To przecież bardzo proste. Kościół jak zawsze stosuje tę samą technikę. Przetrwać przede wszystkim, a z jakim sumieniem to już nie takie ważne. Później się jakoś odkręci lub przekręci. Zawsze mnie zastanawia jaki jest sens istnienia takiej instytucji, która jak tylko mocniej wieje pędzi razem z wiatrem. Kościół zawsze był po stronie bogatszego lub/i silniejszego. Nigdy po stronie ludzi słabych i uciskanych. O tym tylko mówi, nic nie robi.