożocielne i Ewangelia św. Mateusza   Koraszewski   2015-06-06
Mój prezydent, moja premier   Kruk   2015-09-09
Uchodźcy, polityka i demografia   Koraszewski   2015-09-16
Pięcioro (raczej nie) wspaniałych   Koraszewski   2015-10-07
Polska w ruinie, idziemy głosować   Koraszewski   2015-10-21
Czy musimy tolerować nienawiść i wezwania do nietolerancji?   Koraszewski   2015-11-12
Nowe wraca, a życie idzie dalej   Kruk   2015-11-17
Śmiać się, płakać, czy działać?   Koraszewski   2015-11-23
Stowarzyszenia Konstytucyjnych Demokratów nie ma   Koraszewski   2015-12-02
Burzliwe życie brakujących ogniw   Kruk   2015-12-08
Ten prezydent łamie prawo   Koraszewski   2015-12-09
Państwo na prawach bożych,czyli długa droga od Józefa Kępy do Beaty Kempy   Koraszewski   2015-12-14
Świąteczny prezent dla Prezesa   Kruk   2015-12-24
Modlitwy o wstawiennictwo – poradnik   Kruk   2015-12-26
Jak się kler z szatanem mocuje   Koraszewski   2015-12-28
A ja was zjadacze chleba i tak dalej   Kruk   2015-12-31
Dlaczego nie chcę być polskim inteligentem   Koraszewski   2016-01-04
Tako rzecze panna Krysia   Kruk   2016-01-05
Występując w obronie moich przywilejów   Koraszewski   2016-01-14
Polska hybrydowa, czyli system parlamentarno-prezesowski   Kruk   2016-01-16
Powrót fundamentalnych wartości   Pietrzyk   2016-01-19
Rigor mortis   Kruk   2016-01-25
Zamienianie słowa w ciało   Koraszewski   2016-01-26
W Polsce, czyli w Europie   Koraszewski   2016-02-01
Książę Świebodzina i okolic   Kruk   2016-02-19
Historia i Instytut Narodowego Alzheimera   Koraszewski   2016-02-20
Jan Hartman wzywa do polemiki   Koraszewski   2016-03-03
ONI polską racją stanu   Kruk   2016-03-10
Pycha wierzącego, pokora ateisty   Kruk   2016-04-01
Kochaj bliźniego swego czyli rzecz o aborcji   Koraszewski   2016-04-04
Błędy lekkie, ciężkie i śmiertelne   Koraszewski   2016-04-07
Sens picia ateisty   Kruk   2016-04-11
Nie zgubić ani jednego zarodka   Koraszewski   2016-04-12
Czy politycy byli głusi, czy zagubieni?   Koraszewski   2016-04-15
Utopia, czyli dlaczego historia niczego nas nie uczy?   Ferus   2016-04-17
List otwarty do Prymasa PolskiArcybiskupa Wojciecha Polaka   Koraszewski   2016-04-19
Antyaborcyjne paranoje, albo teoria krzyczącego zarodka   Pietrzyk   2016-04-25
Święto Konstytucji, czy świętowanie zdrady?   Koraszewski   2016-05-03
Gimnazjalna Loża Masońska   Kruk   2016-05-06
Czy leci z nami psychiatra?   Koraszewski   2016-05-10
Nasza partia jest czystą demokracją   Koraszewski   2016-05-13
Paraliż postępowy polską racją stanu   Kruk   2016-05-22
Tylko „Świerszczyk” nie  kłamie   Koraszewski   2016-05-27
Co państwu dolega?   Koraszewski   2016-06-07
O Polskę parlamentarną, czyli kilka myśli po lekturze informacji o projekcie.   Koraszewski   2016-06-09
Serce Prezesa ogrzeje Polskę   Kruk   2016-07-20
Uwagi o rozważaniach o naprawie Rzeczpospolitej   Koraszewski   2016-07-31
Klauzula zdeprawowanego sumienia   Koraszewski   2016-08-03
Nagie szaty króla czyli plaga bytów pozornych   Koraszewski   2016-08-26
Burdel w Izbie Gminnych Lordów   Koraszewski   2016-09-15
Bitwa o historię i nauki ścisłe   Koraszewski   2016-09-20

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk